"Duet legionowych generalów a wybuch Powstania Warszawskiego" Lech Mazewski
Kulisami genezy Powstania Warszawskiego zajmowano sie wielokrotnie. Wystarczy tu wymienic chociazby prace Aleksandra Skarzynskiego ("Polityczne przyczyny Powstania Warszawskiego", Warszawa 1964), Jana M. Ciechanowskiego ("Powstanie warszawskie", Warszawa 1984) czy zbiór wywiadów przeprowadzonych przez Janusza K. Zawodnego ("Uczestnicy i swiadkowie powstania warszawskiego. Wywiady", Warszawa 1994). Ze wszystkich tych prac wynika, ze decyzja o powstaniu podjeta zostala, co prawda, przez przywódców podziemia, ale za wyraznym przyzwoleniem ze strony premiera Stanislawa Mikolajczyka, dla którego zwycieski bój o Warszawe mial byc wyrazem naszej dobrej woli wobec Sowietów i wzmocnic jego pozycje w rozmowach z Józefem Stalinem o przyszlosci Polski. Niejasny natomiast jest udzial w tych wydarzeniach Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego - mimo ze pod koniec lipca 1944 r. wyraznie wypowiadal sie przeciw wybuchowi powstania powszechnego. Czestokroc polityke Naczelnego Wodza laczy sie z dzialaniami, jakie w kraju podejmowal wówczas gen. Leopold Okulicki, w zasadniczym stopniu odpowiedzialny za sierpniowa insurekcje. Czy zatem mottem dzialan generalskiego duetu bylo walesowskie "za a nawet przeciw"? Nie wiem, czy uda mi sie odpowiedziec na to pytanie, ale przynajmniej warto spróbowac przyjrzec sie jednej z tajemnic sierpniowej insurekcji. Emisariusz Naczelnego Wodza Andrzej Przemyski ("Ostatni komendant. General Leopold Okulicki", Lublin 1990) dokladnie opisuje okolicznosci, w jakich na przelomie lat 1943/44 ówczesny plk dypl. Okulicki znalazl sie w kregu zainteresowania Naczelnego Wodza. W efekcie - po kilku dlugich rozmowach w cztery oczy - stal sie on powiernikiem mysli gen. Sosnkowskiego. Zrzut do Polski nastapil 21 maja 1944 r., a juz 3 czerwca Okulicki zostal przyjety przez dowódce AK. Równoczesnie zostal tez mianowany na stopien generalski. Ale zanim to nastapilo, znalazl sie na krótko w szpitalu, gdzie kontaktowal sie z nim gen. Kazimierz Sawicki. A oto relacja z tych rozmów: "Wynioslem z nich wrazenie, ze Okulicki przyjechal z formalnym mandatem Naczelnego Wodza (..) Stosunek gen. Okulickiego do obecnych Naczelnych Wladz AK byl wrecz krytyczny - nie tylko odnosnie osobistych kwalifikacji tego zespolu, ale i kierunku pracy AK. Misja Okulickiego bylo ten stan rzeczy zmienic". Dalej: "Podkreslal otrzymany od gen. Sosnkowskiego mandat, posiadanie z nim scislej i bezposredniej lacznosci (specjalny kod) i moznosc komunikowania sie z Londynem ponad glowami wladz w Warszawie". I ostateczna konkluzja: "Jak wszystko na to wskazuje, jego zadaniem nie bylo wysluchiwanie argumentów, a przekonanie kogo sie dalo do poparcia idei powstania w Warszawie". Okulicki zostal skierowany do Polski - najpierw jako zastepca dowódcy AK, a pózniej jako zastepca szefa sztabu AK. I rzeczywiscie objal to ostatnie stanowisko. Stal sie w ten sposób trzecim co do waznosci - po gen. Tadeuszu Bór-Komorowskim i gen. Tadeuszu Pelczynskim - oficerem