(fwd) prof.Przystawa
Czy Polacy zasluguja na niepodleglosc? Jerzy Przystawa Dr Zoran Rakic z Instytutu Matematyki Serbskiej Akademii Nauk w Belgradzie przeslal mi dramatyczny apel o pomoc w zwiazku z przygotowaniami do nowej fazy walki o pokoj w Jugoslawii. Matematycy informuja ze, po pierwsze, oprozniane sa obozy polozone przy granicy z Jugoslawia, a uchodzcow przenosi sie na poludnie Albanii. Po drugie, z Chorwacji naplywaja wiadomosci, ze piloci natowscy trenuja na migach i jastrzebiach jakich uzywa lotnictwo Jugoslawii. Informatorzy donosza, ze samoloty te, z jugoslowianskimi znakami, widziano nad Zagrzebiem. Po trzecie, przestano pokazywac filmy z lotnisk w Macedonii i Albanii, podczas gdy w Skopje twierdza, iz codziennie laduje tam wielka ilosc samolotow transportowych. Po czwarte, zauwazono w Albanii trzy pelne ekipy telewizyjne CNN, z glowna specjalistka od niespodzianek, Christianne Amanpour, zawsze na miejscu, gdy jakas "niespodzianka" sie szykuje. Matematycy belgradzcy wyciagaja wniosek, ze szykuje sie prowokacja: samoloty "jugoslowianskie" zaatakuja obozy uchodzcow w Albanii, oskarzeni zostana Serbowie i bedzie pretekst do ataku ladowego na Jugoslawie, bez zgody Kongresu USA. Serbom, nawet matematykom i uczonym, absolutnie wierzyc nie mozna. Szczegolnie w swietle niedzielnych wypowiedzi rzecznika prasowego NATO, ktory opisal dokladnie ogromna aktywnosc dyplomatow natowskich, jacy bez chwili odpoczynku objezdzaja swiat w poszukiwaniu pokojowego rozwiazania konfliktu. Jednakze gazety dzisiejsze informuja o ogromnej presji Brytyjczykow do natychmiastowego podjecia decyzji o ataku ladowym. Tylko wojna na pelna skale moze zagwarantowac pokoj, a przede wszystkim dobrobyt i szczescie nieszczesnych Albanczykow. Blairowi, jak widac, zadna napasc na obozy uchodzcow nie jest do niczego potrzebna, ale inaczej moze sie przedstawiac sprawa z jeszcze bardziej milujacym pokoj Clintonem. Wojna ladowa jest konieczna, poniewaz pojawiaja sie problemy, z ktorymi rzecznicy prasowi NATO, Bialego Domu i Pentagonu, nie radza sobie rownie dobrze, jak amerykanscy piloci. Wedlug ich zapewnien, NATO dysponuje najlepszymi w swiecie pilotami, najlepszymi w swiecie samolotami, najbardziej precyzyjna technika i najwspanialszymi na swiecie sluzbami wywiadowczymi. W tej sytuacji trudno nawet mowic o mozliwosci jakichs omylkowych bombardowan. Coz jednak poczac kiedy gina kobiety, dzieci a nawet niewinni Chinczycy? Oczywiscie, winien moze byc tylko i wylacznie Slobodan Miloszevic. To on odpowiada za zbombardowanie Ambasady Chinskiej i bardzo jest przykre, ze za te nie swoja wine przepraszac musza i Clinton, i Solana, i nawet Kanclerz Niemiecki. Rakiety spadly na Sofie, bo przewrotni Serbowie, w ostatniej chwili, kiedy juz ladunki zostaly odpalone, podstepnie pochowali radary, do tego stopnia, ze najblizszy radar znalezc mozna bylo dopiero w stolicy Bulgarii. Kierowca serbskiego autobusu, widzac godzaca w most rakiete, zamiast, jak rozum nakazuje, zjechac na bok i ukryc sie w rowie, wjechal, bez sensu, na most i, naturalnie, zderzyl sie z rakieta. Tym razem niewinni ludzie zgineli przez zwykla serbska glupote, w pozostalych przypadkach mamy do czynienia z pospolitym ludobojstwem a kosowscy Albanczycy wykorzystywani sa jako "zywe tarcze". Tak przeciez bylo w sobote, 13 maja, we wsi Korisza. Jak donosi dzisiejsza polska prasa, Serbowie spedzili kilkuset Albanczykow do wioski, zaczeli do tych zywych tarcz strzelac z armat, ci sie pospali, a poniewaz byla noc i, jak twierdzi gen. Jertz, bylo ciemno, lotnicy natowscy zaatakowali uprawnione cele ("legitimate targets"). Ktoz wiec moze byc winien tej masakrze?! Ale klopoty ze zrozumieniem niuansow pokojowej misji NATO maja nie tylko mieszkancy Kosowa, Serbii czy Czarnogory. Tydzien temu, w poblizu sredniowiecznej Chioggii, niecale 50 kilometrow na poludnie od Wenecji, wloscy rybacy, zamiast ryb zaczeli wylawiac bomby. Wladze wloskie najpierw przekonywaly, ze to pozostalosci z czasow II Wojny Swiatowej, ktore nieopatrznie zaplataly sie w sieci. Ludzie jednak stali sie dziwnie nieufni, w koncu ustalono, ze pochodzenie bomb jest mniej starozytne. W niedziele, 16 maja, general Walter Jertz, a wiec ktos kto nie pomylilby starych niemieckich bomb z najnowszymi osiagnieciami techniki, wyjasnil, ze wszystko jest w absolutnym porzadku: piloci NATO, po wykonaniu misji nad Jugoslawia, "deponuja" te bomby, wylacznie w celach humanitarnych, w wyznaczonych akwenach, co nie powoduje zadnego zagrozenia, wszystko jest uzgodnione i zaplanowane. Niestety, czytam w niedzielnym Corriere della Sera, ze jeden z tych humanitarnych pociskow jednak wybuchl, w zwiazku z czym trzech rybakow trafilo do szpitala. Na dodatek w Palacu Chiggich, w ktorym urzeduje premier D'Alema i jego rzad, nic nie wiedza o tych "uzgodnieniach"! Do akcji przystapila Prokuratura Republiki, ktora, inaczej niz w Polsce, nie podlega rzadowi. Jesli D'Alema wiedzial o tych "depozytach" i nie ostrzegl swoich obywateli, moze miec powazne klopoty. Aby nie do
Re: Maliny i borowki
Az dziw bierze, ze jeszcze nikt nie przytoczyl: W malinowym chrusniaku, przed ciekawych wzrokiem Zapodziani po glowy, przez dlugie godziny Zrywalismy przybyle tej nocy maliny. Palce mialas na oslep skrwawione ich sokiem. [...] Boleslaw Lesmian Dalej az strach sie wczytywac w ociekajace erotyzmem wiersze tego cyklu. Powiem tylko tyle, ze o malinach jest niewiele. Irek
Langiewicz/Zepter Mistrzem Polski (2)
