On Fri, 19 Feb 1999, Wojciech Jeglinski wrote:

> List o krzyzach nie podobal mi sie. Nie wprawia mnie co prawda w oslupienie
> fakt, ze jego autor, jak slysze, zrzekl sie, a nastepnie wystapil o polskie
> obywatelstwo i nie widze w tresci listu niczego co byloby szczegolnie
> bulwersujace. Niemniej list nie podobal mi sie bowiem wierze w prawdziwosc
> ludowej madrosci o praniu brudow we wlasnych katach. Niechetnie tedy
> przyjmuje do wiadomosci wiadomosci, ze Rodacy mieszkajacy poza Polska
> szukaja sprawiedliwosci poza Polska i Polakami w sprawach Polski i Polakow.
> Pojechal premier Kanady do Polski bez przedstawicieli Kongresu Polonii,
> mozna sie z jego decyzja zgadzac lub nie. Mozna swoje poparcie wyrazic, ale
> przeciez nie do Chretiena, na boga! Bo co ja tu, w Polsce, moge sobie
> pomyslec?


  Panie Wojtku,

  Nie wiem czy Pan przeczyta te moja odpowiedz, bo Pan Owoc od dwoch
dni wybral metode zamkniecia mi "pyska". Jak dalece mu sie to uda, to
"poziwiom, uwidim."...

  Z niczego sie tutaj nie tlumacze, ale dwa punkty wyjasnien.

1.  To nie jest pranie naszych brudow za granica, bo sprawa jest
miedzynarodowa. Dla mnie ani Polska, ani Kanada nie sa "zagranica", ani
bliska :) , ani daleka, chociaz do Polski geograficznie mi dalej niz np. w
moim  kraju do mojej (jednej z dwoch moich) stolicy.

Sprawa poza tym dotyczyla podrozy Jeana Chretiena, premiera mojego kraju
(jednego z dwoch), w ktorym akurat mieszkam.

2. Humorystycznym aspektem tego (poza histerycznymi reakcjami kilku
Poland-L-owiczow), jest to, ze dowiedzialem o calej sprawie z Poland-L. Z
postingu bodajze Czeslawa Piasty, albo Pana Golebiowskiego, nie pamietam
juz. Siedzialem w domu z ciezka grypa i czasem laczylem sie z moja poczta
elektroniczna.

Malo tego, pewnie bym nie napisal do Premiera Chretiena, gdyby nie
protesty Kongresu Polonii Kanadyjskiej i organizowanie akcji pisania
listow protestacyjnych do Chretiena. Najpierw zreszta rozmawialam
(pokaszlujac) dluzsza chwile z Prime Minister Office. Mam tanie rozmowy
miedzymiastowe. Powiem Panu tylko tyle, ze co do faktow, to niczego
ode mnie sie nie dowiedzieli, czego by juz byli nie wiedzieli.


> No i jeszcze moge sobie pomyslec -  czego 'my' emigracyjni wlasciwie chcemy
> od 'naszej' calosci polskiej. Chcemy demokracji czy chodzenia na skarge?

Wie Pan, znajac Pana teksty, nie sadze, zeby Pan wierzyl, ze ja chodzilem
na skarge. KPK mnie od kilku lat, ani ziebi ani chlodzi. Tyle, ze nie
uwazam, zeby KPK, jako reprezentant Polonii, byl wybierany demokratycznie.
Sa to wygodne wielu dzialaczom zaszlosci historyczne (ktore znam
doskonale), ktorych nikt nie chce zmienic. O dzialalnosci KPK tez wiem
sporo. Tak sie akurat sklada.

I jeszcze cos, co napisalem w uprzejmej odpowiedzi Panom Kupinskiemu
i Szelerskiemu wczoraj w nocy, co najwyrazniej Pan Owoc, samozwanczy
admistrator i cenzor listy, arbitralnie wyrzucil do kosza:

Toutes proportiones gardees, jest to "jakosciowo" to samo przekonanie,
ktore sklonilo sp. Jerzego Turowicza (byl to ostatni Jego publiczny akt),
Milosza, Szymborska, Bartoszewskiego i jeszcze kogos, do napisania
kilka miesiecy temu listu otwartego do Premiera Buzka. I to samo
uczucie wstydu za to, co dzieje sie i jest tolerowane na Zwirowisku.


Niechze sobie niektorzy pomysla (Pana, Panie Wojtku, nie trzeba do tego
namawiac), ale ci, ktorzy warcza, a nie przedstawili zadnego rzeczowego
argumentu przeciwko mojemu listowi, - ze mozna napisac cos, bo akurat
takie, a nie inne ma sie przekonania, i za nimi sie obstaje.

Dlatego wlasnie napisalem ow list, i jezeli bede przekonany, ze powinien
napisac dalsze, to je napisze.


> Nie wyarazilbym swoich sadow dostatecznie nie zaznaczjac, ze teksty Pana
> Kobosa na Poland-l i gdzie indziej czytam z przyjemnoscia, choc zwykle
> nie calkiem sie z nimi zgadzam a czasem wrecz przeciwnie. Niemniej,
> raduje sie dusza ze rozum musi pomyslec.

   I blush !

> Wojtek Jeglinski
>

> PS. Wszelkie 'my' nie na miejscu nalezy oczywiscie rozumiec jako skromne
> 'ja', bardzo prosze.
>

  Roger.

  Pozdrowienia,

  Andrzej Kobos

Odpowiedź listem elektroniczym