ku pokrzepieniu serc(niektorych tylko) na Poland-L
Przesylam z pelnymi tytulami informacje pochodzaca z Biuletynu MSZ-u na temat pewnej glosnej sprawy. Przy okazji, oficjalnie Gratulujac Autorowi "nagonki" na jakze wszystko wiedzaca- ale inaczej prase australijska, pozwalam sobie zadac pytanio- zagadke: prosze wymienic dwa nazwiska, znane na polskich listach, ktore przyczynily sie do Victorii. Dla ulatwienia moge tylko dodac, ze nie sa oni ani specjalistami w badaniu historii A.K., ani rowniez autorami dwoch innych listow, choc wyslanych pod wlasciwe adresy -alez oczywiscie inaczej. === claris nr:105sl:4000 m.:warszawad:99.05.31 Przeglad Mediow Zagranicznych (analizy, oceny, opinie, poglady, wywiady, zapatrywania) (na podstawie informacji z placowek MSZ) W numerze: 1. Decyzja Trybunalu w Hadze: WP, Helsingin Sanomat, Die Presse, Dagens Nyheter, Financial Times, 2. Lustracja: Le Point, Nepszabadsag 3. Ukraina - Polska: Siewodnia, Golos Ukrainy 4. Odszkodowania dla robotnikow przymusowych: Der Tagesspiegel 5. Odwolanie oszczerstwa: The Australian [...] Odwolanie oszczerstwa SYDNEY 14.05. Australijska Rada Prasowa opublikowala orzeczenie uznajace sformulowanie ''polskie obozy koncentracyjne'' za niezgodne z prawda oraz obrazliwe dla australijskiej Polonii. Rozprawa w powyzszej sprawie odbyla sie 13 maja 1999 r. w Sydney w efekcie postepowania podjetego przez komisje skarg ARP na wniosek rady naczelnej polskich organizacji w Australii (skarga zlozona przeciwko dziennikowi The Australian za uzywanie obrazliwego i klamliwego zwrotu ''polish concentration camps''). Przedstawiona przez srodowisko polonijne skuteczna argumentacja, m.in. pisemna ekspertyza wspomnianego zwrotu dokonana przez jednego z najwybitniejszych lingwistow australijskich prof. R. Elliott, a takze przedstawienie Radzie precedensowego orzeczenia wydanego w podobnej sprawie w 1998 r. przez Rade Prasowa Ontario - Kanada, przyczynila sie do wygrania procesu przeciwko gazecie szkalujacej Polske. Oprac. Wojciech Bilinski Znalazl, przepajstowal i przeslal, Wilhelm Glowacki
Re: Pobozna Unia Europejska ?
On 99-06-03 16:59 -0500 sez Bartek Rajwa: > [...] niektorzy Chorwaci podczas wojny z Serbami snuli teorie > jakoby bombardowanie ich miast bylo zasluga spisku Rosjan i Zydow. > Tymczasem Sebowie postulowali, ze chorwacka kontrofensywa to dzielo > Zydow i Watykanu (ktory jakoby pragnal zniszczyc prawoslawie). Oj! Czy mi sie tylko wydaje czy tez naprawde wspolnym mianownikiem owych niewatpliwie glebokich i przemyslanych dociekan sa jacys "Zydzi"? Kto zacz owi "Zydzi", zdaje sie byc jakas szczegolnie w kwestii bombardowan wszechuzyteczna i stojaca do dyspozycji intelektu klika, klan czy nacja? __L
Prof. Przystawa
Gdyby w Waszyngtonie zasiadal Reagan, pierwszego dnia >operacji, przeprowadzonej cala dostepna sila i z cala niezbedna >brutalnoscia, >zmieciono by z powierzchni ziemi serbska armie, a drugiego wyslani do >Belgradu komandosi przywiezli by stamtad w worku Miloszevicia i jego >kamaryle... > Co to sa kamaryle? Sliwka >
Re: Homo Sovieticus
