Gustaw Herling-Grudzinski zapytany niedawno przez Elzbiete Sawicka
o to, czy jest osobiscie przejety nadchodzacym koncem stulecia i tysiac-
lecia powiedzial [Plus/Minus nr 21/99] :
Uwazam, ze wejscie do nowego tysiaclecia, które wydawalo sie
czyms waznym, nowym, istotnym, wlasciwie niewiele zmienia.
Nawet nie dostrzegam tego przejscia, szczerze mówiac. Ci, kto-
rzy twierdzili, ze konczy sie historia, jak ten wariant japonski
z Ameryki Fukuyama, czy inni, po prostu bladza. Przechodzimy
do nowego tysiaclecia nie przy dzwieku dzwonow koscielnych
i piesni poboznych, ale przy huku spadajacych w Serbii bomb
i na tle calego narodu wygnanego ze swojej ojczyzny, z Kosowa,
prawie dwoch milionow ludzi meczonych po drodze. Nie sadze,
zeby mozna bylo z otucha patrzec w nadchodzacy dwutysieczny
rok.
W Kosciele katolickim bedzie to jubileuszowy Rok Swiety. Nale-
ze do osob, ktore zgadzaja sie z twierdzeniem Andre Malraux,
ze przyszle stulecie bedzie stuleciem religijnym albo go wcale
nie bedzie. Czuje jakies zagubienie wsrod ludzi, brak orientacji,
szukanie punktu oparcia. Tak, mozna sie zgodzic z Malraux.
Natomiast jest cos, co budzi moj sprzeciw. Papiez jest czlowie-
kiem zaslugujacym na powszechna admiracje. I jest podziwiany.
Ale ma jedna ceche, która bym nazwal - wiem, ze smialo -
bzikiem. To jest ten bzik wielkich liczb, spotkan "oceanicznych".
Bylbym ostrozny... Nie jest tak, ze jezeli zbierze sie milion ludzi
poboznych, to wszyscy oni sa gleboko religijni. Po czesci przy-
chodza po prostu po to, zeby przyjrzec sie papiezowi. Czesto
o wiele bardziej religijni sa ci nieliczni, zgromadzeni w jakims
niewielkim kosciolku.
Natomiast papiez przywiazuje do tych masowych zgromadzen
ogromna wage. Dowiedzialem sie, ze zyczy sobie, aby w Roku
Swietym odbylo sie spotkanie ekumeniczne w obecnosci dwoch
milionow ludzi! Pamietajac zapewne, ze takie spotkanie odbylo
sie kiedys na pustyni w Nigerii. Ale we Wloszech trudno znalezc
miejsce, w ktorym moglyby sie zebrac dwa miliony ludzi ! Nie
wiem, czy w ogole mozliwe. To jest naprawde przesadne. Jes-
tem zdania, ze Rok Swiety powinien byc o wiele skromniejszy
i nie uciekac sie do tych masowych zgromadzen "oceanicznych".
[...]
Figura stylistyczna, w ktorej Herling-Grudzinski przeciwstawia wiernych
w dwumilionowym tlumie wiernym w kosciolku nie swiadczy dobrze o lo-
gice jego myslenia. Ani on, ani nikt inny na ziemi nie jest w stanie zmie-
rzyc "poziomu religijnosci" wiernych na spotkaniu z papiezem i na przy-
klad na mszy w malym goralskim kosciolku pod gorczanskim szczytem
Turbacza. Jest to pisarska filipka, ktora nie moze byc argumentem za
poparciem tezy o "bziku wielkich liczb".
Uzycie przez pisarza slowa "bzik" w stosunku do ogromnej wagi, jaka pa-
piez Jan Pawel II przywiazuje do organizacji wielkich zgromadzen, musialo
spowodowac reakcje. W 23 numerze Plusa/Minusa Herlingowi-Grudzinskie-
mu odpowiedzial Prowincjal Dominikanow o.Maciej Zieba. Przytocze najbar-
dziej istotne fragmenty jego wypowiedzi :
Jestem wyznawca chyba niezbyt dzis popularnego pogladu, ze
nawet najwybitniejszych intelektualistow obowiazuje rzetelnosc
myslenia oraz powsciagliwosc w szafowaniu epitetami. Niestety
w wywiadzie udzielonym PlusowiMinusowi pan Herling-Grudzin-
ski nie spelnil tych kryteriow.
Po biednym profesorze [Francis Fukuyama - M.Z.] dostaje sie
nastepnie Janowi Pawlowi II, ktory - jak stwierdza Herling-Gru-
dzinski - ma "bzika". Nawiasem mowiac, ze smutkiem stwierdzam,
ze to nie pierwszy raz ow wybitny polski prozaik wykrzywia i pu-
blicznie postponuje poglady Ojca Swietego. Mam nadzieje, ze
nie plynie to z jego osobistych uprzedzen, bo zarazem deklaru-
je tez swa "admiracje" dla Jana Pawla II. Ale fakt pozostaje fak-
tem. Ow "bzik" przypisany Janowi Pawlowi II jest "bzikiem" wiel-
kich liczb. [...]
Rozbrajajace jest strapienie Herlinga-Grudzinskiego zmartwione-
go tym, ze nie wie gdzie na Polwyspie Apeninskim (wraz z przy-
leglymi wyspami !) mozna pomiescic 2 miliony osob. Niech sie
jednak nie zamartwia. Jezeli podczas pobytu Jana Pawla II uda-
lo sie pomiescic podobnej wielkosci zgromadzenie w centrum
Paryza, jezeli udaje sie to uczynic w centrum Krakowa, to z pe-
wnoscia Wlosi sobie poradza. I to bez polskiego doradztwa.
