Pan Andrzej Szymoszek :

>    W pewnych kregach dosc powszechny jest przesad, ze jak kto
>  chce byc do konca wiarygodnym "swietym", czyli kims kto pomaga
>  bliznim, to musi byc "nasz"- najlepiej jak dziala pod szyldem
>  Kosciola czy Caritasu. A niech jeszcze glosi poglady zbyt
>  liberalne- a, to wtedy wypowiada mu sie wojne i udowadnia,
>  ze to "nie moze byc prawda".

Hi, hi. Pieknie. Ale mozna tez i tak :

W pewnych kregach dosc powszechny jest przesad, ze jak kto
chce byc do konca wiarygodnym, powiedzmy "europejczykiem
w kazdym calu", czyli kims kto jest tolerancyjny, zwalcza przesady,
stereotypy, to musi byc "nasz" - najlepiej jak dziala pod szyldem
towarzystwa "Otwarta Rzeczpospolita", albo np "Gazety Wyborczej".
A niech jeszcze glosi poglady zbyt konserwatywne - a, to wtedy
wypowiada mu sie wojne i udowadnia, ze to "nie moze byc prawda".

Takie rzeczy, Panie Andrzeju, dzialaja w obie strony. ;-) Niedawno
czytalam w "Gazecie Wyborczej" atak na dziennikarza "Wprost"
Jerzego Slawomira Maca, ktory osmielil sie wypowiadac o antyse-
mityzmie i filosemityzmie w taki sposob, ktory nie odpowiadal
autorytetom z "Gazety". Atak w wykonaniu Marka Beylina, bardzo
zaskakujacy, bo Mac wydawal mi sie w porzadku. Ale co bede nudzic,
Pan i tak nie zwykl krytycznie analizowac zalewajacych Pana informacji.

Jesli chodzi o kandydature Krzaklewskiego na prezydenta Rzeczpo-
spolitej, to osmielam sie zauwazyc, ze oprocz propagandy Telewizji
Kwiatkowskiego i np. "Polityki", tzn. obok obrazu jaki kreuja te media
od czterech lat, jest jeszcze rzeczywisty kandydat, do tego obrazu nie-
przystajacy. Namalowany obrazek : swojskiego Kwacha i jakiegos
odstraszajacego Krzaka powstaje w wyobrazni odbiorcy pod wplywem
papki, ktora mu wczesniej podano. Krzaklewski jest moim zdaniem
najlepszym kandydatem i oczywiscie bedzie prowadzil kampanie
spokojna i odpowiedzialna ( "Krzak - tak !")

Niedawno obchodzilismy dzien wolnej prasy. Piekna idea. Ale nie
calkiem. Chyba zgodzi sie Pan ze mna, ze jak wszystko co piekne,
wolna prasa przyciaga tez pewna kategorie ludzi, ktora w skrocie
mozna okreslic mianem "dziennikarskich hien". W pogoni za sensa-
cja, czy za realizacja politycznego zamowienia promotorow, czy
chlebodawcow, taka hiena zatraca zasady zawodowej etyki.

Twierdze, i na to moge dac przynajmniej kilkadziesiat przykladow,
ze wyksztalcila sie u nas grupa swoistych dziennikarskich hien,
wyspecjalizowanych na przyklad w dostarczaniu przykladow rze-
komej ciemnoty i zacofania. Ci ludzie wesza nieustannie i w miare
potrzeby powielaja w kolko wypracowane schematy retoryczne.

To dziala nie tylko w dziedzinie obyczajow, ale i polityki.

Dwa dni temu widzialam w telewizji Kwiatkowskiego faceta, ktory
przez dwa lata na usenecie wypisywal nieprawdopodobne glupoty,
potem zapisal sie do sztabu Millera, a teraz prowadzi z jakas pania
swoj propagandowy program, atakujac Krzaklewskiego szczegolnie
zjadliwie. Przecietnym widzom, jak pan Andrzej, moze oczywiscie
wmowic, ze jest bezstronny. Ale mnie nie.

A tak nawiasem, wracajac do obyczajow : mielismy ostatnio w "Gazecie
Wyborczej" przyklad zastosowania strategii agresywnej reklamy. Sporo
ludzi w Krakowie odebralo to jako cyniczne wykorzystanie symboliki
religijnej do komercyjnych celow. Symboliczne i na czasie, bo byl to Wielki
Piatek.

Ja rozumiem, ze jezyk reklamy w swojej istocie moze opierac sie na
skojarzeniach i dwuznacznosciach. Zgoda. Ale jesli juz dojdzie do tego,
ze pewna liczba odbiorcow poczuje sie urazona (a w tym wypadku byla
to liczba spora), to bez wzgledu na intencje tworcow reklamy, redakcja
powinna sie zdobyc na, chocby formalny, gest dobrej woli i przeprosic.

Tymczasem w tym konkretnym przypadku mielismy przyklad chamskiej
reakcji naczelnego GW, ktory uznal komentarz KAI za przejaw zlej woli,
i stwierdzil, ze [cytuje z nagrania radiowego] :

    Tylko chory czlowiek moze dopatrywac sie tego typu podtekstow
     w drukowanych reklamach. Niektorym wszystko sie z d...a kojarzy.

Uogolniajac: niuanse hien nie obchodza. Nie przyjmuja do wiadomosci,
ze zwykli ludzie moga byc uczuciowo przywiazani do jakiejs symboliki.
Ale bywa tez i tak, ze prowokuja celowo.


Malgorzata

Odpowiedź listem elektroniczym