> Z dużym zainteresowaniem, lecz z bardzo mieszanymi uczuciami, > przeczytałem artykuł Mikołaja Lizuta "Sponsor Leppera i Ojca Rydzyka. > Podwójne życie don Juana", opublikowany w "Gazecie Wyborczej" w numerze > 149 z 28 czerwca br. Wynika z niego, że jestem pracownikiem Państwowego > Muzeum Auschwitz-Birkenau i członkiem Koła Miejskiego Towarzystwa > Miłośników Wołynia i Polesia w Oświęcimiu, które działa aktywnie, > wydając m.in. od dziesięciu lat kwartalnik "Wołyń i Polesie". > W numerze 36 z 2002 r. tego kwartalnika opublikowałem tekst dotyczący > Jana Kobylańskiego, urodzonego 21 lipca 1923 r. w Równem na Wołyniu, > więźnia KL Auschwitz, przywiezionego z więzienia na Pawiaku do tego > obozu 5 października 1943 roku, gdzie otrzymał numer 156228. Za swoją > obozową przeszłość Kobylański po latach został uhonorowany Krzyżem > Oświęcimskim. > Nazwisko Jana Kobylańskiego i jego współtowarzyszy obozowej gehenny > zostało opublikowane w wydanej w 2000 r. przez Towarzystwo Opieki nad > Oświęcimiem i Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu > trzytomowej "Księdze Pamięci. Transporty Polaków z Warszawy do KL > Auschwitz 1940-1944". > O wystawienie formalnego zaświadczenia, potwierdzającego pobyt Jana > Kobylańskiego w KL Auschwitz, zwróciła się za pośrednictwem miejscowej > prokuratury w Oświęcimiu jego znajoma w 1997 r. W zdekompletowanych > aktach byłego obozu Auschwitz figurował jednak tylko numer obozowy > zainteresowanego, a na tej podstawie nie mogła ona otrzymać takiego > zaświadczenia. Nie było natomiast i nie ma również obecnie podstaw, aby > zaprzeczać, że Jan Kobylański posiadał w KL Auschwitz numer 156228. > Wydaje się nawet, że wprost przeciwnie, za prawdziwością tego faktu > przemawiają: > - numery więźniom z jego transportu nadawano głównie w kolejności > alfabetycznej, stąd też przed nim, Janem Kobylańskim, figuruje Kłusek > Antoni - nr 156227, natomiast po nim Kok Stefan - nr 156229 (w swoim > artykule Mikołaj Lizut mylnie podaje te nazwiska jako Kłoś i Klusek), > - w obecnym wykazie więźniów przywiezionych do KL Auschwitz 5 > października 1943 r. brak jest danych kilkudziesięciu więźniów, ponieważ > istniejąca dokumentacja w dużej mierze została zniszczona przez SS przed > ewakuacją obozu, a więc sprawa braku dokumentów potwierdzających pobyt > Jana Kobylańskiego w Oświęcimiu nie jest odosobnionym przypadkiem, > - ponadto przez ponad pięćdziesiąt lat od chwili wyzwolenia KL Auschwitz > nikt inny nie twierdził, że przebywając w obozie, był oznaczony tym > numerem i nie ma podstaw, aby wiązać ten numer z innym nazwiskiem niż > Jan Kobylański. > Koronnym argumentem przemawiającym za pobytem Jana Kobylańskiego w KL > Auschwitz powinien być także jego numer obozowy, który zapewne ma > wytatuowany na ramieniu. > Z powyższymi moimi rozważaniami zapoznał się sam Jan Kobylański, któremu > redakcja "Wołynia i Polesia" przesłała numer 36 z 2002 r. z moim > tekstem. Zaznaczam, że wcześniej tekst ten był również opublikowany, > jako list, na łamach "Naszego Dziennika". > Wkrótce wspomniana redakcja "Wołynia i Polesia" otrzymała list od Jana > Kobylańskiego, datowany 28 stycznia 2003 r. Przytaczam obszerne > fragmenty tego listu: "Jestem bardzo wdzięczny za przesłanie mi > egzemplarza wydawanego przez Państwa biuletynu 'Wołyń i Polesie' (nr > 4/36 z listopada 2002 r.). Państwa biuletyn jest dla mnie publikacją o > charakterze bardzo sentymentalnym, stanowi bowiem więź z Ziemią mojego > dzieciństwa i wspomnieniami z nią związanymi. (...) Bardzo dziękuję > Państwu za opublikowanie listu do redakcji autorstwa Adama Cyry, którego > osobiście nie znam, ale któremu to chciałbym - za Państwa pośrednictwem > - przekazać podziękowania w moim imieniu. (...) Powracając do listu > Adama Cyry pozwolę sobie poinformować, iż służby specjalne > postkomunistycznej Polski starały się usunąć moje nazwisko z listy > więźniów Oświęcimia. Czynili to również inni przedstawiciele władz > polskich. Jednakże na szczęście Międzynarodowy Czerwony Krzyż (...) a > konkretnie działające przy nim Międzynarodowe Biuro Poszukiwań (...), > odpowiadając na zapytanie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych (nr > ref. MSZ 390-11/95) poinformowało polskie ministerstwo w dniu 27 lipca > 1998 (nr ref. 1 806 786), iż w archiwum Międzynarodowego Czerwonego > Krzyża mają mnie zarejestrowanego jako więźnia politycznego nr 156228 > obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Kopię owego dokumentu przesyłam > Państwu w załączeniu. > Ponadto, 30 sierpnia 2002 r., w ramach programu odszkodowań za pracę > przymusową i niewolniczą w Niemczech, biuro Międzynarodowej Organizacji > ds. Migracji w Genewie (International Organization for Migration - IOM) > przyznało mi odszkodowanie za pobyt w niemieckich obozach > koncentracyjnych. Kopię owej decyzji przesyłam Państwu w załączeniu. > (...) wielokrotnie już bowiem wytwarzano i rozpowszechniano > nieprawdopodobne kalumnie i oszczerstwa na temat mojej osoby po to, aby > osłabić i zniszczyć pozycję Polonii południowoamerykańskiej, która to > zawsze staje w obronie przeszłości historycznej narodu polskiego. > Czyniono to wszystko pod moim adresem, zważywszy na fakt, iż jestem > prezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, > prezesem zarządu Związku Polaków w Argentynie, skupiającego 32 > organizacje polskie, oraz prezesem jedynych polskich organizacji > patriotycznych w Urugwaju (Towarzystwo im. Marszałka Józefa Piłsudskiego > i Unii Polsko-Urugwajskiej). My, Polacy, żyjący poza granicami kraju, > mamy nadzieję, iż w najbliższej przyszłości powstanie patriotyczny rząd > polski, działający w interesie całego narodu, również jego części > rozsianej poza granicami kraju. > Jak Państwo widzą, z kopii dokumentów wynika (...), iż byłem więźniem > obozu w Oświęcimiu i posiadałem nr obozowy 156228. (...) Wszystkich zaś > zainteresowanych chciałbym poinformować, że mój ojciec nazywał się > Stanisław Kobylański i był adwokatem w Równem. Cała nasza rodzina > uciekła z Wołynia tuż przed nadejściem okupacji sowieckiej. > Wszystkie dane oraz dokumenty, które Państwu przesyłam, przekazuję do > Państwa dyspozycji, mogą więc Państwo (...) opublikować je w części bądź > w całości lub też przekazać innym organizacjom czy instytucjom". > Na zakończenie chciałem wyjaśnić, że z zaświadczenia Biura Poszukiwań > Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Arolsen z 27 lipca 1998 roku, > udostępnionego przez Jana Kobylańskiego, wynika, iż był on nie tylko > więźniem KL Auschwitz, lecz potem także KL Mauthausen-Gusen, KL > Gross-Rosen, KL Flossenbürg, KL Natzweiler i ostatecznie został > wyzwolony w KL Dachau przez żołnierzy amerykańskich wiosną 1945 roku. > Zaświadczenie jest wprawdzie wystawione na nazwisko: Janusz Kobylański, > ur. 21 lipca 1919 r., a Jan Kobylański urodził się 21 lipca 1923 r., > lecz on sam zwraca uwagę na tę rozbieżność, tłumacząc ją pomyłką w > ewidencji obozowej. Ponadto znany on jest również nawet dzisiaj pod > imieniem Janusz, na co w swoim artykule zwrócił uwagę Mikołaj Lizut. > Czy autor tekstu z "Gazety Wyborczej" ma rację, zaprzeczając jakoby Jan > Kobylański był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych? > Mam co do tego wątpliwości, tym bardziej że w archiwum Państwowego > Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu znalazłem opracowanie byłego > więźnia KL Gross-Rosen Romana Olszyny. Pochodzi ono z 1971 r. i zawiera > częściowy spis więźniów KL Gross-Rosen za okres od 2 sierpnia 1940 r. do > 9 maja 1945 r. Wynika z niego, że Janusz Kobylański, ur. 21 lipca 1919 > r., był więźniem KL Gross-Rosen, skąd wywieziony został do KL > Flossenbürg, gdzie otrzymał numer 49971. Numer ten jest także wymieniony > we wspomnianym piśmie Biura Poszukiwań Międzynarodowego Czerwonego > Krzyża z Arolsen. > dr Adam Cyra > > Autor pracuje w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.