Prosze sobie poczytac, jak to odrodzonej, demokratycznej, sprawniejszej,
sprawiedliwszej Rzeczpospolicie Polskiej, pewne rzeczy od nowa po staremu
chodza. Tytul pochodzi od autorki listu, z ktora jestem kontakcie.Jak mnie
poinformowano takze, Pani Ewie zabrano dostep do komputera. Ktokolwiek
moglby udzielic jakiejs konkretnej pomocy, prosze o kontakt na "prywatnie".
W.Glowacki
-----------------

WYMIAR \NIE\ SPRAWIEDLIWOSCI W DEMOKRATYCZNYM PANSTWIE  RZECZYPOSPOLITEJ
POLSKIEJ


Jako pracownik Urzedu Rady Ministrow- glowny specjalista w Departamencie
Administracji Publicznej,6 maja 1993r.decyzja owczesnego
Podsekretarza Stanu Pana Roberta Karwowskiego,zostalam skierowana  do
objecia lokalu kat.M-6 znajdujacego sie w zasobach Spoldzielni
Mieszkaniowej "Kabaty"-(spoldzielnia Urzedu).Urzad Rady Ministrow w
calosci sfinansowal budowe m.in. 10 mieszkan w segmentach,tzw.malych
domach mieszkalnych oraz bloku wielorodzinnym.Pracownicy,ktorym
przydzielono mieszkania zobowiazani zostali do zwrotu nakladow
wydatkowanych przez Urzad na realizacje danego lokalu.
Co sie okazalo?

1.Tylko ode mnie jednej,posrod wszystkich skierowanych pracownikow,
Urzad Rady Ministrow przejal bezprawnie moje dotychczasowe mieszkanie
wlasnosciowe calkowicie splacone,zwracajac mi jedynie wklad budowlany,
co stanowilo mniej niz polowe ceny rynkowej mieszkania,obciazajac mnie
dodatkowo kosztami remontu generalnego w tym mieszkaniu,co  jeszcze
zmniejszylo te kwote.Mieszkanie przejeto nie tylko bezprawnie,ale na
moje "szczescie" niefachowo,gdyz nigdy nie zrzekalam sie notarialnie  z
wlasnosci tego mieszkania,a wiec zgodnie z prawem w dalszym ciagu jest ono
moja wlasnoscia.Od pozostalych pracownikow nie tylko nie przejeto
mieszkan,ale wrecz byly przypadki,ze przydzielono dla jednego
pracownika dwa segmenty po 280 m kw. wraz z dzialka, za cene nizsza niz ja
zaplacilam za mieszkanie w bloku o powierzchni 84 m kw.

2.W skierowaniu do objecia lokalu, tylko w moim  przypadku Urzad zawarl
kwote nieadekwatna do tej,ktora sam zaplacil spoldzielni za to mieszkanie.
Kwote wyzsza niz wynikalo to z umow zawartych pomiedzy URM a SM "Kabaty".

3.W skierowaniu do objecia lokalu tylko ja nie mialam okreslonego numeru
mieszkania i jego powierzchni,tylko kategorie mieszkania.Fakt ten
doprowadzil do nastepnego naduzycia tym razem ze strony wladz spoldzielni,
w wyniku ktorego otrzymalam mieszkanie o mniejszym metrazu,a wiec i o
mniejszej wartosci.

4.Posiadajac decyzje objecia lokalu z data 6 maja 1993 r.
spoldzielnia przez 7 miesiecy nie przyjmowala  mnie na czlonka
spoldzielni,obracajac bezprawnie  moimi pieniedzmi(kwota, ktora
wplacilam przewyzszala cene mieszkania uzgodniona w cytowanych  wyzej
umowach)oraz pieniedzmi Urzedu, czerpiac zysk a mnie oraz Skarb Panstwa
narazajac na straty - zlikwidowalam wysokooprocentowane lokaty w banku.

Jednym slowem horror w bialy dzien i to w gmachu najwyzszego urzedu  w
panstwie.Poniewaz,jak juz wspomnialam  horror ten mial miejsce w
urzedzie,gdzie siedzibe swoja ma Rzad,korzystajac z okazji opisane tu
fakty,skierowalam w formie skargi m.in.do:

1.Rzecznika Praw Obywatelskich - Pana Adama  Zielinskiego,
2.Prezesa Rady Ministrow(4-krotnie),zarowno bezposrednio w  sekretariacie
premiera jak rowniez za posrednictwem  Biura  Poselskiego Posla  Jacka Kuronia,
3.Marszalka Sejmu - Pana Jozefa  Zycha,
4.Senatora  -  Pana Piotra Lukasza Juliusza Andrzejewskiego,
5.Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej,Pana Aleksandra Kwasniewskiego,
sadzac, ze moja sprawa zostanie zalatwiona polubownie.

