====================================== Eliza Sarnecka-Mahoney PRYWATNA HISTORIA HOLOKAUSTU http://www.zw.com.pl W USA slowo "Polska" coraz czesciej wystepuje w kontekstach faszystowskich, a Polakow coraz glosniej oskarza sie o przylozenie reki do holokaustu. Wysilki Polonii, ktora probuje bronic dobrego imienia ojczyzny, sa czesto po prostu lekcewazone. Przykladem toczaca sie od czterech lat wojna o szkalujacy nas film "Sztetl". "Sztetl" to dokument nakrecony przez Mariana Marzynskiego, zydowskiego rezysera, ktory urodzil sie w Polsce i jako dziecko przetrwal wojne ukrywany przez polska rodzine. Od ponad 20 lat mieszka on i pracuje w USA i uwazany jest za jednego z czolowych dokumentalistow wspolpracujacych z telewizja publiczna. Na poczatku lat 90. Marzynski postanowil zrealizowac projekt swego zycia i nakrecic prywatna historie holokaustu - taka, jaka rozegrala sie w jego rodzinnym miescie Bransku. Do pomocy zatrudnil mlodego historyka z Branska Zbigniewa Romaniuka, dla ktorego zamyslil w filmie role posrednika miedzy przeszloscia a terazniejszoscia. Romaniuk zostal wybrany rowniez dlatego, ze od lat na wlasna reke zajmuje sie badaniem zydowskiej przeszlosci Branska, i chociaz jego pasja nie zawsze spotykala sie ze zrozumieniem u mieszkancow miasta, wyrobil sobie slawe "nieugietego w dochodzeniu prawdy". W trakcie projekcji ponad 3-godzinnego obrazu dosc szybko daje sie zauwazyc, ze marzenia Romaniuka, by dojsc prawdy, raczej sie nie spelnia. Podczas spotkan z bylymi mieszkancami Branska zydowskiego pochodzenia, obecnie rozrzuconymi po swiecie, pozwala przypisac sobie role worka do bicia, na ktory spadaja antypolonizmy i oskarzenia o nasz wspoludzial w zagladzie. Niektorzy z rozmowcow wrecz odmawiaja z nim rozmowy, twierdzac, ze zaden Polak nigdy nie przedstawi prawdy nalezycie, gdyz caly nasz narod to zadni krwi antysemici. Na spotkaniu Romaniuka z mlodzieza w Izraelu przed kamera wywiazuje sie wrecz klotnia, bo historyk nie zgadza sie, by Polske okreslano mianem: "kraj faszystowski", zas Oswiecim mianem "polskiego obozu koncentracyjnego". Mlodych Izraelczykow nie interesuje jednak liczba ich rodakow, ktorzy przezyli wojne dzieki pomocy Polakow. Nie wierza, ze Polska byla jedynym krajem, w ktorym za ukrywanie Zydow grozila kara smierci. Prawda historyczna ma w ich opinii odzwierciedlac sie w pytaniach "dlaczego ocalalo tak niewielu?" oraz "dlaczego Polska do dzis nie chce przyznac, ze plan Hitlera byl i jej planem?". Manipulacja sympatiami Niestety i dla Romaniuka, i dla Polski, Marzynski jest nader dobrym filmowcem. Wrecz doskonale udala mu sie manipulacja sympatiami widza. Ani razu sympatie te nie przechodza na strone tych, ktorym zawdziecza zycie on sam i wiekszosc tych, ktorych zapoznaje ze swoim polskim pomocnikiem. Kulminacyjnym momentem jest scena, w ktorej Marzynski, juz bez Romaniuka, usiluje "dotrzec" w Bransku do swoich przedwojennych polskich znajomych. Na miejsce rozmow wybiera konski targ, a na rozmowcow - starych, prostych ludzi, ktorzy maja problemy ze zlozeniem poprawnego zdania. Spacer ulicami Branska to z kolei wedrowka miedzy ubogimi, wiejskimi zagrodami, ktore nie zmienily sie od czasow wojny. W pewnym momencie Marzynski obdarowuje polskiego chlopa 20-dolarowym banknotem i jest za to niemalze calowany po rekach. Nie wiadomo tylko czy rezyserowi chodzilo o rozsmieszenie, czy o rozczulenie widzow. Zanim bowiem wyciagnal z kieszeni pieniadze, ten sam chlop pokornie przytakiwal, ze Zydzi byli w przedwojennym Bransku obiektem nieustannych atakow. O bardziej wieloznaczna i upokarzajaca dla polskiego widza