Nie widze drugiego slowa, ktore oddaloby
w jezyku polskim slowo "grant". Ani zasilek
(dla inwalidow? dla chorych? bezrobotnych?),
ani dotacja (w jezyku polskim rzad dotuje
podupadajace, nie dajace sobie rady przemysly,
lub dotuje rolnictwo). Patrzenie w slownik
angielski niczego nie daje poza wartoscia
slownika samego w sobie, dobrze jak taki sie
przy okazji troche poduczy, gdy dotad nie mial
pojecia. Chodzi o to, ze do jezyka polskiego
"grant" wkroczyl dopiero ostatnio, w scisle
okreslonej sytuacji, oderwanej od angielskiej
historii. (W koncu byl tez kiedys general Grant,
ale co z tego)?

Zeby temat przyblizyc, opisze granty akademickie
dawane w USA przez National Science Foundation (NSF),
a w Kanadzie przez podobna instytucje, chyba Canadian
Research Councel (??? znanie ich nazwy nie bylo
wymaganiem przy otrzymywaniu czego? grantu oczywiscie).

W Stanach wiekszosc profesorskich kontraktow byla
na 9 miesiecy rocznie, wiec mielismy prawo dorobic
jeszcze 3 miesiace. Od NSF mozna bylo otrzymac
dodatkowe 2/9 pensji jako NSF Summer Grant (letni grant).
Po wypuszczeniu sputnika przez Sojuz, bylo w USA wiele $$
na nauke. Wszystko do czasu. Kiedy przybylem
do Stanow, malo kto juz je wygrywal. Jednak po komunistycznej
zaprawie, nie mialem problemu i otrzymalem je za kazdym
razem. Mozna bylo skladac indywidualnie lub w grupkach
kilkuosobowych, z tym ze projekt kazdego matematyka byl
oceniany indywidualnie, bez zadnego zwiazku z reszta grupy.
Wiem, bo bylem tez kilka razy recenzentem. Dostaje sie
projekty do oceny i w ogole nawet sie nic nie
wie o zadnych grupach.  (Z tym,, ze bycie na silnym uniwerku
-- w moim przypadku University of Michigan -- utrudnialo
dostanie grantu, starano sie ulatwiac kandydatom
z posledniejszych miejsc).  Grupowanie mialo czysto
administracyjny sens oraz wplywalo na wydawanie i administracje
dodatkowych $$, ktore nie szly bezposrednio do kieszeni
naukowca. Czesc bral uniwersytet, czesc szla na przyklad
na oplacenie dlugodystansowe rozmow telefonicznych, publikacji,
wyjazdow na konferencje zarowno dla tych co zdobyli grant,
jak i dla innych, glownie dla graduate students. Bedac
leniwym, wolalem bvyc w grupie, przez co niewiele wiem o takich
klopotach -- nie wiedzialem wtedy, ze bede pisal ten list dla P-L.
Nie sadze, zeby mozna bylo z takich grantow kupowac sobie
ksiazki. Na pewno ani ja ani nikt wokol mnie tego nie robil.

W Kanadzie kontrakt byl na caly rok. Granty nie uzupelnialy
pensji bezposrednio, ale oplacaly ksiazki, publikacje, kalkulatory,
wyjazdy na konferencje, zapraszanie na odczyty...  Poniewaz
mialem wysoki grant (jak na matematyke czysta), zapraszalem
ludzi nawet na dluzej, ale to byl wyjatek, przynajmniej w wypadku
matematyki czystej. (Granty komputerowe byly bez porownania wyzsze).
Nawet, gdy juz bylem na leave of absence, pewien matematyk mogl
spedzic caly semester na moim wydziale dzieki mojemu grantowi.
Mily system.

Teraz mozna popatrzec, czy slowo grant da sie zastapic
w powyzszych sytuacjach przez dotacje lub zasilek lub
inne slowo. Moze od biedy, ale po co?  Czy moj (nie znany mi)
kolega otrzymywal pieniadze na zycie z dotacji? Otrzymywal zasilek?
Czy zaproszony wykladowca dostal honorarium za odczyt z...
Nie, oczywiscie ze pieniadze byly z grantu i z niczego innego.

Wlodek

Odpowiedź listem elektroniczym