Re: Nie ma sil tajemnych
"Arkuszewski Jacek Dr." wrote: Byl kiedys w taki wierszyk w jakims kabarecie: Zycie naprawde to jest forma bialka Tylko w kominie czasem cos zalka Czasem cos gwiznie Czasem cos liznie Albo sie przemknie w samej bieliznie. (z pamieci za Alicja Z.) Skaldowie! Wladek
Re: Nie ma sil tajemnych
Eva Madry wrote: MAGIC OR MISERY TOUR WHOLE PRACTICE EXPERIENCE ? MAGIC 10..0 MISERY No, nie wiedzialam co odpowiedziec. I kto pytal. ...a to echo gralo (kosmiczne) czyli znow Synchronicity, albo inaczej 'kazdemu czego mu potrzeba'. bardzo dawno temu zupelnie dla mnie niespodziewanie udalo mi sie wyjechac na chwile z naszego baraku do USofA, dokladniej w okolice Nowego Jorku, znane mi dotad tylko z filmow i donosow polskich korespondentow prasowych. Poniewaz zarowno na filmach jak i w donosach mieszkancy NYC zajmowali sie glownie polowaniem na siebie z zasadzki, w tym z uzyciem broni palnej, mialam sie na bacznosci i za kazdym razem kiedy bylam w NYC kazdego zblizajacego sie przechodnia ogladalam krytycznie od stop do glow. Pewnego slonecznego wczesnego poranka wybralam sie samotrzec na zwiedzanie miasta, zeby dotrzec do muzeum Fricka trzeba bylo przeciac Central Park, pusty o tej porze. Przez glowe przeleciala mi liczba cial znajdowanych corocznie w krzakach Central Parku, ale ciekawosc byla silniejsza. Po kilku minutach raznego marszu doslyszalam za soba kroki, wiec nieznacznie ot, tak sobie przyspieszylam -- kroki tez. Ja jeszcze bardziej, kroki jakby zostaly z tylu, zaszamotaly sie i znow zblizyly. Pomyslalam, ze straszydlo bardzo uparte i puscilam sie jeszcze szybciej, wspominajac wdziecznie nauczycielke WF zmuszajaca nas do trenowaniu marszobiegow. Straszydlo sprintem zblizylo sie -sadzac ze strasznego sapania- na odleglosc ramienia i w celach podejrzanych. Odwrocilam sie gwaltownie: za mna stal spocony czlowiek w srednim wieku, z wielka walizka, i zadyszany pytal o droge do stacji metra, bo on nietutejszy. Wodny Koziorozec (data urodzenia nieznana) ==
Re: Nie ma sil tajemnych
Eva Madry wrote: Pani Mirko, i wedlug tego synchronisity to co, kazdemu czego mu potrzeba, to mi potrzeba? Znaczy sie potrzebowalam ocenic ile w tym bylo mizerii a ile magii, i podeslano mi kartke? tak mniej wiecej, pani Evo, :-) bylo Cos, np. mizeria i magia, na co zwrocila uwage kartka z zaswiatow. potrzeby zas to insza sprawa, aczkolwiek w zwiazku z w/w znakiem z Kosmosu. m. ==
Re: Nie ma sil tajemnych
Eva Madry wrote: :)) Wychodziloby na to, ze wlasnie potrzeby to wszystko + zeby byly kosmiczne. Nie ma sil tajemnych. :(( Ewa alez oczywiscie ze sa sily tajemne, ktos przeciez podsyla w odpowiednim momencie taka kartke :-))) potrzeby to wszystko, zgadzam sie. dzieki temu nie zyjemy nadal na drzewach, ze kiedys jakis czlekoksztaltny poczul potrzebe sprawdzenia co ponizej, potem co za najblizsza gorka, potem , etc. m. ==
Nie ma sil tajemnych
Aleksandra Tomasik wrote: Nie ma sil tajemnych. Sa sily jeszcze nie poznane. Ale NIC nie zmusza czlowieka do niczego (...) Ja w sprawie tajemniczych a jeszcze nie poznanych sil. Bedac niedawno w Londynie za namowa Szymoszka pojechac mialam do Kew Gardens. W przewodniku znalazlam ciekawy zielony spacer wzdluz Tej Mizy co ja tam maja. Informowali, ze spacer potrwa jakies poltorej godziny. Pojechalam tuba do stacji Richmond i stamtad doszlam do wody rozpoczynajac juz wedrowke jakby bardziej uroczystym krokiem, w strone Kew, dajac spokoj z Gardens, bo pora nie ta. Szlam sobie jak ta sierotka, ale moje osierocenie po pol godzinie straszylo zupelnym brakiem ludzkiej twarzy. Tylko ta szara woda obok plynela jak oszalala dodajac nerwowosci. Uznalam, ze mnie pogania. Przyspieszylam kroku juz zupelnie przestraszona, bo pogoda tez mi z oczu zniknela i zrobilo sie buro i blotno. Czasem ptaki wyrywaly do gory, a ja nie wiedzialam, czy to na moj szelest, a przeciez nie szeleszcze, czy na czyj.. Zupelnie idiotycznie sie zrobilo.. Jak dlugo mozna isc te poltorej godziny. W koncu w dali cos sie zaczelo ruszac. Czlowiek. Zanim sie przyblizyl obliczalam swoje mozliwosci. Czym by go tu palnac w leb w razie czego. Mialam ciezki aparat. No i tak, czekalam na czlowieka a potem sie go chcialam pozbyc. Nic to, czyli pani z pieskiem to byla, i w kaloszach na bloto. Popatrzyla na moj aparat jakby sie bala, ze dostanie nim w leb i za moment dopiero wymusila usmiech. Przemknal potem jeszcze jeden pan na rowerze co narastal szumem opon jak zwierz jaki za plecami. U. Doszlam. Zrobilo sie swojsko. Skrecilam od wody przecinajac trawnik, na ktorym fruwaly pogubione deptane duze kartki papieru. Najblisza nogi podnioslam. Czytam: MAGIC OR MISERY TOUR WHOLE PRACTICE EXPERIENCE ? MAGIC 10..0 MISERY No, nie wiedzialam co odpowiedziec. I kto pytal. em