Niedawno natknelam sie w "Trybunie", czy tez "Przegladzie tygodnio-
  wym" na taki mniej wiecej poglad, ze jedna z waznych rzeczywistych
  przyczyn gospodarczego upadku tzw. realnego socjalizmu nie tylko
  w Polsce, ale i na swiecie, byla stagnacja umyslowa i ograniczenie
  swobod niezbednych do tworczego myslenia. Jednym slowem wytrzebienie
  niepotrzebnych z pozoru elitarnych aspiracji, czyli tego wszystkie-
  go, bez czego dusi sie i buntuje - jak pisal Galczynski - denerwuja-
  co zadufana w sobie bladzaca nacja - czyli po prostu inteligencja.
  Zwlaszcza inteligencja humanistyczna.

  Z pewnoscia jest w tym sporo racji.

  Ubolewanie nad glupota i krotkowzrocznoscia inteligencji nie jest
  wymyslem dzisiejszych publicystow i ma dluga historie. Juz Slowacki
  pisal o tym w "Beniowskim", a pozniej walkowali ten temat m.inn.
  Brzozowski i Boy, biorac na tapete powierzchownego, hamletyzujacego
  i rozhisteryzowanego polskiego inteligenta.

  W ich slady poszedl w pewnym okresie Galczynski, ktory drwil ze
  znerwicowanych i chwiejnych - a jednoczesnie udajacych nadzwyczaj
  pewnych siebie - inteligentow. Jeszce przed wojna pisal w "Ludowej
  zabawie" (1934) :

      Po zjedzeniu porcji cieleciny
      inteligent w stawie sie utopil
      psiajegomac !
      .............................
      Troche krzyczal przedtem o Wagnerze
      psiajegomac !
      O Wolterze i Baudelairze
      psiajegomac !

      "Ze trzeba powziac oddech szerszy"
      psiajegomac !
      Zostal po nim smrod jak po tomiku wierszy
      psiajegomac !

  Albo w 1936 roku ("Wciaz uciekamy") :

      Wciaz uciekamy. Z miasta do miasta.
      Inteligenci.
      Teskniaca nacja. Ginaca klasa.
      Mali, zmarznieci.

  A przede wszystkim w 1947 roku w "Smierci inteligenta" :

      Przeziebiony. Apolityczny.
      Nabolaly. Nostalgiczny.
      Drepce w kolko. Zaglada.

      Chcialby. Pragnalby. Moglby. Gdyby.
      Wzrok przeciera. Patrzy przez szyby.
      Bialy kon ? Nie, snieg pada.

      Wszystko krzywe. Wszystko nie takie.
      Na ziemi znaki. Na niebie znaki.
      Przepraszam, a gdzie kometa ?

      Cipcius z Londynu pisal przecie
      w wielkim sekrecie o komecie.
      Kometa. Ale nie ta.

      Wiec obrazony. Wiec zatruty.
      Wszedzie za pozno. O dwie minuty.
      O dwie minuty. We snie.

      Mieli przyjsc szosa. Gdzie ta szosa ?
      Jak gdyby wlos wyrywal z nosa,
      usmiecha sie bolesnie.

      Wiec lezac krzyzem, zadecydowal.
      Stanal na glowie. Spuchla mu glowa.
      Zegnajcie, dzieci, zono !

      I paszkwil rabnal na pewna pralnie,
      ze w pralni bylo niekulturalnie
      i ze go zniewazono.

      A teraz co ? Teraz sie martwi.
      A moze klasztor ? Moze do partii ?
      Lecz tu czy tam - migrena.

      Boczna uliczka, zaulkiem kretym
      idzie pod wiatr ten polski swiety
      z fortepianem Szopena.
      .................................

  Kiedy sie czyta ten ostatni wiersz z dystansu czasu, to oczywiscie
  nalezy pamietac, ze jego rozparzony inteligent mial rysy karykatu-
  ralne i stworzony byl jakby na zamowienie owczesnej oficjalnej pro-
  pagandy. Ale sceneria jaka Galczynski stworzyl ma tez wartosc uni-
  wersalna. Komizm tej kukielki jest dzisiaj, chyba mozna tak powie-
  dziec, w pelni aktualny. Takze, a moze zwlaszcza, w internecie,
  gdzie salony niekiedy nie miewaja podlogi.


Izabella

Reply via email to