Tego nie idzie czytac panie Waldemarze...ogony i ptaszki sa nie do przeczytania....



RomanK





From: Waldemar Dworakowski <[EMAIL PROTECTED]>
Reply-To: [EMAIL PROTECTED]
To: Multiple recipients of list prawica <[EMAIL PROTECTED]>
Subject: Prawica:  Ekonomisci z zespolem Downa
Date: Mon, 02 Aug 2004 22:43:06 +0200

http://glos.com.pl/03dzial/03dzial.html

Programowe oszustwa

“Ekonomistami z zespołem Downa” nazwał ludzi zarządzających >>polską gospodarką po 1989 r. dr Rudolf Jaworek w swojej książce pt. >>“Jak zasobny kraj doprowadzić do ubóstwa”(*). Miał rację. Ale to >>tylko część prawdy - drugą jest ujawniająca się coraz wyraźniej >>inna cecha, którą można nazwać “cwaniactwem”. Polega ona na >>zastąpieniu dobra Polski jako motywu swojego działania swoim osobistym >>interesem. Obecny stan polskiej gospodarki i kilkumilionowe bezrobocie jest wynikiem obydwu ułomności: braku wiedzy i charakteru.

Magia liczb

Co przeciętnemu Polakowi mówi wiadomość, że polską fabrykę makaronu >>sprzedano kupcowi zagranicznemu za 1 milion (tysiąc tysięcy!) dolarów? >>Każdy chyba odczuje - zarabiając przeciętnie kilkaset dolarów >>miesięcznie - że to bardzo dużo. Gdyby jednak dopowiedziano, czego >>oczywiście nie zrobiono, że tę fabrykę - na krótko przed sprzedażą >>- unowocześniono za 6 milionów dolarów, opinia o takiej prywatyzacji >>byłaby zupełnie inna. Tymczasem u nas powszechnie uzasadnia się >>wszelkie przedsięwzięcia gospodarcze za pomocą przytaczania wielu >>różnych liczb, zwykle bardzo dużych. Pozornie potwierdzają one >>słuszność podejmowania tych przedsięwzięć, a w rzeczywistości są >>swego rodzaju zasłoną dymną, ukrywającą prawdę. Każdy dość łatwo >>może ocenić, że 30 złotych za rower górski lub 2 tys. złotych za >>samochód, to mało. Ale “astronomiczne” ceny za bank, hutę, >>kopalnię czy fabryki turbin, przeciętnemu człowiekowi nic nie mó
wią. Wystarczy zatem napisać “aż za milion” albo “tylko za >milion”, aby wywołać dodatnią albo ujemną opinię o jakiejś >transakcji. I takie małe słówka “aż” i “tylko” tworzą, poza >zasłoną dymną, drugą funkcję podawanych liczb - oszukują.
Dlatego unikam, w miarę możliwości, żonglowania liczbami, a jeśli >>już je podaję, to 
tylko w taki sposób, by nie budziły żadnych >>wątpliwości.

Kapitał zagraniczny

Od początku przemian “elity” zarządzające naszą gospodarką >>starały się wmówić ludziom kilka nowych “dogmatów”. Jednym z nich >>było stanowcze stwierdzenie, że to nie naszymi pomysłami i nie naszą >>pracą mamy odbudowywać Polskę. Miał to zrobić kapitał zagraniczny. >>Wiara - naiwna lub udawana - że przyjdą zachwyceni Solidarnością i >>upadkiem ZSRS kapitaliści z Zachodu i, inwestując swój kapitał, będą >>rozwijać naszą gospodarkę, była powszechnie narzucana. Sprzedawano >>nasz majątek produkcyjny komukolwiek, nie patrząc kim jest, byle był z >>poza Polski. Tymczasem mieliśmy głównie do czynienia z dwoma rodzajami >>kapitału - spekulacyjnym lub konkurencyjnym. Ten pierwszy korzystał z >>wszelkiego rodzaju ulg, których zagranicznym “inwestorom” nie >>szczędzono, a po “zarobieniu” ile się tylko dało, kapitał ten >>wycofywał się. Ten drugi kapitał wstrzymywał naszą produkcję, która >>mogła być konkurencyjna, sprzedawał maszyny i
urządzenia, i co tam jeszcze mógł, a budynki albo zamieniał na magazyny >własnych produktów albo też sprzedawał. “Inwestorzy” nagminnie, pod >byle pretekstem, nie dotrzymywali umownych zobowiązań (inwestowania, >rozwoju, ochrony miejsc pracy itd.) przy biernej postawie władz. Wmawianie >Polakom, że tylko kapitał zagraniczny może nam pomóc, a zwłaszcza, że >na pewno rozwinie naszą gospodarkę - jest fałszerstwem. >Charakterystyczne, że odwrócono się tyłem do kapitału Polonii. To, >zdaniem naszych władz, nie był kapitał zagraniczny, tylko polski. A >Polak, z wyjątkiem “swoich”, których uwłaszczano, nie mógł i nie >może być w Polsce właścicielem, może być tylko najemnikiem.

