Proponuje podgrzac co nie co postac zimnego juz czerwonego nieboszczyka -
Jacka Kuronia, ktorego co poniektorzy, nawet tu na forum, probowali
przedstawic jako "bez skazy", ktory "moze bladzil", ale " intencje mial
dobre"...Padaly argumenty,ze o zmarlych nie nalezy mowic zle...Jacek Kuron
byl postacia jak najbardziej publiczna i wplywal na losy Polski, wiec mamy
prawo go oceniac rowniez po jego smierci, gdyz jest to czesc historii..,
polskiej historii...
Oto swietne podsumowanie postaci tego komunisty dzialajacego w Polsce:

"Spiz mocno przerysowany, czyli prawdziwy portret Jacka Kuronia"
Ireneusz T. Lisiak, "Nowa Mysl Polska"

Niedawna smierc Jacka Kuronia pokazala jasno, ze srodowiska
trockistowsko-lewicowe na gwalt potrzebuja "moralnego odniesienia" dla swej
idei, bowiem spoleczenstwo jakos niechetnie akceptuje "gwiazdy" z importu,
takie jak Trocki czy J.P. Sartre. Smierc Jacka Kuronia spowodowala, ze w
mediach rozpoczal sie swoisty wyscig w nadawaniu coraz bardziej wznioslych
tytulów okreslajacych zmarlego. Ba, od czasu smierci Bieruta i Stalina nie
spotkalismy tak wielkiej czolobitnosci wobec czlowieka zmarlego, tak, ze
zdawac sie moglo, iz nadeszly czasy ostateczne.

Ale odczucie odbiorców, i to wcale niemalej jej czesci, wskazywalo, ze w
pochwalnych wypowiedziach na czesc zmarlego przekroczono wszelkie granice
przyzwoitosci, jak chocby przywolujac te, która zaserwowaly Wiadomosci TVP,
gdzie powiedziano: "Jego wizje sa niesmiertelne". Ilez takich lewackich
"niesmiertelnych idei i wizji" przezylismy tylko od 1944 roku? Powszechnie
przeciez wiadomo, ze idea, której Jacek Kuron byl wierny od kolyski do grobu
zeszla w nieslawie do lamusa historii, ale tego wszelcy piewcy jakby nie
dostrzegli. Postawmy sobie zatem pytanie - jaki w rzeczywistosci byl Jacek
Kuron i jaka byla jego faktycznie realizowana droga? Próbujac znalezc
odpowiedz na tak postawione pytanie, oparlem sie na publikacjach Jacka
Kuronia, jego wypowiedziach, w których on sam, bez ogródek odslania swoje
oblicze i droge zyciowa.

Atypolskosc od kolyski
Na postawe zyciowa Jacka Kuronia niewatpliwie malo wplyw jego wychowanie w
rodzinie o tradycjach PPS-owskich. We wspomnieniach z dziecinstwa napisal,
ze ojciec juz w dziecinstwie wyjasnil mu, ze "Boga nie ma i ja nie staralem
sie juz wiecej dociekac, dlaczego tak wielu w tego Boga wierzy". Moze
kolejne zdanie wyjasni nam przyczyne braku tej dociekliwosci, bowiem Kuron
pisze: "Znajdowalem odpowiedzi na wszystkie pytania w klimacie ideowym mojej
rodziny, który to klimat wiazal sie z duchowoscia lewicy". Mial zatem Kuron
wlasna "religie" wywodzaca sie z tej wspominanej dosc czesto "duchowosci
lewicy", która umacnial czytana od wczesnego dziecinstwa literatura klasyków
marksizmu-leninizmu. Zreszta, za najwazniejsza w zyciu przeczytana przez
siebie pozycje uwazal ksiazke Lenina "Panstwo i rewolucja". Rodzina Kuronia
byla zafascynowana haslami rewolucji 1905 roku, a w kregu najblizszych zywo
przechowywane bylo wspomnienie o "rewolucyjnej dzialalnosci" Wladyslawa
Kuronia, brata jego dziadka, który "wslawil sie" tym, ze podczas strajku w
kopalni Reden zabil stojacego na dziedzincu dyrektora kopalni (podobno
Zyda), a kilka dni pózniej zamordowal ksiedza, który "smial" skrytykowac
zabójstwo dyrektora. Sam Jacek Kuron nie ukrywal swej fascynacji osoba
stryja Wladyslawa.