On Tue, 18 May 1999, Andrzej Szymoszek wrote: > On 14 May 99 at 18:26, Mieczyslaw Zajac wrote: > > swietnego rozgrywajacego - Wieslawa Langiewicza? Gral jakis czas w > > Gwardii Wroclaw i byl czlonkiem reprezentacji na mistrzostwach Europy > > Langiewicz przeniosl sie pozniej na studia (prawo) do Krakowa i gral > > pare lat w Wisle (tez gwardyjskiej). Pamietam go, bo bardzo imponowal mi Pamietam to nazwisko dobrze i nawet ze jakby to byl absolwent III LO we Wroclawiu. Moja klasa miala kilku gwiazdorow owczesnej koszykowki. Jednym z nich byl Jan Murzynowski, ktory wpierw jak wszyscy koszykarze IIILO gral w Gwardii Wroclaw (klub milicyjny - niestety, ale nie bylo chyba wielkiego wyboru), a pozniej takze przeniosl sie do Wisly Krakow. Czyli to samo co i Langiewicz. Murzynowski zdaje sie mieszka teraz w Londynie. Czy cos o nim wiadomo? Innym gwardyjskim koszykarzem z mojej klasy byl Andrzej Klockiewicz, duzo nizszy od Murzynowskiego, i zrobil pozniej kariere w MO. Kiedy wspominam dawne czasy Gwardii Wroclaw, to na mysl przychodza mi nazwiska piesciarzy (chyba wagi papierowej) braci Olechow, ktorzy chyba raz czy dwa byli nawet mistrzami Europy. Mam ciagle kontakt z ich starszym bratem, lekarzem ichtiologiem z AR we Wroclawiu. Serdecznie pozdrawiam- Krzysztof Cena (w trzeciej reprezentacji klasowej w koszykowce, b. III LO we Wroclawiu)
Litwa
Uprzejmie prosze naszego Rodaka z Litwy o odezwanie sie. dziekuje wkw
Re: Czy olewanie jest moralne
Magdalena Nawrocka wrote: > > pozdrawiam solidarnie tez od czasu do czasu olewana, > > Magda N Marnowana. A nawet w tych warunkach jest mnie wiecej marnowanej niz zyskiwanej. I tutaj jak pani chce Magdo moze sie pani solidaryzowac. em.
Re: Czy olewanie jest moralne
Sliwka Prunka wrote: > Swiadczy o proznosci, zarozumialstwie i jest absolutnie nie do > zaakceptowania! > Jest brakiem szacunku do drugiego czlowieka. > > Czy nie ma pani innego dentysty? Ja bym zmienila. > Ja tez. A po co zmieniac dentystke? em
Czy olewanie jest moralne
Ewa Madry pisze: >Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u >dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie >marnowana. Lekarze stoczywszy kilkunastoletnie boje z ksiazkami, komisjami, przepisami kiedy wchodza do gabinetu zapominaja ze przyszli tam by nam sluzyc. Oczywiscie nie wszyscy. Do tych ktorzy zasluguja na medal wzorowego lekarza nalezy moja pani doktor. Po pierwsze zawsze przyjmuje na czas lub przed czasem, nigdy nie odmawia wizyty. Jezeli potrzebuje rady lub pomocy zawsze mi ich udzieli. Slucha. Wierzy. Nigdy nie ignoruje. Nie uwaza, ze wszystko wie najlepiej. Od tego ma specjalistow. Jest moim lekarzem od dziesieciu lat. Cos wiec moge na ten temat powiedziec. Sliwka Prunka -Original Message- From: M. Romanowicz <[EMAIL PROTECTED]> To: [EMAIL PROTECTED] <[EMAIL PROTECTED]> Date: Tuesday, May 18, 1999 9:57 AM Subject: Re: Czy olewanie jest moralne >Ewa Madry pisze: > >>Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u >>dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie >>marnowana. > >Marnowanie czyjegos czasu jest nie tylko niemoralne, jest to grzech >przeciwko przykazaniu "nie kradnij". Kradziez nie odnosi sie wylacznie do >wartosciowych przedmiotow materialnych, mozna rowniez krasc wlasnosc >intelektualna i , jak najbardziej, czas. >Jakie to ciekawe, ze zwykle najbardziej marnuja nasz czas ludzie, ktorzy >zadaja od nas punktualnosci: urzednicy, prawnicy, lekarze wszelkiej masci. >Niestety, malo mozemy zrobic w tej kwestii. Po pierwsze to my mamy do nich >sprawe, a nie odwrotnie, po drugie jesli nawet zmienimy lekarza czy >prawnika, inny tez nam kaze na siebie czekac. Czy ktos ma pomysl jak z tym >walczyc? > >Marzena >
Majowe meandry Wegorapy
> >Sa to wiec wspaniale tereny dla polsko-ukrainskich pszczol, ktorych >granica przeciez nie obowiazuje. Nawet ta, dzielaca bratnie kraje, >zagrodzona drutem kolczastym ze swiezo zaoranym pasem. > >Tyle tych nostalgicznych reminiscencji z kilkudniowej wycieczki. > > >Katarzyna > Swego czasu, w Lipce, a swoj czas byl prawie 20 lat temu, stala pod daszkiem monstrancja. Monstrancja owa zrobiona byla z jasnej cieplej lipki. Jeszcze dzis wydaje mi sie ze byla najpiekniejszym z dziel rak ludzkich jakie kiedykolwiek widzialam. Jedynie rekopis Mikolaja Reja ktory zobaczylam w muzeum w Londynie moglby sie z monstracja zrownac gdyby nie fakt iz monstracja stala sobie na wolnym powietrzu, na swoich smieciach zas rekopis umieszczony byl w angielskiej gablocie. Dwa dni po mojej wizycie przeczytalam w gazecie ze ktos monstrancje ukradl. Nigdy jej nie znaleziono. Prunka
Re: Maliny i borowki
>Ale zawsze robic bedzie > >To co tylko bedzie chcial" > > >Przytupujac sobie leciutko do taktu... > >Andrzej > Na litosc boska, byle tylko nie na mojej wycieraczce Przerazona SLiwka Prunka
Czy olewanie jest moralne
Swiadczy o proznosci, zarozumialstwie i jest absolutnie nie do zaakceptowania! Jest brakiem szacunku do drugiego czlowieka. Czy nie ma pani innego dentysty? Ja bym zmienila. Sliwka Prunka -Original Message- From: Eva Madry <[EMAIL PROTECTED]> To: [EMAIL PROTECTED] <[EMAIL PROTECTED]> Date: Tuesday, May 18, 1999 7:36 AM Subject: Czy olewanie jest moralne >Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u >dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie >marnowana. Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani >myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie >ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam >po katalogi ze strojami kapielowymi. Coraz bardziej skupialam sie na >kazdej marnowanej minucie. Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi >pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja >czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami >wyprawiaja. Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca >marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem. Albo gorzej, tam >w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie. Po godzinie, >powiedzialam, koniec tego! Wstalam i wyszlam. Bylam wsciekla i >chcialam pojsc do lasu. Poszlam przestawic samochod z licznika na >jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest >niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne. Nienawidze analogii, >nienawidze analogii. A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek, >otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten >slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo? A wiec >Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec. > >em >
Rugova w Rzymie, pociag- zagadki literackie.
