Re: o maccarthyzmie
Ojej, mialem byc cicho, ale padly po moim adresem konkretne zarzuty wiec musze sie bronic. Na szczescie w Buffalo jeszcze Wielki Piatek, i chyba zostal nam jeszcze jeden piatkowy "slot" wiec moze sie zalapie przed tamtejsza polnoca. At 08:24 PM 4/21/00 -0400, you wrote: (...) > >Pan Niewiadomski, komentujac nasza wymiane zdan dotyczaca zakladania >cugli nauce, pisze: > >- To nieprawda. Prosze przeczytac jeszcze raz moj posting. Ja nie >- pisalem o szczegolnym przypadku "badan naukowych dotyczacych zaglady >- Zydow w czasie II Wojny Swiatowej" lecz o nauce w ogole. Ta dyskusja >- rzeczywiscie zaczela sie od sprawy Dariusza Ratajczaka, ale ja >- zabralem w niej glos dopiero gdy zaczely sie pojawiac postulaty >- _absolutnej_ wolnosci slowa i badan naukowych. > >Rozumiem wiec, ze popiera Pan nakladanie cugli nauce zawsze, w >przypadku, kiedy celem badan czy publikacji jest klamstwo. W tym >konkretnym przypadku, zwrocil wiec Pan uwage, ze Ratajczakowi powinno >sie cugle nalozyc albowiem napisal lub chcial napisac nieprawde. Nie, zle pan zrozumial. Oczywiscie, przypadki szerzenia klamstw zawsze powinny byc tlumione. Ale, jak wiele razy opisalem, rowniez prawdziwe fakty mozna zestawic w calosc o falszywej wymowie, i chodzilo mi bardziej o intencje i skutki a nie wylacznie zgodnosc z prawda. Poza tym, choc tego nie napisalem nigdy wyraznie, ja dyskutowalem o nauce. Ta dyskusja rzeczywiscie zaczela sie od opinii o "dziele" Ratajczaka, ale sama tworczosc tego ostatniego, nie miesci sie (moim zdaniem) w definicji badan naukowych, i ta dyskusja raczej jego nie dotyczyla. >Jezeli niedobrze scharakteryzowalem Pana stanowisko to prosze mnie >poprawic. Jezeli natomiast scharakteryzowalem je dobrze to pozwole >sobie zapytac, nie tylko Pana ale, przy okazji, wszystkich tych, >ktorzy podzielaja Panska opinie czy to w publicznych wypowiedziach czy >tez tylko w myslach, dlaczego kilka miesiecy temu, kiedy na Poland-L i >w wielu innych miejscach na swiecie dyskutowano o klamstwach zawartych >w ksiazce Conrwella "Hitler's Pope" Pan milczal? Dlaczego nie O ile dobrze pamietam pan tez wtedy milczal. Jesli sie nie myle, to zadam to samo pytanie: dlaczego? >przeszkadzala Panu wtedy zadna etyka ani zadna moralnosc? Dlaczego >wtedy nie kwestionowal Pan "prawa" Cornwella do napisania klamstw? Alez ja niczyjego prawa do klamstw nie kwestionowalem. Uznawalem jedynie prawo pracodawcow do usuwania z pracy nieetycznych pracownikow. Zareczam panu, ze gdyby ow Conwell (jesli to tak sie pisze) pracowal w mojej firmie, i jej kierownictwo zapytalo mnie o ocene jego moralnosci, moja ocena bylaby jednoznacznie negatywna. >Dlaczego nie wyrazal Pan poparcia dla wyciagniecia sankcji wzgledem >Cornwella, a rozumie Pan sankcje podejmowane wgledem Ratajczaka i >innych? Czy byla jakas taka akcja? jakie sankcje byly proponowane? przez kogo? Gdzie ten facet pracuje, ze nasza opinia moglaby wplynac na jego wyrzucenie z pracy? Nic o tym na Poland-L nie bylo. Jesli akcja rzeczywiscie jest organizowana to prosze przedstawic szczegoly a moze sie przylacze. Oczywiscie jesli bede mial zaufanie do jej organizatorow. bo np ostatniego "listu otwartego" z Australii napewno nie podpisze. Nawiasem mowiac, nie gardlowalem tez tutaj w sprawie Ratajczaka. Odezwalem sie dopiero gdy zaczeto tu kwestionowac _prawo_ wladz uniwersyteckich do sankcji przeciw niemu. > > >Tadeusz Strzemecki > Michal Niewiadomski
Opinia prof. Jacka Holowki
Ja: >- Zadne masowe mordy nienarodzinych dzieci nigdzie sie nie >- odbywaja, nie ma obozow koncentracyjnych dla kobiet w ciazy, nie ma >- przymusu w tej sprawie. > >[...] > >- Pisac mozna by tony na ten temat, ale czy mysmy tego przypadkiem nie >- przerabiali? Tak ze powtarzam jeszcze raz, pakowanie tych dwoch >- tematow do wspolnego worka to mieszanie jablek z pomaranczami i >- fikolek logiczny. Te tematy w ogole nie maja nic wspolnego ze >- soba. > Tadeusz Strzemecki: >Jezeli chodzi o Pani obiekcje, ze przerwanie ciazy jest morderstwem >dopiero wtedy kiedy nastepuje przymus na wykonanie zabiegu przerwania >ciazy to chcialbym zauwazyc, ze to nie z powodu przymusu na wykonanie >zabiegu przerwania ciazy jest on uznany za ludobojstwo, ale z powodu >tego czego ten przymus dotyczy. Chyba zgodzi sie Pani, ze gdyby >przywodcy hitlerowscy zmuszali kobiety, glownie Polskie, do wycinania >wyrostka robaczkowego to za ludobojstwo nie byliby skazywani. A >wlasnie za ludobojstwo w grudniu 1961 zostal skazany Adolf Eichmann. >Zostal on uznany winnym ludobojstwa we wszystkich czterech punktach >oskarzenia. Czwarty punkt tego oskarzenia brzmial: "Wydanie polecen, >aby zakazywac urodzin oraz przerywac ciaze wsrod kobiet Zydowskich" w >obozie koncentracyjnym Theresienstadt. Za ludobojstwo, z tego samego >powodu, skazani zostali miedzy innymi general Richard Hildebrandt, >szef glownego biura Wydzialu Rasy i Przesiedlen programu RKFDV. > Alez dokladnie, to jest przyklad na to o czym ja pisalam: One (te kobiety) nie byly wolne, byly w obozie i nikt sie ich nie pytal czy chca przerwac ciaze czy nie. W tej chwili nigdzie na swiecie (oprocz Chin) nikt nikogo nie zmusza do przerywania ciazy. Wiec dlatego nie trzeba mieszac tych dwoch spraw, bo sie zaciemnia obie. Pozdrowienia Anna Niewiadomska
Re: [FWD] List otwarty
Napisal juz pan Lewandowski, ale moim zdaniem jeden krytyczny posting to za malo na taka kompromitacje. Znowu okazuje sie, ze nie tylko pojedynczy Polacy za granica ale rowniez ich (tylko niektore oczywiscie) szumnie zwane organizacje czy jacys koordynatorzy, nie potrafia nawet sklecic listu protestacyjnego w ktorym kilka argumentow logicznie trzymaloby sie kupy. Pomijam meritum sprawy, zajme sie wylacznie logika. At 08:26 AM 4/21/00 -0700, you [W Glowacki] wrote: >Irek Karaskiewicz >Kordynator d/s Obrony Dobrego Imienia Polski i Polakow >Rady Naczelnej Polskich Organizacji >w Australii >Tel: 61-2-6297-2506 >== >Canberra (Australia), 16 kwiecien 2000 > >Pan Aleksander Kwasniewski, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej > >Szanowny Panie Prezydencie, > Uwaga pierwsza: prosze zapamietac, ten list adresowany jest do urzedujacego Prezydenta RP, szanownego zreszta. >Od dluzszego juz czasu spolecznosc polonijna na calym swiecie szokowana >jest pojawiajacymi sie regularnie w swiatowej prasie, radiu i telewizji >rewelacjami historycznymi o rzekomym istnieniu "polskich obozow >koncentracyjnych". Od konca lat siedemdziesiatych zwrot ten robi >zadziwiajaca kariere. Znika gdzies w tym kontekscie slowo "Niemcy". Uwaga druga: zapowiada sie, ze list dotyczy spraw ktore rzeczywiscie obchodza Polakow, rowniez tyz zyjacych za granica, spraw do ktorych wymieniona na wstepie organizacja zostala powolana. So far so good. Dalej nastepuje opis sytuacji, oraz hipoteza na temat jej przyczyn. Z ta ostatnia nie kazdy zapewne by sie zgodzil, ale powiedzm ze p. Koordynator mial prawo ja wyrazic. Wycinam, bo jak napisalem na wstepie nie chodzi mi tu o meritum sprawy. (...) >Panie Prezydencie, piec lat temu Narod powierzyl Panu sprawowanie >najwyzszego urzedu RP. Jednym z obowiazkow prezydenta jest reprezentowanie >i dbanie o dobre imie Polski. Konstytucja daje Panu do tego okreslone >prerogatywy. Wiekszosc wyborcow wybaczyla Panu Panska niezbyt chlubna >przeszlosc. Uwierzyli oni, ze czlowiek moze sie zmienic i skoro przeprasza >za to, ze wspolpracowal z sowieckim okupantem Polski, rezultatem tych >przeprosin bedzie zdwojona praca dla dobra Polski. Tu juz autor dal sie poniesc upojeniu swoimi wlasnymi pogladami (a raczej tylko animozjami) politycznymi. W przeciwienstwie do Polakow w Polsce, sa one zapewne podzielane przez wielu Polakow w Australii, ale nie mysle by upowaznili oni akurat "Kordynatora d/s Obrony Dobrego Imienia Polski i Polakow" do wyrazania ich pogladow w tej akurat sprawie. W sprawach politycznych sa zapewne jacys inni koordynatorzy. No ale przynajmniej ciagle trzyma to sie jeszcze kupy. > >Tak sie niestety nie stalo. Piec lat Panskiej kadencji to bezczynnosc, >ktorej przyczyn moge sie tylko domyslac. Panska haniebna, komunistyczna >przeszlosc powoduje ze brak Panu autorytetu miedzynarodowego, a to z kolei >powoduje ze nikt powazny w swiecie nie liczylby sie z Panskim glosem, nawet >gdyby go Pan - w obronie