Andrzej Kobos:
> australijski (dziczyzny, tj. kangurow nie jadam - kashrut zabrania), tak
> ze jeszcze Mu sporo zostanie z AOLowskiej floty.
>
> Deal, mate ?
>
> amk
Przepraszam, ze sie wtracam, ale pragne poinformowac, ze mozna u
nas (prawdopodobnie) zjesc i inna dziczyzne niz kangury. Pewnego
dnia jechalismy sobie na wakacje to oddalonej od 300 km od Melbourne
(ale ten nad oceanem) miejscowosci i oczom naszym ukazala sie ...
venison farm, z biegajacymi po niej wesolo jelonkami. Ciekawe
co z ta "dziczyzna" pozniej sie dzieje?

Ewa

Odpowiedź listem elektroniczym