krajowego podziemia. Ale - ze wzgledu na traktowanie go jako osobistego emisariusza Naczelnego Wodza - jego pozycja byla jeszcze silniejsza. Gen. Okulicki a wybuch powstania Wlasciwie mozna powiedziec, ze gen. Okulicki uczestniczyl w drugiej polowie lipca 1944 r. we wszystkich waznych zdarzeniach, które doprowadzily do wybuchu powstania. Ok. 20 lipca odbylo sie w Alei Niepodleglosci w Warszawie spotkanie pomiedzy gen. Pelczynskim, zastepca i szefem sztabu AK, gen. Okulickim, jego zastepca do spraw operacyjnych, i plk dypl. Józefem Szostakiem, szefem Oddzialu Operacyjnego sztabu, na którym ten pierwszy omówil sprawe koniecznosci przeprowadzenia "Burzy" równiez w Warszawie, co wczesniej bylo wykluczone. Podkreslil, ze postara sie przekonac dowódce AK i Delegata Rzadu o koniecznosci podjecia walki w Warszawie. 21 lipca 1944 r. w Warszawie naradzalo sie "trzech generalów" - Bór-Komorowski, Pelczynski i Okulicki - i wówczas to gen. Okulicki wystapil z wnioskiem, ze AK powinna opanowac stolice przed wkroczeniem do niej armii sowieckiej. Po dyskusji dowódca AK zaaprobowal ten projekt. Nastepnego dnia odbyla sie odprawa scislego sztabu Komendy Glównej AK, w czasie której gen. Bór-Komorowski podal swoja decyzje w sprawie walki o Warszawe. Ale pamietajmy, ze prawdziwym autorem tej decyzji byl gen. Okulicki. Pozostala jedynie kwestia wyboru terminu. 27 lipca ok. godz. 17 Ludwig Fischer, gubernator Dystryktu Warszawskiego, wydal zarzadzenie o stawieniu sie 100 tys. ludzi w dniu nastepnym do prac fortyfikacyjnych. W odpowiedzi plk Antoni Chrusciel w dwie godziny potem wydal rozkaz o "alarmie". Rozkaz ten, zgodnie z planami ustalonymi jeszcze w 1942 r., byl równoznaczny z rozkazem przygotowawczym do walki, który odwolany byc nie mógl. Stan pogotowia pododdzialów mial sie skonczyc automatycznie wybuchem walki. A jednak na polecenie dowódcy AK rozkaz ten zostal odwolany nastepnego dnia rano. Przemyski sugeruje, ze za wydaniem rozkazu o "alarmie" stal gen. Okulicki, który chcial w ten sposób wymusic na dowódcy AK decyzje o rozpoczeciu powstania. Tym razem sie nie udalo. Mniej wiecej w tym samym czasie pplk Ludwik Muzyczka rozmawial z dowódca AK w obecnosci gen. Okulickiego, plk. Emila Fieldorfa (Komendanta Glównego "Nie") i plk. Antoniego Sanojcy i przedstawil gen. Bór-Komorowskiemu memorial opracowany i podpisany przez siebie, ale uzgodniony z plk. Fieldorfem i plk. Janem Skorobohatym-Jakubowskim. W memoriale tym domagal sie cofniecia decyzji o powstaniu, uzasadniajac ten postulat "oczywista slaboscia AK w porównaniu z Niemcami", a takze tym, iz Polske oczekuje "dluga walka przeciw Rosjanom", w obliczu której "wydanie decydujacej bitwy, do wygrania której nie ma srodków", bedzie "równoznaczne z prawdziwym samobójstwem politycznym". Gen. Okulicki nie podzielil tego stanowiska. Oswiadczyl, ze "widzi szanse wygrania bitwy o Warszawe", gdyz zajecie jej przez Rosje "dyktuja korzysci strategiczne", a Stalin "nie bedzie mógl wobec swiata pozwolic Niemcom na zniszczenie miasta i wymordowanie ludnosci". 