Ojciec Leon Knabit jest od 1958 roku benedyktynem w opactwie tynieckim pod Krakowem. Urodzil sie w 1929 roku w Bielsku Pod- laskim, swiecenia kaplanskie przyjal w 1953 roku w Siedlcach. Jest znany jako wybitny rekolekcjonista. W latach 1996-97 prowadzil w TVP1 talk-show "Ojciec Leon zaprasza", a teraz prowadzi w telewizji teleturniej wiedzy religijnej "Salomon". Oto jak ocenia swoja prace i powinnosci dziennikarza. Malgorzata -O-O-O- Nie ogladam telewizji zbyt wiele. Robie tam zasadniczo to samo, co w zyciu zakonnym - prowadze z ludzmi rozmowy na tematy duchowe. Wystepuje w roli osoby zadajacej pytania i sluchajacej. Nie traktuje tych rozmow jako ewangelizacji tylnymi drzwiami, jako okazji do nerwowego wskazywania na ekskomunike, do straszenia pieklem. Staram sie jednak nie zamazywac swego kaplanstwa, jestem podporzadkowany swym zwierzchnim wladzom, nie popijam, nie mam nieslubnych dzieci - nie jestem wiec obrazem ksiedza, jaki dosc czesto lansuja media. Okazuje sie, ze dla mediow stosujacych rozne socjotechniczne chwyty i propagujacych polityczna poprawnosc taki ksiadz nie jest atrakcyjny - jest niezrozumialy, "niebezpieczny". Uwazam, ze trzeba zdobywac informacje, ale w sposob godziwy. Z troska o odkrycie calej prawdy, a zarazem uzyciem dobrze uformowanego sumienia, ktore wskazuje granice dziennikarskich poszukiwan. Bez autentycznej charyzmy dziennikarskiej, nie pozbawionej solidnego fundamentu etycznego, informacja me- dialna bywa jalowa albo zle oddzialowuje na odbiorcow. Charyzmatyczne dziennikarstwo funkcjonujace w zgodzie z za- sadami etycznymi jest dzis zjawiskiem rzadko spotykanym. Lekam sie jednak takiego schematu - dziennikarz katolicki. Kiedys zapytano Antoniego Golubiewa, czy jest pisarzem katolickim. Odpowiedzial, ze dla niego pisarzami katolickimi sa : Mateusz, Marek, Lukasz i Jan. Jesli o niego chodzi, to jest katolikiem i pisze jako katolik. Przeciez nie trzeba byc katolikiem, by szanowac slowo i poslugiwac sie nim w sposob odpowiedzialny - wystarczy byc dobrym, sumien- nym czlowiekiem. Najgorzej, ze w polskich mediach niektorzy dziennikarze mie- szaja informacje z komentarzami, z opiniami i serwuja od- biorcom jako sieczke, ze trudno sie polapac, co, gdzie i kiedy sie zdarzylo. Tego rodzaju "dziennikarstwo" jest zazwyczaj dosc sugestywne i obliczone na zmanipulowanie odbiorcy. Przekazy medialne tego typu mozemy czesto spotkac. Czytajac rozne artykuly uswiadamiam sobie czasem, ze slowo czlowieka moze budowac, uszlachetniac, ale moze tez zasiewac niepewnosc, lek i nienawisc. Od slowa mozna dostac zawalu serca, rozchorowac sie na zo- ladek. Coz dopiero powiedziec o potoku slow? Staja sie one propaganda, a wiemy z historii, ile zla moze ona zrobic. Przeszlo 200 lat temu Wolter sformulowal klasyczna zasade propagandystow: "klamcie, klamcie, klamcie a zawsze cos z tego zostanie". Ale nie mozna uogolniac, bo wszystko zalezy od tego, o ja- kich dziennikarzach mowimy. Jesli sa oni przyjazni dla swoich odbiorcow, jesli szanuja ich, to nalezy dziekowac Bogu, gdyz ich wladza (w sensie czwartej wladzy) sluzy czlowiekowi. Jezeli za program telewizyjny, albo za gazete, wezmie sie ktos niebezpieczny w swych pogladach i postawie, to i jego produkcje beda grozne dla czlowieka. Potrzeba jest dzis znacznego wyrobienia, by miec swiadomosc co brac z mediow, a czego nie brac. Nauke sztuki wyboru nalezy rozpoczynac od lat dzieciecych. Spotykam w Krakowie tak mocne rodziny, w ktorych rodzice maja czas ogladac te- lewizje razem z dziecmi i na biezaco uczyc je krytycznego osadu. Dzis, gdy juz przedszkolne dzieci poznaja tajniki komputera i potrafia cale godziny spedzac na grach komputerowych, ist- nieje wielka potrzeba takiego wychowania. Latwiej wszyst- kiego zabraniac, nie miec w domu komputera, wyrzucic tele- wizor, lub dla spokoju machnac reka, ale takie postepowanie do niczego dobrego nie prowadzi. Jedynym sposobem jest cierpliwe wychowanie i ksztaltowanie dobrego obyczaju. (C) Fundament Slowa, "Tygodnik AWS" , nr 24(179),11.06.2000, Krakow.