W OBRONIE WLASNEJ TOLERANCJI

                       (homoseksualizm)



    Ze  tez  ja  musze  zawsze  sie wdac  w  jakas  internetowa
awanture.   Tym   razem   poszlo  o   moja   tolerancje   wobec
homoseksualizmu.   Dotad  myslalam,  ze  jestem   tolerancyjna.
Normalnie.  Byli  nawet  tacy, ktorzy mnie  ostrzegali,  ze  za
bardzo, ze jakby troche przesadzam, co mnie uspokajalo  -  jest
jak trzeba. I co sie okazuje - ta cala moja tolerancja to jedna
wielka lipa. Tandeta. Fuszerka.

    Nagle   nalecieli   na   mnie,  chyba   sami   zorientowani
seksualnie  inaczej i dawaj mi dokladac. Co do  ich  orientacji
tylko sie domyslam, bo zadnych deklaracji nie bylo, a ja nie  z
tych,  zeby o takie rzeczy kogos obcesowo wypytywac.  W  kazdym
razie  rozjuszylam towarzystwo, ktore rzucilo sie  na  mnie  ze
wscieklymi  zarzutami. Brzmialo to mniej wiecej  w  tym  stylu:
swoimi  "spiewajacymi postingami" zapewniam o tolerancji,  a  w
gruncie   rzeczy  mydle  wszystkim  oczy,  bo  w  stosunku   do
homoseksualistow jestem z gruntu zle nastawiona, przeciwna  ich
nagabywaniom  heteroseksualnych  mlodzieniaszkow,  moze  i  ich
toleruje,  ale  tylko  jak  sa z daleka  od  mojego  prywatnego
podworka,  na pewno nie zaprosilabym homoseksualisty  do  domu,
ekshibicjoniste  wyslalabym jak nic do kamieniolomow,  od  razu
widac,  ze podskornie homo nie lubie, chociaz twierdze zupelnie
co    innego.   Falszywa,   obludna,   zaklamana,   niepoprawna
heteroseksualistka ze mnie. I tyle.

    Prawde   powiedziawszy,   wkurzylo   mnie   troche    takie
kontrowersyjne wobec mojego punktu widzenia gwaltowne  "naloty"
od  wielu  dyskutantow  jednoczesnie. Poczulam  sie  nagle  nie
tylko,  ze  falszywie i jedynie powierzchownie  tolerancyjna  -
hipokrytka straszna! - ale tez razaco "inna", bo nieszczesliwie
akurat  hetero.  Dodatkowa okolicznosc,  ze  wracajac  z  pracy
dopiero  o  dziesiatej wieczorem, zabieralam sie do odpisywania
na  posty  adresowane do mnie bardzo pozna noca. Od  kilku  dni
przez  ten cholerny Internet nie kladlam sie spac przed trzecia
nad ranem - moze i stad to moje poddenerwowanie? ;-)

    Odpowiadalam  wiec  troche  nerwowo.  Bez  zbednej  skruchy
zreszta,  jako  ze  czulam  sie  zaatakowana.  By  bylo  jakies
uporzadkowanie   tej  dyskusji,  formuluje  zagadnienie-pytanie
rozmowcy, probujac oddac sens jego wypowiedzi wlasnymi slowami.
Pytania   dla   przejrzystosci  tekstu  wstawiam  wprawdzie   w
cudzyslow,  chociaz celowo unikalam cytatow.  Dalej  przytaczam
moja odpowiedz, juz doslowna.

    "Czy    zaprosilabys   homoseksualiste   do    domu,    czy
zaprzyjaznilabys sie z nim?"

