Andrzej Sikorski rzucil w przelocie niejasna insynuacyjke.. > To wlasnie w tamtej dyskusji zaklasyfikowano wielu bardzo uczciwych Polakow > jako zajadlych antysemitow co potem p. Radomskiemu sie tak niemilo odbilo. ...no to sie spytalem, przerywajac 2-letnie (tak, od wrzesnia 97) milczenie, "o co chodzi". Odpowiedzi ni ma, za to metnych insynuacyjek ciag dalszy: > Ja tez wiedzialem ze pan nie zaginal, a teraz wlasna odpowiedzia udowadnia > pan, ze nic, a nic sie nie przeliczylem. Ja przytoczylem panskie nazwisko w > odpowiedzi na wspomnienia Pana Feldmana o Adanie Lapinskim. On mial > swoje, a ja mam swoje wspomnienia i jak widac mozemy z tym zyc. Pan byl i > jest (to nie pierwszy "doskok" na liste) wiec nie pisalem "po nieobecnosc". Wiele razy przypominalem o istnieniu archiwum Polandela, nawet szukac w nim mozna. Ale w tym roku jeszcze nie przypominalem, to przypominam. To poniekad bardziej obiektywne zrodlo niz wspomnienia p. Sikorskiego. > W jednym ma pan racje: to bylo pozniej, a moje skuteczne skwitowanie > panskich pomowien nastapilo jeszcze pozniej. Mam nadzieje, ze zmienil pan > od tamtego czasu zdanie o poruszanych wowczas przez pana sprawach. Ktore to wspomnienia subiektywne ("skuteczne skwitowanie", dobre sobie). Nie zmienilem zdania co do jednego: 17.9.99 napisalem: | [...] p. Sikorski raczyl byl napisac: | "A jak sie pan nazywal, panie Radomski, zanim sie pan nazywal Radomski?" | No, ja p. Sikorskiego szanowac nie bede: niezaleznie od okolicznosci. ...a tu nawet okolicznosci o milimetr nie drgnely. > Jesli > tak, to pozostanmy w zgodzie bez koniecznosci wymiany zdan i bez > przepisywania postingow z przed dwoch lat, tym bardziej, ze ja nic, a nic bym > nie zmienil w tamtej tresci. I tak bylo dostatecznie smiesznie. Co kogo smieszy. A jesli chodzi o wymiane zdan: ani koniecznosci, ani ochoty. Niechze sie wiec p. Sikorski ode mnie odczepi. -A.R.