Niestety nikt z wysokich urzednikow odpowiedzialnych za przestrzeganie
prawa w kraju nie podjal sie zalatwienia mojej sprawy. Wobec jednoznacznej
sytuacji 13 lipca 1995 r.,skierowalam  sprawe do  Sadu przeciwko Urzedowi
Rady Ministrow oraz Spoldzielni Mieszkaniowej "Kabaty".

Minelo 5 lat i do tej pory wyznaczono dwie sprawy, jedna 22 pazdziernika
1996r., na  ktorej poinformowalam sad,ze nie posiadam adwokata i wystapilam
o adwokata z urzedu,druga sprawe w czerwcu
1999r.,na  ktorej  byla  tylko  jedna sedzina (inna niz na pierwszej
sprawie), ktora dokonala zaledwie wstepnego przesluchania i pomimo,ze
sprawa nie  weszla na  wokande sedzia postanowila powolac
bieglego(na  moj  koszt),ktory  mial  ocenic zasadnosc mojej sprawy w
sadzie. Nalezy dodac, ze Sad posiada  wszystkie niezbedne  dokumenty,ktore
(nie bez problemu)otrzymalam z Biura Administracyjnego URM (na co mam
pisemne potwierdzenie  dyrektora  Biura Administracyjnego i znajduje sie
ono w sadzie).
Ponadto Sad zafalszowal wokande informujac,ze jest to sprawa
przeciwko  SM"Kabaty" i inni.
Przesluchanie mialo miejsce w najmniejszej sali sadowej,tak,aby nikt z
zaproszonych gosci nie zmiescil sie na  sali. Nie jest to zreszta
pierwszy numer ze strony Sadu  Wojewodzkiego, w  ktorym znajduje sie
sprawa, poniewaz od samego poczatku, gdy zlozylam  sprawe  w  Sadzie
Rejonowym,sad ten,ze wzgledu na wartosc przedmiotu sporu po 5 dniach
przekazal sprawe do Sadu Wojewodzkiego,lecz ten swiadomie przez trzy
miesiace od przekazania sprawy przez Sad Rejonowy, nie zarejestrowal
pozwu w rejestrze sadowym. Nastepnie przez pare miesiecy
bezpodstawnie podwazano wartosc sporu
wykazana  przeze  mnie  w  pozwie,twierdzac min., ze na wartosc przedmiotu
sporu sklada sie wartosc skapitalizowanych odsetek dobrze wiedzac, ze
w  mysl art. 20 Kodeksu Postepowania Cywilnego  "Do wartosci sporu nie
wlicza sie  odsetek, pozytkow i kosztow zadanych obok roszczenia
glownego".Ponadto sad odmowil mi wyznaczenia obroncy z urzedu, pomimo,ze
prowadzenia tej sprawy nie chcial sie podjac zaden z adwokatow,oraz
znajduje sie w trudnej sytuacji materialnej, gdyz jestem rozwiedziona i
sama wychowuje syna..

Sad  Wojewodzki  uniemozliwial  rowniez  przekazanie sprawy do  Sadu
Apelacyjnego.Podczas gdy moj adwokat wystapil o  zabezpieczenie przez
sad wlasciwego mieszkania oraz pieniedzy od spoldzielni mieszkaniowej,
ktora  jest  w trakcie  uwlaszczenia (wyzbywa sie majatku na rzecz
spoldzielcow),Sad Wojewodzki nie tylko nie dokonal zabezpieczenia,ale
rowniez utrudnial przekazanie sprawy do Sadu Apelacyjnego,gdzie adwokat
zlozyl odwolanie (sprawe przekazywano 4 i pol miesiaca a Sady mieszcza sie
w tym samym gmachu).Dokonanie zabezpieczenia odciaza  Skarb  Panstwa od
ponoszenia pelnego ciezaru odszkodowania za  wyrzadzona mi
krzywde,wobec  tego  niezrozumiale  jest  postepowanie
Sadu  Wojewodzkiego  w Warszawie.Takie postepowanie Sadu Wojewodzkiego w
Warszawie potwierdza fakt,ze Sady w "demokratycznej"Polsce w dalszym ciagu
nie sa niezawisle i apolityczne,a wyroki nie sa obiektywne.