29 lipca 1944 r. ustalono, ze gen. Okulicki bedzie nastepca gen. Bór-Komorowskiego, gdyby ten nie mógl dalej pelnic funkcji dowódcy AK. Autorzy "Polskich Sil Zbrojnych" pisza, ze "po tym terminie nie bral on juz udzialu w pracach dowództwa AK az do polowy wrzesnia 1944 r.". Ale to nieprawda. 31 lipca rano w KG AK odbyla sie narada, pod koniec której gen. Okulicki powiedzial do dowódcy AK: "Jesli Pan General nie podejmie decyzji, bedzie pan drugim Skrzyneckim". Ale i to nie wymusilo decyzji o powstaniu. Tego samego dnia na godz. 18.00 byla zarzadzona jeszcze jedna odprawy w KG AK, chociaz zazwyczaj popoludniowe odprawy rozpoczynaly sie o godz. 17. Wlasnie o tej porze byli obecni juz generalowie Bór-Komorowski, Pelczynski i Okulicki oraz mjr Janina Karasiówna. Ok. godz. 17.00 na odprawe przyszedl plk Chrusciel, który wyrazil opinie, ze walke o Warszawe nalezy podjac bezzwlocznie, gdyz Sowieci zblizaja sie juz do Pragi. Gen. Bór-Komorowski, pod wplywem otrzymanego meldunku, po krótkiej naradzie z obecnymi uznal, ze trzeba skontaktowac sie z Delegatem Rzadu, gdyz jego zgoda byla potrzebna do wydania ostatecznego rozkazu. W pól godziny pózniej Jan Stanislaw Jankowski przybyl na odprawe i wyrazil zgode. Nastepnie dowódca AK wydal rozkaz plk Chruscielowi: "Jutro, punktualnie o godz. 17.00 rozpocznie Pan operacje "Burza" w Warszawie". Tak wiec gen. Okulicki w drugiej polowie lipca 1944 r. nie tylko uczestniczyl w zdarzeniach, których ukoronowaniem bylo wydanie rozkazu o podjeciu walki w Warszawie, ale w duzym stopniu sam byl ich spiritus movens. Walka o stolice miala dla niego jedynie w sensie militarnym wymiar antyniemiecki, gdyz prawdziwym celem bylo pokazanie Sowietom, ale takze i Anglosasom, ze to sami Polacy sa gospodarzami nad Wisla i nikt inny. Polityczny wydzwiek powstania mial byc zatem od samego poczatku inny niz jego militarny sens. A jakie w tym czasie stanowisko zajmowal Naczelny Wódz? Gen. Sosnkowski w lipcu 1944 r. 3 lipca 1944 r. doszlo w Londynie do rozmowy miedzy premierem Mikolajczykiem, gen. Sosnkowskim i gen. Marianem Kukielem, ministrem obrony narodowej. W protokole czytamy, iz "Naczelny Wódz ostrzegal przeciwko szerokiemu operowaniu w obecnych warunkach okresleniem "collapse" Niemiec i przeciwko szukaniu analogii z r. 1918". I dalej niezwykle trafnie konstatowal: "Powstanie bez uprzedniego porozumienia z ZSRR na godziwych podstawach byloby politycznie nieusprawiedliwione, zas bez uczciwego i prawdziwego wspóldzialania z Armia Czerwona byloby pod wzgledem wojskowym niczym innym jak aktem rozpaczy". Gdyby sie tego gen. Sosnkowski konsekwentnie trzymal, móglby uratowac Warszawe przed zniszczeniem, co byloby jego historyczna zasluga wobec Polski. Swoje ostateczne stanowisko gen. Sosnkowski sformulowal w depeszy z 7 lipca. Pisal tam do dowódcy AK, ze w istniejacych warunkach "powstanie zbrojne narodu nie byloby usprawiedliwione, nie mówiac juz o braku fizycznych szans powodzenia. Teoretycznie jednak nie sposób wykluczyc, ze warunki powyzsze jeszcze moga ulec zmianie, stad nalezy nadal zachowac mozliwosc uruchomienia