Natomiast sugerowanie, ze papiezowi myla sie Wlochy z Niger-
ia, oraz, ze "zyczy sobie" dwumilionowego kontyngentu wiernych
na spotkanie ekumeniczne jest po prostu niesmaczne. To nie jest
tak, panie Gustawie, ze papiez "zyczy sobie" tlumu i natychmiast
w parafiach zaczyna sie lapanka oraz podstawianie autokarow
dowozacych wiernych scisle wedlug ustalonego rozdzielnika.
Moze sie to Panu wydac dziwne, ale ci chrzescijanie (a niekiedy
i niechrzescijanie) naprawde chca sie modlic z Janem Pawlem II.
Mozna co prawda zarzucac uczestnikom takich zgromadzen, ze
- jak Pan pisze - "po czesci przychodza po prostu po to, zeby
przyjrzec sie papiezowi", ale tez nikt i nigdy nie twierdzil, ze w
modlitwie z Ojcem Swietym biora udzial wylacznie najglebsi i naj-
pobozniejsi sposrod wiernych. Zarazem przeciwstawianie ich -
jak pan to czyni - "czesto bardziej religijnym wierzacym groma-
dzacym sie w niewielkim kosciolku" jest demagogia. [...]
Ojciec Maciej Zieba daje nastepnie przyklad tegorocznej papieskiej piel-
grzymki do Rumunii i tamtejszego wielkiego ekumenicznego spotkania.
Opisuje entuzjastyczne reakcje wiernych obrzadku wschodniego. Potem
kontynuuje :
Nie zrozumialbym podobnej wypowiedzi nawet gdyby owego slo-
wa "bzik" uzyl czlowiek pozbawiony kompletnie wyobrazni, ktos,
kto zupelnie nie pojmuje roli symbolu oraz znaku i nie zna zaka-
markow duszy ludzkiej, ktos, kto nie zna historii religii i historii
swiata, oraz Europy i Slowianszczyzny, ktos, kto nie dostrzega
zlowrogiego zniwa nienawisci, zbieranego rok po roku w XX stu-
leciu, oraz narastajacych pekniec i zagrozen u progu nastepnego
tysiaclecia. Tym bardziej nie jestem w stanie pojac, ze slowa
"bzik" uzyl autor "Innego swiata".
W dzisiejszym Plus/Minusie mozemy przeczytac reakcje Gustawa Her-
linga-Grudzinskiego, ktory informuje, ze uwaza sie za obrazonego i spo-
dziewa sie slowa "przepraszam". Pisze :
Dopiero teraz, z winy okropnej poczty wloskiej, moglem przeczy-
tac artykulik o.Macieja Zieby "W sprawie 'bzika'". Zastanawiam
sie, czy wielebny autor rozumie, co znaczy slowo "postponowac".
Jezeli rozumie, to nasuwa sie drugie pytanie: czy rozumie, ze mnie
obrazil, i ze pokora chrzescijanska powinna go sklonic do wyksz-
tuszenia slowa "przepraszam". A jezeli znaczenia czasownika
"postponowac" nie rozumie, to radze mu zagladac podczas pisania
(bardzo szczegolnego, w pozycji lezenia krzyzem przed Ojcem
Swietym) do slownikow.
Starsi ludzie, zblizeni wiekiem do Herlinga-Grudzinskiego, jak na przy-
klad moj dziadek, uwazaja, ze okreslenie "ma bzika" ma bardziej zycz-
liwe konotacje, niz te ktore mu przypisuje Ojciec Maciej Zieba. Zdaniem
mojego dziadka jest to wiec w pewnym sensie nieporozumienie intelektu-
alne. Podobnie uwaza, piszacy w liscie do "Rzeczypospolitej" Wincenty
Jakubowski - starszy pan z Nysy. Pan ten pisze tak :
Przyczyna roznic pogladow jest niewatpliwie roznica pokoleniowa.
Ale nie tylko. Roznice dotycza rowniez glebokosci refleksji intele-
ktualnej. Katechecie, ojcu Ziebie, powinna byc znana refleksja,
ze glebszej transcedencji moze doswiadczac mnich w czterech
scianach celi, niz w poblizu papieskiego tronu. Podziw dla Jana
Pawla II, ktory deklaruje Gustaw Herling-Grudzinski nie wyklucza
refleksji intelektualnej. Wrecz przeciwnie, tylko ja wzbogaca.
Postawy Ojca Swietego i pisarza odbieram jako dialog dwu wy-
bitnych swiadkow i aktorow tego okrutnego stulecia.
Zgoda. Ale ja uwazam jednak, ze Herling-Grudzinski popelnil naduzycie
przeciwstawiajac "poziom poboznosci" wiernych na milionowym zgroma-
dzeniu z papiezem z "poziomem poboznosci" wiernych w malutkim kos-
ciolku. Mnich, jak napisal pan Wincenty Jakubowski, moze doswiadczac
w celi glebszej transcedencji, niz na spotkaniu z papiezem. Wierni w ma-
lym kosciolku, mimo ze przewaznie nie sa mnichami, a kosciolek nie jest
klasztorna cela - tez moga. Ale wcale nie musza.
A poza tym, co to ma do rzeczy ? Jaki zwiazek logiczny ma to ze "sprze-
ciwem" Herlinga-Grudzinskiego wobec papieskiego "hobby" organizowa-
nia wielomilionowych spotkan z wiernymi ? A przypominam, ze chodzi tu
o spotkanie ekumeniczne, ktore trudno zorganizowac w wielkiej ilosci ma-
lych kosciolkow.
A moze gleboka refleksja intelektualisty nie jest az tak gleboka, jakby sie
na pierwszy rzut oka wydawalo ?
Poza tym nie lubie zgryzliwych i obrazalskich medrcow.;-)
Malgorzata