At 11:25 PM 6/3/99 +0200, you wrote: >On Mon, 31 May 1999 11:39:04 -0600, Izabela Bozek wrote: > >> >>Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad >>Herlinga-Grudzinskiego i nie ma powodu, by mu sie przeciwstawiac. >>Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a przynajmniej powinno >>byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej persektywy trudno >>zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc. >>Otoz, niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca, >>nieskalanych i nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos >>aktu skundlenia sie w postaci wspolpracy z systemem, czy poddania >>sie w sensie moralnym , podeptania wartosci, ba, namawiania >>innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do "ostatniej >>krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym. >>Ale fakt, ze zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem, >>sprawial ze niezaleznie od wlasnej woli adaptowalo sie do >>sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do kolejki po mieso bylo >>aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie. >> > >Zgadzam sie, calkowicie z Toba, Izabelo, to jadro czyli jakis >wstret do oportunizmu, zachowanie wiernosci samemu sobie, >trzymanie sie wartosci, ktore uznalo sie za priorytetowe - wbrew i >na przekor! - to bardzo piekna sprawa. I wydaje mi sie, ze w >czasach komunistycznego nacisku to nasze "jadro" zostalo poddane >trudnej probie. Jedni je porzucali, ciagnac profity z przyzwolenia >na manipulacje swoja osoba, inni stawali sie jeszcze bardziej >zatwardziali. Wszyscy jednak bylismy az po uszy zanurzeni w tym >systemie i swieta racje masz, mowiac, ze realia tamtego zycia >bombardowaly nas zewszad i w jakims sensie skazaly. > >Mysle nawet, ze czym silniejszy byl opor, tym wiekszy nacisk ze >strony rezimu. Jestes "nie po linii" (czytaj: partynej), nie damy >ci mieszkania, talonu na samochod, zagranicznego stypendium, itd. >Trudna proba dla "jadra". Zeby moc przezyc, nie wchodzac >jednoczesnie w ich gre, zmuszani bylismy do lawirowania, uciekania >sie do lapowkarstwa albo jakze popularnego w tym czasie tak >zwanego kombinowania. > >Prawie nic nie dzialo sie zwyczajnie i po prostu - jak w kazdym >innym - "normalnym" kraju. Bylas "nie po linii", dostalas guzik, >nie mieszkanie i zmuszona bylas wynajmowac je od kogos, kto >nieleganie posiadal az dwa albo i trzy. Chcialas kawalek zylowatej >cieleciny dla dziecka, przywolywalas babe, ktora nielegalnie >ukatrupila swojego cialaka. Potrzebowalas szybkiej interwencji >fachowca do jakiegos zepsutego sprzetu, wbrew sobie, dawalas mu w >lape, bo inaczej, skubany, jesli byl tylko przywolany "z urzedu" >odwalil ci taka chalture, ze po kilku godzinach niby naprawiony >sprzet znow wysiadal i znajdywalas sie w punkcie wyjscia. > >Jak czesto w tamtych latach slyszalo sie takie wyrazenia: to sie >da zalatwic, skombinuje ci te czesc, znam takiego jednego, co ci >to zrobi i nie zdziera zbyt duzo... Nie kupic, tylko skombinowac, >nie wezwac do wykonania uslugi, tylko "zalatwic