Z tego wlasnie powodu  sprawa znalazla sie rowniez w Strasborgu (od 15
lipca  1997r.), gdzie zostala przyjeta jako zasadna,a nastepnie zaczela byc
bezprawnie blokowana przez Sekcje Polska,gdzie po ponad roku oczekiwania na
rozpatrzenie zmieniono numer sprawie z PK 8076 na PK 39597(spadek o 31521
spraw),aby opoznic jej rozpatrzenie.
O fakcie tym powiadomilam  Pana  Luziusa  Wildhabera  -
Sekretarza Generalnego Europejskiego Trybunalu Praw Czlowieka wysylajac we
wrzesniu 1998 r pismo w jezyku angielskim, ktore  powinno  znajdowac sie w
aktach mojej sprawy (mam nadzieje, ze list dotarl do adresata).Z powodu
dochodzenia moich  roszczen  przed  Sadem  w  Polsce oraz przed Trybunalem
w Strasburgu moj byly pracodawca tj. - Urzad Rady  Ministrow, potraktowal
mnie w nastepujacy sposob podczas  reorganizacji urzedu, a mianowicie:
29  pazdziernika  1996  r.  Pelnomocnik  ds. Organizacji
Kancelarii Prezesa Rady Ministrow wreczyl mi promese tj. wstepna  umowe
gwarantujaca prace na rownorzednym stanowisku(glowny  specjalista) w
nowotworzonym urzedzie tj. od 1 stycznia 1997 r.  Promese podpisal w/w
Pelnomocnik, dyrektor mojego departamentu oraz ja w obecnosci dyrektora, a
wiec 3 osoby z Urzedu Rady Ministrow.
10 stycznia 1997 r. otrzymalam nowy angaz, w ktorym od 1 stycznia 1997
proponuje  mi  sie  prace  na stanowisku podreferendarza - tj degradacja o
8 stanowisk w dol.

Nalezy dodac,ze zgodnie Rozporzadzeniem Prezesa Rady Ministrow regulujacym
sposob  wynagradzania oraz kwalifikacje  w  Kancelarii  Prezesa  Rady
Ministrow,stawianymi wymaganymi na stanowisku  podreferendarza sa: 2- letni
staz pracy oraz wyksztalcenie srednie., podczas gdy ja legitymuje sie
wyksztalceniem wyzszym ekonomicznym -magister ekonomii, absolwentka
Uniwersytetu Warszawskiego, Wydzialu Nauk Ekonomicznych oraz stazem wowczas
ponad 18 letnim, obecnie  ponad  23  letnim. Zaproponowane  mi stanowisko
podreferendarza- stanowisko nie merytoryczne  w konsekwencji nie tylko
degradowalo dorobek mojej pracy zawodowej,ale uniemozliwialo rowniez
wykonywanie przeze mnie pracy merytorycznej- glowny  specjalista
w  zespole  doradcow  Komitetu  Ekonomicznego  Rady  Ministrow.
Nie przyjecie przeze mnie nowego angazu (z data wsteczna) spowodowalo, ze
23 stycznia 1997 r. rozwiazano ze  mna  umowe  o  prace  za  wypowiedzeniem
zreszta bez uzasadnienia.

Pomimo  pozytywnej oceny mojej pracy przez kierownictwo, przez ponad 11 lat
pracy w administracji rzadowej ani razu nie otrzymalam awansu sluzbowego, a
wrecz moje wynagrodzenie oraz ustawowe nagrody sa nizsze niz pracownikow z
wyksztalceniem srednim a nawet zawodowym wykonujacych prace nie
merytoryczne. Mnoznik mojego wynagrodzenia  jest nizszy niz otrzymali
nowozatrudnieni pracownicy mojego departamentu na stanowisku podrefefendarza.

