Re: Mac i nie-Mac

1999-07-23 Wątek Marzena Romanowicz

Ano tak. "Pojdzie w slady Maca" w tym sensie, ze bedzie to "rodzinny
komputer do zabawy". Nie wymagajacy zadnej zaawansowanej wiedzy do
uruchomienia. Bedzie sie go pewnie uzywalo do gier, przegladania
multimedialnych encyklopedii, itp.

Bartek Rajwa

Czy ja dobrze rozumiem? Jesli jakies urzadzenie nie wymaga zaawansowanej
wiedzy do uruchomienia i obslugi, to "prawdziwy profesjonalista" brzydzi
sie go dotknac?
Ten sam komputer powinien moc sluzyc wszystkim uzytkownikom, powinien byc
latwy w obsludze, komendy powinny byc logiczne i zrozumiale. Jedyna roznica
w wykorzystaniu go przez eksperta i amatora to to jakimi programami sie
bawia i uzywanie (lub nie) zaawansowanych opcji. Niech nikt mi nie probuje
wmowic, ze system operacyjny w ktorym zamiast np. file - open trzeba uzyc
komendy (zmyslam)
set: wdQ2%@bgt/hd/7664# jest automatycznie bardziej "profesjonalny.

Zgadzam sie, ze urzadzenia, ktorych niewprawna obsluga moze wyrzadzic
szkody, powinny byc zabezpieczone przed przypadkowym lub nieautoryzowanym
uruchomieniem poprzez np. wprowadzenie skomplikowanych i zakodowanych
komend. Ale nie komputery!

Marzena



Re: Mac i nie-Mac

1999-07-23 Wątek Bartek Rajwa

Marzena Romanowicz napisala:

 Czy ja dobrze rozumiem? Jesli jakies urzadzenie nie wymaga zaawansowanej
 wiedzy do uruchomienia i obslugi, to "prawdziwy profesjonalista" brzydzi
 sie go dotknac?
 Ten sam komputer powinien moc sluzyc wszystkim uzytkownikom, powinien byc
 latwy w obsludze, komendy powinny byc logiczne i zrozumiale. Jedyna roznica
 w wykorzystaniu go przez eksperta i amatora to to jakimi programami sie
 bawia i uzywanie (lub nie) zaawansowanych opcji.

Stare powiedzenie mowi, ze narzedzie do wszystkiego to narzedzie do niczego.
Nie wydaje mi sie, by nalezalo dazyc to tego by "ten sam komputer mogl sluzyc
wszystkim uzytkownikom". Zawsze latwosc obslugi cos "kosztuje". Z tego powodu
szybki sportowy woz nie moze miec automatycznej skrzyni biegow. Nie sa sie
wszystkich uszczesliwic.

Co mozna zrobic, to _dodac_ do okienkowego GUI _pewne_ elementy zarzadzania
systemem, dzieki czemu, np. pod Linuxem nawet laik moze uruchamiac programy,
zalozyc konta czlonkom rodziny i zarchiwizowac dane. Nie wyklucza to jednak
uzycia CLI przez fachowca, ktory to samo zrobi szybciej. Z tego powodu Linux ma
juz przewage (ktora bedzie sie powiekszac) nad Systemami z rodziny Windows.
Zawsze jednak elestycznosc i modularnosc beda rodzily przekonanie, ze system
jest "trudny". Zawsze tez beda istnialy polecenia wykonywalne tylko z linii
komend. Na tym opiera sie FUD na temat Linuxa rozsiewany przez Microsoft.

Podam konkretny przyklad:

By zainstalowac program w srodowisku Windows zwykle nalezy po prostu uluchomic
setup.exe, ktory poprowadzi nas za raczke. By program odinstalowac wystarczy
uzyc systemowego uninstalera, lub ininstalera dostarczonego z samym programem.
I znow wszystko powinno byc latwe.

W przypadku Linuxa jest troche inaczej (bede mowil tylko o wersjach binarnych).
Jesli program jest dostarczony np. w postaci pakietu .rpm, to mozemy go
zainstalowac uzywajac specjalnej komendy (lina komend), mozeby uzyc tez
programu z ladnym GUI, ktory owe .rpm potrafi zainstalowac lub odinstalowac.
Ale na tym nie koniec. Program moze byc dostarczony jako tzw. tarbal, czyli po
prostu spakowane do kupy binaria. Wtedy musimy je przekopiowac do odpowiedniego
podklatalogu (najczesciej glownego) i komenda tar xvf tarbal.tar odpakowac.

Jak widac w przypadku Linuxa rzecz wydaje sie bardziej skomplikowana i tak tez
o procesie instalacji oprogramowania w tym systemie pisza np. popularne
komputerowe periodyki. Ale zapominaja powiedziec, ze to jest tylko jedna strona
medalu...