    Ja:
    Moze  tu  juz kiedys mowilam, jesli byla rozmowa o moralnym
aspekcie   kary   smierci,   ktorej   to   jestem   zdecydowana
przeciwniczka:  nie zaprosilabym na przyklad do  wlasnego  domu
robotnego  kata,  chociaz dobrze wiem, ze tylko  wykonuje  swoj
zawod.  Mysle, ze mimo wszystko mialabym silny moralny szkopul,
by  zaprzyjaznic  sie z tym czlowiekiem. Na  pewno  jednak  nie
mialabym    najmniejszych   oporow,   by   wejsc   w   blizsze,
przyjacielskie     uklady    z    homoseksualista.     Mlodego,
przesympatycznego chlopaka, z ktorym pracuje, a ktory jest homo
wprost  uwielbiam. Oboje sie cieszymy, gdy przychodzi  pracowac
nam  razem na tzw. jednej zmianie, dyskutujemy ze soba otwarcie
i  o  wszystkim godzinami. Jest to przecudowny facet, od  kilku
lat   uprawiajacy  psychoanalize,  w  ktorej  to  doszukal  sie
"genezy"  swojej  homoseksualnej  orientacji  -  dominujaca   w
rodzinie, nadopiekuncza matka, ktora od zawsze robila wszystko,
co mozliwe, by zdyskredytowac ojca w oczach syna. Skutecznie!

    "Ale  przyznasz, ze homoseksualista bardziej "odstepuje  od
normy" w odroznieniu od tego przykladowego kata?"

    Ja:
    Kat  od  niczego  nie odstepuje - wykonuje swoja  robote  i
tyle.  Nigdy,  ale to nigdy nie twierdzilam, ze  homoseksualizm
jest  jakims  odstepstwem od "normy". Czym zreszta jest  norma?
Umiesz  ja  zdefiniowac, bo ja nie. W mojej  niecheci  do  kata
wchodza  w  gre  jedynie moje wlasne normy moralne,  z  ktorych
priorytetowa  dotyczy  ochrony  ludzkiego  zycia.  Zadnych  kar
smierci,  zadnych  wojen,  moj  osobisty  bunt  wobec  aborcji,
sprzeciwienie sie eutanazji, itd.

    "A  co ma ze soba zrobic nieszczesny ekshibicjonista? A jak
baba  pokazuje sie z cycem na wierzchu, karmiac swego  berbecia
na   publicznym   widoku   -  to  nie  przestepstwo,   to   nie
ekshibicjonizm?"

    Ja:
    Ekshibicjonizm   jest   powazna   dewiacja   wynikajaca   z
glebokich  zaburzen psychicznych i nie leczony moze doprowadzic
do    jeszcze   powazniejszych   w   konsekwencjach    odchylen
postepowania  -  od pasywnego wymuszania do uzycia  sily.  Moge
uznac  jego  problem, co nie jest sprzeczne,  ze  bede  takiego
jegomoscia unikac. Psychiatra, ktory bedzie go leczyl naswietli
mechanizm  tej  patologii  i na pewno  jest  w  stanie  takiego
osobnika zrozumiec. Nikt jednak nie moze wymagac ani ode  mnie,
ani  od  lekarza akceptacji, czyli przyzwolenia  na  tego  typu
odchyly.  Ja  uciekne, a lekarz bedzie leczyl.  Ekshibicjonista
powinien sie leczyc! Dla swojego wlasnego dobra i mojego dobra,
a  to  na  wypadek gdybym miala spotkac sie z nim  sam  na  sam
kiedys w windzie.

    Piersi  kobiece w "sytuacji intymnej" stanowia wazna  sfere
erotyczna.  Poza  ta  sytuacja  sa  "niewinna"  czescia  ciala,
podobnie  jak  obnazone piersi mezczyzny.  Jesli  kogos  drazni
widok karmiacej matki, wystarczy odwrocic wzrok. Podobnie jak z
plaza  dla  nudystow - przeznaczona jest dla nagusow  wzajemnie
akceptujacych  swoja  nagosc.  Z  tego,  co  wiem,   plazowicze
przyodziani  w kostiumy sa widziani na tych plazach  niechetnie
jak intruzi.

    Homoseksualizm   nie  jest  choroba,  a   tylko   okreslona
orientacja  seksualna.  Dopoki nie ma  namawiania,  wymuszania,
prostytucji,  a  jedynie wynikajacym z  wolnego  wyboru  zyciem
seksualnym  doroslych ludzi, jest to jedynie  i  wylacznie  ich
prywatna  sprawa. Nic mi do tego, co kto robi ze swoim  wlasnym
tylkiem.