dobrego imienia Polski - zabral. Brudna kampania No i tu nastepuje gwozdz programu. Na poczatku wydawalo sie ze p. Karaskiewicz pisze do Prezydenta RP zeby sklonic go do jakis dzialan pozytywnych, np zabrania glosu na arenie miedzynarodowej w sprawach ktorych koorynowanie w Australii powierzono autorowi listu. Okazuje sie ze nie. Przeciez jakikolwiek glos A Kwasniewskiego bylby w.g. p. Karaskiewicza nieskuteczny. Wiec po co zadac jakich dzialan o ktorych wiadomo ze nie beda skuteczne? Czyz w takim razie (jesli A. Kwasniewski rzeczywiscie nic nie robi) nie ma racji Prezydent ze ich nie podejmuje? Wiec jakiemu celowi sluzy ten list? Chodzi chyba tylko o to zeby rzucic oskarzenia o haniebnej przeszlosci czlowieka ktory zyskal sobie poparcie olbrzymiej wiekszosci Polakow. Ale zaraz, jesli przeszlosc Kwasniewskiego rzeczywiscie jest haniebna, to fakt ze Polacy wybrali go sobie na swojego prezydenta oraz ze dalej jest popularny i zostanie zapewne wybrany ponownie, niewatpliwie szkodzi "Dobremu Imieniu Polski i Polakow". Dlaczegoz wiec australijski Koordynator, ktorego obowiazkiem jest zapewne przedziwdzialanie obnizania sie reputacji Polakow, trabi o tym na caly swiat? >szkalowania naszego kraju w mediach swiatowych przez srodowiska zydowskie, >wymaga zdecydowanego przeciwdzialania. Wymaga od Prezydenta RP >miedzynarodowego autorytetu, odwagi, sily charakteru i nade wszystko >wrazliwosci na sprawy polskie. Z zalem musze stwierdzic ze tych wlasnie >cech Panu brakuje. Potrafi Pan przekonac wyborcow do swojej osoby poprzez >uprzejme zachowanie i puste obiecywanie wszystkim wszystkiego. Jednak nie >potarafi lub nie chce Pan dbac o polski interes narodowy. > Znow to samo. Wydawaloby sie ze list mial sklonic Prezydenta do jakichs dzialan, ale przeciez gdy chcemy kogos do czegos sklonic, nie zaczynamy d jego obrazania. >Polski nie stac na bezczynnego, pozbawionego znaczenia w swiecie >Prezydenta. Jezeli nie potrafi Pan bronic dobrego imienia naszego kraju, >nie chce lub zwyczajnie boi
Re: o maccarthyzmie
At 05:24 PM 4/21/00 , you wrote: [...] [...] >Pan Niewiadomski, komentujac nasza wymiane zdan dotyczaca zakladania >cugli nauce, pisze: > >- To nieprawda. Prosze przeczytac jeszcze raz moj posting. Ja nie >- pisalem o szczegolnym przypadku "badan naukowych dotyczacych zaglady >- Zydow w czasie II Wojny Swiatowej" lecz o nauce w ogole. Ta dyskusja >- rzeczywiscie zaczela sie od sprawy Dariusza Ratajczaka, ale ja >- zabralem w niej glos dopiero gdy zaczely sie pojawiac postulaty >- _absolutnej_ wolnosci slowa i badan naukowych. > >Rozumiem wiec, ze popiera Pan nakladanie cugli nauce zawsze, w >przypadku, kiedy celem badan czy publikacji jest klamstwo. W tym >konkretnym przypadku, zwrocil wiec Pan uwage, ze Ratajczakowi powinno >sie cugle nalozyc albowiem napisal lub chcial napisac nieprawde. >Jezeli niedobrze scharakteryzowalem Pana stanowisko to prosze mnie >poprawic. Jezeli natomiast scharakteryzowalem je dobrze to pozwole >sobie zapytac, nie tylko Pana ale, przy okazji, wszystkich tych, >ktorzy podzielaja Panska opinie czy to w publicznych wypowiedziach czy >tez tylko w myslach, dlaczego kilka miesiecy temu, kiedy na Poland-L i >w wielu innych miejscach na swiecie dyskutowano o klamstwach zawartych >w ksiazce Conrwella "Hitler's Pope" Pan milczal? Dlaczego nie >przeszkadzala Panu wtedy zadna etyka ani zadna moralnosc? Dlaczego >wtedy nie kwestionowal Pan "prawa" Cornwella do napisania klamstw? >Dlaczego nie wyrazal Pan poparcia dla wyciagniecia sankcji wzgledem >Cornwella, a rozumie Pan sankcje podejmowane wgledem Ratajczaka i >innych? > > > > >Tadeusz Strzemecki Dosyc charakterystyczne zjawisko na Poland-L, gdzie zawsze kiedy pojawia sie cos kontrowersyjnego(oczywiscie w druga strone), to zaraz albo cisza, albo huzia na Jozia, albo brunatnosc pogladow(to staje sie wrecz synonimem, nie wiem tylko dlaczego nie czern i czerwien). Trudno by bylo znalezc inna liste dyskusyjna-tu wylaczam sciepe ze wzgledu na scieki, na ktorej byloby podobnie. W.Glowacki
SZtuka Myslenia -- styl Euklidesa
Dyskusja nad definicja liczb pierwszych skupila sie wokol elegancji i kosmetyki definicji. Glownym zrodlem elegancji jest sila (zrozumienia, w danym wypadku), a kosmetyka powinna byc wtorna, gdy glowny koncept jest ustalony. Dziecko z listu Andrzeja Szymoszka upieralo sie, ze pierwsze sa liczby 1 2 3 4 5 6... itd. Upieralo sie, bo mialo pewien koncept (uporzadkowanie), rozny od konceptu multiplikatywnego. Gdy dziecku (i sobie!) poda sie **powod** dla wprowadzenia liczb pierwszych, to chyba sie przekona. Zeby samemu pojac idee liczb pierwszych, i odpowiedziec na postawione przez jednego z uczestnikow (implicite, przez dziecko tez), proponuje raz jeszcze zastanowic sie nad addytywna wersja, nad addytywnymi liczbami pierwszymi, ktore dla dodawania gralyby te sama role, co klasyczne (multyplikatywne) liczby pierwsze. Czym sa addytywne naturalne liczby pierwsze (mozna rozpatrywac dla pelniejszej analogii nieujemne liczby calkowite: 0 1 2 ...). Przy okazji kilka uwag o matematycznej elegancji Euklidesa. Udowodnil miedzy innymi - TWIERDZENIE Zaden skonczony zbior liczb pierwszych nie zawiera wszystkich liczb pierwszych. Uwaga. Nowoczesnie, to mowimy po prostu, ze zbior wszystkich liczb pierwszych jest nieskonczony. DOWOD. Niech S bedzie dowolnym skonczonym zbiorem liczb pierwszych (moze byc pusty, t.zn. moze nie miec ani jednej liczby pierwszej, czyli mozemy wystartowac z niczego!). Niech P bedzie iloczynem wszystkich liczb ze zbioru S (gdy S jest puste, to iloczyn zbioru S jest rowny 1, co przy przyszlej okazji wyjasnie :-). Oczywiscie P+1 > 1. Najmniejszy dzielnik q > 1 liczby P+1 istnieje (byc moze q = P+1) i jest liczba pierwsza, ktora nie nalezy do S (bo dzielenie P+1 przez dowolna liczbe p, nalezaca do S, daje reszte 1). Widzimy, ze zaden skonczony zbior S nie zawiera wszystkich liczb pierwszych. Jeszcze na zakonczenie dam kilka uwag o euklidesowym dzieleniu z reszta. Mowimy, ze 14 dzielone przez 5 rowna sie 2 i daje reszte 4. Co to znaczy? Dokladnie co nastepuje: 14 = 5*2 + 4, gdzie 0 \< 4 < 5 ("\<" oznacza "mniejsze lub rowne"). Ogolnie, niech n oraz d beda dowolnymi liczbami calkowitymi, z tym, ze nalozmy ograniczenie d > 0 (d -- dzielnik). Wtedy, jak pokazal Euklides, zachodza dwie tezy: (i) istnieje liczba calkowita q (q -- quotient, czyli iloraz) oraz liczba calkowita r (reszta), taka ze: 0 \< r < d (reszta powinna byc mniejsza od dzielnika) oraz n = d*q + r (ii) iloraz i reszta sa wyznaczone jednoznacznie przez dzielna n i dzielnik d. --- Ale, do dowodu twierdzenia o nieskonczonosci zbioru liczb pierwszych, nie potrzebowalismy calej mocy twierdzenia o dzieleniu z reszta. Wystarczylo wiedziec, ze jezeli q dzieli P+1, to q nie dzieli P. Popatrzmy, co by sie dzialo, gdyby q dzielilo zarowno P, jak i P+1. Wtedy dla pewnych dzielnikow d, f zachodziloby rownania: q*d = P i q*f = P+1 czyli q*f = q*d + 1 czyli q*(f-d) = 1 Ale wsrod liczb naturalnych jedynym dzielnikiem liczby 1 jest samo 1. Czyli q musialoby byc 1, wbrew temu, ze mielismy q > 1. Zatem nie potrzebowalismy az twierdzenia o dzieleniu z reszta -- wystarczylo wiedziec, ze jedynym naturalnym dzielnikiem 1 jest 1. -- Prawie kazdy tekst, podajacy dowod Euklidesa o nieskonczonosci zbioru liczb pierwszych, elegancje dowodu musi tak czy inaczej spaprac. Zajrzyjcie w bibliotece lub w dobrej ksiegarni do ksiazek, a sami sie przekonacie. Wspomne jeden z mniej czestych sposobow psucia piekna dowodu Euklidesa. Zamiast P+1, niektorzy autorzy "poprawiaja" Euklidesa i daja ekonomiczniejsze wyrazenie (mniejsze): P-1. Dowod poza drobiazgami jest ten sam. Chodzi wlasnie o te niepotrzebne drobiazgi, o lekkie komplikacje. Malo wazne, ale przeciez psuja efekt. Sami zauwazcie te momenty. (Nawet nie chodzi mi o grecka niechec do odejmowania, w miejsce dodawania). Uwaga: Przy podawaniu dowodu Euklidesa nie ma co starac sie o ekonomie w sensie wielkosci uzyskanej liczby pierwszej q nie nalezacej do S. Cala madrosc dowodu Euklidesa polega na machnieciu reke na taka ekonomie, i na uzyskaniu innej ekonomii, mianowicie na uzyskaniu maksymalnej prostoty. A uzyskanie najmniejszego q, lub chocby jak najlepszego oszacowania q od gory, to juz inny problem, zreszta bardzo trudny.