...druga strona medalu, to fakt, ze Windows nie posiada zadnej kontroli wersji
programow, zadnego sensownego nadzoru nad bibliotekami. W efekcie jesli
zainstalujemy program X, to moze sie okazac, ze przestal dzialac program Y. Nie
koniec na tym. Komputerowe pisma pelne sa porad typu "jak usunac smieci
pozostawione przez odinstalowane programy". Okazuje sie bowiem, ze systemowy
uninstaler nie jest sobie w wiekszosci przypadkow w stanie poradzic z tak
prosta sprawa jak wyrzucenie niepotrzebnej aplikacji.

Linux nie ma z tym zadnych problemow. Po czesci to zasluga takich systemow jak
RPM, ale nie tylko. To przede wszystkim zasluga samej modularnosci i
elastycznosci Linuxa. Wyobrazmy sobie bowiem, ze musimy sie pozybyc programu,
ktory zainstalowalismy po prostu rozpakowujac binaria (tarbal) - czyli toche
tak jakbysmy pod Windows "odzipowali" plik z mnostwem innych plikow, katalogow
i podkatalogow. Jak mamy usunac te dzisiatki (a moze) setki plikow, ktore
zostaly stworzone? Wystarczy jedna (!) komenda:

tar tf tarbal.tar | xarg -itrash echo 'rm -f trash' | sh

Prawda, ze "skomplikowana"? Owszem. Ale pamietajmy, ze ta jedna "skomplikowana"
komenda potrafi lepiej odinstalowac software, niz system operacyjny, ktory
kosztuje $$$!

Tu dochodzimy do sedna: owa straszna "komplikacja" to nic innego jak po prostu
mozliwosc panowania nad systemem. Mozliwosc, ktorej w Windows nie ma. Dlaczego?
Bo Windows ma byc przeciez "latwny". A "latwy" oznacza prymitywny. Zas
prymitywny system jest dla fachowca bezuzyteczny.

I jeszcze slowo na temat "logicznych i zrozumialych" komend. Kazdy, kto
poswieci 3 minuty by przeczytac manual dla tar, xarg, echo i rm, oraz zna
pojecie pipe (|) bez trudnosci zrozumie przykladowe polecenie. Jest ono przy
tym nadzwyczaj logicznie zbudowane.

Bartek Rajwa

--
[EMAIL PROTECTED]

Purdue University Cytometry Laboratories
1515 Hansen Hall, B050, West Lafayette
IN 47907-1515, USA, tel. (765) 494-0757



Re: Mac i nie-Mac

1999-07-23 Wątek Zbigniew J Koziol

On Fri, 23 Jul 1999, Marzena Romanowicz wrote:

 Czy ja dobrze rozumiem? Jesli jakies urzadzenie nie wymaga zaawansowanej
 wiedzy do uruchomienia i obslugi, to "prawdziwy profesjonalista" brzydzi
 sie go dotknac?

Mysle, ze Pan Bartek Rajwa inne mysli chcial przekazac. Zapewne nie na
popisywaniu sie swymi umiejetnosciami owemu "profesjonaliscie" zalezy,
gdy z lekcewazeniem odnosi sie do powiedzmy systemu Windows 95. Tez mam w
sobie wiele niecheci do Windows, mimo, ze uzywam sporo, szczegolnie w
domu (w pracy na szczescie wystarcza mi w zupelnosci zabawa na Linuxie).
Skad ta niechec? Nie tylko z powodu takiego, iz Linux zachowuje sie
sprawniej albo  mniej klopotow z nim mam. Linux daje wolnosc, a te
przeciez prawie wszyscy kochamy! Ta wolnosc polega na tym, ze:

1. Niemal wszystko co mozna sobie wyobrazic w software istnieje w wersji
   na Linuxa
2. Co wiecej, ten software jest za darmo.
3. Istnieje doskonala dokumentacja najdrobniejszych szczegolow
   funkcjonowania systemu albo software uzywanego na nim; Istnieje z
   reguly kod zrodlowy, co potencjalnie pozwala na modyfikacje programow
   wedle wlasnych zyczen oraz znakomicie ulatwia nauke programowania
4. Nauczenie sie wykonywania komend pisanych w terminalu zadaniem trudnym
   wcale nie jest, a daje w zamian wspaniale uczucie rozumienia tego, co
   sie robi i satysfakcje z posiadania autentycznej kontroli nad
   zachowaniem komputera. Tymczasem uzywajac windows mozna nabyc jedynie
   kompleksow wlasnie owego "komputerowego nieuka i niezdary".

