W "Polityce" z 27 lutego byly I Sekretarz KC PZPR Stanislaw Kania
  polemizuje z Janem Nowakiem-Jezioranskim ("Polityka" 51/98) w sprawie
  grozby sowieckiej interwencji zbrojnej w Polsce w grudniu 1980 roku.
  Mimo roznic stanowisk obu panow, jesli chodzi o szczegoly, wnioski
  ich sa podobne. Dostatecznie duzo czytelnych faktow potwierdza, ze
  w grudniu 1980 roku Polska stala w obliczu realnej i bezposredniej
  grozby interwencji zbrojnej. Wymowna jest okladka tygodnika "Der
  Spiegel" z 8 grudnia 1980 z wielkim napisem "Aufmarsch gegen Polen"
  i wiekim czerwonym czolgiem z gwiazda najezdzajacym na bialego orla.

  Ponizej zalaczam obszerne fragmenty artykulu Stanislawa Kani. Jak
  dam rade, to jutro podesle rowniez jego wnioski.


Izabella

                              *     *     *

  Wtedy wokol naszych granic huczaly juz czolgi wyposazone w bojowa
  amunicje dywizji Zwiazku Radzieckiego, Czechoslowacji i NRD goto-
  wych do wkroczenia do Polski. Znany byl plan rozmieszczenia wojsk
  interwencyjnych. Ich sily byly wieksze niz wszystkie sily ladowe
  Wojska Polskiego. Tej prawdy nie da sie juz dzisiaj podwazyc.

  Dlaczego jednak nie doszlo do interwencji, mimo ze wszystko bylo
  przygotowane. To budzi najwieksze spory, bo przyczyny tego nie sa
  w pelni jasne. [...]

  O waznym watku przeszlosci, o zaniechaniu interwencji pisze Jan
  Nowak-Jezioranski. Informuje o pracy amerykanskiego politologa
  Wojtiecha Mastnego, poswieconej interwencji. Ocenia te prace wy-
  soko, zwlaszcza jej doskonale udokumentowanie, dzieli sie tez
  swoimi ocenami. Nowak-Jezioranski zawsze odnosi sie do polskich
  spraw z pasja, ale i niekiedy z temperamentem wyniesionym z dos-
  wiadczen Wolnej Europy. Trudno jednak nie polemizowac ze slawnym
  "kurierem z Warszawy".

  Pisze on, ze autor wspomnianej pracy popelnil "blad zasadniczy"
  oceniajac, iz "Brezniew zaniechal interwencji... w toku rozmowy
  ze Stanislawem Kania, ktory w nocy z 5 na 6 grudnia zdolal mu te
  zamiary wybic z glowy". Nowak-Jezioranski imputuje mi, ze - jak
  mialoby wynikac z moich wspomnien - jestem przekonany, iz udalo
  mi sie uratowac Polske przed katastrofa.

  Jest to fantazja. Nigdy tak nie uwazalem i nigdzie w moich wspom-
  nieniach nie znajdzie sie pogladu, ze jedna moja rozmowa przesa-
  dzila o wszystkim. Zdaniem Jana Nowaka-Jezioranskiego w Moskwie
  wycofano sie z interwencji po amerykanskim ostrzezeniu wobec
  Zwiazku Radzieckiego. Taki wywod prowadzi do jednego - ze polskie
  kierownictwo bylo tylko pasywnym odbiorca decyzji o zaniechaniu
  interwencji. Jest to calkowicie sprzeczne z prawda.

  Nie bylo jednej przyczyny odwolania interwencji, lecz caly ich
  splot. Jest w tym miejsce i dla roli USA, i dla dzialan kierowni-
  ctwa Polski Ludowej, i tego, co dzialo sie w kierowniczych gre-
  miach Kremla.

  Administracja prezydenta Cartera byla doskonale zorientowana
  o narastaniu, rozmiarach i charakterze zagrozenia interwencyjnego.
  Amerykanskie dzialania zostaly podjete stosunkowo wczesnie, byly
  prowadzone z rozmachem i wyobraznia przez Zbigniewa Brzezinskiego,
  owczesnego doradce do spraw bezpieczenstwa prezydenta.

