Wlasnie obejrzalam w telewizji Euronews jakis dokument, w ktorym
znany niemiecki krytyk literacki Marcel Reich-Ranicki demonstracyjnie
podarl powiesc Guntera Grassa "Rozlegle pole" (chyba z 1995 roku)
Wymamrotal przy tym cos w rodzaju :
Jak Grass mogl cos takiego napisac ?
Nie przypuszczal, ze drze dzielo przyszlego noblisty. ;-)
Potem pokazano jakas telewizyjna dyskusje Reicha-Ranickiego
z trzema innymi facetami o ostatnim dziele Grassa "Moje stulecie".
Panowie dyskutowali o tym, czy uznac, ze chwyt pisarza polegajacy
na przedstawieniu stu lat konczacego sie wieku w stu odrebnych
epizodach jest dobry, a jego wykonanie zle, czy tez wszystko
jest do bani. Doszli do wniosku, ktory forsowal Reich-Ranicki,
ze wszystko jest do bani. To byla retransmisja z sierpniowego
programu telewizji ZDF.
Hi, hi. Jak ten Reich-Ranicki nie cierpi noblisty ...
Moze dlatego, ze uwierzyl, ze jest rzeczywiscie "papiezem
krytyki literackiej" ?
Katarzyna