scene trudno w calej powojennej kinematografii. Mowia: dokument Marian Marzynski mial prawo nakrecic film, jak mu sie podobalo, i z tego nikt nie czyni mu zarzutu, to jest jeden z przywilejow demokracji. Problem w tym, ze jeszcze przed ostatnim klapsem film uznano za obiektywny dokument historyczny. I wlasnie tak, z naciskiem na slowo "dokument" jest prezentowany do dzis. Wsrod Amerykanow wywolal przy tym takie poruszenie, ze przepowiadano, iz zostanie nominowany do Oscara, zas na konferencji inspektorow szkolnych w Toledo w miesiac po pierwszej emisji rozwazano mozliwosc wpisania filmu na liste materialow obowiazkowych, pokazywanych w szkolach w ramach lekcji historii. W amerykanskiej prasie ciurkiem sypaly sie pochwaly. Dramatyczny i napiety, "Sztetl" zachowuje przejrzystosc, jakiej brak dzisiejszej sztuce. Obnaza historyczna prawde, ale jednoczesnie nie podejmuje sie wyjasnienia zagadki zla. Podroz, ktora podejmuje, to podroz z przeszlosci do "namacalnej terazniejszosci - pisal recenzent "Boston Globe". "Chicago Tribune" nazwala "Sztetl" wiarygodna kronika holokaustu: Krecony przez ponad cztery lata na trzech kontynentach, jest niezaprzeczalnie wielkim osiagnieciem w historiografii zaglady. Prywatny i intymny, nawet wowczas, gdy poszukuje ogolnych prawd, przemawia, gdyz przede wszystkim wsluchuje sie w echo, jakim nieludzkosc odbija sie posrod wiekow i generacji ludzkich. Amerykanska Polonia natychmiast zareagowala na emisje filmu. Do emitujacej "Sztetl" telewizji publicznej PBS posypaly sie listy protestacyjne od wszystkich najwazniejszych polskich organizacji i konsultantow. Historycy, m.in. z Polskiego Stowarzyszenia Historycznego, zadali sobie trud, by zweryfikowac wszystkie fakty i opowiesci, na ktore powolal sie Murzynski, a przy tym wykazali, ktore z tych relacji i w jaki sposob zostaly zmienione, by odpowiadaly rezyserskiej wizji. Ogromne archiwa zawierajace fragmenty polemiki toczonej na polonijnych internetowych stronach dyskusyjnych do dzis sa dostepne pod adresem: http//www.logtv.com/shtetl.articles.html i tam odsylam wszystkich zainteresowanych szczegolami. Frank Milewski prezes Komitetu ds. Dokumentacji i Holokaustu przy Kongresie Polonii Amerykanskiej, udostepnil nam kopie korespondencji, jaka Kongres wysylal do PBS w roku 1996. Ich autorem byl Michael Preisler, byly wiezien Oswiecimia. Wszystkie pozostaly bez odpowiedzi. Podobnie, jak listy Polonii wyslane do redaktorow najwiekszych amerykanskich dziennikow i interwencje naszych placowek dyplomatycznych w USA. Ani Marzynski, ani PBS do dzis nie ustosunkowaly sie do tych protestow. Milczeniem zbywana jest rowniez propozycja, by przed kolejnymi emisjami "Sztetl" z czolowek i zapowiedzi telewizyjnych zdjeto okreslenie "film dokumentalny". Im wiecej jednak uplywa czasu i cichna glosy Polonii, tym bardziej prawdopodobne, ze do filmu na dobre przylgnie etykietka "dokument historyczny", zas do Polski w nim przedstawionej - opinia kraju, ktory na rowni z Niemcami jest odpowiedzialny za zaglade. Nie tylko "Sztetl" Niestety, przyklady bardziej lub mniej zamierzonych antypolonizmow mozna mnozyc. Jak bardzo w umyslach Amerykanow Polska juz teraz kojarzy sie z faszyzmem i antysemityzmem, swiadczy chocby fakt, ze jej imie dosc swobodnie wykorzystuja amerykanscy dziennikarze, kiedy uwazaja za stosowne odwolac sie do niesprawiedliwosci wzgledem zydowskiej spolecznosci. Gdy w koncu ubieglego roku dziennik "New York Times" podjal temat krytycznej sytuacji kobiet w Afganistanie, w artykule pojawilo sie uzasadnienie, ze nalezaloby zorganizowac natychmiastowa pomoc, gdyz ich