  Wazne miejsce w amerykanskich dzialaniach zajmuje depesza Cartera
  do Brezniewa z dnia 3 grudnia 1980 r. Przyznaje, ze przed laty
  nie docenialem tego faktu, ale do dzis uwazam, ze nie mozna przy-
  pisywac depeszy - jak to ocenia Nowak-Jezioranski - rozstrzygaja-
  cej roli w wycofaniu sie ZSRR z zamiaru interwencji. W dokumencie
  tym wyraza sie amerykanskie "zaniepokojenie wydarzeniami zwiazanymi
  z Polska"; deklaruje, ze "Stany Zjednoczone sa absolutnie zdecydo-
  wane nie wykorzystywac wypadkow w Polsce ani zagrazac usprawiedli-
  wionym interesom Zwiazku Radzieckiego w tym rejonie" i ostrzega,
  ze "rozwiazanie narzucone narodowi polskiemu sila wplyneloby jak
  najbardziej negatywnie na nasze stosunki".

  Istotne bylo to, ze podjeto skuteczna inspiracje prasy: dlatego
  w USA i zachodniej Europie glosno bylo o grozbie interwencji.
  Trudno byloby jednak uznac nawet przy najlepszej woli, ze tonacja
  wspomnianej depeszy mogla przerazic Brezniewa i jego otoczenie
  - jak to ocenia Nowak-Jezioranski. Wspomina on tez o waznej
  ostrzegawczej rozmowie z Moskwa, do jakiej mialo dojsc na zadanie
  Amerykanow, w trybie naglym - o polnocy, przez goraca linie
  uzywana tylko w chwilach kryzysu. Nie spotkalem w zadnych doku-
  mentach i relacjach nawet sladu takiej rozmowy, nie pisze o tym
  Zbigniew Brzezinski w swoich wspomnieniach, ktore w czesci doty-
  czacej Polski maja charakter dziennika dzialan. Czyzby nie wie-
  dzial ? Nie sadze.

  Znacznie ostrzejszy byl ton amerykanskich ostrzezen z dnia 7 gru-
  dnia 1980 roku. Podjeto tez wobec rzadow zachodniej Europy ini-
  cjatywe wspolnego reagowania na interwencje. Rzady tych panstw
  byly dalekie od gotowosci do stanowczych przedsiewziec. Nie da
  sie jednak zaprzeczyc, ze wszystko to nastapilo w trzecim dniu
  po naradzie kierownictw partyjnych i panstwowych Ukladu Warszaw-
  skiego w Moskwie i po wydanej w tym dniu decyzji o wycofaniu
  wojsk interwencyjnych z naszych granic. Nie lekcewaze jednak
  tych spoznionych poczynan, bo na pewno mialy znaczenie wobec
  pozniejszych zagrozen.

  Myslalem nieraz o powodach lagodnosci amerykanskiego stanowiska
  w opisywanych sprawach. Oczywiscie, trzeba pamietac, iz u lwa
  i mruczenie jest grozne. Stany Zjednoczone byly i sa takim lwem
  na swiecie, budzacym respekt nawet wtedy, kiedy zachowuja sie
  jak wielki niemowa. Ale przeciez i Zwiazek Radziecki mial wowczas
  inna pozycje niz dzisiejsza Rosja, nie byl atrapa swiatowego
  mocarstwa, lecz supermocarstwem malo wrazliwym na ciche tony.
  A moze trzeba szukac przyczyny wspomnianej lagodnosci w pesy-
  mizmie samego Cartera - o czym pisze Brzezinski - co do skutecz-
  nosci nacisku na Brezniewa i w przekonaniu, ze amerykanskie
  ostrzezenia maja znaczenie tylko jako zapisy dla historii.
  [...]

  Sadze, ze w sprawie interwencji trafnie okreslilismy sposoby
  przeciwdzialania i nie spoznilismy sie z tym co trzeba bylo
  zrobic. Uznaje to Nowak-Jezioranski piszac: "Kania i Jaruzelski
  czynili niewatpliwie wszystko, by uniknac sowieckiej interwencji
  wojskowej i zwiazanego z nia przelewu krwi". Rownoczesnie jednak
  kieruje ciezki zarzut, ze "nie odrzucili zadan wysunietych przez
  marszalka Wiktora Kulikowa co do otwarcia polskich granic dla
  wojsk Ukladu Warszawskiego, wkraczajacych do kraju pod pretekstem
  manewrow". Jest to oszczerczy zarzut, po prostu insynuacja.
  Oto fakty.

