Pani A. Niewiadomska pisze:
>
> A co do meritum sprawy, to pod kosciolem Jezuitow na Rakowieckiej w
> Warszawie jest (byl na poczatku lat 90) sklep, a w bylej kaplicy gdzie my
> bralismy slub i nasze dzieci  byly chrzczone, kochani ksiezulkowie
> zorganizowali, rowniez wtedy, sklep z jakimis lupami z zagranicznych darow
> i chinskich importow, tego im nigdy nie darujemy, taka desekracja to jak w
> sowietach... Pozdrowienia Anna Niewiadomska
>

Moj slub koscielny w Polsce bede pamietac zawsze z akcentem finansowym.
Telefonicznie dowiedzialam sie, ile bedzie ceremonia kosztowac.
Oplata ta zostala podniesiona o 5 razy kiedy urzednik
koscielny (zanim jeszcze spotkalismy sie z ksiedzem)
zorientowal sie, ze przyjechalismy z Kanady przez USA.
Ten dawny niewielki lubelski kosciol w ktorym bylam
chrzczona zamienil sie w twierdze z nowymi luksusowymi budynkami,
ogrodzeniem z drutem kolczastym (!) oraz elektroniczna brama wjazdowa i
furtka.
Rachunek za slub podliczono bardzo dokladnie wedle zasad businessu.
Lista zawierala liczbe swiec, oplate i czas organisty. Nawet podobalo mi
sie takie uczciwe zestawienie. Ciekawe bylo to, ze my, zaszokowani cena
(ok. $1000 w polowie lat 90), sami zazyczylismy sobie rachunku.
Bardzo trudno nam przyszlo go otrzymac (pierwszy raz to sie ponoc im
zdarzylo, ze ktos zazyczyl sobie rachunku), ale jak juz wystawili, to
bardzo ladnie.
Oburzona bylam tym, ze w parafii zaparkowane samochody ksiezy to byly
2 Mercedesy, jeden Opel i Peugot. Zapewne z darow.

Te obietnice ubostwa to straszne bzdury w wielu wypadkach.
Jezeli nawet ci ksieza te samochody dostali jak dary czy jakies tam
prezenty, to bardzo takie rzeczy ludzi raza. Trzeba bylo sprzedac i oddac
zysk biednym a kupic sobie po prostu srodek lokomocji a nie luksusowe jak
na Polske auto.

Przy okazji zaznacze, ze bylismy oboje studentami w czasie kiedy bralismy
ten koscielny slub.

To bylo naprawde bardzo nieprzyjemne.

D.

Odpowiedź listem elektroniczym