powstania". I najwazniejsze: "Jesli przez szczesliwy zbieg okolicznosci w ostatnich chwilach odwrotu niemieckiego, a przed wkroczeniem oddzialów czerwonych, powstana szanse chocby przejsciowego i krótkotrwalego opanowania przez nas Wilna, Lwowa, innego wiekszego centrum lub pewnego ograniczonego niewielkiego chocby obszaru - nalezy to uczynic i wystapic w roli pelnoprawnego gospodarza". Slowem, powyzsza instrukcja Naczelnego Wodza dla dowódcy AK - nb. jest to ostatnia jego depesza, jaka mogla miec jeszcze wplyw na zachowanie przywódców podziemia - jest utrzymana w stylistyce walesowskiego "za a nawet przeciw". Bo z jednej strony mamy tu wyrazny sprzeciw wobec powstania powszechnego, ale zaraz mówi sie, ze gdyby tylko byla okazja do opanowania jakiegos "wiekszego centrum" - poza wymienionymi Wilnem i Lwowem w gre wchodzic moze tylko stolica - to nalezy bezwzglednie to uczynic. Zatem nie ma tu zadnej sprzecznosci z pózniejsza walka o Warszawe! Pod koniec lipca 1944 r. do Warszawy przybyl por. Jan Nowak-Jezioranski, który przed odlotem do Polski znajdowal sie we Wloszech, w poblizu miejsca pobytu gen. Sosnkowskiego, dokonujacego wlasnie inspekcji II Korpusu. Ale nie skorzystal on z obecnosci kuriera i nie przekazal przez niego dowódcy AK rozkazu o niepodejmowaniu walki o stolice. Naczelny Wódz, jak wiadomo, 11 lipca 1944 r. udal sie na inspekcje II Korpusu do Wloch i wrócil do Londynu dopiero 6 sierpnia - mimo kilku prósb ze strony prezydenta RP, ministra obrony narodowej i szefa sztabu o szybszy powrót. Nie znaczy to, zeby nie próbowal on uczestniczyc w wydarzeniach rozgrywajacych sie wówczas w Warszawie. Swiadcza o tym dyspozycje wysylane przez gen. Sosnkowskiego do Warszawy, przez Londyn, pomiedzy 25 lipca a 1 sierpnia. Pierwszy telegram, z 25 lipca, jest odpowiedzia na depesze dowódcy AK z 19 lipca donoszaca o wydarzeniach na Wilenszczyznie. Stanowisko Naczelnego Wodza sprowadzalo sie do nastepujacego stwierdzenia: "W obliczu szybkich postepów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dazyc do zaoszczedzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej grozby eksterminacji". Stad tez doradzal "Wedlug mozliwosci wycofujcie oddzialy na zachód w skupieniu lub rozproszeniu zaleznie od warunków". I precyzowal, ze chodzi mu o wycofywanie "przede wszystkim mlodziezy na zachód ku granicy slowacko-wegierskiej (..) Zaleznie od Waszego uznania mozecie upowaznic ludzi do szukania dróg via organizacja Todta i roboty rolne w Niemczech z obowiazkiem jak najrychlejszej ucieczki do WP". Szef Sztabu NW, za zgoda prezydenta RP, ocenzurowal te depesze o prawie wszystkie cytowane przeze mnie fragmenty. Na 28 lipca datowana jest kolejna depesza. Dotarla ona do Londynu 31 lipca tuz przed pólnoca i zostala odszyfrowana nastepnego dnia o godz.12.15, a wiec na pare godzin przed rozpoczeciem walk w Warszawie. Czytamy tam: "W obliczu sowieckiej polityki gwaltów i faktów dokonanych powstanie zbrojne byloby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogacym za soba pociagnac niepotrzebne ofiary". Z polecenia prezydenta, z powodu odmiennego stanowiska rzadu, jakie zostalo przekazane juz do Warszawy, ta depesza nie zostala w ogóle wyslana do Polski. 