Re: o maccarthyzmie
Pan Szymoszek, po dlugiej tyradzie, w ktorej wyjasnia teorie, ze jezeli pojawi sie jakakolwiek praca podwazajaca obecnie obowiazujaca teorie na tematy zwiazane z zaglada Zydow to na pewno jest to zwiazane z antysemityzmem albo to od razu jest antysemityzm, pisze: - A z ta wolnoscia badan naukowych w dziedzinie historii, to coz- - zapewne nie byloby dobrze, gdyby ktos, np. w Polsce, otrzymal - panstwowy grant na badania majace uzasadnic teze: "Kosciol katolicki - najbardziej ludobojcza organizacja w historii ludzkosci". Chociazby - dlatego nie wolno takiego grantu przyznac, ze pod pozorem badan - historycznych w rzeczywistosci chodziloby o walke z Kosciolem w jego - rowniez wspolczesnej formie. A bardzo duzo ludzi w tym kraju z - Kosciolem sie identyfikuje, szkodliwosc spoleczna tego typu badan - bylaby wiec niezwykle wprost razaca. I podobnie jest w przypadku - "naukowych" prob negacji Holocaustu. Spoleczenstwo ma prawo okreslic - sobie, co szkodliwe, a co nie, i odpowiednio reagowac. Najwidoczniej uszla Panskiej uwadze podstawowa roznica miedzy oboma przypadkami. Otoz w Polsce, wedlug obowiazujacego prawa, hipotetyczne badania czy jakiekolwiek rzeczywiste wypowiedzi na temat Kosciola nie sa obecnie nielegalne, natomiast klamstwo oswiecimskie jest niezgodne z prawem. Dlatego na przyklad Urban moze sobie na temat Kosciola publikowac co mu sie tylko zywnie podoba, a na tematy Oswiecimia tego robic nie wolno. Nawet jezeli chodzi o zwykla presje srodowiskowa, to w przypadku spraw Zydowskich wydaje sie byc ona nie tylko wieksza, ale szerzej akceptowalna. I takiego stanu rzeczy w zadnym wypadku racjonalnie wyjasnic sie nie da. I to szczegolnie w Polsce, gdzie, ze wzgledu na role Kosciola w zyciu i kulturze Polski, powinno byc dokladnie na odwrot niz to ma miejsce obecnie. To znaczy klamstwa o Kosciele powinny byc zakazane, a w innych sprawach powinna byc presja. Tylko czy Polakom taki stan rzeczy moze sie jeszcze w ogole pomiescic w glowie czy tez "cywilizacja" juz w Polsce tez zagniezdzila sie na dobre? Rozumiem tez, ze przez grant rozumie Pan stypendium albo dotacje. Grant to jest angielskie slowo, na ktore sa polskie odpowiedniki, i w zwiazku z tym uzywanie tego slowa nie powinno miec miejsca w poprawnej polskiej mowie. Pan Niewiadomski, komentujac nasza wymiane zdan dotyczaca zakladania cugli nauce, pisze: - To nieprawda. Prosze przeczytac jeszcze raz moj posting. Ja nie - pisalem o szczegolnym przypadku "badan naukowych dotyczacych zaglady - Zydow w czasie II Wojny Swiatowej" lecz o nauce w ogole. Ta dyskusja - rzeczywiscie zaczela sie od sprawy Dariusza Ratajczaka, ale ja - zabralem w niej glos dopiero gdy zaczely sie pojawiac postulaty - _absolutnej_ wolnosci slowa i badan naukowych. Rozumiem wiec, ze popiera Pan nakladanie cugli nauce zawsze, w przypadku, kiedy celem badan czy publikacji jest klamstwo. W tym konkretnym przypadku, zwrocil wiec Pan uwage, ze Ratajczakowi powinno sie cugle nalozyc albowiem napisal lub chcial napisac nieprawde. Jezeli niedobrze scharakteryzowalem Pana stanowisko to prosze mnie poprawic. Jezeli natomiast scharakteryzowalem je dobrze to pozwole sobie zapytac, nie tylko Pana ale, przy okazji, wszystkich tych, ktorzy podzielaja Panska opinie czy to w publicznych wypowiedziach czy tez tylko w myslach, dlaczego kilka miesiecy temu, kiedy na Poland-L i w wielu innych miejscach na swiecie dyskutowano o klamstwach zawartych w ksiazce Conrwella "Hitler's Pope" Pan milczal? Dlaczego nie przeszkadzala Panu wtedy zadna etyka ani zadna moralnosc? Dlaczego wtedy nie kwestionowal Pan "prawa" Cornwella do napisania klamstw? Dlaczego nie wyrazal Pan poparcia dla wyciagniecia sankcji wzgledem Cornwella, a rozumie Pan sankcje podejmowane wgledem Ratajczaka i innych? Tadeusz Strzemecki
Re: Opinia prof. Jacka Holowki
Na moja prosbe, aby wyjasnic szczegoly gdzie zginelo kilka milionow Zydow poza Oswiecimiem, Pani Niewiadomska odpowiada. - Nie wiem dokladnie gdzie, gdzies w Europie podczas II Wojny - Swatowej. Rachunki powinny byc dosc proste. Przeciez Polska - miedzywojenna to nie bylo Pernambuko i byly przeprowadzane spisy - ludnosci , no wiec bylo tyle a tyle ludzi wyznania mojrzeszowego jak - to sie wtedy nazywalo, zostalo tyle, wyjechalo tyle, no to reszta - zostala zamordowana. Jestem pewna ze ktos te rachunki przeprowadzil - i liczby sa duze, a dokladnie ile, gdzie i jak, to powoli traci - znaczenie. Gdyby bylo to takie proste jak Pani sugeruje, to od razu po wojnie byloby wiadomo jaka byla dokladna liczba ofiar. A przeciez zaczynano od nawet 9 milionow ofiar. Jedynym mozliwym argumentem na niedokladnosc liczb ofiar zaraz po wojnie bylby ewentualny fakt niedostepnosci odpowiednich dokumentow, ktory mogl zaistniec za rzadow komunistycznych. Ale jezeli taki argument bylby dzisiaj uzyty dla wytlumaczenia rozbieznosci w liczbach ofiar podawanych kiedys i obecnie, to fakt niedostepnosci archiwow, jezeli to byl fakt, powinien spowodowac raczej ostroznosc w oszacowaniach liczb ofiar a nie ich nieuzasadnione wyolbrzymianie. A wlasnie to wyolbrzymianie liczby ofiar mialo miejsce. I teraz te nieustanne poprawki i zmiany w liczbach ofiar, polegajace, na podstawie dostepnych dokumentow, na ciaglym zanizaniu oficjalnej faktycznej liczby ofiar, sa miedzy innymi powodem rodzacych sie watpliwosci. - Ci co mieli byc za to ukarani albo ukarani zostali, albo im sie - udalo i teraz umieraja wlasna smiercia. Ci co przezyli tez juz - powoli odchodza na lono Abrahama. Teraz to sie robi historia i - grzebanie w detalach jest couner-productive, chyba ze wlasnie - produktem tego grzebania ma byc wywolanie niecheci do ofiar i - udowodnienie, ze zawracaja glowe. Nie chce mi sie juz powtarzac - tego w kolko, you've got the picture? Pani przypisuje negatywne intencje chyba wszystkim tym, ktorzy sprawa sie chca zajmowac. Nie ma najmniejszych powodow, aby tak postepowac. - Z wyjatkiem Chin Ludowych nie ma chyba kraju gdzie inni ludzie - zmuszali by kobiete do przerywania ciazy. Jezeli kobieta jest - katoliczka i przerywa ciaze to popelnia grzech i to jest sprawa - miedzy nia, Bogiem i ew. spowiednikiem. Jesli jest niewierzaca, - albo jej wiara nie zabrania jej tego to to jest wylacznie jej - sprawa. Zadne masowe mordy nienarodzinych dzieci nigdzie sie nie - odbywaja, nie ma obozow koncentracyjnych dla kobiet w ciazy, nie ma - przymusu w tej sprawie. [...] - Pisac mozna by tony na ten temat, ale czy mysmy tego przypadkiem nie - przerabiali? Tak ze powtarzam jeszcze raz, pakowanie tych dwoch - tematow do wspolnego worka to mieszanie jablek z pomaranczami i - fikolek logiczny. Te tematy w ogole nie maja nic wspolnego ze - soba. Odwolywanie sie do nauki Kosciola aby wywiesc teze, ze przerwanie ciazy jest morderstwem powinno wystarczyc, ale nie jest konieczne. Jezeli komukolwiek, jak to jest w Pani przypadku, nie wystarczy co w tej sprawie mowi Kosciol, to prosze w takim razie o odwolanie sie do Artykulu 2, punkt d, Rezolucji Zgromadzenia Ogolnego Narodow Zjednocznonych z dnia 9 grudnia 1948 roku zatytulowanego Convention on the Prevention and Punishment of the Crime of Genocide. Pozwole sobie przypomniec, ze to doswiadczenia Polskich kobiet, glownie, chcociaz rowniez kobiet Zydowskich, ktore, w ramach programu Reich Commisson for Strengthening of Germandom (RKFDV) byly poddawane presji na wykonywanie zabiegow przerywania ciazy, stanowily podstawe do sformulowania powyzszego zapisu w Konwencji o ludobojstwie. Jezeli chodzi o Pani obiekcje, ze przerwanie ciazy jest morderstwem dopiero wtedy kiedy nastepuje przymus na wykonanie zabiegu przerwania ciazy to chcialbym zauwazyc, ze to nie z powodu przymusu na wykonanie zabiegu przerwania ciazy jest on uznany za ludobojstwo, ale z powodu tego czego ten przymus dotyczy. Chyba zgodzi sie Pani, ze gdyby przywodcy hitlerowscy zmuszali kobiety, glownie Polskie, do wycinania wyrostka robaczkowego to za ludobojstwo nie byliby skazywani. A wlasnie za ludobojstwo w grudniu 1961 zostal skazany Adolf Eichmann. Zostal on uznany winnym ludobojstwa we wszystkich czterech punktach oskarzenia. Czwarty punkt tego oskarzenia brzmial: "Wydanie polecen, aby zakazywac urodzin oraz przerywac ciaze wsrod kobiet Zydowskich" w obozie koncentracyjnym Theresienstadt. Za ludobojstwo, z tego samego powodu, skazani zostali miedzy innymi general Richard Hildebrandt, szef glownego biura Wydzialu Rasy i Przesiedlen programu RKFDV. Tadeusz Strzemecki
