>Izabela Bozek:
>
>[..]
>> Wydaje sie, ze racje ma ksiadz Tischner twierdzac, ze kawal "homo soviet=
>icusa"
>> siedzi w kazdym z nas=E0
>
>A Gustaw Herling-Grudzinski powiedzial na pytanie (z 'Rozmow na
>koniec wieku'):
>Mowic o przyszlosci stwierdzil Pan, ze swoje nadzieje
>wiaze raczej z jednostkami niz z masami. W  Pana pisarstwie pojawiaja
>sie ludzie o wyjatkowych charakterach. Czy do tego, aby byl
>niezlomnym, trzeba miec jakas specjalna  predyspozycje moralna? Skad
>sie bierze "twarde jadro  w  czlowieku?
>
>H-G:
>W kazdym czlowieku jest twarde jadro. Dlatego nie wierze w trafnosc
>okreslenia uzywanego przez  ksiedza Tischnera, opisujacego ludzi
>wychowanych i zarazonych  systemem komunistycznym jako homo
>sovieticus. Nie ma takiego  stworzenia. Jest sowietyzm, ktory
>odcisnal sie na zyciu ludzi  znajdujacych sie pod jego panowaniem.
>Trudno zrzucic z siebie pietno tego systemu. Potrwa to
>przypuszczalnie lata i generacje,   lecz niezaleznie od tego, w
>kazdym czlowieku jest twarde jadro. Innymi slowy jest w nim
>dusza. I dlatego nie mozna czlowieka  calkowicie zmienic,
>uformowac i ulepic. Mozna go zgniesc, ale nie mozna mu odebrac
>absolutnie wszystkiego.
>
>
>Sumujac to: Obojetnie, kto z autorytetow ma racje - zawsze chodzi o
>sowietowanie przez system komunistyczny.
>
>
>> Izabela
>
>Pozdrowienia
>Uta
>
>PS:
>Nadal nie rozumiem, jak mozna kogos tak nazwac, niechcac obrazac go.
>

Wydaje mi sie ze mozna uzyc sformulowania 'homo sovieticus' bez intencji
obrazania. W moich oczach kazdy z nas jest taka forma. Prosze zwrocic uwage
na kolejne lata emigracji. Pierwsze lata, bez wzgledu na kraj w ktorym
decydujemy sie zyc, to lata ciezkiego zdziwienia, gleboko ukrytej niecheci i
cichej pogardy dla otaczajacych nas ludzi. W kazdym emigrancie drzemie ciche
przeswiadczenie, ze jest madrzejszy, silniejszy i w rok, maksimum  dwa
dojdzie do tego do czego tubylcy nie doszli przez dwa pokolenia.

Nic bardziej ulotnego. Gdyz juz po pierwszych dwoch, trzech latach zachodzi
potrzeba weryfikacji pogladow z osiagnieciami.  W zaleznosci od wnioskow
emigranci zaczynaja dzielic sie na dwie grupy.


Pierwsza to ci ktorzy dochodza do wniosku ze caly swiat jest przeciwko nim,
ze w Polsce zycie uniemozliwiala im  komuna, tu zas prywata. Rezygnuja z
nauczenia sie jezyka, zdobycia zawodu czy uprawnien. Zamykaja sie w gettach
swoich wlasnych klesk i marzen o nierealnosciach tego swiata.



Druga grupa to ci ktorzy zdecydowali sie na zajecie okreslonej pozycji w
spoleczenstwie w ktorym przyszlo im zyc. Ucza sie jezyka, zdobywaja zawod,
pracuja po nocach i ... placa podatki. Kazdy oddany grosz, kazdy pokonany
prog to lekcja pokory i kolejny krok zblizajacy do doroslej postaci
'homo-ticusa' .


Kazde spoleczenstwo ma swoja wlasna przez siebie ciezko wypracowana forme
prania mozgu. W kazdym spoleczenstwie sa ci ktorzy nie tylko dostrzegaja
ujemne skutki prania mozgu ale potrafia zanalizowac caly proces prania.  I
co? I nic.

Tak bylo i tak zawsze bedzie dopoki istnieje spoleczenstwo. Wolnosc
Jednostki i Pokoj na Swiecie to dwa najcenniejsze eksponaty w Muzeum Rzeczy
Nieistniejacych.



Sliwka Prunka


PS
Nie ma rzadnej roznicy pomiedzy 'homo-ticusem' a 'lojalnym obywatelem'. A
przeciez za 'lojalnego obywatela' trudno sie obrazic. Prawda?

Odpowiedź listem elektroniczym