On Fri, 10 Nov 2000 19:09:11 -0500, Tomasz J Kazmierski wrote:
[...]
>W demokracji stajemy do konfrontacji,
>czasem bardzo ostrej, ale nie robimy tego po to, zeby sie
>nawzajem niszczyc. Kiedy juz urna wyborcza przemowi, akceptujemy
>wynik i zaczynamy dzialac wpolnie.
>
>Manipulacje demokratow swiadcza o tym obozie jak najgorzej, a
>Gore okazal sie byc "bad loser". Demokracja nie polega przeciez
>na tym, zeby powtarzac glosowanie tak dlugo, az komus spodoba sie
>wynik.
...........


Gore nie jest "loserem", poniewaz nie znane sa ostateczne wyniki wyborow.
Pierwotnym zrodlem calego zamieszania jest nie kto inny jak wlasnie Bush,
swa przedwczesna proklamacja zwyciestwa sklaniajac Gora do uznania
(nieznanych wowczas) wynikow wyborow. Czy tak sie zachowuje czlowiek
odpowiedzialny ? przeciez to tragikomiczne - przyszla glowa panstwa
posilkujaca sie CNN jako zrodlem informacji przy podejmowaniu strategicznych
decyzji (!!).


Etykietke "loser'a" usiluje Gorowi przyczepic republikanska maszyna
propagandowa metoda faktow dokonanych:

-- Bushowe proklamowanie sie zwyciezca nie czekajac na wyniki (a co z
glosami absentee na Florydzie ?),
-- jakies posiedzenia nieistniejacych prawnie "gabinetow",
-- wzywania Gora do zrezygnowania z dochodzenia praw swoich i wyborcow "dla
dobra kraju". Bush mial szanse pomyslec o racji stanu zanim otworzyl buzie
proklamujac sie zwyciezca po obejrzeniu telewizji.


Bledem jest branie Busha na powaznie - to nie jest polityk duzej klasy, moze
byc fajnym kumplem do picia, zabawy i rzucania podkowami, ale nie ma
kwalifikacji na kierowanie firma zwana USA.

Obraz Busha podejmujacego przez nastepne 4 lata decyzje dotyczace m.in. mnie
bezposrednio napawa mnie autentycznym przerazeniem. Nie jest to tylko moje
zdanie, takie same wrazenia ma wielu tubylcow z ktorymi ostatnio
rozmawialam.


>........
>Przykro mi z powodu tych dziurek w Palm Beach, ale z doswiadczenia
>chyba wszyscy wiemy, ze jesli ktos glosowanie traktuje powaznie, to
>bardzo uwaza, gdzie postawic krzyzyk. Jesli sie robi bledy, to
>trzeba umiec zyc z ich konsekwencjami.
>........


Czasami bledy popelnia sie dlatego, ze okolicznosci dawaly mala szanse na
niepopelnienie bledu. Rozwiazanie obecnej sytuacji to kwestia typu: czy
jesli sprzedawczyni w sklepie pomyli sie i wyda nam $100 zamiast $10,
radosnie schowamy je do kieszeni i oddalimy sie pospiesznie, wykrzykujac w
jej strone "trzeba bylo uwazac !", czy tez nie ?


>Tomasz J Kazmierski

Mirka

ps.
czy jestem stronnicza ? oczywiscie ! za kazdym razem kiedy wyobrazam sobie
Busha w Bialym Domu staje sie coraz bardziej stronnicza.
====

Reply via email to