O 155% poszybowaly w piatek podczas jednej sesji gieldowej
(oczywiscie w Warszawie) notowania "Polisy SA". Bankrut,
ktorego jedna akcja jest warta w tej chwili niecala zlotowke,
stal sie nagle ulubiencem tzw. inwestorow krotkoterminowych
(zwanych przez niektorych zlosliwie spekulantami).
A coooo. Wlozyles wczoraj 10 tysiecy, dzisiaj wyjmujesz 25.
Pieniadze pracowaly wtedy, kiedy wlasnie konsumowales obiad.
Tuz po zamknieciu notowan, w porze lunchu, kurs "Polisy"
skoczyl o 60%. Podczas tzw. notowan ciaglych urosl jeszcze
ponad drugie tyle.
O ile ja sie na tym znam, na dzis jest to absolutny rekord
w historii naszej gieldy. A trzeba pamietac, ze w ostatnim
roku akcje "Polisy" stanialy w przyblizeniu 6-krotnie.
Stefan Bratkowski w sobotnim "Plus/Minusie" pisze o "Polisie" :
Pytanie, czy z kompromitacji "Polisy" naucza sie
czegos pierwotni beneficjenci tego grynderskiego
(tj. o niepelnym kapitale) interesu.
Od poczatku pisalem, jak to sie skonczy... [...]
Straty rosly przez dlugie lata. Juz rok temu przy-
szly los "Polisy" okreslala statystyka udzialu
reasekuratorow w jej odszkodowaniach (57%).
Tymczasem grynderzy rzadko traca; wielu zrobiwszy
pieniadze, daje noge z interesu, a koszty placa
"jelenie". Opinii publicznej naleza sie nazwiska
grynderow "Polisy" - zeby nikt nie robil z nimi
interesow. Takze - politycznych, dla jasnosci.
Zebysmy niedojdow nie zamieniali na zlodziei.
Katarzyna