czlowieka", przed >pojsciem do urzedu, szukac znajomosci, ukladow... I to byl ten >"skazony pyl", ktorym chcac nie chcac bylismy przysypywani. > >To jakby pestke porzucil na pustyni, lata mijaja, przysypuje ja >piasek. Ile potrzeba pomyslnego wiatru, by te pestke odkryc na >nowo, by zrzucila z siebie przygniatajacy ja ciezar? To trwa >dlugo, zobaczylam to na sobie. Emigrowalam, nie tylko w ucieczce >przed ekonomiczna bryndza, ale takze w poszukiwaniu demokracji, >wolnosci, do ktorego rwalo sie moje "jadro". Mowic bez strachu, >otwarcie, co myslisz, pisac bez ryzyka obrzynajacej cenzury, >zachowywac sie i zyc, jak odpowiada tobie, a nie jakims glupkom z >gory, ktorzy w razie czego wezwa cie na tak zwany dywanik, byc >ocenianym w pracy za profesjonalizm, motywacje, a nie za uklady >czy przynaleznosc do gloryfikowanej albo nie podobajacej sie >akurat partii. > >Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak >przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo dlugich >lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie jest ta >demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej nie >dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru, zdefiniowac na >czym konkretnie tak naprawde ona polega. Trzeba bylo kolejnych >lat, bym te wolnosc faktycznie docenila i znowu wiele czasu, bym z >tej wolnosci nauczyla sie korzystac. Po prostu nia zyc. Moze >jestem jakas wyjatkowo pod tym wzgledem toporna, w kazdym razie >piasek podporzadkowania, bycia manipulowanym, duchowego >zniewolenia tym narzuconym mi w kraju tak dlugim trzymaniem za >pysk obsypywal sie ze mnie stopniowo i bardzo powoli. Nie bylo to, >jak sobie wyobrazalam wyjezdzajac z Polski, gwaltowne i >natychmiastowe zachlysniecie sie ta legendarna wsrod rodakow w >kraju pelna "zachodnia" wolnoscia. > >Za to teraz, posmakowawszy te wolnosc, potrafie ja nie tylko >docenic, ale i wykorzystac w potrzebie. Czym bije na glowe moich >francuskich kolegow. Mysle, ze dla Francuzow wolnosc jest juz >czyms tak naturalnym, czyms, co im sie nalezy, ze ja wrecz >banaliz
Re: Pobozna Unia Europejska ?
> |>Przed przyjazdem papieza miesiecznik "Dzis", pretendujacy prawdopodo- > |>bnie do czegos w rodzaju intelektualnego zaplecza SLD (jego redaktorem > |>naczelnym jest pan Mieczyslaw Rakowski), zawiera dosc dla mnie zaska- > |>kujaca demaskacje. Tak zawsze jest z poszukiwaczami spiskow i knowan. Inny przyklad: niektorzy Chorwaci podczas wojny z Serbami snuli teorie jakoby bombardowanie ich miast bylo zasluga spisku Rosjan i Zydow. Tymczasem Sebowie postulowali, ze chorwacka kontrofensywa to dzielo Zydow i Watykanu (ktory jakoby pragnal zniszczyc prawoslawie). Bartek Ps: Czyja wina jest w obiorze Serbow obecna wojna to pewnie wszyscy wiecie (a jak nie wiecie to Pan Mankowski wyjasni...) Swoja droga ciekawe, ze pro-Serbscy propagandysci z polskiego podworka, staraja sie jakos przemilczec ow watykanski spisek... -- [EMAIL PROTECTED] Purdue University Cytometry Laboratories 1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757
Pobozna Unia Europejska ?