Prywatyzacja Kolejnym “dogmatem” jest prywatyzacja, która - sama przez się - >>miała i ma czynić cuda zmieniając niewydolne przedsiębiorstwa >>państwowe w zakłady kwitnące i wydajne. Jest to pogląd w pewnym >>stopniu słuszny, wynikający z wielu obserwacji. Jednak prywatna >>własność jako gwarancja wysokiej jakości działania nie jest warunkiem >>jedynym, ani nawet koniecznym. Z pośród wielu innych czynników >>sprzyjających dobremu gospodarowaniu najbardziej istotnymi są cechy >>ludzi zarządzających przedsiębiorstwem. Otóż główną rolę grają >>tu szczególne talenty ludzi, którzy własną pracą i zdolnościami >>doszli do posiadania majątku, a także tradycje przejęte od rodziny od >>lat zajmującej się biznesem w danej dziedzinie. Na ten fakt zwrócił >>moją uwagę młody i zdolny doktor ekonomii Tomasz Sikora. Natomiast, >>jeśli prywatnym właścicielem staje się ktoś z partyjnego lub innego >>nadania, to niezmiernie rzadko potrafi poprowadzić przedsiębiorstwo. Mog
liśmy obserwować złamane “kariery” wielu takich “aparatczyków”, >pseudo biznesmenów, i upadek wielu zakładów, które na początku dobrze >prosperowały, a kończyły bankructwem.
Oddzielną sprawą, o której już pisałem kilkakrotnie, jest wynikający >>z doktrynalnej prywatyzacji chaos 
gospodarczy polegający na sprzedawaniu >>tego, co ktokolwiek chce kupić, zamiast ustalenia, co można lub powinno 
>>się sprzedać, a czego sprzedać nie wolno z punktu widzenia interesu lub >>obowiązku państwa. Obowiązku 
polegającego na zapewnieniu >>społeczeństwu bezpieczeństwa żywnościowego, komunikacyjnego, 
>>energetycznego i militarnego.
Traktowanie prywatyzacji jako jedynego i bezwzględnie koniecznego warunku >>rozwoju - 
jest oszustwem.

Tak zwana polska nieudolność
 Na marginesie działań prywatyzacyjnych obserwujemy dziwne zjawisko. >>Polega ono na tym, że prywatyzacją 
- według naszych ekonomistów - jest >>sprzedaż polskiego państwowego przedsiębiorstwa państwowemu 
>>przedsiębiorstwu, ale zagranicznemu. Natomiast prywatyzacją nie jest ani >>reprywatyzacja ani 
powszechne uwłaszczenie Polaków. Wynikać to może z >>dwóch przesłanek:
1) Polacy powinni być pozbawieni wszelkiej własności poza rzeczami >>osobistego użytku, 
a w procesach gospodarczych mają być tylko >>najemnikami.
2) Polaków nie można dopuszczać do kierowania gospodarką, są >>nieudolni, mogą 
być tylko siłą roboczą.
Sądzę, że działają obydwie tezy, przy czym nie obejmują one tej >>grupy obywateli polskich, która ma powiązania rodzinne lub organizacyjne 
>>z byłymi właścicielami Polski Ludowej. Dodam, że przekonanie o >>nieudolności wiąże się ściśle z własną nieudolnością tych 
ludzi, >>którzy kierowali kiedyś i kierują nadal gospodarką. Sądzą po sobie, >>bo już od ponad pół wieku udowadniają, że jedyne, 
co umieją, to >>utrzymać się przy władzy - każdym sposobem, a głównie kłamstwem i >>terrorem (szantaż hakami czy kwitami jest też 
odmianą terroru). Teza o >>nieudolności Polaków - to kolejne fałszerstwo. Wiele faktów przeczy >>tej tezie potwierdzając wysokie 
umiejętności Polaków - ja przekonałem >>się o tym osobiście, pracując kilka lat za granicą. Ale to już inny >>temat.