Gdy w styczniu 1997 r. z moimi klopotami z zakresu
prawa pracy zglosilam sie do NSZZ "Solidarnosc" Regionu  Mazowsze  przy
Placu Trzech Krzyzy (jako byly  czlonek  Solidarnosci  przez  kilka lat
placilam na internowanych, pomimo,ze sama wychowywalam syna i zylismy z
jednej pensji),dyzurujacy tam prawnik spytal mnie, czemu zglaszam sie do
niego skoro od 1990 r w URM jest kolo  "Solidarnosci". Prace w  URM
rozpoczelam 1 maja 1990 r., w ankiecie  personalnej  mialam  wpisana
przynaleznosc do tego zwiazku, a pomimo to nikt nie poinformowal mnie  o
istnieniu tego  zwiazku.Jak sie dowiedzialam w Dziale Rejestracji Zwiazkow
Zawodowych w Regionie Mazowsze przewodniczaca tego zwiazku byla Pani
Barbara P., pozniejsza szefowa gabinetu  politycznego  Wicepremiera Leszka
Millera,natomiast sekretarzem zwiazku pracownik Biura  Kadr Pan Bogumil B.
obecny posel z listy SLD, ktory  wreczal  mi  wypowiedzenie.
NALEZY DODAC, ZE ZADEN Z PRACOWNIKOW URM (poza wtajemniczonymi) NIE  BYL
POINFORMOWANY O ISTNIENIU TEGO ZWIAZKU.!!!
Od  momentu  utworzenia  tego zwiazku tj. od 1990  r  do chwili
obecnej  w  tym  urzedzie (obecnie Kancelaria Prezesa Rady Ministrow) nie
ma zadnej informacji na ten temat istnienia tego zwiazku!!!. Obecny
przewodniczacy odmowil przyjecia  mnie do tego zwiazku,  pomimo, ze
jestem  pracownikiem  urzedu  centralnego podleglego Premierowi..

Z  moimi  problemami  zwracalam  sie  rowniez
wielokrotnie  do  Helsinskiej  Fundacji  Praw  Czlowieka  z  siedziba  w
Warszawie, gdzie po prostu zbyto mnie.
Podobnie postapila Najwyzsza Izba Kontroli, ktora w czerwcu 1994 r.
wezwana na moja skarge do SM  "Kabaty" w  trakcie  kontroli  zmienila
zakres  kontroli,aby nie ujawniac przestepstwa.
Na dodatek prawnik Pan Andrzej  R.,ktory  sie podjal prowadzenia mojej
sprawy i  listopadzie 1996 roku przyjal cale honorarium, poczatkowo bardzo
aktywny  od dluzszego czasu  zachowuje sie tak jakby ktos zabronil
prowadzenia mu mojej  sprawy min. To w Jego obecnosci sedzia podjela
decyzje powolania bieglego, pomimo,  ze sprawa nie weszla na wokande, nie
reaguje na moje telefony, wysylane faksy itp.

Tego horroru jest duzo wiecej w mojej sprawie (m.in.:, zarowno ja  jak
i moj syn jestesmy inwigilowani, nasze telefony nie tylko sluzbowe ale i
prywatne sa na podsluchu, przez ponad pol roku  wraz z moja mama nie
bylysmy nigdzie zameldowani a mama ciezko chorowala i zaden szpital z
powodu rejonizacji nie chcial jej przyjac itd.), ale ograniczylam  sie
tylko do przekazania panstwu skali problemu.

Z uwagi na fakt, ze wladze polskie robia wszystko, aby mojej sprawy  nie
rozstrzygnieto ani w Polsce ani na forum miedzynarodowym, poniewaz wiaze
sie z powazna rzadowa afera mieszkaniowa ujawniona przez Najwyzsza  Izbe
Kontroli, opisana wielokrotnie w prasie (w "Zyciu" i
"Rzeczpospolitej"),z tego wlasnie powodu moje telefony, zarowno  domowy,
jak i sluzbowy sa na podsluchu, jestem sledzona czy nie wykonuje ruchow,
aby ujawnic moja sprawe na forum publicznym.
Grozono mi wrecz,ze jezeli ujawnie pewne fakty to bede miala klopoty.
W  tej sytuacji,kiedy NIEZAWISLY SAD OKREGOWY w Warszawie sam pracuje nad
tym, aby pozbyc sie mojej sprawy oraz wszystkie stacje telewizyjne
odmowily  mi  zrobienia reportazu zdecydowalam sie  na  opublikowanie
sprawy za  posrednictwem INTERNETU. Bede rowniez informowala panstwa o
kolejnych  wydarzeniach  w tej bulwersujacej sprawie oraz jezeli dojdzie do
skutku rozprawa przed "TYM NIEZAWISLYM SADEM" podam jej dokladny termin,
zapraszajac wszystkich zainteresowanych.

PS.  Wysocy  urzednicy  Biura  Administracyjnego  URM, ktorzy sa winni w
sprawie, nie tylko nie poniesli z tego  tytulu zadnej
kary a wrecz  awansowali. Dyrektor pozostal dyrektorem Biura
Administracyjnego w nowoutworzonym centralnym urzedzie z jeszcze wyzszym
wynagrodzeniem, jego zastepca zostala Dyrektorem Generalnym w tym  samym
urzedzie - zreszta tworczyni tajnego kola "Solidarnosci" w URM.

Ewa Biskupska,
Warszawa

Odpowiedź listem elektroniczym