Piotr Wnukowski napisal cos, z czym sie w pelni zgadzam : > Na szczescie, jest i w Polsce wielu cichych bohaterow, ktorzy > z mrowcza cierpliwoscia pracuja nad poprawa Rzeczypospolitej. > Z posrod wielu, ja chcialbym zwrocic Wasza uwage na osobe > Longina Komolowskiego. Tak. Wielu ludzi pracuje nad tym "w drugiej linii", niekoniecznie w agendach rzadowych, ale takze w samorzadzie. Nie pchaja sie na pierwsze strony gazet, czy przed kamery telewizji. > Sympatyczna twarz Longina pojawia sie zawsze w relacjach > TV o negocjacjach z gornikami, rolnikami, lekarzami, > nauczycielami. Ten czlowiek w kazdej systuacji zachowuje > spokoj, stac go zawsze na usmiech, pojednawczy komentarz. Byl kiedys na tym stanowisku taki "Baczus" (Andrzej Baczkowski), ktory dzialal rowniez bardzo ofiarnie i to nawet w dwu rzadach. Pan Komolowski jest wlasciwym czlowiekiem na wlasciwym miejscu. Ta wiosna jest szczegolnie obfita w rozne okupacje jego ministerstwa. W zeszlym tygodniu siedzieli w nim gornicy, zaraz po nich weszli na zmiane pracownicy Lucznika, a obu niezapowiedzianym wizytom przygladaly sie pielegniarki i polozne, ktore juz ponad tydzien protestowaly na pierwszym pietrze ministerstwa. > Jestem pelen uznania i podziwu dla jego pracy. Oby nam sie > tacy na kamieniach rodzili! Przydalo by sie. Jednakze zauwazylam, ze w obiegowej opinii zwyklych zjadaczy chleba Longin Komolowski staje sie ofiara wlasnej otwartosci na petentow. Niektore ministerstwa, np. finansow zamieniono juz dawno na twierdze nie do zdobycia. Do min.Komolowskiego mogl do ostatnich dni praktycznie wejsc kazdy. Efekt jest taki, ze na podlodze hallu na Brackiej klada sie dzisiaj wszyscy, ktorzy chca wyrwac od rzadu jakies pieniadze, albo zaistniec w mediach. W nowej "Polityce" mozna przeczytac wypowiedzi asystenta ministra i rzecznika. Justyna Kraszewska - rzecznik ministra informuje, ze prawda jest taka, ze od ponad tygodnia sa w ministerstwie oblezeni. Poniewaz policja zaczela wreszcie sprawdzac wchodzacych, to przeby- wajace w srodku pielegniarki zmuszone byly wciagac na sznurku drogie kamery ekip telewizyjnych, zeby siebie sfilmowac. Klamki od okien zostaly wiec zabrane, bo panie za bardzo sie wychylaly i wiszac na parapetach pierwszego pietra wywolywaly niezdrowa sensacje wsrod gapiow. Pani Kraszewska tlumaczy : Nie mozna przeciez dopuscic, zeby z powaznej sprawy robil sie show, podczas ktorego latwo mozna wypasc przez okno. Gornicy natomiast w liczbie czterdziestu czterech przyplatali sie w poniedzialek przed poludniem. Po wylamaniu zamka w drzwiach usa- dowili sie wygodnie w hallu glownym. Policja (ktora przybyla po podjeciu glodowki przez pielegniarki) nie wtracala sie. Panowie posiedzieli do piatej rano do czasu gdy ich przywodcy osiagneli porozumienie z ministrem. Trzy godziny po wyprowadzeniu sie gornikow w hallu zameldowali sie przedstawiciele radomskiego Lucznika. Chcieli zainstalowac sie tam w liczbie czterdziestu pieciu, ale przez kordon przedarla sie juz tylko pierwsza piatka. Przez cala dobe siedzieli sobie w hallu grajac w karty, popijajac kawe i ogladajac telewizje. Podobno bylo dosc sympatycznie. We srode wieczorem po krotkiej dyskusji policja wyniosla ich z ministerstwa tylnymi drzwiami. Szef radomiakow przyznal, ze wprawdzie zakuto go poczatkowo w kajdanki, ale cala akcja toczyla sie w atmo- sferze wzajemnego zrozumienia. Jego rola bylo siedziec, a ich go wynosic. Nastepna dobe goscie z Radomia spedzili na ulicy tuz przy wejsciu do gmachu. Koledzy z OPZZ niezwlocznie przyniesli im sluzbowe, konferencyjne termosy z kawa i snieznobialy wygodny styropian. Asystent Longina Komolowskiego mowi "Polityce" : Te okupacje to nieporozumienie. Przeciez od dawna juz nie jestesmy ministerstwem placy, a kasa dysponuja inni. Rola ministra Komolowskiego jest co najwyzej zmiekczanie stanowisk, podtrzymywanie dialogu i pomoc w osiaganiu kompromisow. Pani rzecznik dodaje : To typowa sytuacja tkwienia miedzy mlotem a kowadlem, z wszystkimi tego konsekwencjami niestety. Tymczasem panie pielegniarki spiewaja ministrowi Komolowskiemu znana piosenke "Przezyj to sam...". Wprawne ucho dziennikarza "Polityki" wychwytuje, ze najglosniejszy z glosow pielegniarskiego choru nalezy do posla SLD Piotra Ikonowicza. Ale wcale nie ma pewnosci, czy minister Komolowski to nalezycie doceni, poniewaz od przeszlo tygodnia pada ze zmeczenia przemieszczajac sie z negocjacji na negocjacje i sypiajac dwie godziny na dobe. Dzis wyniesiono tez panie pielegniarki. Takze tylnymi drzwiami, o co panie maja pretensje. Katarzyna