29 lipca gen. Sosnkowski wyslal jeszcze jeden telegram do Warszawy, który do Londynu dotarl 2 sierpnia, a przekazany zostal do Warszawy 6 sierpnia. Tu ponownie Naczelny Wódz zalecal kontynuacje walki z Niemcami w formie akcji "Burza", ale tez kategorycznie przestrzegal: "Natomiast w obecnych warunkach jestem bezwzglednie przeciwny powstaniu powszechnemu, którego sens historyczny musialby z koniecznosci wyrazic sie w zmianie jednej okupacji na druga". Ostrzezenia, które gen. Sosnkowski formulowal pod koniec lipca 1944 r., jak sie wkrótce okazalo, byly jak najbardziej uzasadnione, ale nie wywarly wplywu na przebieg wypadków. Ale czy rzeczywiscie nalezy uznac go za przeciwnika powstania, któremu nie udalo sie jedynie zapobiec nadciagajacej katastrofie? Przede wszystkim Naczelny Wódz byl kategorycznie przeciwny "powstaniu powszechnemu", ale wzywal do kontynuacji planu "Burza", a powstanie warszawskie tym wlasnie formalnie bylo. Slowem, nie zdobyl sie na zakaz walki z Niemcami, a w mozliwosc ulozenia sie z ZSRS nie wierzyl. Ale nie to bylo najwazniejsze. W cytowanych depeszach jest mnóstwo porad, zachet i perswazji, nie ma natomiast formalnego rozkazu, który zakazywalby rozpoczynania dzialan powstanczych w Warszawie. Gen. Wladyslaw Anders prosil Naczelnego Wodza o wydanie takiego rozkazu w czasie jego pobytu we Wloszech, gdyz - jak wspominal - "jakakolwiek akcja przeciw Niemcom w warunkach istniejacych w kraju doprowadzilaby tylko do niepotrzebnego przelewu krwi polskiej". Po latach dowódca II Korpusu mówil Z.S. Siemaszce: "Namawialem go, zeby dal formalny rozkaz zakazujacy powstania. Odpowiadal mi: - "Oni mnie nie posluchaja, oni posluchaja Mikolajczyka". (..) Widzi Pan, gen. Sosnkowski byl wielkim mezem stanu o rozleglych horyzontach, ale mial te trudnosc, ze nie dowodzil ani batalionem, ani pulkiem, ani dywizja, z wyjatkiem krótkich okresów dowodzenia Armia Rezerwowa na wiosne 1920 r., czy tez obrona Lwowa w 1939 r. Naczelny Wódz powinien miec za soba caly zasób doswiadczenia dowódczego od najnizszego szczebla do najwyzszego". W 1965 r. gen. Bór-Komorowski oswiadczyl stanowczo, ze gdyby otrzymal od Naczelnego Wodza zakaz walki o Warszawe, to by jej nie rozpoczynal. "Rozkaz bylby wykonany". Rozkazu takiego jednak nie wydano. Ciechanowski ocenil surowo, ze "Sosnkowski decydujac sie pozostac we Wloszech po 24 lipca odcial sie od glównych osrodków kierowniczych i stracil ostatnia szanse oddzialywania na decyzje i kroki Bora-Komorowskiego w sprawie Warszawy i stad, przez zaniedbanie swoich czysto wojskowych obowiazków, przyczynil sie do tragedii i meczenstwa stolicy". Trudno sie z tym nie zgodzic. Czy w tej sytuacji da sie pogodzic zachowanie gen. Sosnkowskiego z parciem do powstania, które cechowalo dzialania gen. Okulickiego? Na pierwszy rzut oka wystepuje tu zasadnicza sprzecznosc, ale czy na pewno? Walka o Warszawe byla przeciez realizacja planu "Burza", a nie