>On 13 May 99 at 22:24, Sliwka Prunka wrote: > >> >> Moze byc i do pana. Co do 'napot' to pewnie mowa o malinach. > >Dzieki. Napot poprzedzony przez jo to po wegiersku dzien dobry, > jak mi powiedzial jeden Wegier z Koszyc. > > >> Uwielbialam >> zbieranie malin. > >To moze byc niebezpieczne zajecie, zwlaszcza jak sie zbierze > wiecej od siostry. Uwazajcie Wy tam w Krakowie. JA z Wroclawja, po akcienci ni slychac? ..I jak tam Stan Borys? Dobrze zaspiewal? Spiewac to on spiewal dobrze cale nieszczescie ze ciagle wiazal te piosenki slowem wiazanym ktore o prosi o cytat ' Smutno mi Boze... a on na to ... Mnie toze..." Ciagle powtarzal Dzieki Ci Boze, albo prosil o blogoslawienstwo dla publicznosci. Jak on tak sobie gledzil po angielsku to jeszcze sie dalo strawic, w koncu to nie nasz jezyk ale po polsku to skrzypialo to jak piasek miedzy zebami. Az niektorzy sztuczne szczeki powyciagali. Drugie co zwracalo uwage to 'ubarwienie przedstawienia ruchami baletowymi..' No coz.. Jak to kiedys Kaczynski powiedzial w odsieczy milosnikom opery narzekajacym ze podczas arii artysci stoja jak kolki. Poza tymi dwoma drobiazgami bylo niezle. Glos, muzycy - piatka z plusem. Sala pelna- okolo 1000 osob. Niezle jak na dwudziestoletnia przerwe. Wiek ogladajacych zblizony do spiewajacych. > >> >> Dorzucilam ale troche z poslizgiem i powtorzylam to co pan juz powiedzial. >> Oficjalnie zwracam prawa autorskie. > >Nie przyznaje sie do takowych ;) > > >Dziekuje, nawzajem. A wybaczy Pani dociekliwosc bardzo > sympatycznemu czlowiekowi? Bo Pani napisala, ze ma czarny > kolor skory. To mialo byc jako dojrzala Sliwka, czy jako > Pani? Mnie sie skojarzylo z taka dziewczyna z filmu > "Kochaj albo rzuc", co to byla "Pawlaczka". Sliwka czy ja ? Odpowiem odpowiem. W koncu ja z Wroclawia jestem... > >Jak Pani chodzi na Stana Borysa, to nazwisko Krzysztof > Klenczon tez Pani cos powie. A on spiewal tak: > > A ja lubie wszystkie cztery pory roku, bo > kazda z nich > wiosna, lato, jesien, zima przypomina mi > ciebie > Mimozami jesien sie zaczyna zlotawa krucha i mila ( kto to spiewa?) Wiosna wiosna wiosna ach to ty...( a to? ) Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, wiosna znow nam ubylo lat ( a to?) Wiosna ludzie umieraja, wiosna ludzie sie kochaja i dziewczyna z ulicy i zlodziej (?) No ale coz wiosna nie musi byc wcale tak syto, owszem syto lecz wcale bynamniej nie tak, zieleni sie sosna znow wiosna zaciane koryto (?) >Bardzo ladna piosenka. > >> Rozmarzona Prunka > > Andrzej Szymoszek NO to lecmy z tymi piosenkami dalej: Wroclawski nowy dom, najpiekniejszy na swiecie Wzniesiony reka twa dla ciebie i dla dzieci Wroclawski nowy dom Dom wyrosly z ruiny, miasto mojej rodziny Najlepszy dom! Nie ma to jak lubic swoje wlasne smieci! Czy bzy juz przekwitly ? Pamieta pan taki dom na rogu Nowowiejskiej i Jednosci Narodowej z napisem Nie! na bombie? Jak tam pomnik milosci w rynku kolo Fredzia? Tym razem to juz Prunka bez Sliwki
Re: Cos bardzo ciekawego, czyli rymy do pomaranczy
>Rozne sa zboczenia. Jedni zbieraja znaczki, inni klej do > znaczkow, a ja zbieram pomarancze w piosenkach o tanczeniu. > Albo tance w piosenkach o pomaranczach. Spiesze doniesc, > iz kolekcja mi sie powiekszyla! > > > Andrzej Szymoszek To wprawdzie nie piosenka, tylko wiersz, ale bardzo dobry, no i moze, o czym nie wiem, byl kiedys spiewany, a moze ktos go zaspiewa (choc trudny). Napisal mlodopolski poeta Tadeusz Micinski, a rzecz zaczyna sie tak (cytuje z pamieci): Migocza zlote pomarancze, Z miesiacem wchodze ja i tancze... Historycy literatury spieraja sie, kto jest tego wiersza podmiotem, b. prawdopodobne, ze promien ksiezyca, ktory z tajemniczego wnetrza (troche orientalnego, troche burdelowatego) wydobywa rozne przedmioty. Ja natomiast zbieram klucze - wszelkie, od prawdziwych, przez literackie, w sztuce, w jezykach roznych, w symbolice. Polecam sie pamieci Jan Zielinski
Re: Czy olewanie jest moralne
Date sent: Tue, 18 May 1999 18:30:56 +0200 Send reply to: Discussion of Polish Culture list <[EMAIL PROTECTED]> From: Magdalena Nawrocka <[EMAIL PROTECTED]> Subject:Re: Czy olewanie jest moralne To: [EMAIL PROTECTED] Zanim sie wypisze z Listy na jakis czas z racji wyjazdowo - pracowych chcialam niesmialo przypuscic w sprawie olewania, ze nie zawsze nas olewaja. Bywaja np ( u dentystow) tzw pacjenci z bolem ( kogo zab nie doprwoadzal do szalenstwa niech tego nie czyta), ktorych przyjmuje si epoza kolejnoscia. Mam szwagierke - dentystke i wiem, ze nie raz przyjmuje pacjentow "z bolem" w nocy, w niedziele, w weekend, a raz w Wigilie ( facet chodzil po scianach). I przy okazji kto moze mi pomoc sie wypisac?Marysia > On Tue, 18 May 1999 10:28:59 -0400, Eva Madry wrote: > > >Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u > >dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie > >marnowana. Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani > >myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie > >ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam > >po katalogi ze strojami kapielowymi. Coraz bardziej skupialam sie na > >kazdej marnowanej minucie. Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi > >pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja > >czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami > >wyprawiaja. Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca > >marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem. Albo gorzej, tam > >w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie. Po godzinie, > >powiedzialam, koniec tego! Wstalam i wyszlam. Bylam wsciekla i > >chcialam pojsc do lasu. Poszlam przestawic samochod z licznika na > >jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest > >niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne. Nienawidze analogii, > >nienawidze analogii. A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek, > >otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten > >slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo? A wiec > >Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec. > > > > Oni zdaja sobie sprawe, ze olewaja. Nie zdaja sobie jednak chyba sprawy, > ze to niemoralne. Niemoralny dla takich specjalistow jest pacjent, ktory > dal im noge i karygodnie uszczuplil ich kabze. Uwielbiam byc > "niemoralna" i przyznaje bez skruchy, ze robie to na kazdym kroku, gdy > tylko mi sie ktos wystawi. > Nawoluje tu gromko wszystkich olewanych do niemoralnosci! > A to sie nasza Kochana Przyzwoitka zakotluje. Jakby nie bylo do archiwum > takie bezecenstwo pojdzie.;-))) > > pozdrawiam solidarnie tez od czasu do czasu olewana, > > > Magda N