Jak to było po wojnie?
 Trawestując jedną z góralskich historyjek z okresu PRL możemy >>powiedzieć, że w okresie PRL mieliśmy przestarzałe środki produkcji 
>>(budynki, maszyny, technologie itd.) ale mieliśmy, teraz mamy nowoczesne >>tyle, że ich nie mamy. I tu zbliżamy się do chyba najbardziej bolesnego 
>>fałszerstwa. Przypomnijmy jednak najpierw jak to było po wojnie na >>zachodzie Europy. Niemcy wyszły z wojny zrujnowane. Miasta i fabryki 
>>były w dużej części zniszczone nalotami i walkami frontowymi, a >>struktura ocalałego przemysłu nastawionego na produkcję wojenną 
>>zupełnie nie pasowała do nowych potrzeb. Natomiast potrzeby były >>wielkie, bowiem chodziło nie tylko o własny kraj, lecz także o 
>>sprostanie nałożonym na Niemcy reparacjom wojennym wobec zwycięskiej >>koalicji. Niemcy nie powiedzieli sobie, że skoro teraz, po wojnie, nie 
>>mamy produkować czołgów i armat, to nie odbudowujmy zniszczonych fabryk >>i hut. Te zaś, które pozostały, zrównajmy z ziemią, a maszyny sprz
edajmy lub złomujmy. Wszystko, co nam potrzebne, i to w najlepszym gatunku, możemy przecież importować z USA i z krajów, których wojna >nie zniszczyła. Przeciwnie - Niemcy rozpoczęli odbudowę własnej >gospodarki i pełną modernizację produkcji. Dostawy reparacyjne >pozwoliły im wejść na szerokie rynki zbytu, a potem nie pozwolili się z >tych rynków usunąć. Okazało się, że najbardziej opłacalnymi dla >Niemców były właśnie reparacje. Były podstawą rozwoju ich gospodarki.

Obaliliśmy “komunizm”? A jak było po 1989 r. w Polsce? Na pewno poziom techniczny polskiej >>gospodarki po 45 latach “realnego socjalizmu” był przeciętnie niski. >>Nie znaczy to jednak, że w niektórych dziedzinach nie dorównywaliśmy >>poziomowi światowemu. Na pewno jednak nasza gospodarka nie była aż tak >>zniszczona, jak niemiecka po wojnie. W istniejących halach produkcyjnych >>za pomocą istniejących maszyn i urządzeń można było wytwarzać nie >>gorsze produkty, niż zachodnie. Dorożkarz, nie uczony ekonomii, >>cierpiał głód, ale nie sprzedawał konia, a krawiec maszyny do szycia. >>Tymczasem rządzący Polską zamiast za wszelką cenę ocalić bazę >>produkcyjną i pracować nad nowymi technologiami i produktami, >>bezkrytycznie przyjęli “dobre rady” zagranicznych konkurentów i >>postanowili sprzedawać i likwidować nasz majątek produkcyjny, nie >>myśląc o tym, jak i czym go zastąpić. Bezrobotnych (teraz 20% czyli >>1/5 mogących pracować) pozostawiono własnemu losowi, mówiąc
im, że sami mają “tworzyć miejsca pracy”. Nie doradzono nawet, >jakiej pracy! Obdarzono ich tylko, na odczepne, odprawami (jałmużną), >czasem nawet pokaźnymi. Władze państwowe, kierowane obłędną >doktryną, wyrzekły się odpowiedzialności za majątek narodowy (słynne >powiedzenie ministra Syryjczyka, że jego zadaniem jest nie robić nic) >oraz za ludzi. Odmówiły swoim obywatelom nie tylko służenia, lecz nawet >zwykłej pomocy. Wystarczy przejechać się, np. na Śląsk, żeby >zobaczyć stojące obok drogi lub torów kolejowych ruiny hal produkcyjnych >- puste, z powybijanymi szybami i dziurawymi dachami. Oszustwo, kryjące za >hasłami „nierentowności zakładów” smutną prawdę o likwidacji >środków produkcji i zabrania ludziom miejsc pracy, jest wyjątkowo >bezczelne.