Duzo miejsca w jego wspomnieniach zajmuje kwestia zydowska i, jak pisze, w
czasie okupacji jako 8-letnie dziecko przezywal "caly ten ból, wstyd i groze
spowodowana antysemityzmem Polaków, za który wine ponosi kler katolicki".
Czyzby juz wówczas rozpoczal relatywizacje historii? Wojna bowiem jego
zdaniem uczynila go "alergicznie uczulonym na sprawe zydowska". Ale dlaczego
w sposób bezkrytyczny i jednostronny? Na to pytanie nie znajdziemy w jego
pismach odpowiedzi wprost, ale mozemy ze zdziwieniem zauwazyc, ze znajduje
on wytlumaczenie dla powojennych zbrodni funkcjonariuszy UB, którzy byli
pochodzenia zydowskiego. Jakos w tych wypowiedziach trudno doszukac sie tej
"wrazliwosci lewicowej", która ponoc nie pozwala byc obojetna wobec "zadnej
niesprawiedliwosci". O latach 1945-56 pisze: "Poznalem potem Zydów, którzy
byli sama nienawiscia do faszyzmu, a rozumieli przez to antysemityzm. W
rezultacie nienawidzili Polaków formacji narodowej, Polaków-katolików,
jakich w spoleczenstwie polskim byla wtedy wiekszosc". Wynika z tego, ze dla
Kuronia pojecia " faszysta" i "Polak-katolik" sa tozsame, postawil bowiem
pomiedzy tymi pojeciami znak równosci, zapominajac przy tym, ze faszyzmowi
blizej do socjalizmu, bowiem obie te ideologie zawsze mamily spoleczenstwa
"pakietem socjalnym". Jednoczesnie, poznajac wspomnienia i "dziela" Kuronia,
trudno oprzec sie przekonaniu, ze dla niego warunkiem koniecznym do
normalizacji stosunków polsko-zydowskich jest znikniecie Polaków, zwlaszcza
katolików oraz "formacji narodowych i patriotycznych", którzy tak jak wtedy,
tak i dzis sa "wiekszoscia".

Walterowiec
W latach powojennych rodzina Kuroniów repatriowala sie ze Lwowa do Krakowa i
od razu mocno zaangazowala sie po stronie "nowego porzadku". Ojciec Jacka
Kuronia nadal pozostawal w zwiazkach z PPS, ale syn juz szukal przyjaciól w
PPR, gdzie szybko doszedl do wniosku, ze "zródlem wszelkiego zla w Polsce
jest prywatna wlasnosc". Po przeprowadzce do Warszawy, w wieku 15 lat byl
juz dzialaczem ZMP i budowal swoja "lewicowa duchowosc'. Sam pisze: "Nie
mielismy czasu odrabiac lekcji, zreszta nauczycieli traktowalismy jak
reakcje. Nauczyciele bali sie nas". Strach, poczucie wladzy imponuje mu, ale
przede wszystkim imponuje mu nieograniczona wladza. Niewazne, ze z
demokracja nie ma nic wspólnego, pisze dalej: "Kazdy mial kogos we wladzy.
Wujka, stryjka, kumpla, który "przekrecil sie" przez "dzielnice", a teraz
byl w UB, w wojsku, milicji, komitecie dzielnicowym lub wojewódzkim partii.
Gdy sie mialo jakas sprawe, szlo sie do Jurka, Franka, Józka, którzy byli
tacy swoi wlasnie". Trudno oprzec sie przekonaniu, ze kontestacje polityczne
Kuronia, jakie pojawily sie w pózniejszych latach jego zycia wynikaly
wlasnie z tesknoty za zydowsko-ubeckimi koneksjami, które odeszly wraz z
krytyka stalinizmu.

Z uderzajaca szczeroscia wspomina, ze uczestniczyl jako obserwator w
procesach mlodziezowych grup antysocjalistycznych, podczas których skazywano
na wieloletnie wiezienie lub nawet na kare smierci jego rówiesników,
16-17-latków. Nawet po latach, nawet po swoich pobytach w wiezieniu, pisze o
tym bez emocji, bez refleksji nad okrucienstwem totalitarnego sytemu,
któremu wiernie sluzyl. Takich mlodych ludzi, nie godzacych sie na
totalitarny socjalizm byly wtedy tysiace, ale tez byl to czas rozprawy z
harcerstwem polskim, a komunistom szczególnie zalezalo na likwidacji przede
wszystkim grup starszoharcerskich, których po latach konspiracji wojennej
uznano za "nie nadajacych sie do resocjalizacji". Zamiar byl prosty,
sprowadzic harcerstwo na wzór sowiecki do rangi "pionierów" i podporzadkowac
ZMP. Odebrano harcerzom lilijke, krzyz harcerski, mundurki i ograniczono
wiek przynaleznosci najpierw do 15 lat, ale szybko granicznym wiekiem dla
"pioniera" bylo 14 lat. Bral w tym udzial bardzo aktywnie Jacek Kuron, ale
jemu bylo malo. Stworzyl "dzielo swego zycia", najpierw Krag, a nastepnie
Hufiec Walterowski, którego zostal komendantem. To byla klasyczna
komunistyczna organizacja o wysokim stopniu indoktrynacji, która za patrona
przyjela bolszewickiego oficera strzelajacego do polskich obronców w wojnie
1919-20. Jest manipulacja mediów, ze w posmiertnych panegirykach wspominano,
iz "byl twórca harcerstwa walterowskiego", nie informujac, czym w
rzeczywistosci owo "harcerstwo" bylo. W swoich wspomnieniach tak opisuje ten
okres: "Walterowcy to byl nasz pomysl socjalistycznego wychowania.
Uznalismy, ze metoda Makarenki najlepiej bedzie sluzyc naszym celom". Ale
przeciez w tym samym czasie, opierajac sie na "pedagogice Makarenki",
utworzono w Jaworznie Wiezienie Progresywne dla polskiej mlodziezy, która
miala za soba "przeszlosc" w Szarych Szeregach lub, co najmniej "niewlasciwe
pochodzenie". Czy zatem, sadzac po tresci tylu panegiryków, smierc Jacka
Kuronia ma byc poczatkiem rehabilitacji "stalinowskiego i bermanowskiego
terroru"?