elementem powstania powszechnego, a tego przeciez Naczelny Wódz nie zabranial. Gen. Okulicki mógl zatem w dobrej wierze realizowac sugestie gen. Sosnkowskiego, uczestniczac w doprowadzeniu do wybuchu boju o Warszawe. Ale moglo chodzic o cos wiecej. Karol Popiel tak wyjasnial Zawodnemu te dziwna sytuacje: "Sosnkowski wyslal Okulickiego do kraju, aby przygotowac powstanie. Gdyby powstanie zakonczylo sie sukcesem, to wtedy Sosnkowski przyjechalby do Warszawy, aby objac wladze. Dodatkowym bodzcem dla niego bylo, ze Mikolajczyk mial taki sam zamiar. Ale równoczesnie Sosnkowski musial sie liczyc z upadkiem powstania, z tym ze powstanie moze sie nie udac: stad jego rozkazy". Pamietac jednak nalezy, ze jest to opinia polityka bardzo niechetnego Naczelnemu Wodzowi. O przyczynach kleski powstania 1 wrzesnia 1944 r. ukazal sie slynny rozkaz nr 19, w którym Naczelny Wódz mówil: "Od miesiaca bojownicy AK pospolu z ludem Warszawy krwawia sie samotnie na barykadach ulicznych w nieublaganych zapasach z olbrzymia przewaga przeciwnika. (..) Lud Warszawy, pozostawiony sam sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami - oto tragiczna i potworna zagadka, której my Polacy odcyfrowac nie umiemy na tle technicznej potegi Sprzymierzonych u schylku piatego roku wojny". W tym kontekscie tez gen. Sosnkowski wypominal Brytyjczykom, ze popchneli nas do wojny we wrzesniu 1939 r., nie zapewniajac stosownej pomocy. Na koniec pisal z patosem: "Bohaterskiego Waszego Dowódce oskarza sie o to, ze nie przewidzial naglego zatrzymania ofensywy sowieckiej u bram Warszawy. Nie zadne inne trybunaly, jeno trybunal historii osadzi te sprawe. O wyrok jestesmy spokojni". W jednej sprawie nalezy sie zgodzic z gen. Sosnkowskim. Decyzja o naszym przystapieniu do wojny z Niemcami zostala podjeta przez sanacje bardzo pochopnie, ale nie nalezy tu przesadzac z obwinianiem Wielkiej Brytanii. Ostatecznie za los Polski odpowiadaja przede wszystkim jej przywódcy i nikt inny. To samo odnosi sie do sytuacji z lipca 1944 r. I jeszcze jedno: obowiazkiem generalów jest przede wszystkim dowodzenie wlasna armia, a nie cudzym wojskiem. A dowódcy AK w krytycznych dniach lipca 1944 r. zachowywali sie dokladnie odwrotnie. Sprawiali wrazenie jakby mieli zasadniczy wplyw na dzialania wojsk sowieckich i z tej perspektywy decydowali o losach Warszawy. Nieco inna postawe wobec powstania zajmowal gen. Okulicki. Na poczatku cechowal go duzy optymizm. Jeszcze 6 sierpnia pisal do dowódcy AK: "Zdaje sie, ze ciezka walka o Warszawe zbliza sie ku koncowi. (..) Twierdze, ze obecna walke o Warszawe, jako serce Polski, a tym samym o Polske, wygramy calkowicie tylko wtedy, jesli potrafimy po niej, przeciwstawic sie zdecydowanie sowieckiemu imperializmowi. Nie jest to niemozliwe". W momencie upadku powstania gen. Bór-Komorowski potwierdzil swoja decyzje co do nowej roli gen. Okulickiego: zostal pelniacym obowiazki dowódcy AK. Juz w pazdzierniku 1944 r. podjal w nowej roli polemike z niedawnymi tezami Naczelnego Wodza. Gen. Okulicki ("Bitwa Warszawska", mps), napisal wówczas, ze: "Nie jest slusznym przypuszczac, ze wojska sowieckie nie zajely Warszawy dlatego, ze pragnely zniszczenia polskiego centrum niepodleglosciowego. Prawda natomiast jest, iz w dniach 4 i 5 sierpnia Sowiety przegraly wlasna bitwe o Warszawe". Podobny poglad wyrazony zostal w innym dokumencie ("Tezy do gawedy zolnierskiej", koniec wrzesnia, poczatek pazdziernika 1944 r., opr. w BIP KG), powstalym w tym samym czasie: "Odrzucajac fakty i zjawiska drugorzedne i malo istotne - stwierdzic trzeba, ze podstawowym powodem niepowodzenia Powstania bylo zalamanie sie ofensywy sowieckiej nad Wisla". Tezy te powtórzono pózniej w opracowaniu BIP KG AK "Bitwa o Warszawe" (Kielce, styczen 1945, mps) oraz w drukowanym opracowaniu BIP Delegatury Sil Zbrojnych na Kraj "Bój o Warszawe" (lipiec 1945, bmw). Z drugiej jednak strony, w korespondencji z prezydentem RP nowy dowódca AK nadal podtrzymywal stanowisko gen. Sosnkowskiego. 9 grudnia 1944 r. gen. Okulicki pisal, ze "ofensywa sowiecka zostala rozmyslnie powstrzymana przez Sowiety dla spowodowania naszej kleski". A w "Wytycznych pracy propagandowej na okres X-XI 1944" moglismy przeczytac, ze bitwa o Warszawe "To tylko jedna taktyczna, przegrana, ale politycznie wygrana bitwa". Boze, spraw, abysmy wiecej nie mieli takich zwyciestw. Tak wiec ostatni dowódca AK nigdy nie zwatpil w koniecznosc podjecia walki o stolice, ale w innych sprawach nie mial juz takiej jasnosci. Przede wszystkim nie wiedzial, co spowodowalo kleske powstania. Inaczej mówiac, gen. Okulicki nie byl pewien, czy obowiazkiem ówczesnego dowódcy AK bylo kierowanie cudza armia, czy swoim wojskiem? Niekiedy wydawalo mu sie, ze gen. Bór-Komorowski powinien raczej skupic sie na dzialaniach wlasnych wojsk, ale kiedy indziej sadzil inaczej. Gen. Okulicki o geopolitycznym polozeniu Polski po upadku powstania Ale na tym nie wyczerpuje sie historia gen. Okulickiego. Jako przyszly dowódca AK, uczestniczyl w podejmowaniu decyzji w sprawie kapitulacji powstania. 28 wrzesnia 1944 r. mial okazje wysluchac meldunku pplk dypl. Zygmunta Dobrowolskiego o rozmowach z Niemcami dotyczacych tej kwestii. Gen. Erich von dem Bach-Zalewski: "Uwazal, ze bez wzgledu na to, jakie bedzie zakonczenie obecnej wojny swiatowej, w koncu bedzie stalo naprzeciw siebie dwóch wrogów: Bolszewicy z jednej strony i ludy swiata kulturalnego z drugiej - obojetne pod czyim przywództwem. Oszczedzanie najlepszych sil narodu polskiego i kierownictwa polskiego, zgromadzonych w Warszawie, moze stac sie w przyszlosci - biorac sprawy w bardzo dalekiej perspektywie - jednym z czynników, które sprawia, ze te dwa nacjonalistyczne obozy, nienawidzace sie obecnie wzajemnie - tj. Polacy i Niemcy, znajda sie jeszcze kiedys we wspólnym obozie". Przytoczylem ten fragment meldunku polskiego parlamentariusza, gdyz w jego swietle lepiej bedziemy mogli zrozumiec ewolucje pogladów samego gen. Okulickiego. Juz po rozwiazaniu AK, 22 marca 1945 r., jej ostatni dowódca sformulowal nastepujaca dyrektywe dla plk. Jana Szczurka-Cergowskiego, jednego z dowódców poakowskiego