Posting p.Lewandowskiego[fwd]
Na prosbe p.Edmunda Lewandowskiego, zalaczam jego odpowiedz na List otwarty, autorstwa p.Karaskiewicza, skierowany do prez. A.Kwasniewskiego. W.G. --- [fwd] Z calym respektem dla osob walczacych o dobre imie Polski, takie autorytatywne oskarzanie nie ma zbyt duzej szansy na posuniecie spraw do przodu. Nie mozemy rzucac takich stwierdzen, kiedy wiemy ze nie sa one udowodnione. Gdyby lobby zydowskie chcialo byc zorganizowane i dzialac tak jak to zostalo okreslone w liscie p. Karaskiewicza to tych wydarzen bylo by mnostwo i nie pozbieralibysmy sie. To samo dotyczy apelu do Kwasniewskiego. Takie enigmatyczne zadania sa po prostu smieszne. Nalezy wplynac na zycie polityczne w Polsce tak aby Kwasniewski przegral. Rzucanie nierealnych politycznie hasel nic nie da. Co by bylo gdyby p. Karaskiewicz napisal rzeczowy (bez jakichs obrazliwych zwrotow) list do Kwasniewskiego i zazadal odpowiedzi i wszystko udokumentowal. Potem, w przypadku braku odpowiedzi zwrocil sie do jakiegos senatora o poruszenie sprawy w parlamencie. Jasne, lepiej rzucac hasla i sie cieszyc. A sprawy ida jak szly. Jestem daleki od stwierdzenia, ze nie nalezy nic z tym robic. Apeluje o rozwazne postepowanie, abysmy nie tracili jak glupcy Zydow, ktorzy sa jeszcze pro polscy. Sam zrobilem co nieco w tej sprawie i zamierzam dalej kontynuowac dzialalnosc w obronie dobrego imienia Polski. Dla niezorientowanych podaje link do tresci mojego listu, ktory wydrukowany byl w Rzeczpospolitej oraz Zyciu. http://www.rzeczpospolita.pl/Pl-asc/dodatki/listy_981215/listy_a_1.html Kosztowalo mnie duzo zachodu, aby list moj zostal wydrukowany. Ale sie oplacalo. Dotarlem do bardzo wielu ludzi. Cytowal mnie red. Kwiatkowski, kiedy przycisnal do muru przedstawiciela MSZ pytajac co sie robi w obronie dobrego imienia Polski. Kto wie, jaka bylaby reakcja MSZ na dowcip Turnera w miesiac pozniej? Cytowal mnie Jerzy Robert Nowak w swoich wypowiedziach o antypolonizmie. Cytowalo mnie wielu innych. Mam wielkie watpliwosci, ze ktokolwiek zacytuje p. Karaskiewicza. Tam sa tylko enigmatyczne hasla i zadnych nowych faktow. Sprawa belgijskiego tygodnika jest wszystkim znana i rzad Polski zareagowal na to nalezycie. Mozemy zrobic bardzo duzo, ale nie dajmy sie poniesc zle pojetej fantazji. Proponuje: (1) dotrzec do szkol i spowodowac, ze dzieci beda adekwatnie informowane o cierpieniach Polakow w czasie II Wojny Swiatowej (2) zlozyc wizyte w KAZDYM muzeum Holocaust i spowodowac jak wyzej (3) spowodowac aby biblioteki zakupily ksiazki prezentujace nasz punkt widzenia (4) pietnowac wszelkie wypaczenia w mediach i informowac sie o nich nawzajem i konkretnie reagowac domagajac sie publicznych sprostowan. (5) domagac sie wyswietlania w TV filmow prezentujacych Polski punkt widzenia, n.p. takich jak ten: www.burningquestions.org To nie jest praca na dzis albo na jutro, to jest praca na pare lat. Jesli chcemy cos osiagnac to musimy cos robic. Siedzenie przy piwie albo wodce i rzucanie kalumni na "winnych" nic nie da, jest niepotrzebnym biciem piany. Tak niestety robi duzo osob i uwaza, ze cos robi. Zacznijmy wreszcie robic cos konkretnego. Edmund Lewandowski [koniec postingu]
Nowosci netograficzne
Szanowni Panstwo, Zgodnie z tradycja przesylam wszystkim Zyczenia Swiateczne, i takze zgodnie z juz ponad dwuletnia tradycja - swiateczny prezent. Tym razem prezentem sa dlugo odwlekane uzupelnienia netografii oraz pare nowych pozycji sieciowych. Zanim jednak przejde do tych nowosci, nie moge powstrzymac sie, juz po raz nie wiem ktory, od uwag na temat niestabilnosci adresow sieciowych. Nawet pobiezny przeglad poprzednich wydan netografii wskazuje, ze bardzo wiele adresow to adresy martwe. Co gorsza, niektore 'zmartwialy' w dosyc perfidny sposob i podtykaja reklamy najmniej godne tego, by je podsuwac uzytkownikom netografii. Jest to chyba jeden z przejawow degeneracji sieci, na ktory jeszcze nie znaleziono odtrutki. W najblizszym czasie zrobie generalny przeglad odsylaczy (reczny, nie automatyczny, bo ten nie usuwa tego zatruwania). Liczba pozycji zmaleje o jakies 30 procent, ale jakosc zyska.. Z nowosci sieciowych 'wlasnej roboty' polecam pieknie wydane wybrane 'Xiegi Starego Testamentu' w poetyckim przekladzie J. Zulawskiego. Porwalem sie tez na rzecz duza. Od lat delektuje sie "Encyklopedyja Powszechna" Orgelbranda z polowy zaprzeszlego wieku i przyszlo mi na mysl, zeby udostepnic ja w sieci. Dotad wykonalem zaledwie 4 procent planu ('wykonaj plan!') i zadanie jest duze (razem 30.000 stron), ale powolutku, powolutku, moze cos z tego wyjdzie. Z ciekawostek przyrodniczych - zamiescilem serie obrazow 'Kot w sztuce'. Temat niezwykly, az prosi sie o kontynuacje - 'sztuka w kocie'. Nie jest to zart - koty maja swoja estetyke - ale o tym kiedys osobno. Z prawdziwa tez nieskromnoscia anonsuje, iz wydawnictwo Philip Wilson w Warszawie zgodzilo sie na umieszczenie w sieci rozdzialow okazowych mojej ksiazki, ktora w maju ukaze sie w ksiegarniach. Jest to 'Kariera na trzy karpie morskie' - jednych zabawi, innych zdenerwuje, jeszcze innych skloni do kontemplacji. Z satysfakcja tez powtarzam, ze strona netografii, choc absolutnie niekomercyjna, cieszy sie rosnacym powodzeniem - ponad 1000 'stukniec' tygodniowo. Gosc numer 50.000 nagrodzony zostal po cichu, gosc numer 100.000 (koniec tego roku?), nagrodzony bedzie glosno. Juz chcialem konczyc, kiedy przypomniano by powiadomic Panstwa, ze 'gora porodzila mysz' - tutejsza Polonia podjela sie publikowac Magazyn Polskiego Klubu Literackiego w Nowej Zelandii. Tymczasem skromniutko, kilka pozycji, ale kto wie - Mickiewicz tez kiedys raczkowal.. Aha, strone 'Kultury Internetowej' wzbogacilem o kilka odsylaczy. Zachecam do wlaczenia sie do dzialalnosci na tym polu. Z pozdrowieniami - Roman Antoszewski (Wielkanoc 2000) PS Odsylacze do wszystkich wymienionych pozycji znajduja sie na mojej stronie domowej, jak nizej. - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Ze Spiegla
Malgorzata Zajac: /../ > O ile wiem, Pani Uta czyta Spiegla, a moze by ja poprosic o jakies > informacje o tresci artykulow dotyczacych spraw wiazacych sie z historia, > kultura, czy gospodarka Polski? Bardzo trudno i pracochlonno dla mnie jest tlumaczyc niemieckie artykuly (nawet tylko streszczenie) na polski. Latwiej dla polskojezycznego. Raz bardzo dokladnie tlumaczylam artykul ze Spiegla, a tak mi sie udalo, ze do dzis wspominaja o tym. Byl to artykul o pewnym polskim pisarzu;) Ale pamietam co czytalam o Polsce niedawno, i znalazlam je w archiwum 'Der Spiegel'. (Kolejnosc calkiem przypadkowa) -Landflucht der Frauen (Ucieczka kobiet ze wsi) http://www.spiegel.de/spiegel/0,1518,69970,00.html artykul o wsiach we wschodnich czesciach Polski, gdzie wymieraja wsie, bo kobiety nie chca tam zyc. Chlopi maja trudnosci ze znalezeniem zony -Zabroniony ruch (dwuznacznosc: ruch po niemiecku = stosunek seksualny) http://www.spiegel.de/spiegel/0,1518,73635,00.html Chodzi o ustawie antypornograficznej Ironizuje cala sprawe troche i porownuje Polske do Wloch, gdzie przy silnym katolicyzmie, naklad sex-artykulow jest ogromny. Jeszcze jeden maly artykul o wecie Kwasniewskiego: http://www.spiegel.de/politik/ausland/0,1518,70882,00.html -Mala wzmianka o Andrzeju Wajdzie na Berlinale http://www.spiegel.de/kultur/kino/0,1518,64083,00.html Tutaj tez pisza krotko o 'Pan Tadeusz' i 'Ogniem i Mieczem', ktore nie sa popularne w Niemczech -Cos o Krakowie: http://www.spiegel.de/reise/reiseticker/0,1518,62420,00.html Do Krakowa, jako 'Miasto Kultury Europy', mozna caly rok za pol ceny (w grupie) pociagiem jechac. -Cos o Warszawie (dla rownouprawnienia;): http://www.spiegel.de/reise/europa/0,1518,73349,00.html 'Cud nad Wisla': Troche o historii, troche o zabytkach w Warszawie. -O uniwersytecie 'Europa' we Frankfurcie http://www.spiegel.de/unispiegel/0,1518,73444,00.html Tutaj tez troche cos o wspolzyciu ludzi ze Frankfurtu i Slubic. -'Primus Polska' http://www.spiegel.de/spiegel/0,1518,45870,00.html Nieco starszy artykul (Pazdziernik 1999), ktory bardzo chwali polskie gospodarstwo. A pamietam, bo rzadko cos o gospodarstwie polskim pisza To tyle. Jesli potrzeba, to moge nieco wiecej na jakis wybrany artykul pisac. > > > Malgorzata Uta
Gdzie jest klucz do pojednania?
