Pan Czeslaw Piasta radzi poszperac troche w papierach, lub dorwac
kogos z dostepem do informacji.

Najpierw bedzie powaznie.

Moge jeszcze raz zacytowac to, co powiedzial kolega glownego bohatera
- pan Jan Zakrzewski - oficer w Polskim Centrum Wyszkolenia Lacznosci
w St. Andrews w Szkocji dla "Gazety Wyborczej" (z 22 lutego 1999) :

     Inz. Jozef Kosacki jeszcze w Polsce, badajac dzialanie
     fal radiowych, wpadl na pomysl aparatu wykrywajacego
     ukryte w ziemi metale. W St. Andrews przydzielono mu
     pracownie i sierzanta do pomocy. Pokazywal mi, co
     skonstruowal. Wygladalo to jak nieduze pudelko z antenka.

     Badaniami Kosackiego zainteresowalo sie dowodztwo
     armii brytyjskiej. Wszyscy, ktorzy wiedzieli czym
     sie zajmuje, pisemnie zobowiazali sie do zachowania
     tajemnicy. Pewnego dnia Kosacki zostal wezwany do
     Londynu. Eksperci uznali, ze nalezy natychmiast
     rozpoczac produkcje.

     Wykrywacze inz.Kosackiego zastosowano juz podczas
     kampanii w Afryce Polnocnej. Nie opatentowal wyna-
     lazku; podarowal go armii brytyjskiej. Dostal za
     to podziekowanie od brytyjskiego krola. Anglicy
     byli zadowoleni, ze do wspolpracy z Amerykanami
     moga wniesc jeszcze jedno takie cos, czego tamci
     nie maja.

A wiec :    J o z e f   K o s a c k i
            =========================

Teraz bedzie mniej powaznie. Zainteresowanych prosze o poczucie humoru.

"Kozacki" w ksiazce "The History of Landmines" wyglada mi na literowke.
Poza tym zupelnie wyjatkowo kieruje mnie w strone pewnego "bio" w gestej
wieczornej mgle na Berkeley Hills nad Zatoka San Francisco ;-)

Przepraszam, ale zupelnie wyjatkowo nie moge powstrzymac sie od smiechu...


Katarzyna

Odpowiedź listem elektroniczym