>>> Magdalena Nawrocka <[EMAIL PROTECTED]> 02/03/99
03:44am >>>
    Rozmowa  byla  wlasnie  o muzyce. Jaki  to  moze  ona  miec
pomocny   wplyw  w  trudnych  chwilach  kazdego  z  nas.   Tak,
bezsprzecznie, muzyce latwo przyjsc zranionej psyche w  sukurs.
Dziala  kompleksowo,  uderzeniowo,  totalnie:  pobudza  zmysly,
wplywa  na  wyobraznie,  inspiruje wolne  skojarzenia,  odkurza
stare  zlogi  pamieciowe, wyzwala emocje,  raz  pobudza,  innym
razem wycisza. Tak, muzyce latwo.

    Ciekawe    jest   jednak   jak   roznorodne   i    niekiedy
niespodziewane  moga byc nasze obronne mechanizmy.  Przechodzac
zla   passe,  jednemu  moze  pomoc  akurat  wedkarstwo,  innemu
zatopienie sie w wyjatkowo skomplikowany memorial filozoficzny,
komus  tam  rabanie przeogromnego stosu drewna na  opal,  nauka
chinskiego  albo  modlitwa,  albo i zapicie  paly...  Zagrozona
psychika  potrafi  podsunac bardzo  oryginalne  albo  z  pozoru
zupelnie glupawe pomysly na odreagowanie sie, na odskocznie, by
sie nie rozhustac, nie rozwalic.

    Kiedy   wracalam  po  pogrzebie  mego  Ojca   z   Warszawy,
pomyslalam  sobie  z  rezygnacja - bez antydepreserow  sie  nie
obejdzie.    Bylam   zbolala,   przygnieciona   ciezarem    tej
nieodwracalnej straty, pelna zalu i bolu, ze moj  Ojciec  umarl
samotnie  i  w  takim  ode  mnie  oddaleniu.  Rozplakalam   sie
zalosnie,  z  glebi  siebie,  gdy przed  zalobnym  nabozenstwem
wprowadzono  do kosciola trumne. Pewnie by mi ten  placz  jakos
pomogl, przyzwolil na pozegnanie i ostateczna rozlake. Zlosliwa
kuzynka  siedzaca obok mnie, kuksnela mnie bolesnie, upominajac
jadowitym  szeptem  -  uspokoj  sie,  nie  rob  przedstawienia!
Przestalam plakac, zdusilam wzbierajacy zal w zarodku.

    Wrocilam  do  Francji, nie wyplakana zaloba zawladnela  mna
bez  reszty. Zylam jak automat, nic do mnie nie docieralo,  nie
bylam  w  stanie  nic robic: ni czytac, ni  pisac,  ni  sluchac
muzyki, ni ogladac telewizji, ni rozwiazywac krzyzowek - snulam
sie  bez sensu po domu. I jakos przez zupelny przypadek  wpadly
mi  do  reki  druty do recznych robotek. Kiedys dawno  cos  tam
dziergalam,  potem  sie  szybko zniechecilam  -  tyle  mozolnej
dlubaniny dla byle laszka?! I druty poszly w odstawke. Teraz je
wyciagnelam,  nakupilam tony najrozmaitszych wloczek,  wybralam
ze   wszystkich   dostepnych   mi  wzorow   jakis   najbardziej
skomplikowany  azur  i  wzielam sie za  robote.  Jak  Penelopa,
usmiechniesz sie pewnie. No wlasnie, jak Penelopa.

    Oczko  prawe...  oczko  lewe... dwa razem...  przerzucic...
dobrac...  stracic...  tu jakis lisc, tam  jakis  kwiat  -  tak
dziergala  sie moja zaloba. Czym wiecej wloczkowych  zawilosci,
czym  wiecej  oglupiajacego liczenia,  tym  wieksze  wyciszenie
bolesnych  mysli,  tym wiekszy dystans wobec  doznanej  straty.
Niewazne  bylo,  co  robilam,  dla  kogo,  czy  bedzie  z  tego
najmniejszy   uzytek.  Sterta  jakichs  sweterkow,   bluzeczek,
kamizelek rosla. Wplotly kilometry wloczki zajete, na szczescie
wciaz  zajete  rece,  utkaly  sie  metry  kwadratowe  dzianiny,
zaprzegajac  do uwaznej, skrupulatnej dlubaniny  rwacy  sie  ku
rozpaczy umysl.

    Aby  nie  myslec, nie roztrzasac, nie wspominac  -  jeszcze
nie  teraz, kiedy tak boli! To wszystko potem. I tak  bylo.  Po
kilku  miesiacach,  w  polowie jakiejs  tam  robotki  odlozylam
druty,  by juz po nie nie siegnac wiecej. Spelnily swoja  role.
Pomogly mi przetrwac najtrudniejszy okres.

    Po  stanie  emocjonalnego zawieszenia,  jakiejs  uczuciowej
hibernacji bylam gotowa, by stanac twarza w twarz wobec smutnej
rzeczywistosci  - osierocil mnie Ojciec. Dopiero  teraz  moglam
rozpamietywac,  przywolywac wszystkie piekne przezyte  razem  z
Nim  chwile, nawiazac z Nim myslowy dialog. I bylo to jak  moje
pozegnanie albo moze raczej, wprost przeciwnie, powitanie, tyle
ze  juz na innej plaszczyznie wspolistnienia - On tam, a ja tu.
Bo  Ojciec  do  dzis  zostal ze mna -  w  moich  wspomnieniach,
skojarzeniach, we wszystkim, w czym jestem do Niego podobna.  I
z  tym jest mi dobrze, i jest mi to potrzebne, tak juz na pewno
zostanie.  A  pomyslec  -  pomogly mi najzwyklejsze,  robotkowe
druty?... Zaskakujace i przedziwne potrafia byc remedia  naszej
psychiki. Zmyslna jest. Chce i potrafi sie bronic.




Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@2

Pieknie powiedziane . Dziekuje
Ania

Odpowiedź listem elektroniczym