Kilka dni temu Malgoska zacytowala rosyjskiego swiadka Katynia Iwana Kriwoziercewa [Katynskie cytaty (1)]. Warto dowiedzic sie czegos wiecej o nim. Obecnie, po wypowiedzi arcybiskupa Jozefa Zycinskiego o odpowiedzialnosci za zbrodnie katynska, pojawilo sie kilka innych wypowiedzi o pojednaniu miedzy Polakami i Rosjanami. Wlasnie znalazlam interesujacy artykul Stanislawa M. Jankowskiego, opublikowany w swiatecznym numerze "Tygodnika AWS" Oto jego obszerne fragmenty. Katarzyna -o-o-o- [...] Moze wlasnie dzisiaj, kiedy zaczeto mowic o szukaniu drogi pojednania warto przypomniec o kims, o kim nie napisano oficjalnie ani jednego slowa. Nazywal sie Iwan Kriwoziercew, byl z zawodu tokarzem metalowym, urodzonym w Nowych Batokach w okolicach Katynia. W roku 1940 widzial, co dzieje sie na stacji kolejowej w Gniezdowie i wiedzial, dlaczego z lasu katynskiego wyjezdzaja puste karetki wiezienne, zwane "czarnymi woronami". W styczniu 1943 roku zaczal kopac. Znalazl warstwe zwlok w polskich mundurach, zidentyfikowal guzik. Trzy miesiace pozniej o zbrodni glosno bylo na calym swiecie, a Kriwoziercew przechodzil do historii jako jeden z glownych swiadkow. W tym czasie, kiedy inni - pod naciskiem NKWD - zmieniali zeznania. Kriwoziercew zmienil nazwisko, oczywiscie wczesniej uciekajac spod Smolenska. Nazywal sie odtad Michal Loboda - ale nawet wiedzac, jak niewygodne dla Stalina sa slowa swiadka, nadal nie zamierzal ukrywac prawdy [1]. Nagle zniknal. Mowiono, ze zginal w katastrofie samochodowej na terenie Wielkiej Brytanii, ale byla to niczym nie potwierdzona pogloska. W poszukiwaniach Kriwoziercewa nie ustawal polski pisarz - Jozef Mackiewicz. W 1951 roku wystosowal on list do ministra spraw wewnetrznych Wielkiej Brytanii, pozniej interweniowal - bo nie bylo odpowiedzi - w Izbie Gmin. W roku 1952 otrzymal wreszcie odpowiedz, ze 30 pazdziernika 1947 roku cialo poszkodowanego znaleziono w jednym z sadow, a badania policyjne wykazaly, ze zmarly popelnil samobojstwo przez powieszenie [2]. Nazwisko Iwana Kriwoziercewa znam od wielu lat, podobnie jak jego zeznania. W kwietniu 1990 roku opowiadalem o nim Natalii Lebiediewej w scenerii wprost niewiarygodnej, w czasie spaceru po Lesie Katynskim, ktory profesor Lebiediewa - podobnie jak i ja - widziala po raz pierwszy w zyciu. Bylismy z Edwardem Miszczakiem pierwszymi dziennikarzami, ktorym rosyjska historyk zdecydowala sie opowiedziec o kulisach poszukiwan w moskiewskich archiwach. A takze o ludziach, ktorzy na to pozwolili, a nawet zasugerowali, jak materialy wydobyc i ... wykorzystac. Natalia Siergiejewna nie mogla decydowac, czy teksty zostana w ogole wydrukowane, podobnie jak dzisiaj moze na dokumenty cierpliwie czekac, "zdobywac" je w archiwach i starac sie o zgode na upublicznienie. W jej prywatnych zbiorach widzialem kserokopie dokumentow z decyzja na "nie". Z zazenowaniem przepraszala, ze nie uda sie ich wykorzystac w planowanej serii "Katyn - dokumenty zbrodni". "Kiedy decyduja politycy, historyk jest bezradny" - powiedziala zamykajac kolejna teczke. Jeszcze raz padlo slowo "przepraszam"... Czytam dzisiaj oficjalna wypowiedz Natalii Lebiediewej: "Na miejscu naszych wladz powiedzialabym "przepraszam", ale nie moge nikomu doradzac, bo to kwestia sumienia". Nie ma w tych slowach nic wiecej poza uczciwoscia, znana od lat czytelnikom jej ksiazek, uczestnikom spotkan i ludziom, ktorzy - jak ja - mieli kiedys zaszczyt poznac pania profesor. Iwan Kriwoziercew zasluzyl na swoje miejsce w historii, bo mowil prawde, gdy inni milczeli - a nie zdazyl wszystkiego powiedziec do konca. Natalia Siergiejewna idzie tym samym torem, kontynuujac projekt sprzed lat: "ujawnic prawde". Nie wiem w jakim kierunku zechce isc prezydent Putin, bo to kwestia jego sumienia. Ale moze powinno sie zapytac, czy zamiast telefonowania do polskiego prezydenta nie zechcialby wykrecic moskiewskiego numeru telefonu Natalii Lebiediewej ? Z wiadomoscia, ze wlasnie jedzie do niej klucz od drzwi do archiwum, w ktorym nadal znajduja sie nieznane nikomu dokumenty o tym, co stalo sie w wiezieniach w Smolensku, Minsku... O Kuropatach i innych miejscach masakry, ktorej pelne wyjasnienie i zadoscuczynienie to rzeczy- wisty krok do pojednania obu narodow. [1] Opis relacji Jana Zygmunta Robla nigdy dotad nie publikowanej. Kopia w zbiorach autora. [2] Jozef Mackiewicz - "Katyn, Zbrodnia bez sadu i kary". Warszawa 1997. (C) Stanislaw M. Jankowski, "Tygodnik AWS", nr 17(172), 23.04.2000, Krakow. -o-o-o-
Cos dla p.Jacka (zeby bylo co ignorowac)
Z cyklu "Dziadowskie dwa tygodnie" Posluchajcie wy zacni ludkowie, cos inteligentnego powiem, gdyz zebrala sie Unia Wolnosci, obradowala o tozsamosci z uwzglednieniem koniecznosci. Lecz wykazala zdecydowanie i uwzglednila uwzglednianie. Obrady spokojnie przebiegaly, Kazdy z nich wyszedl zdrow i caly, nie bylo nieproszonych gosci. Posluchajcie ludkowie, co sie dzieje w Kosowie. Cywile uzbrojeni zostali rozgromieni nie tak jak Czeczeni, gdyz mieli dwa granaty, ale nie koniec na tym, bo jeszcze sztachetami walczyli i kamieniami z KFORem, czyli z nami. Posluchajcie ludkowie, co tam mowia swiadkowie w Kwasniewskiego procesie przeciw pewnej gazecie. Gdyz go w dwoch wersjach widziano, jakby go sklonowano. A rozdwojenie jego dla sadu warszawskiego to problem znaczny. Gdyz zeznal jeden swiadek w temacie, ze spotkal go wtedy na rowerze w Juracie, lecz on wyjechal dzien wczesniej z Cetniewa, co inny swiadek dokladnie potwierdza. Jakby wszyscy nagoleni. Dajcie na pocieszenie ! (C) Stanislaw Klawe, "POSTygodnik nowozytny" - dodatek do tygodnika "Nowe Panstwo", Nr 11, 21.04.2000
Film
Ten/ta, ktory/a ma mozliwosc, niech wlaczcie telewizyjny program z Niemiec ARD: reportaz o Warszawie, teraz ('Warschau-Express') Uta
W Wielki Piatek o wakacjach
W drugiej polowie sierpnia zeszlego roku bylam na dziesiecio- dniowym studenckim obozie zeglarskim na Mazurach. Baze mielismy w Osrodku w Pieknej Gorze kolo Gizycka. Ale tylko baze, bo wojazujac po okolicach nocowalismy w kabinach na lodkach. Kasia byla dwa lata wczesniej i zachwalala. Ale okazalo sie, ze jej opinia nie calkiem znalazla odzwierciedlenie w rze- czywistosci. Tak sie sklada, ze zeglowalam z trzema chlopakami. Wszyscy starsi ode mnie, jeden nawet o 10 lat (chyba wieczny student). Wszystko byloby fajnie, gdyby nie to, ze chlopcy mieli niesamowity glod alkoholowy, zwlaszcza wieczorami i noca. Podjezdzalismy wieczorem na biwak, jedlismy razem kolacje, a potem z dwoma kolezankami z innych lodek znikalysmy gdzies na spacerze. Wtedy chlopcy zaczynali impreze, ktora konczyli przed switem. Bywalo, ze sobie smacznie spalam, a tu zawiane chlopaczki nie moga trafic do lodki, a jak juz trafia, to za chwile laduja w sitowiu w wodzie, a potem znowu sie gramola. Przez dalsza czesc nocy nalezalo cierpliwie znosic alkoholowe opary. Uuee... Rano ja wychodzilam sobie na sniadanie, ktore przygotowalysmy wspolnie dla calego towarzystwa na polanie, a oni smacznie chrapali w lodkach. W ogole sniadania nie papu, dopiero obiad i to bardzo obfity. Potem zeglowanie, kiedy - o dziwo - bywali bardzo grzeczni. Ale jakos nie udalo mi sie przyzwyczaic do takiego stylu zycia, i mniej wiecej po polowie turnusu zatesknilam za rodzicami. Zatelefonowalam do nich nad Wigry i umowilam sie, zeby po mnie przyjechali zaraz po egzaminie. Wypadalo to w jakis powszedni dzien. Umowilismy sie z tata w konkretnym miejscu