  Wypowiadalem sie juz wielokrotnie, ze owczesny minister obrony
  gen. Wojciech Jaruzelski przedstawil mi 3 grudnia 1980 r. wysta-
  pienie Kulikowa o zgode na otwarcie granic dla wojsk sasiadow,
  ktore pod haslem cwiczen mialy wejsc do Polski.

  Nietrudno bylo odczytac o co chodzi. Wczesniej zwolano, w uzgo-
  dnieniu ze mna, do Moskwy na 5 grudnia narade szefow partii
  i panstw Ukladu Warszawskiego; narastaly sygnaly o koncentracji
  wojsk wokol naszych granic, radziecki Sztab Generalny wystapil
  w trybie naglym o przeprowadzenie w Polsce wielkich manewrow
  wojskowych i przedstawil mape planowego rozmieszczenia wkracza-
  jacych dywizji. Warto podkreslic, ze na skutek naszych staran
  odwolano jesienia wszystkie cwiczenia w Polsce zaplanowane w ra-
  mach Ukladu Warszawskiego do konca 1980 roku. A wiec sprawa
  "cwiczen" pojawila sie nagle i to w monstrualnych rozmiarach.

  Moje stanowisko bylo jednoznaczne, ze nikt nie ma prawa dawac
  nawet wstepnej zgody na wystapienie Kulikowa. Bylo jasne, ze
  potrzebne jest moje spotkanie z Brezniewem, jeszcze przed narada
  w Moskwie. Zwrocilem sie do niego w tej sprawie, za posrednictwem
  radzieckiego ambasadora w Warszawie, ktoremu przedstawilem tez
  stanowisko w sprawie zamiaru wejscia wojsk do Polski. Odpowiedz
  byla pelna kurtuazji, ale w istocie odmowna.

  W takich to okolicznosciach ladowalem z delegacja w Moskwie wie-
  czorem, w przeddzien wspomnianej narady. I tu znowu moje dlugie
  rozmowy o sytuacji w kraju, "cwiczeniach", potrzebie spotkania
  z Brezniewem - z marszalkiem Dmitrijem Ustinowem, radzieckim
  ministrem obrony, w drodze z lotniska i w willi, gdzie nas za-
  kwaterowano. Dopiero w nocy przekazal telefonicznie, ze dojdzie
  do spotkania z Brezniewem. Tej rozmowy z Ustinowem, ktora poprze-
  dzila wiadomosc o gotowosci Brezniewa do spotkania ze mna, Nowak
  -Jezioranski nie zauwaza.

  Spotkanie odbylo sie bezposrednio po naradzie Ukladu Warszawskiego.
  W czasie obrad dominowaly surowe oceny sytuacji w Polsce i grozne
  deklaracje, ale zakonczylo sie to wszystko bez interwencyjnych
  konkluzji. Rozmowa z Brezniewem odnosila sie tylko do interwencji.
  Przekonywalem, ze nie ma podstaw do takiego kroku, ze przyniesie
  tragiczne nastepstwa nie tylko dla Polski, liczyc sie trzeba ze
  spolecznym oporem Polakow na miare powstania narodowego. Akcento-
  walem, ze interwencja jest tez w nie mniejszym stopniu sprzeczna
  z interesem Zwiazku Radzieckiego, liczyc sie trzeba z tysiacami
  zabitych, zerwany zostanie proces odprezenia w swiecie. Socjalizm
  bedzie sie plawil we krwi, a Zachod urzadzi swiat po swojemu.

  Uslyszalem od Brezniewa, ze nie wejda teraz do Polski, ale jesli
  bedzie sie komplikowac - wejda. Bylo tez znamienne zapewnienie,
  ze bez nas nie wejda. Wszystko to potwierdzilo sie w praktyce.
  Rozmowa z Brezniewem to nie poczatek dzialan przeciw interwencji
  - jak to wynika z artykulu Nowaka-Jezioranskiego, lecz final
  koniecznych i skutecznych dzialan. Wielkie zagrozenie zostalo
  oddalone. [...]

                           *     *     *

Odpowiedź listem elektroniczym