Majowe meandry Wegorapy
Dziwne sa te polnocne Mazury, kiedy sie je oglada w maju i to z dala od brzegow jeziora. W kazdym razie zupelnie inne, niz te ktore oglada sie z wody w srodku sezonu. Bardziej senne i nostalgiczne, wygladaja jak jakas opuszczona przez ludzi, biedna i smetna, ale piekna kraina. No i komarow, jak w Kanadzie, kompletnie nie uswiadczysz. :-) Odwiedzamy z kolegami okolice Wegorzewa. Jedziemy sladami pisarza i piosenkarza Jana Krzysztofa Kelusa w strone Ban Mazurskich. Jest piekny, ale chlodny dzien majowy. Skrecamy na polnoc w kierunku granicy Obwodu Kaliningradzkiego. Wjezdzamy do lasu i penetrujemy piekne i dzikie tereny nad rzeka Wegorapa, ktora tam meandruje wsrod lak. Nadchodzi wieczor. Nad Wegorapa kraza zurawie, formuja klucze, nawoluja sie. Przelatuja nad granica swobodnie w te i we wte zerujac na zmiane na rzyskach bylych pegeerow i kolchozow. Kelus pisal w swojej ksiazce, ze gdyby swiat byl normalny, to mozna by z paszportem w kieszeni splynac Wegorapa na kajaku az do Pregoly. Potem mozna by przeplynac lodka Pregola az do Krolewca, a pozniej pozeglowac Zalewem Wislanym az do Elblaga. Juz potem trzeba by sie zastanowic, ktora droge wybrac: czy Wisla Krolewiecka do Gdanska, czy tez Kanalem Elblaskim do Ostrody? Fajne plany, prawda? Ale dzis marzenia trzeba odlozyc. Niestety swiat normalny jeszcze nie jest. ;-) Przygnebiajace wrazenie robia za to przygraniczne byle PGR-y: Antomieszki, Radkiejmy, Mieduniszki. Nadal w okolicy panuje wysokie bezrobocie i bieda. Pamietam dobrze, ze kilkadziesiat kilkometrow stad - w kierunku polud- niowym - w Kruklankach spedzalam z rodzinka dwa lata temu w sierpniu dwutygodniowe wczasy nad jeziorem Goldapiwo. Kruklanki kojarza mi sie z trzema sprawami. Tam pierwszy raz w zyciu bylam na weselu ukrainskim (zaproszona, a jakze) i tam widzialam, jak wyswiecony przez Jana Pawla II biskup grekokatolicki Martyniuk, uroczyscie swiecil miejsce pod nowa grekokatolicka cerkiew. Trzecie skojarzenie, to fakt, ze w Kruklankach byl przetrzymywany po powstaniu, na jesieni 1944 roku, przez Niemcow gen.Bor-Komorowski. Pewnie dlatego, zeby byc pod reka. Ukryty w pobliskich lasach bunkier Heinricha Himlera byl odlegly o okolo 10 km od Kruklanek w kierunku Wegorzewa (w okolicy wsi Pozezdrze). Okolice Ban Mazurskich z pieknymi lasami byly w poznych latach 40. jednym z rejonow, w ktorych przymusowo osiedlano Ukraincow. O ile sie orientuje, dotad jest to ich najwieksze skupisko na Mazurach. Przymu- sowo wysiedlonym ze swoich stron bylo im trudno sie tam zaaklimatyzo- wac. Jak sie tam przyjezdza pierwszy raz, to trudno nawiazac z nimi kontakt, bo bardzo sa zamknieci w sobie i nieufni. A pozniej, kiedy juz kogos lepiej poznaja, kiedy sie przyzwyczaja do kogos, staja sie bardzo przyjacielscy i serdeczni. I to zarowno starzy jak i mlodzi. Przekonalam sie, ze to jest bardzo czeste odczucie wsrod ludzi, ktorzy tam jezdza. Kelus jezdzil tam, zeby ogladac pasieki. Trzeba przyznac, ze pasieki sa tam zasobne i zadbane, a dla pszczelarzy jest to rzeczywiscie eldo- rado. Po polskiej stronie mamy zyzne ziemie, rzepaki, kraj upadlych pegeerow. Za kordonem - po rosyjskiej stronie ciagnie sie szeroki pas przygraniczny. Jest to kompletnie wyludniony nieuzytek - morze chwastow. Bez zadnego rolnictwa, bez skupisk ludzkich. Tutejsi mowia - "zona". Sa to wiec wspaniale tereny dla polsko-ukrainskich pszczol, ktorych granica przeciez nie obowiazuje. Nawet ta, dzielaca bratnie kraje, zagrodzona drutem kolczastym ze swiezo zaoranym pasem. Tyle tych nostalgicznych reminiscencji z kilkudniowej wycieczki. Katarzyna
Re: Czy olewanie jest moralne
Ja tez nie znosze gdy place swoim czasem (ktorego tak niewiele) u kogos w poczekalni. Nie wiem co bardziej mnie boli: poczucie marnotrawionego czasu (czuje jak przeplywa przez palce) czy poczucie bezsilnosci, ze nic nie wskoram i czegos tam nie przyspiesze. Probuje sie przed bezsilnoscia bronic dzwoniac i upewniajac sie przed wizytami, ze beda one na czas. Raz tylko wyslalem lekarzowi rachunek za moj czas (policzylem 35 minut @ $100/h). Nie zaplacil. Nie przeprosil. Jeszcze wiecej bezsilnosci. Karmicznie to jest tak: jak myslimy ze nas ktos oleje - to nas ktos oleje. Chyba najlepiej nie czuc sie olewanym - wtedy co kto robi, to nas nie dotyka. A jak juz wplywa na nasz harmonogram, to moze nie obraza nas osobiscie. Coz robic, coz robic. Przyjemnosci, Marek Eva Madry wrote: > Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u > dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie > marnowana. [...] > > em
Re: Czy olewanie jest moralne