Ekonomia a chora fascynacja pieniądzem Od lat słyszymy tylko o inflacji, kursach walut, stopach procentowych i >>wskaźnikach giełdowych. Od lat przestało być ważne wytwarzanie >>produktów i poziom techniczny produkcji uwarunkowany nakładami na naukę >>i badania (najniższe bodaj nakłady wśród państw europejskich i >>likwidacja większości jednostek naukowo-badawczych). Liczy się tylko >>pieniądz. I to w sposób przypominający legendarnego Midasa i jego >>fascynację złotem. Jest to chore zauroczenie. Ekonomia jest dziedziną, >>która powinna obejmować całość zjawisk gospodarczych. Dziwne >>ograniczenie się tylko do pieniądza prowadzi, jak to widać na >>przykładzie Polski, do ekonomicznej klęski. Jest albo głupotą, albo >>metodą likwidacji gospodarki. Nie ma już produktu, który byłby jak >>niegdyś - np. czekolada Wedla, silniki okrętowe i tabor kolejowy od >>Cegielskiego lub z Chrzanowa, czy samoloty przed wojną, a szybowce w >>latach powojennych - wizytówką Polskiej gospodarki. Blisko 40-milionowy
naród nie może tylko grać na giełdzie oraz spekulować stopami >procentowymi i kursem waluty. Prawie połowa polskich rodzin żyje poniżej >minimum socjalnego, ale wymyśloną granicę deficytu budżetowego i >instytucję Rady Polityki Pieniężnej wpisano do Konstytucji!
To nie jest książka tylko artykuł, muszę na tym poprzestać. Ale jak >>tu nie postawić pytania, dlaczego na przykład od 14 
lat stoi budowa >>dróg i autostrad? Mieliśmy własne, produkowane w naszych fabrykach >>maszyny do budowy dróg, 
produkowaliśmy w naszych fabrykach wszystkie >>potrzebne materiały, nie było żadnego problemu z ludźmi - a budowa ma 
>>ruszyć dopiero teraz, kiedy maszyn już nie produkujemy, a produkcja >>materiałów jest w obcych rękach! My 
budowaliśmy drogi za granicą, a u >>nas mają budować firmy zagraniczne! A budownictwo? Ten sam dziwny >>problem.

Choć trochę o Unii Europejskiej
   Spójrzmy na Traktat Akcesyjny. Czy zawiera on jakiekolwiek elementy >>pobudzające nasz rozwój gospodarczy? Tego nie znalazłem. Przeciwnie, >>jest 
tam wiele postanowień hamujących rozwój. Przyjrzyjmy się >>określeniu kwota - to słowo, które ukrywa prawdziwe jego znaczenie >>czyli limit, 
ograniczenie. A więc: kwoty produkcji i przetwórstwa >>rolniczego, kwoty połowów, kwoty zapasów różnych produktów itd. Ale >>nie tylko. Są tam 
też skandaliczne postanowienia nakazujące zniszczenie >>maszyn i zrównanie z ziemią części polskich hut i kopalń. Ale u nas >>mówi się tylko o 
dotacjach, dopłatach wyrównawczych - o pieniądzach. >>I największym zmartwieniem jest, czy Polska będzie, czy nie, płatnikiem >>netto. A ja 
zgodziłbym się nawet na bycie płatnikiem netto, gdyby w >>zamian Polska uzyskała pełną swobodę gospodarowania we własnym kraju, >>mogła sama 
decydować o tym, co produkuje, sprzedaje, kupuje, jakie >>ustala podatki, jakie opłaty graniczne i tranzytowe itd
. Różnice w gospodarce i poziomie życia między starymi i nowymi krajami >europejskimi stwarzają sytuację czyniącą pełną unifikację metod >działania w gospodarce całkowitym nonsensem. Główną troską Niemiec, >Francji, Szwecji jest, by obywatele mieli lepsze samochody, większe domy, >jeszcze bardziej zmechanizowane kuchnie - osiągnęli już kres rozwoju >przemysłu, choćby ze względu na ochronę środowiska. Tymczasem >główną naszą troską powinno być to, by obywatele w ogóle mieli gdzie >mieszkać i mieli z czego przyrządzać sobie posiłek, by mieli gdzie >pracować i zarabiać na życie, a nie dostawać zasiłki. Tych różnic >nie da się pogodzić i zunifikować - zbyt różne są cele. Przy okazji z >gorzką satysfakcją chciałbym zauważyć, że choroba Midasa dotknęła >również zarządzających UE. Ich ekonomiści też są niedoukami. Nie >umiejąc przewidywać, wpisali do zasad budowy swoich budżetów, kilka lat >temu, takie ograniczenia finansowe, e teraz sami (Niemcy i Francja) muszą >płacić karę za ich przekroczenie.

