>No to dorzuce jeszcze jeden argument. Moim zdaniem powszechny handel w
>niedziele szczegolnie odbija sie na prawach do wspolnego z reszta rodziny
>odpoczynku pracownikow malych sklepikow, warsztatow itp. Wydaje mi sie ze
>parcownica wielkiego supermarketu moze jednak zobaczyc swoje wolne od
>szkoly dzieci pare razy w miesiacu, bo w wielkiej firmie mozna to jakos
>zorganizowac. Gorzej z wlascicielka czy pracownica malutkiego sklepiku z
>jedno lub dwuosobowa obsluga, ktore konkurencja supermarketow zmusza do
>pracy na okraglo. Nie wiem czy w USA jeszcze duzo takich sklepikow zostalo,

raczej niewiele. ale te co w koncu zostana, beda na tyle specjalistyczne, ze
konkurencja wielkich molochow nie bedzie im grozila. calkiem tez mozliwe, ze
za pare lat handel w duzej czesci przeniesie sie na siec. i wtedy problem
sie sam rozwiaze - zamiast ludzi klientow w weekendy beda obslugiwac liczydla ;o)

>ale gdzie indziej jaknajbardziej bywaja. W HK, naprawde przykro czesto
>patrzec na tych samych ludzi siedzacych w swoich sklepikach od rana do

male sklepy, niezaleznie od ilosci pracujacych w nich osob, sa na tyle malo wydajne
i oferuja mniejszy wybor, ze wczesniej czy pozniej padna niezaleznie od tego, czy
pracuje sie w nich w weekendy czy nie.

przyklad z mojego podworka - pare lat temu pojawila sie niedaleko od campusu
UCLA ksiegarnia Borders (jeden z 3 czy 4 tutejszych ksiagarnianych molochow).
Rownoczesnie rozbudowano ksiegarnie uczelniana. W efekcie z torbami poszly
3 inne ksiegarnie (Dalton's, Kroch's & Brentano's i jeszcze jedna, nie pamietam
juz nazwy) - wszystkie 3 pracowaly na okraglo caly tydzien. tylko ze wszystkie
3 razem wziete byly nie wieksze niz polowa Borders. aha.. byla jeszcze malutka
ksiegarnia 'The Sisterhood' prowadzona przez jakies feministki. ta ostala sie
najdluzej, ale pol roku temu tez padla. czy byla otwarta w weekendy nie wiem,
bo tam nie lazilem ;o)

w ten sposob dwa wielkie sklepy wykonczyly konkurencje. czy mam sie z tego
martwic ? w koncu jest mi, jako klientowi, lepiej - nie musze szukac ksiazki
w 4 miejscach a tylko w jednym. i na dodatek ceny sa jakby nizsze. a tak naprawde,
to ksiazki od ponad juz roku kupuje przez amazon - trzeba co prawda czekac az
przyjdzie poczta, ale za to i sporo taniej i wiekszy wybor i lepsza o ksiazkach
informacja - sporo recenzji, uwag czytelnikow, listy bestsellerow, itd, itp.

i w zwiazku z tym zastanawiam sie, czy z kolei te wielkie sklepy nie padna pod
naporem amazon.com, barnesandnobles.com i wspolbratymcow...

>poznego wieczora, siedem dni w tygodniu. Nie wiem czy jesyt to model
>ktorego nalezaloby akurat zyczyc Polsce.

lukasz

ps. polske podobno zawojowaly supermarkety wiec raczej nie ma sie juz o kogo
    martwic ;o)

Odpowiedź listem elektroniczym