Wyglada na to ze tak.

Wrocilismy wlasnie z weekendu spedzonego w wiosce Tong Fuk, polozonej na
wyspie Lantau, gdzie moja firma ma "holiday flat" - mieszkanie w ktorym
kazdy pracownik raz w roku pomieszkac za darmo w czasie weekendu, lub jesli
ma urlop i tygodnia. Nasz przydzial byl zreszta ekstra - pogoda byla tak
fatalna ze nie bylo chetnych, i ogloszono ze jak ktos to wezmie to nie
traci szansy na nastepny raz. No i rzeczywiscie lalo, chociaz bylo calkiem
milo. W przerwach miedzydeszczowych udalo nam sie dwukrotnie wykapac w
morzu (bardzo ladna i kompletnie pusta plaza!) a w czasie deszczu
kilkakrotnie w wannie, ktora choc  mniejsza od tgo co my sklonni bylibysmy
nazwac wanna, znacznie jednak byla wieksza od tej namiastki ktora mamy na
codzien w domu. Deszcz zwolnil nas z obowiazku pojscia na wycieczke w gory
(np. ponownego zdobywania Lantau Peak - 934m).  Telewizor odbieral tylko
chinskie kanaly wiec nie musielismy nawet wysluchiwac zadnych bzdur ani po
raz piaty ogladac jakiegos filmu. Pozostala wiec tylko lektura, patrzenie w
czery sciany pokoju, ktore byly (co pokrzepiajace!) znacznie bardziej
oddalone od siebie od tych do ktorych jestesmy przyzwyczajeni, oraz
wzajemnie sobie w oczy a wiec wszystko czynnosci ktore bardzo lubie.

No i rzeczywiscie - "resident dictionary expert" wlasnie sprawdzila w
slowniku kantonsko-angielskim ze Fuk znaczy "happiness".

Wiec powtarzam: jest potrzebny!

Michal

:-)

Reply via email to