Buntownik w imie trockizmu
Przepoczwarzenie sie "twardego stalinisty", jakim bez watpienia byl Kuron, w
bezkompromisowego opozycjoniste nastapilo po napisaniu wspólnie z Karolem
Modzelewskim "Listu otwartego do partii", który po latach wielokrotnie
przywolywany, jakkolwiek nawet po roku 1989 nigdy nie opublikowany, mial
uwiarygodnic Jacka Kuronia w oczach spoleczenstwa. Nie wspomniano ani
slowem, ze list nie poruszal sprawy suwerennosci Polski, a byl jedynie próba
zwrócenia uwagi towarzyszy partyjnych na sytuacje w partii i powstal w
wyniku zachlysniecia sie autorów retoryka Trockiego i J. P.Sartre'a.
Odwolywal sie do korzeni marksistowskich i stanowil próbe zdefiniowania
"socjalizmu z ludzka twarza." Ta wizja "socjalizmu z ludzka twarza" byla
bliska Kuroniowi do konca. W opozycji lat 70. i 80. Kuron konsekwentnie
reprezentowal "uniwersalna kosmopolityczna" wizje nowoczesnego
spoleczenstwa, oczywiscie pod rzadami lewicy. Pojecie suwerennosci bylo mu
najzupelniej obojetne i jakby nie dostrzegal zjawisk, jakie mialy miejsce po
rozpadzie ZSRR czy na Balkanach. Mozliwe, ze do przyjecia przez niego byla
suwerennosc np. Bialorusi, ale nie Polski, bowiem nawet wydarzenia marca 68
przedstawial jako przejaw "zdziczalego polskiego antysemityzmu", chociaz
dobrze wiedzial, jako ze byl w centrum wydarzen, ze jest to walka o wladze
poststalinowców z komunistami krajowymi. Z troska pochylal sie na wyjazdem
studentów pochodzenia zydowskiego, gdy w rzeczywistosci dobrze wiedzial, ze
konsekwencje "marszu po wladze" poniesli studenci polscy, nabrani na
patriotyczne hasla. Ale to byli przeciez tylko Polacy i nie pasowali do
kosmopolitycznej wizji.

Opozycja patriotyczna w latach 70. i 80. jakby nie dostrzegala tego, co
mówil Kuron, no moze oprócz tych, którzy spotykali sie u mecenasa Napoleona
Siemaszki i Jana Zamoyskiego w Salonie na Pieknej. Generalnie, uszlo uwadze
wiekszosci, ze walka Kuronia z komunizmem nie jest w zaden sposób zwiazana z
odzyskaniem naszej, polskiej suwerennosci, ze walka ta jest jedynie etapem
do przejscia z jednej zaleznosci w druga. Korzystalismy wtedy z azylu
Kosciola, nie oddzielajac wiernych od niewierzacych, naiwnie ufajac, ze
uniwersalne prawdy chrzescijanskie zmieniaja ludzi. Ze tak nie bylo
przekonalismy sie po roku 1989, gdy zaczeto opluwac Kosciól i kaplanów,
chyba, ze... byli to kaplani "Kosciola otwartego".Byl Kuron doradca
pierwszej "Solidarnosci" i sam przyznawal, ze ta pierwsza "Solidarnosc"
niepokoila go swym narodowym, bardzo polskim charakterem. Byla wg niego zbyt
niepodleglosciowa, patriotyczna, katolicka i... narodowa wlasnie. Do tego
ten hymn, autorstwa Jerzego Narbutta, w który pobrzmiewaly tak niemile dla
jego ucha, romantyczne odniesienia niepodleglosciowe: "Solidarni nasz jest
ten dzien, a jutro....( ) Bo lepiej bysmy umierali stojac niz mamy kleczac
na kolanach zyc".

Pod koniec lat 80. ponowne strajki, ale jakby jakies inne, a po nich
"proletariusze" z KOR oraz wszystkich okresów i frakcji powojennego
komunizmu podzielili wladze i wplywy. Pozostawiono Walese, który jako ikona
oporu, laureat Nagrody Nobla dobrze legitymizowal ten uklad. Kuron byl jedna
z wazniejszych postaci tego ukladu, ale reprezentowal tam nie polska racje
stanu, ale skrajnie lewicowe, trockistowskie srodowiska i ich wizje
spoleczenstwa. Czy sa te wizje zgodne z aspiracjami spoleczenstwa?

Ireneusz T. Lisiak "




Odpowiedź listem elektroniczym