polozenie jest porownywalne z sytuacja Zydow w Polsce przed II wojna swiatowa: kamienowanie, podpalanie i bezprawne rabowanie mienia itp. Kilka dni pozniej poprzez Internet do milionow Amerykanow trafil apel, w ktorym cytowany byl wlasnie ten fragment artykulu z "NYT". Rzeczpospolita bialo-czarna Inna, niewyjasniona sprawa sa kolory polskiej flagi w "Almanachu 2000" opublikowanym przez wydawnictwo Time. Na kolorowej wkladce, na ktorej wizerunki flag mienia sie wszystkimi barwami teczy, nasza ma barwe... bialo-czarna. Na interwencje Polonii, by sprostowac pomylke i dodrukowac errate, wydawnictwo odpowiada milczeniem. Chcialoby sie wierzyc, ze jako Polonia jestesmy przewrazliwieni na punkcie ojczyzny i szukamy dziury w calym, ale fakty pozostaja faktami, milczenie milczeniem, a poczucie upokorzenia i narastajacej bezradnosci nie chce sie rozplynac we mgle. Nie trzeba byc historykiem, by rozumiec, ze historie tworza ludzie i ich pamiec. Im jednak mniej liczebne sa szeregi naocznych swiadkow historii, tym trudniej o obiektywizm, latwiej zas o przeklamania, czy to przypadkowe, czy celowe. Za kilkanascie lat zniknie mozliwosc rozmowy i weryfikacji historycznych przekazow z tymi, ktorych II wojna dotknela osobiscie. Pozostana po nich jedynie wspomnienia, dokumenty, zdjecia, ksiazki i filmy. Nie bedzie mozna niczego zmienic ani dopowiedziec. Juz dzisiaj, po drugiej stronie Atlantyku rosnie pokolenie, ktore historii uczy sie z takich filmow jak "Sztetl", a co widzi - przyjmuje za prawde, chociazby dlatego, ze nie ma alternatywy. Alternatywa bylby protest na tyle silny, ze wreszcie slyszalny poza kregami polonijnymi, docierajacy do milionow przecietnych Amerykanow, tak jak dociera "Sztetl". Inaczej ryzykujemy sytuacje, ze wkrotce Polska zostanie zepchnieta na pozycje, jaka w podrecznikach zajmuje hitlerowska III Rzesza i tak jak ja, bedzie sie nas oskarzalo o wspoludzial w zagladzie, budowe obozu w Oswiecimiu, zas opowiesci o stratach poniesionych w czasie wojny (zwlaszcza w obozach koncentracyjnych) zostana uznane za wymysl propagandy. Do stracenia lub zyskania jest wszystko. ELIZA SARNACKA-MAHONEY z USA Polskie placowki dyplomatyczne w USA staraja sie odpowiadac na kazdy incydent uwlaczania dobremu imieniu Polski i Polakow. Niestety, bywa, ze nawet listy opatrzone pieczecia ambasady pozostaja bez odpowiedzi. Czesto z gory mozna przewidziec, od kogo odpowiedz nadejdzie, a kto pozostanie na interwencje gluchy. PBS ma w tym kontekscie opinie gluchoniemego. Na listy i interwencje nie odpowiada rowniez "New York Times". Raz ambasada podjela nawet akcje zarzucenia redakcji NYT lawina listow protestacyjnych. Kopia listu dostepna byla w internecie, wystarczylo wstawic wlasne imie i nazwisko, podpisac sie i wyslac list do redakcji. Ale i to nie odnioslo skutku. Sa media, z ktorymi wspolpraca uklada sie jak najlepiej i do takich nalezy na przyklad "Washington Post". Za kazdym razem, gdy zdarzylo sie, ze w jakiejs publikacji dopuszczono sie zafalszowania historii lub dziennikarzowi wymknelo sie wyrazenie "polish concentration camp", redakcja przepraszala i naprawiala blad. Dwa lata temu udalo sie takze dobrze naglosnic skandaliczne zachowanie Teda Turnera, ktory w jednym ze swoich publicznych wystapien obrazil papieza i pozwolil sobie na szyderstwo z polskiego wojska. Polska zagrozila wowczas zerwaniem powaznego kontraktu z "Timem", w ktorym Turner jest udzialowcem, a potem sprawe naglosnily amerykanskie media. Ze zazwyczaj media te wyrazaja nikle zainteresowanie tego typu incydentami, to juz jednak inna sprawa. ESM --------------------- W.G.[fwd]