On Thu, 20 Jul 2000 18:34:14 +0200,
Wojciech Jeglinski <[EMAIL PROTECTED]>
wrote:
>Andrzej Szymoszek:
>
>> /.../
>> A tak calkiem w Post Scriptum- podawanie coraz to wiekszych
>> liczb ofiar komunizmu, tak ogromnych az staja sie abstrakcyjne,
>> i upajanie sie nimi, po pierwsze rodzi pewien niesmak. /.../
>
>Jaka jest wiec rzeczywista liczba ofiar komunizmu?
W Polsce, osob, ktore w okresie *stalinowskim* nie zginely
z bronia w reku, lecz byly osadzone w wiezieniu i zamordowane,
czy tez po cichu sprzatnietych cywili, bylo na pewno
ponizej dwustu, chyba grubo ponizej stu. Slyszaloby sie dzis
o specyficznych przypadkach. Chyba wiecej zginelo za poznego
Gomulki i potem, w stoczniach, w kopalniach. Na przyklad
w ksiazce-wywiadzie z generalem Wladyslawem Pozoga, general
twierdzi, ze w grudniu 70, w Szczecinie zabito 16 osob, a
przeciez Szczecin nie byl glownym teatrem. Przylapalem gdzie
indziej Pozoge na jednym swiadomym klamstwie, ale w danym
wypadku nie widze, dlaczego mialby mijac sie z prawda. Mowi
on tez, co odnotujmy, ze dowodzil wtedy tam w Szczecinie
brygada/ WOP niejaki general Czeslaw Stopinski.
Falszowanie w dowolna strone przynosi szkody. Widze, ze czesc
P-Lu, i jest to powszechne wsrod pewnyh sfer, ma potrzebe
nadmuchanej martyrologii, jakby prawdziwej nie wystarczalo
-- istnieje durna potrzeba "wygrania". Zla za tym stoi
"logika". Jest to ze strata dla tego, czym Polska sie
slusznie chlubi.
Jest zasluga polskich pokolen, zwlaszcza polski jagiellonskiej,
ze "komunizm" w Polsce nie byl tym czym w innych krajach,
ze polskie tolerancyjne tradycje liczyly sie nawet w tak czarnym
okresie historycznym, ze nawet polscy komunisci nie byli az
tak powszechnie zdegenerowani, jak gdzie indziej.
Powinnismy sie tym chlubic! Powinnismy sie chlubic
w szczegolnosci tym, ze bylo mniej ofiar. (Tymczasem niektorzy
jakby sie tym martwili i probuja polskie sukcesy historyczne
zanegowac, jako, ze sa wrogami tego co w Polsce bylo najlepsze).
W Polsce partia jednak nie nazywala sie komunistyczna.
Mialo to ogromne znaczenie psychologiczne i praktyczne.
Polscy "komunisci", mimo wywieranej na nich presji, mogli
chodzic do kosciola.
W Polsce dzialal Kosciol. W Polsce byly prywatne gospodarstwa.
W Polsce istniala, chocby marginesowo spoldzielczosc (mam na
mysli poza rolnictwem), i przede wszystkim prywatna inicjatywa,
chocby prywatne taksowki. To wszystko bylo niezwykle wazne.
Kraj nie byl komunistyczny, monolityczny.
Byl terror w Polsce i byla tez przygniatajaca, komunistyczna,
oglupiajaca nuda. Ale w Polsce bez porownania mniej niz w NRD,
Czechoslowacji, Bulgarii czy Rumunii, nie mowiac juz o Chinach
lub Albanii. Pamietacie dowcip o dwoch psach na granicy
polsko-czechoslowackiej?
Z drugiej strony PZPR chyba zawsze liczyl sobie
ponad milion czlonkow, a okresami, w latach
50' nawet ponad 3 mmiliony. Gdy dodac rodziny
partyjnych, to otrzyma sie spory procent spoleczenstwa.
Bylo w tym iles wygonictwa, ale takze, zwlaszcza wsrod
mlodziezy, wiary. Gdy Pan Jeglinski porownuje akcje
wojskowe z okresu wczesnego PRL z Powstaniami Listopadowym
i Styczniowym, to uwlacza polskiej historii. Te akcje
nie tylko, ze nie byly antysowieckie, ale byly przez Stalina,
nie tak znowu dyskretnie, sztucznie podtrzymywane; znajac
sposoby i poglady Stalina, mozemy sie domyslac dosc trafnie
dlaczego.
Z zadnym narodowym ruchem te akcje nie mialy nic wspolnego.
Narod sie wykrwawil i bynajmniej nie chcial bezsensownie
dalej krwawic, chcial zyc, chcial sie odbudowac -- z tego
entuzjazmu, z tej woli zycia, korzystala propaganda PPR/PZPR,
i PZPR wiele sobie przypisywal, a ludzie nawet to kupowali.
(Nie mowie o detalach wydarzen wojskowych, bo rzadna biurokracja
nie panuje nad wszystkimi detalami, ma za duza inercje/).
> Komu wierzyc? Historykom sowieckim?
Najpierw nalezy sklasyfikowac ofiary, oddzielic
ofiary glodu od ofiar, ktore zginely w lagrach
i wiezieniach.
> Jaka jest nie budzaca niesmaku liczba ofiar? 20 milionow w te,
>czy 40 w tamta? Czy liczbe te raz na zawsze ustalono? Komu zalezy
> by byla jak najmniejsza, komu zalezy na minimalizowaniu nieludzkosci
> komunizmu?
Ze w lagrach, ale takze w kopalniach, czyli przy pracy,
ze zginely miliony ludzi, to wiadomo posrednio, ale
bez watpliwosci, z opublikowanych danych statystycznych,
podajacych, ze mezczyzn w Sojuzie bylo o wiele mniej
niz kobiet (jeszcze przed Druga Wojna). Represje polityczne
dotykaly mezczyzn ostrzej niz kobiety (jednak warunki pracy tez
sie licza). Stad wnioski o liczbnosci ofiar.
Dzis w Chinach i Indiach jest meskich noworodkow wiecej
niz zenskich nie o standardowe 5% (lub mniej), lecz o 15%.
Swiadczy to o masowym mordowaniu nowonarodzonych dziewczynek.
Dzis plec jest znana przed narodzeniem, wiec moze dochodza
jeszcze poizne przerwania ciazy. Podobno w Chinach zrobil
sie taki deficyt kobiet, ze dochodzi do porwan' (kobiet).
Tak wiec czasem, i to calkiem precyzyjnie, o wielkich liczbach
mozna dowiedziec sie ze statystyk nie wprost, mozna wydedukowac
z grubsza ilosc ofiar.
Z drugiej strony twierdzenia, ze komunisci planowali
glod sa bezpodstawne. Glod byl niechcianym wynikiem ich
morderczych, politycznych akcji, lub wynikiem zbyt wielkiej
wladzy. Chruszczow, z glupoty, spowodowal kolejny ogromny
glod w Sojuzie, i na Ukrainie, i znowu ludzie marli z glodu.
Czasy byly, czesciowo przy jego udziale, juz inne, wiec Chruszczow
stracil posade wlasnie z powodu spowodowania glodu.
Z drugiej strony, poniewaz to juz nie byly stalinowskie
czasy, to nie zostal skrocony o glowe.
> [...]
>Niesmak, mowisz...
> [...]
>
>Wojciech Jeglinski
Gdzie jest falsz, tam jest niesmak.
-- Wlodzimierz Holsztynski