Skojarzenia jak to skojarzenia same przychodza. Raczej bez powinnosci. Odwiedzilam ostatnio muzeum sztuki w Dallas. Wchodzilam niepewnie jakby nieprzekonana zadnym napisem na budynku, zadnym rozkladem przyjec na szybie drzwi, ani w ogole niczym co swiadczyloby o tym ze to miejsce sztukowane sztuka. Za drzwiami nie odbywalo sie tez odbieranie pieniedzy za przegladanie. Bylo pusto, cicho, szeroko i bialo. Ze scian i sufitow rozne namowy zwisaly. Jak zwiastuny. Maly obrazeczek sobie wisial w kolorach zielono niebieskich. Podeszlam blizej, bo mam krotki wzrok i przeczytalam Van Gogh - Riverbank at sprigtime. Rzeki nie bylo widac, brzegu rzeki tez nie, jedynie zwisajaca w kierunku wiosna w zielono niebieskich pociagnieciach. Wszystko liscmi zasloniete. Slon. Acha, mysle sobie, to dlatego zielone zaslaniaja sie trabami. Tak mi sie skojarzylo. No to juz sobie szlam do wyjscia bo tylko o ta wiosne chodzilo, lecz, poblakalam w kierunku dobywajacego sie skadys huku. Tuz przy huku bylo przejscie w ciemna sale. Kilka krokow do przodu zrobilam - takie odkrywaie sztuki tam bylo - straze patrzyly na mnie obojetnie, pomyslalam wiec ze ten huk to ekspozycja Szlam za hukiem. Za ciemna sala skrecilam dalej w druga, jeszcze ciemniejsza sale. Uaaaa. Calkiem ciemno i ja sama stanelam naprzeciwko ogromnego zywego obrazu. Ruszalo sie. Wlasciwie rzucalo sie. Ogromny ogien i huk. Ale jednoczesnie ciemno i chlodno. Mysle sobie, oszczedzaj lasy deszczowe lub wszystkie inne lasy. Poszlam sobie. Kiedy juz bylam daleko od huku to skojarzylam, ze cos nie bardzo mi wyszlo z tym skojarzeniem. Byl huk ale nie bylo dymu. Wrocilam. Video wlasnie startowalo od poczatku. Tym razem bylo ciemno i cicho, bardzo cicho. Na srodku rzutu, ktorego kontury dalo sie dowidziec, pokazala sie linia. Mysle - to ja. Potem cos jakby sie poruszylo ponad linia. Ruszalo sie i zwiekszalo, bo przyblizalo do mnie. Linia stawala sie bardzo powoli lekko zarysowanym paskiem, potem lekko zarysowana wstega, a potem lekko szeroka zarysowana 'autostrada', a ruszajace sie przybralo juz w tym czasie ksztalty homo sobieticus. Ktos przebiega w nocy autostrade, pomyslalam. No i co. Biegl bardzo dlugo, w ciszy, wlasciwie tak dlugo, jakby biegl cale zycie, a blizszy kontur autostrady przesunal sie ze srodka na sam dol obrazu. Kiedy homo stal sie juz strasznie duzy, ogroooomny, wiekszy ode mnie, tuz przy mnie, a ja sie juz raz odwrocilam za siebie, to w koncu zaraz przy jego duzym bucie zaczelo sie cos tlic. Teraz on zastygl a ogienek stawal sie coraz wiekszy i trzaskliwy. Zjadl mu buty, potem spodnie, w koncu go pochlonal, spalil i zaslonil. Slon. A nie, tytul brzmial Crossing. em