    "Ale widzisz ich "innosc"? - to bije z twojego podejscia."

    Ja:
    Zazyje  Cie  inaczej. Oni nie sa zadni "inni",  OK?  To  ja
jestem  INNA!  Bo  ani nie jestem lesbijka,  ani  nie  wykonuje
zawodu,  przy ktorym w planie dnia mialabym podlaczenie  woltow
pod  krzeselko  elektryczne albo zamontowanie  kroploweczki  ze
smiercionosna mieszanka.

    Niedawno  tu  zalozyles, ze "podskornie" homo nie  lubie  -
pudlo! Ale jakbys sie zapytal o kata, pedofila czy tam jakiegos
terroryste, to z ta "podskornoscia" trafisz w dziesiatke. Nawet
nie  przy  szpiku, ale zaraz pod naskorkiem siedzi we mnie  cos
takiego,  co  mnie od takich ludzi odrzuca.  Nie  chce  miec  z
takimi ludzmi do czynienia i juz.

    To   mozna  nazwac  superego,  inny  nazwie  to  sumieniem,
jeszcze inny wewnetrznym kodeksem, a zreszta jak sie zwal,  tak
sie  zwal.  Chodzi  o pewne normy postepowania,  ktore  wskutek
wychowania lub srodowiskowego nacisku przyjmujemy jako wlasne -
interioryzacja to sie nazywa - i potem takie cos podpowiada nam
co  dobre,  a co zle, co potepic, a co nasladowac, co  nam  sie
podoba,  a  co  wcale.  To  taka "najwyzsza  instancja"  naszej
psychiki, kurcze, cenzor, kontroler. Chcialabym polubic tego na
przyklad  kata,  bo tak poza tym to podobno  zupelnie  w  deche
czlowiek,  ale  jakos nie moge, jak tylko sie do  mnie  zblizy,
zaraz  sie we mnie w srodku wszystko wywraca. A Ty bys, poszedl
z  takim  na  przyklad pedofilem na browar i spokojnie  patrzyl
caly wieczor na jego oblesna gebe zapalajaca sie co chwila  jak
zarowa na widok co ladniejszego siusiumajtka?...

    "Pisalas,   ze  sie  absolutnie  zgadzasz,  ze   wszystkimi
zaniepokojonymi   i  oburzonymi  karygodnym,   wedlug   ciebie,
przekonywaniem  mlodych  heteroseksualnych  do  homoseksualnych
praktyk.  Czyli homoseksualista moze tylko uwodzic w  podeszlym
juz wieku hetero. Ile lat wynosi twoja granica tolerancji?"

    Ja:
    Nie  ma  granicy  wiekowej.  Niech  jednak  homoseksualista
uwodzi  homoseksualiste w wieku, jakim  mu  tam  on  odpowiada.
Natomiast  mlodzieniaszka hetero czy mezczyzne -  meza  i  ojca
dzieciom  niech zostawi w spokoju. Chyba, ze  to  oni  -  ci  -
hetero przyjda go szukac, bo i tak pewnie bywa.

    "Jezeli  homoseksualizm  nie  jest  dewiacja,  to  dlaczego
homoseksualisci nie mieliby miec prawa podrywania chlopcow?"

    Ja:
    Najpierw  twierdzicie, ze homoseksualizm  jest  genetyczny.
Przelykam  to,  chociaz sie w sumie z ta  opinia  nie  zgadzam.
Dlaczego  wiec  genetycznie uwarunkowany  homo  ma  wplywac  na
zmiane  rowniez genetycznie zorientowanego seksualnie  hetero?!
Cos  mi  sie  tu  bardzo,  ale  to  bardzo  nie  zgadza.  Jesli
homoseksualisci   oczekuja  tolerancji  wobec   siebie,   niech
toleruja "innosc" tych nie homoseksualnych i niech ich zostawia
w spokoju. Niech sie podrywaja miedzy soba - wybor przeogromny!
- lub tych, ktorzy sami lgna do nich jak do miodu.

Ciag dalszy w toku;-),


Magda N

Odpowiedź listem elektroniczym