Tak sie przypadkowo sklada, ze posiadam kilka z b.roznych egzemplarzy
panskiej gazety z down-under.
Tak sie tez sklada, ze akurat p.Karaskiewicz by large wygral pewna sprawe
sprawe, o ktorej pisala nawet prasa swiatowa(podajac jego nazwisko) i
PAP(bez wymienienia jego nazwiska).
Tak sie tez sklada, ze jeden z Aborygenow z paskiego terenu, byl raczyl
powiedziec(podczas jakis tam negocjacji) stosunkowo niedawno "white's trash
snouts".
W stanach Kalifornia, Washington i kanadyjskiej BC, jest znane od XIX wieku
takie powiedzenie(zapisane w zrodlach); "wychodzac unikaj chinskiego
usmiechu za plecami, a ocalisz zycie". Mniej wiecej, mowi ono o
niespodziewanym wbijaniu noza w plecy[zakladajc ze p.Irek zostal
"wyeliminowany" z listy].
I juz moja uwaga koncowa; od dluzszego czasu dostaje wysypki na wypowiedzi
z rodzaju "Ja" w liczbie mnogiej i w imieniu wszystkich.-;)

Tyle slow z nieco wyzej niz down under.

W.Glowacki
----------------
At 09:49 PM 11/22/2000 +0800, you wrote:
> >O ile pamietam, pan Karaskiewicz jest, lub byl, przewodniczacym jakiegos
> >australijskiego komitetu majacego na celu obrone dobrego imienia Polski i
> >Polakow. Nic wiec dziwnego ze dziekuje Switoniowi ze zaprzestal swojej
> >akcji, ktora wyrzadzila tyle zlego obrazowi naszego kraju i narodu na
> >swiecie.
>
> >Michal Niewiadomski
>
>Wyjasnienie z Down Under:
>pan Irek Karaskiewicz samozwanczo zajmowal sie - jak Pan to nazwal? -
>"obrona dobrego imienia Polakow i Polski..." Tu w Australii do dzis
>wstydzimy sie jego wystapien. Zwial do kraju i dlugo sie ukrywal. I jak
>zwykle zablysnal: np. "Balcerowicz dostal w ryja" - koniec cytatu.
>Pozdrowienia
>Andrzej

Odpowiedź listem elektroniczym