Ämne: Pobozna Unia Europejska ? |Katarzyna: | |>Przed przyjazdem papieza miesiecznik "Dzis", pretendujacy prawdopodo- |>bnie do czegos w rodzaju intelektualnego zaplecza SLD (jego redaktorem |>naczelnym jest pan Mieczyslaw Rakowski), zawiera dosc dla mnie zaska- |>kujaca demaskacje. | Jade jutro do Gdanska. Wracam w poniedzialek. To wstrzasajace ile wiary pokladamy w Papiezu janie Pawle II! Ale jednak nie tylko wiara. To takze i prawdziwy respekt. Pozdrowienia Jacek Gancarczyk http://www.eurofresh.se
Re: Homo Sovieticus
On Mon, 31 May 1999 11:39:04 -0600, Izabela Bozek wrote: > >Niezwykle optymistyczny i piekny jest poglad >Herlinga-Grudzinskiego i nie ma powodu, by mu sie przeciwstawiac. >Oczywiscie, ze w kazdym czlowieku jest, a przynajmniej powinno >byc "twarde jadro". Niemniej jednak, z odleglej persektywy trudno >zauwazac szara i nieprzyjemna rzeczywistosc. >Otoz, niezmiernie malo bylo tych "niezlomnych" do konca, >nieskalanych i nieprzekupnych. I nie mam tu na mysli jakiegos >aktu skundlenia sie w postaci wspolpracy z systemem, czy poddania >sie w sensie moralnym , podeptania wartosci, ba, namawiania >innych do zmiany myslenia. Mozna bylo sie bronic do "ostatniej >krwi", w swoim pojeciu pozostawac wlasnie niezlomnym. >Ale fakt, ze zyjac w systemie oddychalo sie skazonym powietrzem, >sprawial ze niezaleznie od wlasnej woli adaptowalo sie do >sytuacji. Wstawanie o czwartej rano do kolejki po mieso bylo >aktem poddania sie, czy sie tego chce czy nie. > Zgadzam sie, calkowicie z Toba, Izabelo, to jadro czyli jakis wstret do oportunizmu, zachowanie wiernosci samemu sobie, trzymanie sie wartosci, ktore uznalo sie za priorytetowe - wbrew i na przekor! - to bardzo piekna sprawa. I wydaje mi sie, ze w czasach komunistycznego nacisku to nasze "jadro" zostalo poddane trudnej probie. Jedni je porzucali, ciagnac profity z przyzwolenia na manipulacje swoja osoba, inni stawali sie jeszcze bardziej zatwardziali. Wszyscy jednak bylismy az po uszy zanurzeni w tym systemie i swieta racje masz, mowiac, ze realia tamtego zycia bombardowaly nas zewszad i w jakims sensie skazaly. Mysle nawet, ze czym silniejszy byl opor, tym wiekszy nacisk ze strony rezimu. Jestes "nie po linii" (czytaj: partynej), nie damy ci mieszkania, talonu na samochod, zagranicznego stypendium, itd. Trudna proba dla "jadra". Zeby moc przezyc, nie wchodzac jednoczesnie w ich gre, zmuszani bylismy do lawirowania, uciekania sie do lapowkarstwa albo jakze popularnego w tym czasie tak zwanego kombinowania. Prawie nic nie dzialo sie zwyczajnie i po prostu - jak w kazdym innym - "normalnym" kraju. Bylas "nie po linii", dostalas guzik, nie mieszkanie i zmuszona bylas wynajmowac je od kogos, kto nieleganie posiadal az dwa albo i trzy. Chcialas kawalek zylowatej cieleciny dla dziecka, przywolywalas babe, ktora nielegalnie ukatrupila swojego cialaka. Potrzebowalas szybkiej interwencji fachowca do jakiegos zepsutego sprzetu, wbrew sobie, dawalas mu w lape, bo inaczej, skubany, jesli byl tylko przywolany "z urzedu" odwalil ci taka chalture, ze po kilku godzinach niby naprawiony sprzet znow wysiadal i znajdywalas sie w punkcie wyjscia. Jak czesto w tamtych latach slyszalo sie takie wyrazenia: to sie da zalatwic, skombinuje ci te czesc, znam takiego jednego, co ci to zrobi i nie zdziera zbyt duzo... Nie kupic, tylko skombinowac, nie wezwac do wykonania uslugi, tylko "zalatwic