Jestem swiezo pod wrazeniem artykulu Henryka Daski w dzisiejszej GW.
Tekst Daski nosi tytul "Inwazja pluskiew" i nakresla role Mieczysla-
wa F.Rakowskiego w partyjnej kampanii antysemickiej 1968 roku. Jest
oparty na "Dziennikach politycznych" Rakowskiego (wydanych przez
Iskry w 1999 roku) i na drukowanej wlasnie przez Instytut Studiow
Politycznych PAN pracy Dariusza Stali (posla i zydowskiego przedsta-
wiciela w Radzie Narodowej przy rzadzie emigracyjnym w Londynie)
pt. "Kampania antysyjonistyczna w Polsce 1967-68".

Nie bede sie odnosic do postawy Rakowskiego w marcu, kiedy jego
"Polityka", obok "Tygodnika Powszechnego" nie przylaczyla sie do
nagonki na Zydow. To jest fakt i chwala mu za to. Odniose sie jednak
do wlasnego obrazu jaki dzisiaj towarzysz redaktor usiluje namalowac.

Oto fragment artykulu Daski :

   Obliczone na dziewiec tomow dzienniki Rakowskiego stanowia
   najobszerniejsza z dotad ujawnionych, osobistych kronik
   piora komunistycznego polityka z kregow scislej elity wladzy.
   Notatki, prowadzone od roku 1958, pisal na maszynie, oryginaly
   przechowujac w domu, a kopie - u zaprzyjaznionego historyka
   wojskowosci. Trzeci tom "Dziennikow", obejmujacy brzemienne
   w wydarzenia lata 1967-1968, mial nieco inne losy. Rakowski
   ukryl oryginaly w metalowej bance na mleko i zakopal je w
   Puszczy Piskiej, nieopodal swojego mazurskiego domu, zas
   kopie powierzyl zachodnioberlinskiemu dziennikarzowi, ktory
   wywiozl je za granice, gdzie naczelny "Polityki" odebral
   je w roku 1972.

Prawda, ze ladne... Nawet bardzo ladne, jezeli sie wezmie do reki
dziela Rakowskiego, chocby jego ksiazki, wydrukowane w okresie PRL.
A poza tym, Rakowski pozostal po marcu 1968 prominentnym czlonkiem
PZPR (zastepca czlonka Komitetu Centralnego) i pozostal naczelnym
"Polityki". Cytowany przez Daske historyk Pawel Wieczorkiewicz
pisal, ze koledzy Rakowskiego z wierchuszki partyjnej w latach 70.
i 80. wyrosli wlasnie z marca, a "niemal wszyscy glowni architek-
ci marcowej polityki awansowali do Biura Politycznego".

Henryk Dasko przypomina tez, ze w styczniu 1988 roku odbylo sie
posiedzenie Sekretariatu KC, ktorego tematem byla sprawa rewizji
partyjnej oceny wydarzen marcowych. Wowczas Rakowski mial sie
"wypowiedziec ostroznie", przestrzegajac "by nie doszlo do rozla-
nia sie fali publikacji o Marcu". Najwidoczniej 11 lat pozniej
zmienil zdanie i postanowil wykopac z Puszczy Piskiej swoja stara
banke na mleko.

Ale powaznie, wydaje mi sie, ze trafne jest, juz nie pamietam czyje,
spostrzezenie, ze w Trzeciej Rzeczypospolitej Rakowski przezywa
syndrom nauczyciela ze szkoly kadetow. Taki nauczyciel, ceniac surowa
dyscypline w PRL-u, nieco obawial sie skutkow jej stosowania. Byl
ludzki i to mu pochlebialo. Ale przeniesiony w dzisiejsze warunki
jego owczesny liberalizm wyglada jak stalinowski, przepraszam za
wyrazenie, "zamordyzm". Kiedys byl dobrze ulozonym towarzyszem roznych
stupajow i specjalistow od mokrej roboty. Byl przeciwwaga dla tzw.
partyjnego betonu. Ten beton byl mu potrzebny jako tlo.

Ale historia splatala mu figla. Nagle pojawili sie liberalowie, tylko
tacy bardziej liberalni. I schronieniem dla Rakowskiego stal sie dzis
balwochwalczy wobec PRL miesiecznik "Dzis". Dawne przyzwyczajenia
towarzysza redaktora pokutuja, co objawia sie rozpaczliwym poszukiwaniem
betonu, czyli np. przeciwnikow homoseksualizmu, papistow, czy od biedy
zwolennikow lustracji itp. Ale to jakies takie malo wyraziste.

Ach, zeby tak wrocily czasy, kiedy wszysko bylo pieknie uporzadkowane.
Beton nalezal do partii, opiniotworczy tygodnik byl jeden, a oszolomstwo
skutecznie tepila bezpieka.

Ale prozne nadzieje...  Trzeba wiec bylo wykopac ta banke.


Katarzyna

Odpowiedź listem elektroniczym