> Od bardzo niedawna w Szwajcarii zrobily sie modne > male aluminiowe skladane hulajnogi na niewielkich > plastykowych kolkach. Po zlozeniu taka "trotinette" > jest nieco wieksza od parasola. Jezdzi na tym glownie > mlodziez, ale widzialem juz i powaznych panow. A ja uzywalem hulajnogi gdy mialem pare lat. Tata mi kupil :) Potem wolalem rower. Ten mi sluzyl dobrze przez dlugie lata (wlasciwie to wiele ich bylo). W Holandii dojezdzalem rowerem do pracy (jakies 8 km w jedna strone, bez wzgledu na pogode!!!). Prawie wszyscy dojezdzali do pracy rowerem, wlacznie z moimi niektorymi profesorami! Czasem mieli do pokonania odleglosci rzedu 20 km w jedna strone... Ostatnio tylko zasiedzialem sie mocno za klawiatura i nie chce mi sie ruszyc ;) Ale lato idzie, wiec moze jednak przemoge sie jakos. Eh, najchetniej wybralbym sie z kims z okolicy na parodniowa wycieczke rowerem. Znowu przypominaja mi sie moje wariackie wyprawy rowerowe (samotne) w Polske, gdy mialem polowe wieku obecnego ;): spanie gdzies w dzikim lesie albo w stodole u dobrych ludzi. Najczesciej rower nie wytrzymywal tych wypraw - wracalem pare razy pociagiem. > Czy to czysto szwajcarska moda, czy gdzieindziej tez > to jest znane? W Toronto takich cudow nie widac. Wogole, tutaj rower i takie rzeczy sa niebezpieczne. W Amsterdamie byly specjalne sciezki dla rowerow, a i wszyscy kierowcy, choc jezdzili w sposob zupelnie zwariowany, nie przestrzegajac zasad, to jednak byli bardzo odpowiedzialni i ostrozni. Tutaj jest dzika Ameryka, rowniez na ulicy ;) Przypominam sobie z Amsterdamu cos, co pozostalo mi do dzis w pamieci. Otoz jezdzenie na wrotkach nie jest niczym niezwyklm - sport pozyteczny i popularny chyba wszedzie. W Amsterdamie widzialem wrotki odrzutowe ;) Scislej - wrotki z napedem silnika! Tez czlowiek prul po jezdni z szybkoscia co najmniej ze 20 km na godzine. > Jacek A. > > PS.: Kupilem wreszcie "hopsera" dunskiej firmy Roland. > Wg. opisu oni to wynalezli w 1926 (!) i bez zmian > produkuja do dzisiaj. Co to jest hopser? zb.