On 19 Apr 00 at 22:10, Zbigniew J Koziol wrote:

>
> Powtorze otoz, ze moim zdaniem decyzja sadu w Opolu byla czysto polityczna.
> Tak samo jak i ksiazka Dr. Ratajczaka miala charakter polityczny a nie
> naukowy. Ksiazka Ratajczaka - to przede wszystkim silnie antykomunistyczny
> pamflet.

     Ja znowu ksiazki Ratajczaka nie czytalem, bo prawde mowiac
   wstydzilbym sie wziac to do reki. Albo np. w sklepie poprosic.
   Byc moze sprzedaja to tez w lub kolo niektorych kosciolow,
   w takich sytuacjach zastosowalbym najchetniej metode Pana
   Jezusa postepowania z kupczacymi w swiatyni. Opinia prof.
   Holowki zmienila jednak moj poglad na istote ksiazki
   Ratajczaka- myslalem w swej naiwnosci, iz jest to dzielo
   kontrowersyjne tylko dlatego, ze przedstawia poglady
   zachodnich tzw. "rewizjonistow". A z tekstu Holowki wynika, iz
   jest to, owszem, pamflet, ale bynajmniej nie antykomunistyczny
   (co to wlasciwie znaczy?), a po prostu antysemicki. Pod
   pretekstem rozprawy "naukowej". Sam znam takiego jednego
   "domoroslego Ratajczaka", ktory twierdzi, ze skoro Zydom
   zawsze i wszedzie urzadzano pogromy, wypedzano ich, mordowano,
   itp, itd, no to jest to pewnie taki narod, ktory sam sobie
   jest winien, bo nie potrafi wspolzyc z innymi narodami.
   I powtarzam: tego typu poglady sa obecne w tym kraju i nie
   ma co udawac, ze tak nie jest. Trafnie scharakteryzowal
   to kiedys Adam Michnik, twierdzac, iz antysemityzm
   zwyczajny dalby sie scharakteryzowac implikacja:
   jesli X jest Zydem, to bedzie X wredny i podly.
   A w przypadku antysemityzmu obecnego w Polsce, rzecz
   wyglada odwrotnie: X okazuje sie wredny i podly, a wiec
   to "musi byc" Zyd.

> Ja sie nawet nie dziwie, ze zaciagnieto autora do sadu - bo
> przeciez Polska nadal co najmniej rozowa, podobnie jak Dr. Szymoszek z
> Wroclawia. Nie wierze, ze motywem bylo tzw "klamstwo oswiecimskie".
> Czytalem tekst (i moge kopie chetnym wyslac). Tzw "klamstwo" bylo
> moim zdaniem tylko pretekstem. Co tym gorzej swiadczy zarowno o
> pracownikach tzw. naukowych w  Opolu jak i niestety w Warszawie tez.

     Z "klamstwem oswiecimskim" sprawa, przynajmniej u nas, nie
  wyglada tak, ze wystepuje ono samo w sobie, niejako saute.
  Ono pojawia sie w okreslonym kontekscie. Zawsze, bez wyjatkow,
  towarzyszy mu teoria, ze skoro Zydzi przebili sie do powszechnej
  swiadomosci ze swoja falszywa prawda o gazowaniu przedstawicieli
  ich narodu podczas II wojny, to ma to sluzyc ich niecnym
  celom, jak panowanie nad swiatem czy chocby tylko nad umyslami
  ludzi. Zawsze jest "klamstwo oswiecimskie" jedynie drobnym
  elementem w calym towarzyszacym mu antysemickim belkocie.
  Ma ono i te funkcje, ze znieczula co wrazliwszych ludzi,
  ktorym masowe okrutne morderstwa dzialaja na wyobraznie
  i mogliby spytac, jak po czyms takim mozna jeszcze byc
  antysemita. No wiec wyjasnia sie: "czegos takiego" po
  prostu nie bylo, ONI sami sobie to wymyslili.

    A z ta wolnoscia badan naukowych w dziedzinie historii,
  to coz- zapewne nie byloby dobrze, gdyby ktos, np. w Polsce,
  otrzymal panstwowy grant na badania majace uzasadnic teze:
  "Kosciol katolicki najbardziej ludobojcza organizacja
  w historii ludzkosci". Chociazby dlatego nie wolno takiego
  grantu przyznac, ze pod pozorem badan historycznych
  w rzeczywistosci chodziloby o walke z Kosciolem w jego rowniez
  wspolczesnej formie. A bardzo duzo ludzi w tym kraju z Kosciolem
  sie identyfikuje, szkodliwosc spoleczna tego typu badan bylaby
  wiec niezwykle wprost razaca. I podobnie jest w przypadku
  "naukowych" prob negacji Holocaustu. Spoleczenstwo ma prawo
  okreslic sobie, co szkodliwe, a co nie, i odpowiednio
  reagowac.

        Teraz odnosnie mojej "rozowosci": rozumiem, ze wplynelo
  na przypisanie mi tej cechy to, co pisalem przy okazji omawiania
  tematu polskich wyborow prezydenckich. Nie wydaje mi sie, by Pan
  Koziol mial jakies glebsze rozeznanie co do sytuacji w Polsce,
  wydaje sie on uprawiac taki sztywny "akademicki antykomunizm",
  i nie zauwaza, ze tu w kraju co najmniej zasadne staje sie
  pytanie o tzw. prawicowa alternatywe. Co takiego dobrego
  rozni prawicowcy dla Polski robia. Jak radza sobie z problemami
  ludzi tu zyjacych, jakie wprowadzaja rozwiazania w  roznorakich
  dziedzinach zycia. W jakim stylu to wszystko robia. I bilans
  prosze Panstwa nie jest dobry, a w niektorych dziedzinach
  wrecz rozpaczliwy. Rowniez w czyms takim jak uprawianie polityki
  w sposob profesjonalny. Chce poinformowac, iz Marian
  Krzaklewski wcale nie jest kandydatem AWS na prezydenta.
  Znaczna czesc tego ugrupowania domaga sie prawyborow,
  duze poparcie ma marszalek Sejmu Plazynski, ktory moglby stac
  sie wspolnym kandydatem calej koalicji. I jest zamieszanie.
  Takie sprawy zalatwia sie po cichu, przed zgloszeniem kandydata.
  Oni nie moga sie juz od lat tak prostej rzeczy nauczyc, a biora sie
  za rzadzenie krajem?
    Jacek Arkuszewski zauwazyl, ze nie jest prawda, jakoby
  solidarnosciowy trzon czy tez "glowny nurt" to byl Marian
  Krzaklewski z przyleglosciami. Wszak duza czesc "historycznej
  gory" to Unia Wolnosci. Wypada wspomniec i o Unii Pracy,
  ktora powstala z organizacji pod nazwa Solidarnosc Pracy.
  Obu Unii nie zalicza sie w Polsce do prawicy, a one przeciez
  tez sa spuscizna po Solidarnosci. Jesli wiec Solidarnosc byla
  pieknym wolnosciowym zrywem Polakow, to wcale nie znaczy,
  ze nalezy utozsamiac to ze zwyciestwem prawicy, ani ze
  glosujac masowo w swoim czasie na "druzyne Lecha" wybieralismy
  polska odmiane prawicy, w ktorej nie ma specjalnie wytwornych
  tradycji konserwatywnych czy chadeckich, a niestety  sa
  przedwojenne, endeckie, klerykalne. Czescia posolidarnosciowego
  dorobku jest i to, ze Unia Pracy poprze w wyborach Kwasniewskiego.


>
> zb.

   Andrzej

Odpowiedź listem elektroniczym