POROZMAWIAC O DEPRESJI

                       (spontanicznosc)



    Ktos  gdzies tam zapytal o rade, odpowiedzialam  zgodnie  z
wlasnym  doswiadczeniem  i wiedza na jakis  tam  psychologiczny
temat.  I  tu  sie okazalo, ze wreszcie (!) wypowiedzialam  sie
spontanicznie   i   od   serca,   w   odroznieniu   od    moich
"wypieszczonych",   stonowanych,  mniej  "prawdziwych"   innych
postingow.  Taka byla ocena jednej z mlodziutkich  dyskutantek,
ktora  darze szczera przyjaznia. Moze dlatego ta jej przychylna
ocena niby rzadko spotykanej u mnie spontanicznosci, dala mi do
myslenia. Po zastanowieniu sie, odpowiedzialam jej jakos tak:

    Zabilas  mi  poteznego cwieka, przyznaje. Spontanicznosc  u
mnie jako rzadkosc? A to ci dopiero! A wiesz dlaczego? Bo przez
te  wszystkie chore lata bylam "cala spontaniczna". Az do bolu!
Wszystko na zywiol, wszystko od serca, wszystko na ostrzu noza,
wszystko  na  jedna  karte. Wszystkiego za  duzo,  wszystko  za
mocno,  we  wszystkim  przesada.  Taka  wlasnie  byla  jedna  z
krzywych mord mojej depresji. Czy masz pojecie, jak cos takiego
meczy i wypala?

    Zadnych  polsrodkow,  prawie  zadnej  kontroli,  wstret  do
owijania  w bawelne, do polslowek, do wywazania argumentow,  do
tonowania  uczuc...  Wymagania od siebie i innych,  oczekiwania
wobec  zycia  z  desperackim warunkiem  -  jak  nie  moge  miec
wszystkiego, nie chce nic! Czy mozesz sobie wyobrazic, do czego
do  prowadzi?  Do  wypalenia  sie  w  beznadziejnej  walce,  do
poczucia bezsilnosci, do totalnej rezygnacji.

    A  teraz te "wypieszczone" teksty. ;-) Tym gorzej dla  tych
tekstow,  wspolczuje Czytelnikowi, tym lepiej jednak dla  mnie.
Sa  one  efektem  mojej  usilnej wewnetrznej  korekty,  korekty
niezbednej po spustoszeniach i wypaczeniach poczynionych  przez
depresje.  To  tak,  jakby  znarowionej,  szamoczacej  sie   na
wszystkie  strony szkapie madry (poniewczasie) woznica  zalozyl
niezbyt  moze  ladne,  ale jakze pomocne  cugle.  Woznica  mowi
"wio!",  woznica mowi "prr!", kon jedzie rowno  i  prosto,  nie
tracac  na darmo swej zywiolowej sily. Nie musze chyba dodawac,
ze ta szarpiaca sie szkapina jest podobna do moich znarowionych
emocji.

    Ta  spontanicznosc  wciaz we mnie tkwi,  pulsuje  gdzies  w
glebi jak swieze zrodelko, do ktorego moge zawsze siegnac,  gdy
potrzeba.  Przestala jednak byc silniejsza ode mnie.  Teraz  ja
mam  nad nia wladze. Nad innymi emocjami tez. I bardzo mnie  to
cieszy  i  jestem  nawet dumna z tak widocznych  efektow  mojej
autokorekty, tylko troche tego biednego Czytelnika mi zal. Znow
przyjdzie mi pisac dla zatrzasnietej szuflady. Nie mozna jednak
miec wszystkiego na raz, ech!
    :-))))




Magdalena Nawrocka
http://www.geocities.com/Paris/9627

Odpowiedź listem elektroniczym