w okolicach Sztynortu o konkretnej godzinie. Przyplynelismy troche wczesniej, zabralam klamoty i czekam. Czekam i czekam, a tu nic. Dzwonie nad Wigry, a pani, u ktorej rodzice wynajeli mieszkanie, mowi mi, ze troche pozniej wyjechali, bo wrocili poprzedniego dnia wieczorem ze splywu po Czarnej Hanczy i tata musial odprowadzic do Augustowa samochod jakie- gos znajomego Niemca z Munster, ktory z zona kontynuowal splyw od Miklaszowki do Suchej Rzeczki, a potem Kanalem Augustowskim. Bo to jest tak, ze wyrusza sie z Wigier, to konczy sie splyw po trzech dniach w okolicach Augustowa i trzeba jakos wrocic z kajakiem. Czekam, mijaja trzy godziny, a tu nic. Juz sie zastanawialam, czy nie zostawic w okolicy jakiejs informacji i nie znalezc sobie noclegu, kiedy wlasnie przyjechali. Okazalo sie, ze za opoznienie odpowiadal niejaki Andrzej Lepper. Trzeba miec pecha, zeby akurat z trzech drog wybrac ta, na ktorej akurat jakis zastepca Leppera urzadzil niespodziewana blokade (kilka kilometrow na wschod od Olecka). Nasluchalam sie przekomicznych historii o dyskusjach mojej mamy z tym facetem i jego kompanami. Otoz zagrodzili oni droge akurat tuz przed przejazdem rodzicow (zatrzymali dwa samochody przed nimi) Zatarasowali droge maszynami i kilku brzuchaczy stanelo na srodku. Powiedzieli, ze nie przepuszcza zywej duszy i zamierzaja tarasowac droge minimum cztery godziny. Byl sezon, piekna pogoda, wiec nadjezdzaly z tylu nastepne samochody i korek robil sie w blyskawicznym tempie. Wiekszosc zmotoryzowanych pootwierala drzwi i siedziala spokojnie w samochodach, twierdzac, ze trzeba przeczekac. Tata wyjal mape i poszedl do najblizszych zabudowan (500 m). Tam sie dowiedzial, jak najkorzystniej objechac ten kociokwik polnymi drogami. Byl problem z czasem, bo byli juz spoznieni dwie godziny, gdyby dodac cztery i jeszcze pol to bylby juz pozny wieczor. Dobrze jest miec ze soba dokladne mapy. Nastepnych kilka dni spedzilismy w lasach lanskich na Warmii. Tak w ogole to pod Olsztynem nie brak lasow. Najbardziej urozmaicone i najlepsze trasy rowerowe i w ogole wycieczkowe sa wlasnie w okolicach Lanska, w poblizu dawnego osrodka rzadowego. Mozna tam biegac przed siebie po lesie kilkanascie kilometrow. Ale od czasow premierostwa Cimoszewicza znowu zamknieto same osrodki. Nie mozna ot tak sobie przyjsc z ulicy i wynajac pokoj. Gdyby ktos chcial sprobowac pojezdzic na rowerze i pobiegac, to informuje, ze trase mozna rozpoczac z drogi Olsztyn-Butryny, przy skrecie do Nowej Wsi. Na wprost skretu mozna zostawic samochod na parkingu na skraju lasu. Wszedzie obowiazuje zakaz wjazdu. Stamtad mozna pojechac rowerem lub pobiec prosta lesna prze- cinka, i po pol kilometrze dobiec do waskiej asfaltowej drogi, ktorych w Lansku jest kilka (wybudowano je za czasow Bieruta i Gomulki). Jezeli po nastepnym kilometrze skrecimy w prawo, to droga doprowadzi nas do ukrytej wsrod wysokich swierkow przedwojennej lesniczowki, o dachu wspartym na sekatych pniach. Ten mysliwski dom upodobal sobie w tamtym czasie Cyrankiewicz. Pozniej na polowania przyjezdzal tam Brezniew. Wojskowa straznicza chatke, prosto z bajki o Babie Jadze mozna sobie tez obejrzec. Potem droga po nastepnym kilometrze schodzi lagodnie nad brzeg jeziora Jelgun, widocznego po prawej stronie. Pamietam, ze jeszcze kilka lat wczesniej stala tam duza stodola z drewna. Gdzies czytalam, ze byla to pozosta
[FWD] List otwarty
Irek Karaskiewicz Kordynator d/s Obrony Dobrego Imienia Polski i Polakow Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii Tel: 61-2-6297-2506 == Canberra (Australia), 16 kwiecien 2000 Pan Aleksander Kwasniewski, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Szanowny Panie Prezydencie, Od dluzszego juz czasu spolecznosc polonijna na calym swiecie szokowana jest pojawiajacymi sie regularnie w swiatowej prasie, radiu i telewizji rewelacjami historycznymi o rzekomym istnieniu "polskich obozow koncentracyjnych". Od konca lat siedemdziesiatych zwrot ten robi zadziwiajaca kariere. Znika gdzies w tym kontekscie slowo "Niemcy". Zastepowane ono jest slowem "Nazisci", ktore w polaczeniu z okresleniem "polskie obozy koncentracyjne" sugeruje ze owymi "Nazistami", ktorzy dopuscili sie zbrodni Holocaustu na Zydach byli Polacy. Regularnosc pojawiania sie tego typu manipulacyjnych zwrotow - pomimo protestow wielu organizacji polonijnych i osob prywatnych - dowodzi ze jest to skoordynowana akcja miedzynarodowa majaca na celu przerzucenie winy za zbrodnie Holocaustu na Narod polski. W ostatnich dniach spolecznosc polonijna zostala po raz kolejny zaszokowana. Tym razem w belgijskim tygodniku "Le Soir Illustre", ukazal sie artykul w ktorym autor juz bez ogrodek okresla Polske mianem kraju, ktory wymyslil Auschwitz. To perfidne "klamstwo oswiecimskie" ukazuje sie w bialy dzien, w stolicy organizmu politycznego do ktorego Polska aspiruje - Unii Europejskiej. Kampania ta prowadzona jest przez wszechpotezne, ogolnoswiatowe lobby zydowskie, ktorego przedstawiciel - sekretarz generalny Swiatowego Kongresu Zydow, Pan Israel Singer otwarcie oswiadczyl, ze "...Polska bedzie publicznie atakowana i upokarzana na oczach calego swiata, jezeli nie zaspokoi zydowskich zadan." (cytuje za agencja Reutera): [ Reuters Agency reported from Buenos Aires, Argentina on Fri, 19 April 1996 (14:50:17 PDT) on The World Jewish Congress: Israel Singer, General Secretary of the World Jewish Congress stated that "...If Poland does not satisfy Jewish claims it will be "publicly attacked and humiliated" in the international forum." ] Panie Prezydencie, piec lat temu Narod powierzyl Panu sprawowanie najwyzszego urzedu RP. Jednym z obowiazkow prezydenta jest reprezentowanie i dbanie o dobre imie Polski. Konstytucja daje Panu do tego okreslone prerogatywy. Wiekszosc wyborcow wybaczyla Panu Panska niezbyt chlubna przeszlosc. Uwierzyli oni, ze czlowiek moze sie zmienic i skoro przeprasza za to, ze wspolpracowal z sowieckim okupantem Polski, rezultatem tych przeprosin bedzie zdwojona praca dla dobra Polski. Tak sie niestety nie stalo. Piec lat Panskiej kadencji to bezczynnosc, ktorej przyczyn moge sie tylko domyslac. Panska haniebna, komunistyczna przeszlosc powoduje ze brak Panu autorytetu miedzynarodowego, a to z kolei powoduje ze nikt powazny w swiecie nie liczylby sie z Panskim glosem, nawet gdyby go Pan - w obronie dobrego imienia Polski - zabral. Brudna kampania szkalowania naszego kraju w mediach swiatowych przez srodowiska zydowskie, wymaga zdecydowanego przeciwdzialania. Wymaga od Prezydenta RP miedzynarodowego autorytetu, odwagi, sily charakteru i nade wszystko wrazliwosci na sprawy polskie. Z zalem musze stwierdzic ze tych wlasnie cech Panu brakuje. Potrafi Pan przekonac wyborcow do swojej osoby poprzez uprzejme zachowanie i puste obiecywanie wszystkim wszystkiego. Jednak nie potarafi lub nie chce Pan dbac o polski interes narodowy. Polski nie stac na bezczynnego, pozbawionego znaczenia w swiecie Prezydenta. Jezeli nie potrafi Pan bronic dobrego imienia naszego kraju, nie chce lub zwyczajnie boi sie sie narazic komukolwiek, wowczas nie powinien Pan dluzej sprawowac tego zaszczytnego urzedu. Naszego Narodu na to nie stac. Z powazaniem Irek Karaskiewicz Kordynator d/s Obrony Dobrego Imienia Polski i Polakow Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii Canberra, Australia --- [fwd]W.Glowacki
Re: Gdzie sa merytoryczne argumenty ?