podziemia: "Liczac sie ze stalym pogarszaniem swych interesów Anglosasi zmuszeni beda do mobilizowania sie w Europie przeciw Sowietom. Postawi to nas w pierwszym rzedzie w bloku antysowieckim, którego zreszta nie mozna sobie wyobrazic bez udzialu Niemiec, kontrolowanych przez Anglosasów". Mogloby sie wydawac, ze na propozycji wspóldzialania polsko-niemieckiego pod przywództwem mocarstw anglosaskich skonczy sie ewolucja pogladów geopolitycznych gen. Okulickiego, których zródlem byla kleska powstania. Ale nie. Juz po aresztowaniu i wywiezieniu do Moskwy, zeznal 5 kwietnia 1945 r.: "Podstawowa wyjsciowa dla dalszych poczynan dla rozwiazania sprawy polskiej sa uchwaly konferencji krymskiej. Sprawa granicy miedzy (Polska i) ZSRR zostala rozstrzygnieta definitywnie i na stale, ewentualnie male poprawki od ustalonej linii Curzona dadza sie zalatwic w rokowaniach bezposrednich polsko-sowieckich". Uwazal tez, ze "przyszly tymczasowy rzad polski ma kontynuowac polityke rzadu lubelskiego, przyjazna w stosunku do ZSRR". Mysli te gen. Okulickiego powtórzyl raz jeszcze w brulionie listu do Stalina, juz po zakonczeniu procesu, w którym otrzymal wyrok 10 lat wiezienia. Pisal tam, ze oczywistym pozytywem rodzacej sie wlasnie Polski sa nowe granice oraz umowa o przyjazni miedzy Polska a ZSRS z 21 kwietnia 1945 r. Nie ma dowodów na to, aby twierdzic, iz ta zaskakujaca zmiana stanowiska zostala wymuszona sila przez NKWD. A moze ostatni dowódca AK ugial sie przed sila faktów? Chyba nie kierowal nim strach o wlasne zycie? Takie przypuszczenie byloby wrecz obrazliwe dla legionowego generala. Duet legionowych generalów Kpt. Witold Babinski, wojenny adiutant gen. Sosnkowskiego, zanotowal, ze sam "General odrzucal z oburzeniem insynuacje, jakoby dal jakies tajne instrukcje gen. Okulickiemu przed jego zrzuceniem do kraju. Wyslal gen. Okulickiego do calkowitej dyspozycji gen. Bora". Po analizie róznych poszlak biograf ostatniego dowódcy AK sformulowal jednak drastyczne oskarzenie pod adresem gen. Sosnkowskiego o to, ze "w imie realizacji swych koncepcji politycznych zlecil Leopoldowi Okulickiemu wykonanie misji w kraju, miedzy innymi czyniac go odpowiedzialnym za doprowadzenie do wybuchu powstania w Warszawie, powstania rozumianego jako polityczny akt rozpaczy". Czyzby zatem Naczelny Wódz byl rzeczywiscie "za a nawet przeciw" powstaniu? Szef I Brygady jako Lech Walesa avant la lettre? Niewykluczone. Rola emisariusza Naczelnego Wodza nie wyczerpala sie tylko na popychaniu gen. Bór-Komorowskiego do podjecia decyzji o wybuchy walki o Warszawe. Gen. Okulicki juz po klesce powstania próbowal samodzielnie wyciagnac z tego faktu wnioski geopolityczne dla Polski. Najpierw sformulowal idee wspóldzialania polsko-niemieckiego pod anglosaskim patronatem, ale w wiezieniu na Lubiance doszedl do wniosku, ze nalezy zaaprobowac postanowienia konferencji jaltanskiej i wejscie tym samym nowej Polski do sowieckiej strefy wplywów. Ale czy trzeba bylo spalic Warszawe, zeby dojsc do wniosków oczywistych dla polskich komunistów duzo wczesniej? Lech Mazewski