Kazdy wiec, kto ceni wolnosc i niezaleznosc bedzie mial sklonnosci do
uzywania Linuxa. Wystarczy pokonac jedynie pierwsze bariery, a potem juz
poznawanie i korzystanie z systemu staje sie przyjemnoscia. ;) Windows
jest przeciwienstwem. Zniewala, uzaleznia czlowieka od komputera. Linux
daje wolnosc :)

Pozdrawiam,
zB.



Re: Mac i nie-Mac

1999-07-23 Wątek Piotr Palacz

Ano tak. "Pojdzie w slady Maca" w tym sensie, ze bedzie to "rodzinny
komputer do zabawy". Nie wymagajacy zadnej zaawansowanej wiedzy do
uruchomienia. Bedzie sie go pewnie uzywalo do gier, przegladania
multimedialnych encyklopedii, itp.

Bartek Rajwa

Czy ja dobrze rozumiem? Jesli jakies urzadzenie nie wymaga zaawansowanej
wiedzy do uruchomienia i obslugi, to "prawdziwy profesjonalista" brzydzi
sie go dotknac?

Cale to zagadnienie ma malo wspolnego z byciem "prawdziwym profesjonalista",

"udawanym profesjonalista", amatorem czy analfabeta. Nie tedy droga.

Roznice w stosunku do komputerow (czy raczej, w dyskutowanym przypadku,
w stosunku do intepretera zlecen w porownaniu do GUI) dotycza dwoch
podstawowych rzeczy: potrzeb uzytkownika i efektywnosci oddzialywania;
te dwa wzgledy warunkuja sie nawzajem i sa ortogonalne do kwestii, czy
uzytkownik jest profesjonalista czy nie.


Ten sam komputer powinien moc sluzyc wszystkim uzytkownikom, powinien byc
latwy w obsludze, komendy powinny byc logiczne i zrozumiale.

Tak tylko sie zdaje. "Logicznosc" i "zrozumialosc" komend, interakcji
i procesow jest relatywna do wiedzy i mentalnego modelu, jaki uzytkownik
posiada nt funkcjonowania narzedzia, ktorym sie posluguje.

Jedyna roznica
w wykorzystaniu go przez eksperta i amatora to to jakimi programami sie
bawia i uzywanie (lub nie) zaawansowanych opcji. Niech nikt mi nie probuje

wmowic, ze system operacyjny w ktorym zamiast np. file - open trzeba uzyc

komendy (zmyslam)
set: wdQ2%@bgt/hd/7664# jest automatycznie bardziej "profesjonalny.

Wcale nie. Roznica miedzy ekspertem i amatorem nie polega na znajomosci
opcji, a stosowaniem innego modelu, ktory zazwyczaj wymaga innego stopnia
przygotowania, niekoniecznie - zeby to znowu podkreslic - zawodowego.

Z punktu widzenia amatora, ktory owego modelu/zrozumienia/przygotowania
nie posiada, operacje "eskperta" (raczej powiedzmy, komptetentego
uzytkownika) granicza z magia.

Dla przykladu, nie oczekuje sie od amatora zrozumienia i uzywania
lakonicznych  dziwacznych komend opartych na state machines
(nie pamietam teraz, jak to po polsku)
- mam na mysli regular expressions - czy uzycia jezykow programowania
na poziomie interakcji z systemem. Dla kogos, kto potrzebuje szybkiej,
efektywnej interakcji i daleko posunietej kontroli nad systemem, tego
typu uzycia moga byc nieodzowne, bo robienie tego samego
wedle regul akceptowalnych przez amatorow w najlepszym razie
trwa 10-100-1000x dluzej, a czesto w ogole nie jest wykonalne.

Wracajac do oryginalnego motywu mojego anty-Mac'izmu, to jest on prosty:

Prezentowanie punktu widzenia amatorow lub analfabetow jako jedynie
slusznego lub jako kryterium oceny jest nie do zaakceptowania.

Kryteria oceny amatorow sa dobre dla amatorow, i nie mam z tym zadnego
problemu, tak jak nie mam problemu z przyznaniem, ze MacOS jest
uzyteczny dla wielu, ktorzy w innym razie w stosunki uzywania
z komputerami by nie weszli.
Zwalczam jedynie poglad, ze to, co robi sie w Mac'u, jest:
- wyjatkowe
- jedynie sluszne
- najlepsze
- promieniejacym punktem odniesienia.


Piotr









Re: Mac i nie-Mac

1999-07-23 Wątek Uta Zablocki-Berlin

Piotr Palacz:

[..]
 Dla przykladu, nie oczekuje sie od amatora zrozumienia i uzywania
 lakonicznych  dziwacznych komend opartych na state machines
 (nie pamietam teraz, jak to po polsku)
automat skonczony = finite state machine FSM:-)
(pamietam to z zajec z 'Ukladow logicznych' na PWr)
[..]

Z reszta listu sie calkiem zgadzam.



 Piotr

Uta