On Fri, 21 Apr 2000, Malgorzata Zajac wrote: > Jest takie polskie powiedzenie "lekarzu, lecz sie sam"... > A wiec do dziela. ;-) > Eeee tam polskie! Biblijne. Rafal
Re: Gdzie sa merytoryczne argumenty ?
Malgorzata Zajac: /../ > Nawiasem mowiac wlasnie przeczytalam w "Spieglu" wywiad > z wybitnym historykiem z Instytutu Yad Vashem w Izraelu - prof. > Yehuda Bauerem (tym samym ktory, jesli dobrze pamietam, > prowadzil niedawno konferencje w Sztokholmie). Profesor uzyl > doslownie takiego zwrotu : > > der Vergasungs von Juden im polnischen > Vernichtungs - lager Chelmno > > Przyznaje, ze w wielkim opiniotworczym tygodniku niemieckim > dosc szokujaco brzmi "zagazowanie Zydow w polskim obozie > zaglady". Chyba dozylismy dziwnych czasow. Naprawde dosc szokujaco. Wiem, ze nawet, jesli powiem, ze to jedoznacznie odnosi sie tylko o polozenie, jest to marna wymowka. Ale w calym artykule nie chodzi o Polakow, ale o Eichmanna. Caly zdanie Bauera brzmi: 'Das ist möglich. Eichmann beschreibt die Details der Vergasung von Juden im polnischen Vernichtungslager Chelmno.' Ale moze Pani pisac tam pod ich adres internetowy i zwrocic im uwage na blad. Co jest bardziej szokujaco, to fakt, ze chodzi tu wlasnie o David Irving, zwolennik innego widzenia historii. > O ile wiem, Pani Uta czyta Spiegla, a moze by ja poprosic o jakies > informacje o tresci artykulow dotyczacych spraw wiazacych sie z historia, > kultura, czy gospodarka Polski? O tym pozniej. /../ > > Malgorzata Uta
Gdzie sa merytoryczne argumenty ?
Dziekuje bardzo za uwagi. Jednoczesnie z przykroscia informuje, ze nie dotycza one meritum sprawy. To symptomatyczne, ze kiedy brakuje konceptu, zarzuca sie drugiej stronie "gloszenie prawd objawionych", "pogarde dla inaczej myslacych", a nawet niekiedy "brak szerszej perspektywy". To ostatnie w przypadku, kiedy partnerka podala konkrety i nie ma mozliwosci ich podwazenia. Wtedy pozostaje ja zagadac. ;-) Rozsadniejszym wyjsciem, prosze panstwa, jest w takim przypadku przemilczec. To tylko taka drobna sugestia. Co do przemilczania: Panie Jacku, gratuluje konsekwencji. Jesli chodzi o moje listy, jak dotychczas ignorowal Pan moje artykuly, odpisujac na kazdy. Jesli chodzi o doszukiwanie sie "klasowych punktow widzenia" i dokuczania "inaczej myslacym", proponuje pani Ucie popatrzyc w lusterko, albo poczytac raz jeszcze publicystyczne dziela zale- canego przez nia sama Szczypiorskiego. Jednym z gorszych wyjsc jest wymyslanie partnerce od "Leninow", a potem udawanie niewiniatka. Jest takie polskie powiedzenie "lekarzu, lecz sie sam"... A wiec do dziela. ;-) Nawiasem mowiac wlasnie przeczytalam w "Spieglu" wywiad z wybitnym historykiem z Instytutu Yad Vashem w Izraelu - prof. Yehuda Bauerem (tym samym ktory, jesli dobrze pamietam, prowadzil niedawno konferencje w Sztokholmie). Profesor uzyl doslownie takiego zwrotu : der Vergasungs von Juden im polnischen Vernichtungs - lager Chelmno Przyznaje, ze w wielkim opiniotworczym tygodniku niemieckim dosc szokujaco brzmi "zagazowanie Zydow w polskim obozie zaglady". Chyba dozylismy dziwnych czasow. O ile wiem, Pani Uta czyta Spiegla, a moze by ja poprosic o jakies informacje o tresci artykulow dotyczacych spraw wiazacych sie z historia, kultura, czy gospodarka Polski? Dla nieuswiadomionych podaje, ze Chelmno lezy niedaleko Konina. W latach 1941-45 byl tam zlokalizowany niemiecki osrodek zaglady o oryginalnej nazwie Culmhof. Wedlug encyklopedycznych danych (PWN) Niemcy zamordowali tam okolo 310 tys. osob. Oprocz osob doroslych (glownie Zydow i Polakow, ale takze np.Cyganow i okolo 5 tys. jencow sowieckich) mordowano tam dzieci polskie z Zamoj- szczyzny. Malgorzata
Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie latwe trzecie
> > Pytanie: dlaczego 1 nie zalicza sie do liczb > pierwszych? (Przeciez tez dzieli sie bez > reszty tylko przez 1 i przez siebie). > Nie znam sie na tym dokladnie ale moze odegral tu decydujaca role sposob w jaki zwerbalizowano definicje liczb pierwszych: W definicji jest stwierdzone, ze definicja nie dotyczy liczby 1. 1 jest wylaczone z definicji ze zbioru liczb pierwszych jako jednostka specjalna. Dlatego najskuteczniejsze bedzie przyjecie korekcji p. Waldemara Glaza : Liczba pierwsza, to taka, ktora dzieli sie (bez reszty) przez TYLKO dwie ROZNE liczby calkowite, z ktorych jedna jest jedynka. Jacek
Melduje poslusznie, ze znowu jestem
Rozwazania Wielkopiatkowe (Modlitwa przypisywana Sw Tomaszowi z Akwinu) Panie, Ty wiesz lepiej, anizeli ja sam, ze sie starzeje i pewnego dnia bede stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, ze musze cos powiedziec na kazdy temat i przy kazdej okazji. Odbierz mi chec prostowania kazdemu jego sciezek. Szkoda mi nie spozytkowac wielkich zasobow madrosci, jakie posiadam, ze Ty, Panie, wiesz, ze chcialbym zachowac do konca paru przyjaciol. Wyzwol moj umysl od niekonczacego sie brniecia w szczegoly i dodaj mi skrzydel, bym w lot przechodzil do rzeczy. Uzycz mi chwalebnego uczucia, ze czasem moge sie mylic. Zachowaj mnie milym dla ludzi, choc z niektorymi doprawdy trudno wytrzymac. Nie chce byc swietym, ale zgryzliwi starcy to jeden ze szczytow osiagniec szatana. Tomasz J Kazmierski --== Sent via Deja.com http://www.deja.com/ ==-- Before you buy.