On Tue, 18 May 1999 10:28:59 -0400, Eva Madry wrote: >Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u >dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie >marnowana. Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani >myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie >ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam >po katalogi ze strojami kapielowymi. Coraz bardziej skupialam sie na >kazdej marnowanej minucie. Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi >pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja >czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami >wyprawiaja. Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca >marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem. Albo gorzej, tam >w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie. Po godzinie, >powiedzialam, koniec tego! Wstalam i wyszlam. Bylam wsciekla i >chcialam pojsc do lasu. Poszlam przestawic samochod z licznika na >jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest >niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne. Nienawidze analogii, >nienawidze analogii. A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek, >otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten >slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo? A wiec >Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec. > Oni zdaja sobie sprawe, ze olewaja. Nie zdaja sobie jednak chyba sprawy, ze to niemoralne. Niemoralny dla takich specjalistow jest pacjent, ktory dal im noge i karygodnie uszczuplil ich kabze. Uwielbiam byc "niemoralna" i przyznaje bez skruchy, ze robie to na kazdym kroku, gdy tylko mi sie ktos wystawi. Nawoluje tu gromko wszystkich olewanych do niemoralnosci! A to sie nasza Kochana Przyzwoitka zakotluje. Jakby nie bylo do archiwum takie bezecenstwo pojdzie.;-))) pozdrawiam solidarnie tez od czasu do czasu olewana, Magda N
Re: Maliny i borowki
-Original Message- From: dorota rygiel <[EMAIL PROTECTED]> To: [EMAIL PROTECTED] <[EMAIL PROTECTED]> Date: Tuesday, May 18, 1999 10:33 AM Subject: Re: Maliny i borowki >H. Przypominam sobie wakacje na Yukon, jednym z trzech obszarow >terytorialnych Kanady. Komary byly tam wielkosci malych pieskow. Chyba >tyle zachety wystarczy. Poza tym Yukon przepiekny. > >dorota E tam. Mieszkalam na 496 mile Alaska Highway (po drugiej stronie ulicy od goracych zrodel) przez piec miesiecy i zadnych komarow nie bylo. Natomiast byly misie, wiewiorki, wilk (jeden), losie jaszczurki i cala ferajna roznych ptakow. No i grzyby, ale to juz blizej Watson Lake... Izabela
Re: Maliny i borowki [bylo: Rugova w Rzymie]
On Tue, 18 May 1999, Katarzyna Zajac wrote: > > Dobrze miec takiego psa. I takiego Typa z workiem. Bez typa pies nie bylby taki. A swoja droga ladni to rodzice, co juz od malenkosci wpuszczja swa progeniture w maliny! No i potem widzi sie na ulicach i w tramwajach i w ufach No dobra oj bardzo dobra - juz nie gderamy, juz zniii A nie, tym razem nie... Na liczne prosby, zeby nie powiedziec blagania, jednej takiej A. z K.C. (adres i imie do wiadomosci) dzisiaj znikamy mniej gwaltownie. Njpierwww czubek oooloka..., potem odnnza i mcki i tuuuloow i szyje ,i czlki nadawczo-odbiorcze, narzady wiyjne i oddechowe i na koncu uuu (to troche potwrwa - usmiechy (mamy po dwa) znikaja najdluzej) ssmieee Skarcajac sobie czas oczekiwania na znikniecie usmiechu zastanawiamy sie jak to jest ze sloniem. Otoz ze sloniem jest zupelnie odwrotnie. Slon ma trabe. Po co slon ma trabe? Zeby sie tak gwaltownie nie zaczynal. Wlasciwie dlaczego my , zielone nie mamy trab (moglibysmy miec po dwie)? Wszystko mamy jak nalezy i na miejscu, a trab nie! H, byloby nam do twarzy (liczba mnoga). Cos dawno nie robilismy zadnych eksperymentow z mutacjami genetycznymi, warto by poprobowac. No to tylko doznikamy usmiechy i zabieramy sie do roboty. Ale beda jaja jak nas PanieWaldku zobaczy, kiedy juz sie przestanie wyglupiac i wroci. chhhy. Pstrytk > > > Katarzyna > Grtxy W celu przezwyciezenia problemu znikania oraz pozbycia sie pypcia na nosie zaleca sie przyspieszenie tempa prywatyzacji. A takze podwoic czas trwania interwencji na Balkanach.
Re: Czy olewanie jest moralne
Ewa Madry pisze: >Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u >dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie >marnowana. Marnowanie czyjegos czasu jest nie tylko niemoralne, jest to grzech przeciwko przykazaniu "nie kradnij". Kradziez nie odnosi sie wylacznie do wartosciowych przedmiotow materialnych, mozna rowniez krasc wlasnosc intelektualna i , jak najbardziej, czas. Jakie to ciekawe, ze zwykle najbardziej marnuja nasz czas ludzie, ktorzy zadaja od nas punktualnosci: urzednicy, prawnicy, lekarze wszelkiej masci. Niestety, malo mozemy zrobic w tej kwestii. Po pierwsze to my mamy do nich sprawe, a nie odwrotnie, po drugie jesli nawet zmienimy lekarza czy prawnika, inny tez nam kaze na siebie czekac. Czy ktos ma pomysl jak z tym walczyc? Marzena
Re: Wszystkiego Najlepszego
A wielka szkoda, bo myslalem ze Pani mi pomoze w znalezieniu adresu. Uklony, Wilhelm Glowacki == At 03:01 AM 5/18/99 , you wrote: >At 01:05 AM 5/18/99 -0700, you wrote: >>Dnia 18 maja 1920 urodzil sie w Wadowicach Karol Wojtyla, pozniejszy >>Kardynal, a obecnie Jan Pawel II Papiez, siedzacy na Stolicy Apostolskiej. >> >>Wszystkiego Najlepszego Waszej Swiatobliwosci odwaza sie zyczyc >> >>Wilhelm Glowacki >>Vancouver, Canada >> >Milo, ale chyba wyslal to Pan na zly adres? Powinno byc cos w rodzaju: > >[EMAIL PROTECTED]albo [EMAIL PROTECTED] > >moze ktos zna naprawde e-mailowy adres kancelarii papieskiej, mozna sie >pobawic w wysylanie zyczen. > >Pozdrowienia Anna Niewiadomska >
Re: Maliny i borowki
