Ja sie oczywiscie tak dokladnie nie znam, ale wiele razy slyszalam, ze Murray Perahia jest pianista uwazanym od lat za jednego z naj- blyskotliwszych na swiecie. W Polsce byl znany tylko z nagran. Dopiero wczoraj ten amerykanski artysta wystapil pierwszy raz w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Znam relacje z tego koncertu, Perahia zachwycil warszawska publicznosc. Gral oczywiscie Chopina: mazurki, oraz m.in. sonate h-moll, scherzo b-moll, ballade f-moll. Jednym slowem: balsam dla zmyslow, piekna paleta barw, plynnosc i czar.... Artysta od lat mieszka w Londynie. Jego kariera byla blyskotliwa, az do 1990 roku, kiedy to zaczal miec klopoty z kciukiem. Wtedy o graniu nie bylo mowy. Po trzyletniej przerwie artysta powrocil w wielkim stylu chopinowskim recitalem nagranym dla Sony Classic. Plyta stala sie wydarzeniem artystycznym i zebrala entuzjastyczne recenzje. Otrzymala jedna z najpowazniejszych nagrod muzycznych - laur brytyjskiego pisma "Grammophone". W Polsce zostala plyta roku 1995 miesiecznika "Studio". Znawcy twierdza, ze Perahia jest wierny zasadzie, ze trzeba zawsze docierac do rzeczywistych intencji kompozytora. A wiec droga wiedzie przez zmudne i dokladne badanie partytury. Artysta jest znany z tego, ze jak nikt inny rozumie role pianisty w czasach Chopina, kiedy to kompozytor bywal zazwyczaj rowniez wirtuozem. Wedlug niego wykonawca, aby rozumiec przebiegi napiec w utworze, a nie koncentrowac sie na stronie technicznej wykonania, powinien byc rowniez kompozytorem. Perahia nie zawahal sie przed laty np. zmienic tonacji ballady F-dur Chopina na a-moll, w przekonaniu, ze ta bardziej odpowiada tragicznej koncepcji kompozytora. To karkolomne podejscie przynioslo Perahii wielki sukces i pomoglo mu w powrocie do czynnego zycia artystycznego. "Rzeczpospolita" zda relacje prawdopodobnie jutro. Dzis mozna poczytac o porownaniu gry Murraya Perahii i Stanislawa Bunina w dziale kulturalnym GW. Malgorzata