czlowieka", przed pojsciem do urzedu, szukac znajomosci, ukladow... I to byl ten "skazony pyl", ktorym chcac nie chcac bylismy przysypywani. To jakby pestke porzucil na pustyni, lata mijaja, przysypuje ja piasek. Ile potrzeba pomyslnego wiatru, by te pestke odkryc na nowo, by zrzucila z siebie przygniatajacy ja ciezar? To trwa dlugo, zobaczylam to na sobie. Emigrowalam, nie tylko w ucieczce przed ekonomiczna bryndza, ale takze w poszukiwaniu demokracji, wolnosci, do ktorego rwalo sie moje "jadro". Mowic bez strachu, otwarcie, co myslisz, pisac bez ryzyka obrzynajacej cenzury, zachowywac sie i zyc, jak odpowiada tobie, a nie jakims glupkom z gory, ktorzy w razie czego wezwa cie na tak zwany dywanik, byc ocenianym w pracy za profesjonalizm, motywacje, a nie za uklady czy przynaleznosc do gloryfikowanej albo nie podobajacej sie akurat partii. Emigrujac, znalazlam sie w wolnym, demokratycznym kraju. Tak przynajmniej wtedy myslalam. I co sie okazuje? Trzeba bylo dlugich lat, bym uprzytomnila sobie naprawde, czym wlasciwie jest ta demokracja i wolnosc, przez pierwsze lata nawet jej nie dostrzegalam, nie umialabym, przyparta do muru, zdefiniowac na czym konkretnie tak naprawde ona polega. Trzeba bylo kolejnych lat, bym te wolnosc faktycznie docenila i znowu wiele czasu, bym z tej wolnosci nauczyla sie korzystac. Po prostu nia zyc. Moze jestem jakas wyjatkowo pod tym wzgledem toporna, w kazdym razie piasek podporzadkowania, bycia manipulowanym, duchowego zniewolenia tym narzuconym mi w kraju tak dlugim trzymaniem za pysk obsypywal sie ze mnie stopniowo i bardzo powoli. Nie bylo to, jak sobie wyobrazalam wyjezdzajac z Polski, gwaltowne i natychmiastowe zachlysniecie sie ta legendarna wsrod rodakow w kraju pelna "zachodnia" wolnoscia. Za to teraz, posmakowawszy te wolnosc, potrafie ja nie tylko docenic, ale i wykorzystac w potrzebie. Czym bije na glowe moich francuskich kolegow. Mysle, ze dla Francuzow wolnosc jest juz czyms tak naturalnym, czyms, co im sie nalezy, ze ja wrecz banalizuja, czyli w jakims sensie sami sobie ja odbieraja. Dam przyklad. Pisalam juz o tym, ze nasz osrodek dla ludzi uposledzonych i
Re: (fwd) Prof. Przystawa
Brawo Prof. Przystawa... dziekowac Bogu ze jeszcze sa Polacy takiego pokroju. Prosze czesciej. Pogodnie Seweryn
(fwd) Prof. Przystawa
Macho, prawo i NATO Jerzy Przystawa Przyjecie Polski do NATO znakomicie wplynelo na i bez tego calkiem nie najgorsze samopoczucie polskich polityk/ow. Maja, oczywiscie, pelne do tego prawo: przeciez dokladnie 10 lat temu, bez jednego wystrzalu, obalili komunizm i przepedzili Sowietow. Wlasciwie dziwic sie nalezy dlaczego Amerykanie i Anglicy natychmiast nie wykorzystali tych niesamowitych umiejetnosci naszej klasy politycznej, nie przyjeli nas z miejsca do NATO i naszym herosom politycznym nie oddali najznamienitszych stanowisk w UE i gdzie tylko? Moze, gdyby wykorzystano mozliwosci drzemiace w naszej elicie, juz dawno zalatwiono by problem Miloszevicia i Serbow? Np taki stuprocentowy mezczyzna jak publicysta "Gazety Polskiej", patriotycznej, nowoczesnej i pronatowskiej, Rafal Ziemkiewicz. Przeczytajmy jakich rad udziela on glupim Jankesom i durnym Angolom (" Gazeta Polska" z 28 kwietnia br): Gdyby w Waszyngtonie zasiadal Reagan, pierwszego dnia operacji, przeprowadzonej cala dostepna sila i z cala niezbedna brutalnoscia, zmieciono by z powierzchni ziemi serbska