Katarzyna Zajac wrote: > Zbieranie malin czy borowek, to bywa rzeczywiscie bardzo przyjemne > zajecie, szczegolnie w pogodny dzien gdzies w gorach. Zabiera sie > walowke i idzie na caly dzien do lasu. Ptaszki spiewaja, gorskie > potoki szumia, mozna sie objadac do woli... Ech, lato... E, tam... Ja juz po trochu zapominam jak to bywalo w starym kraju, wiec wierze, ze to sama przyjemnosc. W Ontario, szczegolnie dalej na polnocny zachod, gdzie klimat jest raczej, hmmm, surowy, okres dojrzewania (owocow, jakby kogos jakies mysli niekonwencjonalne napadly) krotki te maliny, jagody i poziomki sa rzeczywiscie mniam-mniam, palce lizac. Tyle, ze... Trzeba naprawde dobrze zdesperowanego wariata, zeby do lasu wejsc. I naprawde nie glownie w powodu niedzwiedzi, ktore tez sobie te owoce ziemi upatruja, ale przeciwnika daleko bardziej niebezpiecznego, choc fizycznie znacznie slabszego. Mowie tu o stworzeniu bozym, ktore doczekalo sie honoru bycia narodowym ptakiem Ontario, mianowicie o komarze. Co? Ktos mowi, ze blue jay? Bzdura!! Narodowym ptakiem Ontario jest komar i basta! Sa jeszcze tzw. czarne muszki, ktore z upodobaniem wchodza do wlosow i uszu zanim zasiada do krwawej uczty, ale te robia to tylko by zwiekszyc swoja potencje, i po jakichs 2-3 tygodniach przestaja. Komar zas gryzie dla sportu (choc niektorzy twierdza, ze to tez jakis seksualny rytual), gryzie nie przebierajac gdzie - reka, noga, czolko, plecki. nawet jesli mosi to zrobic przez malo smakowita warstwe utworzona przy pomocy mnogosci najrozniejszych sprajow i masci, ktorych jedynym zadaniem jest chyba robienie dwunoznej ofiary w konia. Rzeczywistosc jest wiec taka, ze najrozniejsze "berries" spokojnie dojrzewaja w lesie, podczas gdy supermarkety sprzedaja jakies genetycznie skonstruowane "jumbo berries" z wygladem, ale bez smaku. > Tymczasem z lasu od dolu polany wyszedl jakis typ z ciemnym workiem na > plecach i skierowal sie w gore polany. Zauwazylam go jak wszedl juz na > glowna wydeptana sciezke. Czasem sie po lesie snuja rozni tacy, ale > lepiej im w droge nie wchodzic. Zbieralam wiec dalej, starajac sie nie > pokazywac mu na oczy. > > Przeszedl jakies 200-300 m do polowy polany i wtedy prawdopodobnie > zauwazyl plecaki pod drzewem. Rozgladnal sie dokokola, i musial zauwazyc > Malgoske okolo 100 m od plecakow, na skraju polany. Zostawil przy drodze > swoj worek i ruszyl w kierunku naszych plecakow. O skubany, pomyslalam, > chyba chce je nam podwedzic... E tam, zaraz podwedzic... To pewnie jeden z tych co "Grosza nie mial i nie bedzie Nigdy swego domu mial Ale zawsze robic bedzie To co tylko bedzie chcial" Przytupujac sobie leciutko do taktu... Andrzej
Re: Maliny i borowki
At 11:55 AM -0400 5/18/99, Andrew Golebiowski wrote: >Trzeba naprawde dobrze zdesperowanego wariata, zeby do lasu wejsc. I >naprawde nie glownie w powodu niedzwiedzi, ktore tez sobie te owoce ziemi >upatruja, ale przeciwnika daleko bardziej niebezpiecznego, choc fizycznie >znacznie slabszego. Mowie tu o stworzeniu bozym, ktore doczekalo sie honoru >bycia narodowym ptakiem Ontario, mianowicie o komarze. H. Przypominam sobie wakacje na Yukon, jednym z trzech obszarow terytorialnych Kanady. Komary byly tam wielkosci malych pieskow. Chyba tyle zachety wystarczy. Poza tym Yukon przepiekny. dorota
Re: Maliny i borowki [bylo: Rugova w Rzymie]
Andrzej Szy straszy : > > Uwielbialam zbieranie malin. > > To moze byc niebezpieczne zajecie, zwlaszcza jak sie zbierze > wiecej od siostry. Uwazajcie Wy tam w Krakowie. Zbieranie malin czy borowek, to bywa rzeczywiscie bardzo przyjemne zajecie, szczegolnie w pogodny dzien gdzies w gorach. Zabiera sie walowke i idzie na caly dzien do lasu. Ptaszki spiewaja, gorskie potoki szumia, mozna sie objadac do woli... Ech, lato... Ale moze byc tez niebezpiecznie. Ale nie z tego powodu ;-) Trzy lata temu bylysmy na wakacjach w Gorcach i pewnego pieknego po- ranka wybralysmy sie z mama i Malgoska na borowki. Daleko, bo z Lubo- mierza przez Kudlon na polane Stawieniec. Pol. Stawieniec polozona jest na zupelnym odludziu, daleko w starym lesie, na poludniowym stoku Kudlonia. Tam, zaraz po wojnie, miescilo sie obozowisko Kurasia, zwanego na Podhalu Ogniem. Wokol w promieniu 7-8 km nawet w sezonie trudno kogos spotkac. Ale za to borowki i maliny bywaja dorodne. Pycha. Mama troche dluzej zostala na szczycie, a my zbieglysmy na Stawieniec (okolo 1/2 godziny w dol) i zabralysmy sie do zbierania. Byl z nami piesek lesniczego Pinek, taki zwykly kundel pasterski, ale wspanialy towarzysz roznych naszych wypraw, madrzejszy niz niejeden rasowy pies. Byl poludniowy upal. Zostawilysmy nasze plecaczki gdzies pod drzewem na trawie i zabralysmy sie za zbieranie. Pinek swoim zwyczajem legl sobie w wysokiej trawie kolo plecakow. Wszak w plecakach czekal obiad, takze dla niego. Czas mijal przyjemnie. Tymczasem z lasu od dolu polany wyszedl jakis typ z ciemnym workiem na plecach i skierowal sie w gore polany. Zauwazylam go jak wszedl juz na glowna wydeptana sciezke. Czasem sie po lesie snuja rozni tacy, ale lepiej im w droge nie wchodzic. Zbieralam wiec dalej, starajac sie nie pokazywac mu na oczy. Przeszedl jakies 200-300 m do polowy polany i wtedy prawdopodobnie zauwazyl plecaki pod drzewem. Rozgladnal sie dokokola, i musial zauwazyc Malgoske okolo 100 m od plecakow, na skraju polany. Zostawil przy drodze swoj worek i ruszyl w kierunku naszych plecakow. O skubany, pomyslalam, chyba chce je nam podwedzic... Na chwile mnie zamurowalo. Ale tylko na chwile, bo z trawy wyskoczyl Pinek rzucil sie na tego typa. Bylam zaskoczona. Pies byl zawsze nadzwyczaj spokojny i potulny. Mozna z nim bylo robic wszystko. Wszystko cierpliwie znosil. Nie mialam zielonego pojecia, ze moze sie tak nagle przeistoczyc we wscieklego harcownika. Przepychanka trwala moze okolo minuty, Pinek rozerwal mu rekaw u koszuli i spodnie. Facio mnie zauwazyl i zaczal w pewnej chwili do mnie wolac, zeby zabrac psa, bo nie reczy za siebie i ze go zabije. A ja mu odkrzy- knelam, zeby najpierw odszedl od plecakow. Watpie czy uslyszal, bo Pinek robil taki jazgot, ze echo nioslo go po calych Gorcach. Wycofal sie z 10 m do tylu i zastanawial co zrobic. Pies obszczekiwal go nadal, ale juz z pewnego dystansu. I w takich warunkach trwal przez chwile moj dalszy dialog z tym panem. W koncu cos tam pomamrotal pod nosem, wrocil z powrotem na droge, zabral swoj worek i poszedl w swoja droge. Dobrze miec takiego psa. Katarzyna
Czy olewanie jest moralne
Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie marnowana. Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam po katalogi ze strojami kapielowymi. Coraz bardziej skupialam sie na kazdej marnowanej minucie. Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami wyprawiaja. Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem. Albo gorzej, tam w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie. Po godzinie, powiedzialam, koniec tego! Wstalam i wyszlam. Bylam wsciekla i chcialam pojsc do lasu. Poszlam przestawic samochod z licznika na jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne. Nienawidze analogii, nienawidze analogii. A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek, otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo? A wiec Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec. em
Re: Wszystkiego Najlepszego
Anna Niewiadomska: > >Jak wiemy, Watykan jest panstwem, a wiec tez nie moze byc vatican.ita czy > >tez vatican.com. Strona internetowa Watykanu to www.vatican.va. > > > >Pozdrawiam, > >Konrad Lepecki > > > > > >Hej, te moje "adresy" to byl zart, sama je wymyslilam i prosze jak dobrze! > > Pozdrowienia Anna Niewiadomska Chyba p. Lepecki odnosil sie do moich 'emailow'.. Pozdrowienia Uta
Re: Wszystkiego Najlepszego
>Jak wiemy, Watykan jest panstwem, a wiec tez nie moze byc vatican.ita czy >tez vatican.com. Strona internetowa Watykanu to www.vatican.va. > >Pozdrawiam, >Konrad Lepecki > > >Hej, te moje "adresy" to byl zart, sama je wymyslilam i prosze jak dobrze! Pozdrowienia Anna Niewiadomska
Re: Wszystkiego Najlepszego
Witam! Uta napisal(a): > Anna Niewiadomska: > > [..] > > > moze ktos zna naprawde e-mailowy adres kancelarii papieskiej, mozna sie > > pobawic w wysylanie zyczen. > > >[EMAIL PROTECTED] > >[EMAIL PROTECTED] Powyzsze adresy nie nalezy do Watykanu. Jeden to jakas firma w Wankuwer w Kanadzie a druga to jakas organizacja w Chestnut Hills, MA, USA. Jak wiemy, Watykan jest panstwem, a wiec tez nie moze byc vatican.ita czy tez vatican.com. Strona internetowa Watykanu to www.vatican.va. Pozdrawiam, Konrad Lepecki -- "Im bardziej chore panstwo, tym wiecej w nim praw." Tacyt . : Konrad Lepecki : : : : [EMAIL PROTECTED]: : Moja witryna zawiera artykuly : : "Pro Fide Rege et Lege" z NCz!: : http://members.tripod.com/~tytus/Welcome.html : .
Re: Zepter Mistrzem Polski (2) -Reply
>>> Andrzej Szymoszek <[EMAIL PROTECTED]> 05/18/99 10:20am >>> On 14 May 99 at 18:26, Mieczyslaw Zajac wrote: > Panie Andrzeju, > > Czytam, ze pamieta Pan Mieczyslawa Lopatke. Stare czasy. Na tyle stare, zeby nie pamietac Lopatki- zawodnika. To znaczy, jesli sie jest mna. Ale to znana postac we Wroclawiu, byl ze Slaskiem mistrzem Polski rowniez jako trener. . Andrzej Szymoszek Ja z kolei chodzilam na mecze koszykowki we Wroclawiu gdy grali w Slasku Wroclaw miedzy innymi: Korcz, Kozak Ania >
Re: Wszystkiego Najlepszego
Anna Niewiadomska: [..] > moze ktos zna naprawde e-mailowy adres kancelarii papieskiej, mozna sie > pobawic w wysylanie zyczen. [EMAIL PROTECTED] [EMAIL PROTECTED] > Pozdrowienia Anna Niewiadomska Pozdrowienia Uta
Re: Wszystkiego Najlepszego
At 01:05 AM 5/18/99 -0700, you wrote: >Dnia 18 maja 1920 urodzil sie w Wadowicach Karol Wojtyla, pozniejszy >Kardynal, a obecnie Jan Pawel II Papiez, siedzacy na Stolicy Apostolskiej. > >Wszystkiego Najlepszego Waszej Swiatobliwosci odwaza sie zyczyc > >Wilhelm Glowacki >Vancouver, Canada > Milo, ale chyba wyslal to Pan na zly adres? Powinno byc cos w rodzaju: [EMAIL PROTECTED]albo [EMAIL PROTECTED] moze ktos zna naprawde e-mailowy adres kancelarii papieskiej, mozna sie pobawic w wysylanie zyczen. Pozdrowienia Anna Niewiadomska
Re: Cos bardzo ciekawego, czyli rymy do pomaranczy
On 8 Apr 99 at 16:37, Andrzej Szymoszek wrote: > Zauwazylem ostatnio ciekawa rzecz: jesli gdzies w piosence > pojawiaja sie pomarancze, to musza sie obowiazkowo rymowac > z czyms, co ma cos wspolnego z tanczeniem. > > Zaczniemy od Juliana Tuwima, ktorego "Sen zlotowlosej > dziewczynki" wzial do spiewania nie kto inny jak sam > Marek Grechuta. U niego to nazywa sie "Mandarynki, > pomarancze", a fragment jest taki: > > Pani pyta, czy walca tancze? > Ach, zatancze. Jak sen dziewczynki. > Mandarynki i pomarancze > pomarancze i mandarynki > > Teraz Agnieszka Osiecka. W piosence do muzyki Andrzeja > Zielinskiego, ktora Skaldowie spiewali z Lucja > Prus, i jest to jedna z piekniejszych polskich piosenek, > a nazywa sie "W zoltych plomieniach lisci", mamy fragmencik: > > Lecz nie rozczulaj sie nad sercem, > na co ci kwiaty, pomarancze, > ja jeszcze z wiosna sie rozkrece, > ja jeszcze z wiosna sie roztancze. > > Jeszcze piosenka Tadeusza Wozniaka, gdzie spiewa: > > Biegne gryzac pomarancze, > ziemia pod nogami tanczy > > i dalej: > > Lubie spiewac, lubie tanczyc, > lubie zapach pomaranczy. > > > Co do Perfectu, maja w repertuarze piosenke Zbigniewa Holdysa > "Nie patrz jak ja tancze", a fragmencik sluze: > > Nie patrz jak ja tancze > nie ukrywaj lez > oto pomarancze > tak je kochasz, prosze, jedz > Rozne sa zboczenia. Jedni zbieraja znaczki, inni klej do znaczkow, a ja zbieram pomarancze w piosenkach o tanczeniu. Albo tance w piosenkach o pomaranczach. Spiesze doniesc, iz kolekcja mi sie powiekszyla! Znowu bedzie Marek Grechuta, jeden z jego najbardziej znanych utworow, wlasna muzyka i tekst: "Bedziesz moja pania". Wszyscy znaja: Bede z Toba tanczyc, bajki opowiadac, slonce z pomaranczy w Twoje dlonie skladac... A teraz pani, ktorej na razie, o dziwo, nie bylo: Maryla Rodowicz. Az dwa przyklady, niestety nie jestem pewien autorstwa tekstow, moglaby to byc, no pewnie, Agnieszka Osiecka, ale pani Maryla z tyloma autorami wspolpracowala...Z jej repertuaru mamy piosenke "Wariatka tanczy" i od razu w pierwszej zwrotce tytulowa fraza rymuje sie ze "zlotymi stosami pomaranczy". Drugi, mniej znany, utwor to "Nietakt" i fragmencik: "Niepotrzebne obieram jak skorke pomaranczy, juz nie tancze, nie tancze". Tak wiec niekoniecznie trzeba tanczyc, mozna wlasnie nie tanczyc, a i tak pomarancze zawsze gdzies tam na podoredziu. Jakby kto chcial mi pomoc uzupelnic kolekcje... Andrzej Szymoszek
Re: Rugova w Rzymie, pociag- zagadki literackie.