Droga do nikąd

Jaka jest wizja Polski za lat 5, 10, 20? Czym się mają zajmować Polacy? >>Jakie gałęzie gospodarki mamy 
rozwijać? Co ma być naszą >>specjalnością? Co mamy produkować i eksportować, a co będziemy 
>>importować? Na te i inne podstawowe pytania żaden rząd nawet nie >>próbował udzielić odpowiedzi. Może 
z wyjątkiem rządu premiera >>Olszewskiego, któremu po prostu nie dano na to czasu. A bez odpowiedzi na >>te 
pytania idziemy do nieznanego celu, czyli do nikąd.

Programy

Partie, szczególnie przed wyborami, i kandydaci na prezydentów >>ogłaszają swoje programy. Mówią, jak niegdyś, że wiedzą co zrobić, >>by Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Ich programy >>sumują wszystkie oszustwa, o których właśnie napisałem. Bo nie są to >>programy rozwoju Polski. Są to tylko zbiory haseł i obietnic wyborczych >>mających zachęcić wyborców do głosowania na określoną partię lub >>człowieka, który chce dojść do władzy. Oszukuje się ludzi pisząc >>tam nie to, co i jak będzie się robiło - tylko to, czego oczekują >>ludzie. Przy czym głoszący program wie, że są to puste słowa. >>Przykładem mogą być obietnice mieszkań dla młodych, które składał >>przed wyborami prezydenckimi tow. Kwaśniewski. Nie zbudował żadnego, >>poza własnym. Programy dla Polski muszą powstawać w racjonalnym >>porządku. Podstawą powinien być program strategiczny, zawierający >>przyszłościowy, docelowy obraz Polski. Z niego wynika pro
gram taktyczny, ustalający działania, jakie należy podjąć w skali >kraju i w skali różnych dziedzin gospodarki, aby 
ukierunkować rozwój w >taki sposób, by można było przyjęte wcześniej cele strategiczne >osiągnąć. I dopiero 
wtedy można przejść do programów wykonawczych, >czyli do ustalenia zakresów (tematów) przedsięwzięć 
szczegółowych i >sposobów ich realizacji. O przykładowej technice takiego działania >pisałem niedawno (**). 
Programy wykonawcze odpowiadają w zasadzie obecnym >programom gospodarczym lub innym programom rozwojowym, pisanym teraz 
bez >żadnych podstaw. Bez posiadania programu strategicznego, formułowanie >jakichkolwiek programów jest zwykłym 
oszustwem, tak jak oszustwem jest >budowanie domu bez fundamentu. I dlatego bezsensowne są pytania o >wysokość 
podatków, kształtowanie stóp procentowych i inne szczegóły, >tym bardziej, że stworzono chorą sytuację operowania 
wyłącznie jednym >tylko czynnikiem - pieniędzmi. Pytajmy o wi
zję Polski, o to, jaka ma być Polska i czym mają zająć się Polacy.

MACIEJ K. SOKOŁOWSKI

*Rudolf Jaworek. Jak zasobny kraj doprowadzić do ubóstwa. Wydawnictwo >>NORTOM, 
Wrocław 1998.
** Maciej K. Sokołowski. Do celu czy bez celu. GŁOS nr (8/1022), >>21.02.2004



_________________________________________________________________ Discover the best of the best at MSN Luxury Living. http://lexus.msn.com/



Odpowiedź listem elektroniczym