armie, a drugiego wyslani do Belgradu komandosi przywiezli by stamtad w worku Miloszevicia i jego kamaryle... Nie mam watpliwosci, ze talenty tego meza zostana dostrzezone i przestanie sie snuc po marginesie tzw. prawicowych gazet i rozglosni, moze nawet juz niebawem zastapi Radka Sikorskiego czy Romusia Szeremietiewa na ich ministerialnych funkcjach, a moze i jeszcze wyzej Poki co, rzad Pana Profesora Buzka, zanim wysle komandosow po Miloszevicia w worku, wprawia sie na Lepperze i Switoniu. No i od razu SUKCES! Switonia, ktory sie zaslanial drewnianym krzyzem komandosi z Jednostek Nadwislanskich z miejsca wsadzili do paki, a krzyze do klasztornej zagrody. Z Lepperem sprawa okazala sie ciut trudniejsza, bo chlopy nasze religijne sa owszem, ale nie az tak. Na sikawki odpowiedzieli gnojowka, paru policyjnych komandosow trzeba bylo opatrywac lekarsko, uszkodzone zostaly jakies tam pojazdy, pare guzow, tu i tam, nabito. Tym niemniej wladza nasza okazala meskosc i pokazala swiatu, ze nasze sily zbrojne nie w kij dmuchal i na wojnie sie przydadza. W kazdym razie na wojne z babami i krzyzami sa wyposazone odpowiednio. W zwiazku z tym niebywalym sukcesem pieja z zachwytu dziennikarscy najmici i kiedy tylko wlacze radio mam okazje wysluchiwac radosnych dyskusji o tym jak wreszcie demokracja triumfuje, a ten chlopski Miloszevicz, pardon Lepper, dostal w koncu nauczke i moze juz wiecej nie bedzie rolnikow po drogach wodzil i przeszkadzal naszej wspanialej klasie srednich biznesmenow w poruszaniu sie ich jeszcze wspanialszymi samochodami. Czyz to bowiem jest do pomyslenia, zeby wlasciciel, dajmy na to, jakiegos mercedesa czy innego bmw, musial objezdzac jakies blokady, albo, nie daj Boze!, stac na drodze jak ostatni nie powiem kto?! Odbywa sie wiec ogolnopolska tzw. dyskusja, gdzie dziennikarze rozstrzasaja etyczno-prawne aspekty strajkow i blokad. Oczywiscie, demokracja w zadnym wypadku takich sytuacji nie dopuszcza, ale czy na przyklad, etyka chrzescijanska? Rzecz jasna, ze nie. Z tego wynika, ze Lepper i Switon, to bezczelne komuchy, awanturnicy i zydozercy i w ogole w ludzkim jezyku, a przynajmniej w jezyku polskich zurnalistow, nie ma slow wystarczajaco obelzywych, ktore opisalyby ich zbrodnicza nature. Slowo "bandyta", "bandzior" itp to tylko pieszczotliwe synonimy! W tej dyskusji przepytywani sa reprezentanci i innych protestujacych grup zawodowych, pielegniarki, nauczyciele. Gornikow, oczywiscie, nie przepytuja bo te przezytki komunizmu jezyka nowoczesnej i europejskiej kultury politycznej nie znaja i jeszcze dziennikarza mogliby fizycznie spostponowac. Kilka dni temu opasali przeciez lancuchami Ministerstwo Finansow, zeby zaklocic prace najwiekszemu i najgenialniejszemu z polskich mezow stanu, Leszkowi Balcerowiczowi. Na szczescie, jak sie okazuje, Profesor Balcerowicz ma jeszcze jeden gabinet, zapasowy, o czym durne chlopy nie wiedzialy, wiec kiedy oni utrudniali i zamykali, to on cala sile swego intelektu wykorzystywal do pracy nad kolejnym programem wyprowadzenia tego niewdziecznego kraju na droge bogactwa, dobrobytu i szczesliwosci. Kiedy slucham tych pogadanek radiowo-telewizyjnych, o szkodliwosci strajkow, o zaklocaniu procesu wybijania sie Polski na ekonomicznego tygrysa Europy i Swiata, o zaklocaniu zycia innych obywateli, to mam poczucie deja vu. To juz wszystko bylo, a nawet jeszcze wiecej. Te strajki, ktore prz