On 13 May 99 at 22:24, Sliwka Prunka wrote: > > Moze byc i do pana. Co do 'napot' to pewnie mowa o malinach. Dzieki. Napot poprzedzony przez jo to po wegiersku dzien dobry, jak mi powiedzial jeden Wegier z Koszyc. > Uwielbialam > zbieranie malin. To moze byc niebezpieczne zajecie, zwlaszcza jak sie zbierze wiecej od siostry. Uwazajcie Wy tam w Krakowie. Tak w ogole to mamy rok Slowackiego, bo 150 lat temu umarl. > > Panie Andrzeju, najfajniejsze w komentarzach pana i pana Grzegorza jest to > ze zadne zdanie nie tlumaczy zdania wyjsciowego 'Demokracja powoduje tylko > wzrost totalizmu propagandy' Jak ma pan ochote kontynuowac rozmowe to > powtorze moj tok myslenia. Jestem troche zaklopotany, bo wprawdzie zdarzylo mi sie dyskutowac z Panem Grzegorzem, ale akurat nie na temat totalizmu propagandy, tylko troche obok. Moze mnie Pani z kims myli? Jesli zas chodzi o demokracje, to moje poglady na jej temat nie sa specjalnie zbiezne z Panagrzegorzowymi. > Dlaczego zdanie uwazam za zestaw slow bez tresci. > ( no i teraz to mi sie dostanie, ale uprzedzam ze zaraz po wypowiedzi > spadam gdyz jutro ide wieczorem na Borysa Stana, a sobote i > niedziele przesiedze na konferencji) I jak tam Stan Borys? Dobrze zaspiewal? > > Dorzucilam ale troche z poslizgiem i powtorzylam to co pan juz powiedzial. > Oficjalnie zwracam prawa autorskie. Nie przyznaje sie do takowych ;) > 3. > To do mnie ? Dziekuje bardzo ;) Przy okazji dowiedzielismy sie, > >jak naprawde ma na imie Pani Sliwka. > > > Niech bedzie i do pana bo jest pan bardzo sympatyczny, Dziekuje, nawzajem. A wybaczy Pani dociekliwosc bardzo sympatycznemu czlowiekowi? Bo Pani napisala, ze ma czarny kolor skory. To mialo byc jako dojrzala Sliwka, czy jako Pani? Mnie sie skojarzylo z taka dziewczyna z filmu "Kochaj albo rzuc", co to byla "Pawlaczka". > ale byla to odpowiedz > na zagadke gdyz fragment byl z Mistrza i Malgorzaty Bulhakowa. No coz, czasem sobie pozartujemy. > > Pozdrawiam i ide spac! > > > NA TE WIOSNE I CHWILE CZEKAL PRZEZ CALA ZIME > CALA ZIME ZBIERAL PRZEKROJE > > Wiosna pierwsze litery z wiolonczeli i ze snow! > Wiosna znow zielenieje znow sie kurzy z kocich lbow! Jak Pani chodzi na Stana Borysa, to nazwisko Krzysztof Klenczon tez Pani cos powie. A on spiewal tak: A ja lubie wszystkie cztery pory roku, bo kazda z nich wiosna, lato, jesien, zima przypomina mi ciebie Bardzo ladna piosenka. > Rozmarzona Prunka Andrzej Szymoszek
Re: zagadki literackie
Rzeczywiscie jednostki sa czesto od ludzi. To o czym mowimy nazywa sie eponimami, ze sie wymadrze. amper woltomwat tesla ersted dzul niuton siemens herchenr farad Albo pierwiastki: kiur, ajnsztajn, nobel, lorens, mendelew. Andrzej Szymoszek
Re: Zepter Mistrzem Polski (2)
On 14 May 99 at 18:26, Mieczyslaw Zajac wrote: > Panie Andrzeju, > > Czytam, ze pamieta Pan Mieczyslawa Lopatke. Stare czasy. Na tyle stare, zeby nie pamietac Lopatki- zawodnika. To znaczy, jesli sie jest mna. Ale to znana postac we Wroclawiu, byl ze Slaskiem mistrzem Polski rowniez jako trener. > A pamieta > Pan moze drugiego znanego wroclawskiego koszykarza tamtego okresu - > swietnego rozgrywajacego - Wieslawa Langiewicza? Gral jakis czas w > Gwardii Wroclaw i byl czlonkiem reprezentacji na mistrzostwach Europy > rozgrywanych w Hali Ludowej. Ktory to mogl byc rok? Chyba 1963 ? Szczerze mowiac, pierwszy raz slysze nazwisko (nie liczac pewnego generala z powstania styczniowego). > Langiewicz przeniosl sie pozniej na studia (prawo) do Krakowa i gral > pare lat w Wisle (tez gwardyjskiej). Pamietam go, bo bardzo imponowal mi > swoja nienaganna technika. Kiedy mial swoj dzien, to (przy wzroscie okolo > 185) byl nie do zatrzymania. Dzis nie mialby wielkich szans, ale wtedy > nawet na tle czarodziejow z Haarlem (byli wowczas w Krakowie) wypadl > zupelnie przyzwoicie. > > > Mietek Zajac Dziekuje bardzo za przypomnienie sylwetki wroclawsko-krakowskiego mistrza koszykowki. Ja na mecze z Wisla chodzilem, jak gral tam Fikiel. Andrzej Szymoszek
Wszystkiego Najlepszego
Dnia 18 maja 1920 urodzil sie w Wadowicach Karol Wojtyla, pozniejszy Kardynal, a obecnie Jan Pawel II Papiez, siedzacy na Stolicy Apostolskiej. Wszystkiego Najlepszego Waszej Swiatobliwosci odwaza sie zyczyc Wilhelm Glowacki Vancouver, Canada