On  4 Jun 99 at 14:58, Uta Zablocki-Berlin wrote:

>
> O co wiec Papiezowi chodzi, jesli mowi:
>    '... ze chrzescijanstwo musi  sie stac udzialem wszystkich ludzi'.
>
> Bo nie jestem wyznania chrzescijanskiego, i nie chce, ze sie to
> stanie moim udzialem, jak wiec mam zrozumiec takie wypowiedzi.
> Oczywiscie nie mysle o spisku, jak 'chlopcy' Rakowskiego i wszelkie
> proby wmieszania Jana Pawla II w jakiekolwiek spiski sa smieszne i
> bezpodstawne.
>
> Uta

    Mysle, ze kluczowe w tym nieco przekreconym cytacie jest slowo
  "musi". Jak "musi", to i przymus, w tym wypadku do chrzescijanstwa.
  Na pewno nie o to chodzi Papiezowi.

    Kosciol mowi o sobie, ze ma charakter misyjny. Czyli jego
  obowiazkiem jest gloszenie swojej prawdy tak, by kazdy mial
  mozliwosc ja poznac. Poznac, nie znaczy przyjac. Papiez dzisiaj
  ponownie zaapelowal w polskim parlamencie do Europy, by ta
  "otworzyla sie na Chrystusa", ale to tylko apel. Kazdy
  decyduje za siebie. Papiez tak mowi, bo tak jak kazdy inny
  ma prawo glosic swa prawde, a ze jego glos wydaje sie
  ludziom bardziej znaczacy od glosu Jana Kowalskiego czy Hansa
  Schmidta, to juz nie Papieza wina. Pierwszy zatem element:
  wolnosc gloszenia swej prawdy. A drugi- Papiez pragnie
  Europy "chrzescijanskiej", bo widzi za tym pewien system
  etyczny, umozliwiajacy w miare ludzkie zycie, system ktoremu
  nie stworzyl konkurencji ani ateistyczny marksizm, ani
  taki zachodni "egoistyczny konsumpcjonizm", mimo swych
  szczytnych hasel o tolerancji, prawach czlowieka itp.
  Zawsze jednak w nauczaniu papieskim najwazniejszy jest
  czlowiek pojedynczy i to, co w nim sie dzieje. On podejmuje
  decyzje, przyjac czy odrzucic propozycje Papieza.

     Co zas do tzw. "chrzescijanskiego charakteru Europy", to
  mysle, ze np. pomiedzy Polska a Niemcami sa pewne roznice.
  Tu kazdy praktycznie rodzi sie katolikiem, z wyjatkiem
  nielicznych mniejszosci oraz srodowisk bezwyznaniowych
  w wyniku funkcjonowania realnego socjalizmu, np. wojskowo-
  milicyjnych czy partyjnych. Teraz wydaje mi sie religia
  zostaje odsunieta na dalszy plan rowniez wsrod ludzi
  zaangazowanych w biznes, takich pracoholikow, zafascynowanych
  nowoczesnoscia, pieniedzmi, marketingiem, zarzadzaniem, itp, itd.
  Cala reszta jest "naznaczona katolicyzmem" w tym sensie, ze
  jak rodzi sie dziecko, to trzeba je zaniesc do kosciola ochrzcic.
  Potem poslac na religie, do I komunii, bierzmowania, koscielny
  slub (przynajmniej ten pierwszy), koscielny pogrzeb i literki
  "s.p." z krzyzem na nekrologu. W zyciu natomiast bywa roznie,
  ostatnio do pierwszej komunii poslali corke moi znajomi,
  ktorzy jakis czas temu dziwili sie, ze chodzimy do kosciola
  w niedziele nawet podczas wypoczynku poza miastem; nie zeby
  sie nagle "nawrocili", tylko po prostu do komunii dziecko
  poslac trzeba. Udzial w tych celebracjach to jedna sprawa,
  regularne praktyki inna, postepowanie na co dzien w zyciu
  jeszcze inna, a zycie religijne, duchowe, modlitewne,
  wlasne przekonania metafizyczne to znow cos innego. Jednak
  wszyscy ci ludzie sa katolikami w tym sensie, ze jak
  odchodza od Boga, przejsciowo lub na dluzej, to od katolickiego
  Boga ochodza, z Nim sie wadza, do Niego wracaja. Inne religie,
  wyznania to dla tych ludzi abstrakcja. A nawet taki wychowany
  ateistycznie oficer czy milicjant, jesli zacznie w sumieniu
  szukac Boga, to tez w Kosciele, w katolicyzmie.  W tym
  sensie Polska jest krajem chrzescijanskim.

      A w krajach Zachodu, zwlaszcza tych bardziej na polnoc, jak
  Niemcy, Skandynawia, Holandia? Te kraje, mysle, staja sie dla
  Kosciola terenami misyjnymi w tym sensie, ze coraz wiecej
  ludzi rodzi sie w nich po prostu bez religii, bez czegos co
  od najmlodszych lat naznaczaloby swiatopoglad takiego
  czlowieka. Po prostu ludzie _niereligijni_, nie w wyniku
  odejscia od wiary chrzescijanskiej (tego mogli dokonac ich
  rodzice czy dziadkowie), a tak zwyczajnie. Nie maja
  od czego odchodzic, mogliby co najwyzej dochodzic, z tym
  ze tu maja szeroka palete mozliwosci, katolicyzm wcale
  nie wychodzi przed szereg. A dla niektorych bedzie
  ow katolicyzm po prostu pelna egzotyka, tak samo jak wierzenia
  indianskie czy pomysly starozytnych Grekow.

      Mysle, ze Papiezowi zalezy bardzo na zywej obecnosci
  chrzescijanstwa w tych krajach, tak aby czlowiek w razie
  czego mial je "na podoredziu", a nie musial gdzies szukac.
  Aby nie byly to kraje "postchrzescijanskie", tylko
  chrzescijanskie chocby w takim sensie, jak dzisiejsza
  Polska. Papiez chce tego dla dobra Europy tak jak on je
  rozumie: zgodnie z wyznawana przez siebie prawda i wyplywajacym
  z niej kodeksem moralnym, ktory on uwaza za najlepszy, bo nikt
  lepszego nie wymyslil.

Odpowiedź listem elektroniczym