Karl Popper od destruktywnym dzialaniu malych partii w rzadach
---------------------------------------------------------------

W drugiej polowie lat 80-tych  miala miejsce w Wielkiej Brytanii
burzliwa, publiczna debata na temat mozliwosci wprowadzenia w
kraju proporcjonalnego systemu wyborczego.  Debata
spowodowana byla powstaniem cztery lata wczesniej nowej partii
politycznej o nazwie SDP (Social Democratic Party), zalozonej
przez czworke prominentnych politykow po ich wystapieniu z
szeregow Partii Pracy (Labour Party).   Okazalo sie,
ze nowa partia, choc cieszy sie calkiem pokaznym poparciem
wyborcow, uzyskuje w wyborach parlamentarnych zaledwie kilka
mandatow.  Oto na przyklad w wyborach 1987r, czyli w drugich
wyborach, w ktorych stawala SDP, partia ta otrzymala 24%
glosow i zdobyla  zaledwie 4 mandaty w 650-osobowej Izbie
Gmin.  W brytyjskim systemie, opartym na jednomandatowych
okregach wyborczych, trzeba bowiem wygrac wybory w danym
okregu - a wiec byc najbardziej popieranym przez wyborcow
kandydatem -  aby zdobyc mandat.  Aby moc odgrywac istotna
role w Parlamencie i uczestniczyc w tworzeniu rzadu, konieczne
jest wiec bardzo duze poparcie wyborcow w wielu okregach,
ktorego SDP nie miala.  Zwolennicy SDP prowadzili wiec
intensywna kampanie na rzecz  porzucenia  jednomandatowych
okregow i wprowadzenia systemu wielomandatowego z
glosowaniem na listy partyjne. System taki zapewnilby im ilosc
mandatow w Parlamencie proporcjonalna do ilosci otrzymanych
glosow.

W debacie zabral glos niezyjacy juz Karl Popper, znany filozof
austriackiego pochodzenia mieszkajacy od 1938r w Londynie,
autor ksiazki "Spoleczenstwo otwarte i jego wrogowie" (Open
Society and Its Enemies).   Popper, podobnie jak wiekszosc
obywateli wysp brytyjskich, goraco argumentowal przeciw
reprezentacji proporcjonalnej, przewidujac, w razie jej
wprowadzenia, erozje demokracji oraz upadek wielowiekowej
tradycji wolnego, obywatelskiego spoleczenstwa.  W lipcu 1988r,
czyli ponad pol roku po nieszczesnych dla SDP wyborach,
tygodnik "The Economist" opublikowal obszerny artykul Poppera.
Popper przedstawia w nim cala swoja klasyczna teorie demokracji
i wyjasnia liczne, zgubne efekty reprezentacji proporcjonalnej.
Jednym z tych zgubnych efektow sa, wedlug Poppera, rzady mniejszosci.

Popper zauwaza,  ze proporcjonalnosc wymusilaby rzady
koalicyjne, w ktorych male partie wywieralyby wplyw
nieproporcjonalnie duzy, a czesto decydujacy,  na formowanie
rzadu oraz na wszelkie jego decyzje.   Wplyw malej partii
uczestniczacej w koalicji rzadzacej bylby o wiele wiekszy niz
wynikaloby to z poparcia wyborcow, pisze Popper.  Sama idea
proporcjonalnosci zostaje wiec zniszczona w zarodku, staje sie
niemozliwa do realizacji utopia.

Co wiecej, twierdzi Popper,  rzady mniejszosciowe w reprezentacji
proporcjonalnej mialyby szkodliwy wplyw na rzecz dla demokracji
decydujaca: mozliwosc usuwania zlych, badz skorumpowanych
politykow w drodze glosowania, a wiec w dniu wyborow. Obecnie,
przypomina Popper, dzieki jednomandatowosci, dzien wyborow
jest "dniem sadu". Kazdy posel z osobna musi pokornie stanac
przed wyborcami i wyjasnic swoje czyny i zaniechania.  Jesli
wyborcy mieliby glosowac na listy partyjne w okregach
wielomandatowych, mozliwosc indywidualnego rozliczania
reprezentantow zostalaby im odebrana.  Z czasem ludzie
przyzwyczailiby sie, ze zadna z partii politycznych nie moze
zostac rozliczona za wlasne decyzje, ktore wszak mogly zostac
wymuszone koniecznoscia utrzymania koalicji.  Dzien, w ktorym
wyborcy straca mozliwosc os\adzania indywidualnych postaw
politykow, bedzie dniem konca demokracji.


Tomasz J Kazmierski

Odpowiedź listem elektroniczym