Pani Kasiu,
        odpowiadam bezzwlocznie, by wreszcie zakonczyc owa  niemila sprawe.
Nie chce mi sie wierzyc, ze pani i pani Mama uwazaja, ze swiadome, publiczne
przytoczenie tresci artykulu zamieszczonego w prasie, bez wyraznego
wskazania kto jest jego autorem, to dzialanie zgodne z przyzwoitoscia, juz
nie mowiac o prawie. Ze da sie je wytlumaczyc inaczej niz wyrazeniem
ubolewania.
Prosze mi wybaczyc, ale sadze, ze broni pani pozycji nie do obrony. I nie
zmieni tego dlugi list koncentrujacy sie na meritum cytowanego bez wskazania
autora artykulu.  Wydaje mi sie, ze obie panie doskonale musza zdawac sobie
sprawe z faktu, ze zawartosc artykulu Kalickiego, jego tlo, maja dla calej
sprawy znaczenie drugorzedne. Chociaz szanuje pani wiedze na ten temat, choc
owa wiedza mnie cieszy, najdluzszy tekst na temat zawilosci zwrotu dobr
kultury nie zmieni gorzkiego faktu, ze pani Mama popelnila naduzycie. Jednak
i to kazdemu moze sie zdarzyc. Nie kazdy umie sie przyznac.

Nie mam ochoty wystepowac tutaj jako ktos kto psuje zabawe 'nadmiernym'
przywiazaniem do regul poszanowania cudzej pracy, owe reguly wszak istnieja
i nie szanujac ich daleko nie zajedziemy.
Z radoscia przyjmuje informacje o dwoch wersjach na dysku posrod kolacji.

Prosze pozdrowic Mame

Wojtek Jeglinski

PS. Nad trelemorele przedkladam wlazl kotek na plotek i mruga, ladna to
bajeczka i dluga.

Odpowiedź listem elektroniczym