On Mon, 23 Aug 1999, Anna Romanowska wrote:

> .................................................................
> Waldek przynajmniej zapodal swoje info w dwoch jezykach.  A Ty tylko po =
> niemiecku !=20
>  Nie rozumiejaca niemieckiego=20
> Ania
>
Waldek sie staral jak mogl. On od dziecka ma problemy z jezykami, wlaczajc
to piekna nasza mowe ojczysta. Waldek tak sie przejal ocena jego
angielskiego, ze natychmiast dal sie namowic pewnemu  Kanadyjczykowi na
pojscie na piwo do pobliskiego - jak to sie obecnie nazywa po polsku -
pubu. W pubie Waldek natknal sie na to, na co sie obecnie nie sposob nie
natknac, tzn. na tzw. Sopot Festiwal (mowiac po polsku) i jego tzw.
Festiwal Gwiazda, tzn pania W. Houston.

Nie da sie ukryc, ze pan Waldek ma dla tej pani sporo sentymentu, ale
glownie z powodu jej cioci, D.W. Zas ona sama troche mu sie ostatnio
przejadla. Otwierasz radio, Houston, otwierasz tv - Houston, otwierasz
lodowke...Wieczorem ,czlowiek obawia sie otworzyc wlasna ubikacje! Na
dodatek telewizja emituje ten koszmarny gniot pod nazwa Cialostraz (po
polsku, zgodnie z obowiazujaca ustawa o ochronie jezyka, z ktorym Waldek
ma problemy). Otoz, kiedy sobie spiewala szansonistka Houston, towarzystwo
w pubie robilo to, co po angielsu nazywa sie chyba 'not care' - nikt nie
zwracal tzw. najmniejszej uwagi. Zaraz potem jednak z glosnikow
zabrzmaiala pewna symaptyczna panienka o nazwisku Sheryl Crow (sp?). Pub
ucichl byl natychmiast. No a teraz sie zastanawiam, czy dlatego, ze
utworek spiewany przez nia jest dosc urokliwy, (nie mowiac o panience),
czy dlatego, ze panienka popelnia (od lat) w swojej piosence blad
gramatyczny ( z punktu widzenia BE). Spiewa mianowicie 'If the God WAS one
of us'. I to pana Waldka troche pocieszylo.

No a teraz dosc, wyglupow, czas zapedzic Kanadyjczyka do roboty. Co oni
sobie mysla? Ze przyjechali do Polski na wypoczynek?

W. Glaz
[EMAIL PROTECTED]
fax(bus) 48 (61) 825-7758
tel. (home) 48 (61) 877-9177

Odpowiedź listem elektroniczym