Warto pomyslec od czasu do czasu o
tych  ludziach,ktorzy pozytywnie na
nas wplyneli i to w jakis sposob
 uksztaltowalo nasze charaktery.

 Zawsze unikalem osobnikow pysznych i
zapobiegliwych co do wlasnej kariery ,
rozgladajacych sie ciagle wokol komu
przylozyc z nienacka,tak aby nawet
 nie zorientowal sie kto go uderzyl.
Pamietam jeszcze z przed wojny wycieczke
 gimnazjalna katowickiego gdy wieczorem
w pokoju zbiorowym jeden z kolegow
 niby do zabawy zaczal boksowac sie ze
mna  a faktycznie dotkliwie mnie pobil
gdyz ja w przeciwienstwie do niego
nie mialem zadnego przygotowania bokserskiego.
 Moze potem gdzies zginal w bitwie jako
zolnierz niemiecki?  Takze  i potem,
zwlaszcza w Polsce socjalizmu sowietopodobnego,
  musialem wspolpracowac jako podwladny
z roznymi cwaniakami podpierajacymi
rzadzaca wszechwladnie partia niby
robotnicza.  Byli wsrod nich osobnicy po
 prostu tchorzliwi i poza tym lasi na
 roznego rodzaju przywileje;dla tych
wlasnie osobnikow owczesna rzeczywistosc
byla po prostu rajem.

 Wzajemne uzaleznienie na zasadzie "mam i
 ja cos na ciebie!" bylo bardzo istotnym
czynnikiem rownowagi systemu wladania
spoleczenstwem,ale jednoczesnie to
zakrywalo mniej lub bardziej szczelnie
cala prawde o tym systemie.Jak powszechnie
wiadomo mnostwo rzeczy bylo na niby,
z odwieczna przyjaznia polsko-rosyjska
wlacznie.

  W tym morzu bagna  i chronicznej niemoznosci
 trzeba bylo byc niemal bohaterem aby
 zachowac prawosc.A przeciez mialem
szczescie spotkac sporo takich wlasnie
ludzi  zwlaszcza wsrod moich nauczycieli.
 W Uniwersytecie Jagiellonskim uczyl mnie
wybitny spoldzielca ktorego wladza
 nastepnie zredukowala do roli roznosiciela
 ksiazek beletrystycznych w spoldzielniach
 krakowskich. Szereg tamtejszych profesorow
 wspominam nadzwyczaj mile jak na przyklad
geografa  Romera,ktory bardzo czesto
 chodzil z nami na wycieczki naukowe
w okolicach Krakowa.

 W warszawskim UW oboje socjologowie
Ossowscy i T.Kotarbinski sa do dzis
 w mojej jak najlepszej pamieci.A przeciez
w uczelniach bylo tez sporo karierowiczow
albo osobnikow wrecz zastraszonych
aby nie stracic cieplej posadki,za pomoca
 ktorych wladza komunistyczna realizowala
swoj dyktat. Mialem wielkie szczescie
zarowno gdy jakims cudem pozwolono mi
na wyzyskanie amerykanskiego stypendium (ja
 odwazylem sie o nie poprosic),jak tez po
kategorycznym odmowieniu mi profesury
wypuszczono mnie  do Zambii.Gdy stamtad
dostalem dalsza prace profesorska w Kanadzie
 tak pospieszono sie z wyrzuceniem mnie z UW
ze nawet nie poczekano kilka tygodni do
 konca udzielonego mi urlopu na prace za
granica.

 Swoja droga zasluzylem na zawisc
politycznie ustosunkowanych kolegow
 i kolezanek publikujac w Polsce
 szereg ksiazek socjologicznych opartych
 na moich studiach amerykanskich,jak
 rowniez intensywnie uczac organizacji
 polskie kadry techniczne(w ramach
Tow.Naukowego Organizacji i Kierownictwa).

  Podsumowujac mialem wiecej szczescia
niz rozumu lacznie z  poblazliwym
potraktowaniem przez policje kanadyjska
 donosu na mnie ze strony  rodakow w
Kanadzie ze jakoby bylem naslana wtyczka
komunistyczna. Pozorem do tego wlasnie
 byl fakt mojego mojego zaangazowania w
promowanie  polskich spraw kulturalnych,z
drukowanie artykulow w "Kulturze" paryskiej
 wlacznie. Jakos tak bylo ze ominely
 mnie wszelkie polonijne zaszczyty ale to
 i lepiej, bo nie przewrocilo mi sie w
glowie(zona nie jest tego pewna)  choc
 mozna mnie niekiedy podejrzewac o chroniczne
 niedopieszczenie na polu polskosci.
 Szczegolnie brak mi jakiegos odzewu na
 krotkie moje pogadanki juz od lat
nadawane dwa razy na tydzien w dziale
polskim programu radiowego CKER w Edmontonie.


 Alexander J.Matejko
University of Alberta
 fax (403)4927196

Odpowiedź listem elektroniczym