Re: Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie la
On 21 Apr 00 at 14:10, Waldemar Glaz wrote: > No wlasnie, tez mi sie wydaje, ze to jest w zasadzie kwestia definicji. > N.B. nigdy nie potrafilem zrozumiec, i jakos nikt mi tego nie potrafil > wytlumaczyc, dlaczego takie liczby nazywamy 'pierwszymi'. Na czym > polega ich 'pierwszosc'? Jakie liczby sa ostatnie, czy sa jakies liczby > 'drugie', etc... No ale tu chyba wkraczmy w dziedzine zartow. > W ksiazce Edmunda Niziurskiego pt. "Sposob na Alcybiadesa" jeden z maloletnich bohaterow zostal poproszony przez matematyka o wymienienie pieciu liczb pierwszych. Wymienil: 1,2,3,4,5. Nauczyciel poprawil go na 2,3,5,7 i spytal, czy sie zgadza, ze te wlasnie liczby sa pierwsze. On z uporem twierdzil, ze liczba 7 jest liczba ostatnia. > W. Glaz A. Szymoszek
Re: Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie latwe trzecie
On Fri, 21 Apr 2000, Marcin Mankowski wrote: > Hmm, moze jest jakas oficjalna definicja i ktorej nie znamy? Ta "szkolna" > definicja nie ma sensu. > No wlasnie, tez mi sie wydaje, ze to jest w zasadzie kwestia definicji. N.B. nigdy nie potrafilem zrozumiec, i jakos nikt mi tego nie potrafil wytlumaczyc, dlaczego takie liczby nazywamy 'pierwszymi'. Na czym polega ich 'pierwszosc'? Jakie liczby sa ostatnie, czy sa jakies liczby 'drugie', etc... No ale tu chyba wkraczmy w dziedzine zartow. > Analogicznie mozna by twierdzic, ze kwadrat nie jest prostokatem. > O nie: definicja 'prostokatnosci' nie dotyczy dlugosci bokow, tylko rownosci katow. Rozumiem wszk, co pan ma na mysli. Tylko, ze lepzym przykladem byloby twierdzenie, ze kwadrat nie jest np. trapezem. > Takze widze analogie z powierzchnia kwadratu o boku dlugosc > > Marcin Mankowski > W. Glaz
Re: Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie latwe trzecie
On 21 Apr 00, at 12:08, Waldemar Glaz wrote: > A zatem jedynka to liczba, ktroa dzieli sie WYLACZNIE przez sama siebie. > Zadna z liczb pierwszych ( w mysl szkolnei definicji) nie ma tej > wlasnosci. Zatem jedynka nie jest liczba pierwsza lub jest specjalnym > jednostkowym wyjatkiem ze zbioru liczb pierwszych. Mysle, ze to=20 > zagadnienie troche podobne do sporu czy zero to liczba naturalna czy nie. Hmm, moze jest jakas oficjalna definicja i ktorej nie znamy? Ta "szkolna" definicja nie ma sensu. Analogicznie mozna by twierdzic, ze kwadrat nie jest prostokatem. Takze widze analogie z powierzchnia kwadratu o boku dlugosci jeden i prostokatow ktore maja pare bokow o dlugosci jeden a druga pare od dlugosci liczby pierwszej. Nienaturalnosc takich definicji wychodzi na jaw gdy obiekty geometryczne poddajemy zmianom, np. w programowaniu lub topologicznych przeksztalceniach, czy same klasy obiektow sa manipulowane jak w C++. (Do matematykow - co jest pokrewne C++ czy SmallTalk w matematyce?) Marcin Mankowski
Re: Do fizykow na liscie.
Tak jest Waldku, co do dra Millsa zgadzam sie z toba w zasadzie, ale jesli to hoax, to bardzo sprytnie zrobiony: on twierdzi wlasciwie, ze wszystkie poprzednie prawdy mechaniki kwantowej nadal sa prawdziwe, on tylko uzupelnia!!! To ze cos tu nie sztymuje jest bedzie bardzo trudne do wykrycia. Tam sa tez ajies wyniki doswiadczalne rzekomo potwierdzajace jego teorie, ale przyznam, ze ani nie wglebialem sie w nie za bardzo, ani nie wydaly mi sie latwe do zrozumienia o co chodzi. Jacek A.
Re: Sztuka myslenia -- dwa latwe pytania i odp na rownie latwe trzecie
On Thu, 20 Apr 2000, W[ISO-8859-1] łodzimierz Holsztyński wrote: > (Nawzajem serdecznie pozdrawiam Pana Czeslawa Piaste). > > -- > > W szkole ucza, ze liczba pierwsza, to > liczba naturalna, wieksa od 1, ktora > dzieli sie bez reszty tylko przez 1 > i przez siebie. > > Pytanie: dlaczego 1 nie zalicza sie do liczb > pierwszych? (Przeciez tez dzieli sie bez > reszty tylko przez 1 i przez siebie). > > Chodzi mi o sztuke myslenia, > a nie o sztuke, na przyklad, zartowania. > Odpowiedz powinna byc uzasadniona > w sposob zasadnicy, powinna pokazac > zrozumienie, a nie "inteligencje". > > Jezeli chodzi o dowcipna odpowiedz, > to najlepsza/ bylaby elegancka definicja liczby > pierwszej w stylu starozytnych Grekow: > > liczba pierwsza, to taka liczba naturalna, > ktora nie jest iloczynem dwoch liczb naturalnych > roznych od 1. > > Wg. greckiej definicji dostajemy te same liczby pierwsze > co przedtem, ale gladko, be "sztucznego", a raczej > niezgrabnego usuwania 1. To ju jest drobna/ > ilustracj/ sztuki myslenia. > Dwa luzne pomysly 'ad hoc', a wiec raczej na pewno ani dowcipne, ani zwlaszcza madre: 'Greckim' sposobem monzna posluzyc sie rowniez uzywajc dzielenia ( acz zgadzm sie, ze jest to dzialanie malo eleganckie - nigdy go jakos nie lubilem). Moznaby zatem zmodyfikowac definicje tak: Liczba pierwsza, to taka, ktora dzieli sie (bez reszty) przez TYLKO dwie ROZNE liczby calkowite, z ktorych jedna jest jedynka. Mozna rowniez spekulowac w nastepujacy sposob: Jedynka dzieli sie przez sama siebie i przez jedynke. Wszak w ten drugi czlon koniunkcji jest rownowazny pierwszemu , gdyz dla jedynki dzielenie przez jednynke to dzielenie przez 'sama siebie'. A zatem jedynka to liczba, ktroa dzieli sie WYLACZNIE przez sama siebie. Zadna z liczb pierwszych ( w mysl szkolnei definicji) nie ma tej wlasnosci. Zatem jedynka nie jest liczba pierwsza lub jest specjalnym jednostkowym wyjatkiem ze zbioru liczb pierwszych. Mysle, ze to zagadnienie troche podobne do sporu czy zero to liczba naturalna czy nie. w.j.g. W. Glaz [EMAIL PROTECTED] fax(bus) 48 (61) 825-7758 tel. (home) 48 (61) 877-9177
Re: Wolnego, Andrzeju
Uta Zablocki-Berlin wrote: > > Katarzyna Zajac: > > > Andrzej Szymoszek : > > > > > To tez jest jakis element tego, czego sie boje, gdy mysle > > > o stylu uprawiania publicznej dyskusji przez pewien oboz > > > polityczny na przykladzie jego zwolenniczki. > > > > Mnie natomiast przeszkadza glownie obluda, zlosliwe powtarzanie > > poglosek, prowokowanie, obdarzanie interlokutora epitetami bez > > podejmowania rzeczowej dyskusji. W tym przypadku to wlasnie > > chwalona przez Ciebie kulturalna dama rzucila w Malgoske jedno- > > zdaniowym marksistowsko-leninowskim argumentem, nie podejmujac > > dyskusji. Zreszta nie pierwszy raz. I nie ma tu zadnego znaczenia > > narodowosc. > > Oh. Widze, ze siostra uzywa tego samego slownictwa. Gdzie > nauczylyscie sie tego? Ja taki ton pamietam ze czasow dawno > minionych. Jesli moge dac rade: Sprobujcie jeszcze dorzucic > argument z klasowym punktem widzenia i bedzie jak oryginal. > > Przepraszam, ale jedna z zasadniczych cech tamtych czasow > byla, ze sie z pogarda odnosilo do inaczej myslacych. > Rozpoznalam ta sama metode tutaj. > > Wesolych Swiat > Uta Swietnie Uto to wychwycilas. Niestety pojawiaja sie na liscie prawdy objawione gloszone z przekonaniem o wlasnej wyzszosci moralnej, wrogosci i bezwartosciowsci partnera w dyskusji i bez zadnego dystansu do wlasnych pogladow. Ja poprostu wtedy zaczynam ignorowac - to jest komfort dyskusji wirtualnej!!! Jacek A.
Re: Wolnego, Andrzeju
On Thu, 20 Apr 2000, Katarzyna Zajac wrote: > Andrzej Szymoszek : > > Natomiast Ty Andrzeju masz zwyczaj zabierac glos nie zglebiwszy > tematu. Twoj ostatni posting o Unii Pracy jest tego najlepszym A ja uwazam, ze jest to niewatpilwa zaleta ocen pana Sz. Inni czesto tak bardzo sie zaglebiaja, ze traca z oczu szersza perspektywe. Przykladem tak szczerze nie lubiana przez siostre Malgorzate red. Paradowska i inne podobne panie redaktorki. One naprawde znaja wszytkie mozliwe i niemozliwe (zwlaszcza) postacie polskiej sceny polityczniej. Ich glowa to katalog fiszek, z ktorych pozniej przelewaja na papier te tuziny nazwisk postaci, po ktorych za miesiac dwa pozostanie juz tylko w najlepszym razie zle wspomnienie. Ukladanie rozmaitych puzli z tych figurek panie redaktorki uwazaja zdaje sie za opis polskiej rzeczywistosci. Chcialoby sie powiedziec, ze kazdy ma taka rzeczywistosc na jaka zasluguje, gdyby nie to, ze zyja w tym kraju miliony ludzi, ktorzy naprawde nie zasluzyli na rzeczywistosc, ktora im zmajstrowali bohaterowie artykulow pani Pardowskiej & Co. > dowodem. To jest doprawdy w najlepszym razie trzecioligowy poziom. > Nasz kuzyn, Krzysiu, ktory tu siedzi obok, twierdzi, ze w jego > liceum z cala pewnoscia nie dostalbys promocji do trzeciej klasy. No coz pan Szymoszek jest po prostu sposcizna czasow, w ktorych o promocji decydowali nie kuzyni i uczniowie klas trzecich, lecz nauczyciele. > Zdziwilby sie, gdyby ktos bral powaznie Twoje rewelacje. > No to niech sie dziwi: ja biore. > > Katarzyna > W. Glaz [EMAIL PROTECTED]
Re: Do fizykow na liscie.
On Thu, 20 Apr 2000, Zbigniew J Koziol wrote: > Mysle, prosze Pana, ze to hohsztapler jakich w internecie na peczki. > > I jak tu powaznie traktowac internet: mlodzi ze szkol ucza sie klamstw na > tego rodzaju stronach. > > Skoro juz o szkole, to taka dygresja: moja corka uzywa internetu niemal co > dzien, po to, aby zdobyc jakies informacje, opracowac jakies zagadnienie. > Obserwuje jednak, ze ta praca ogranicza sie glownie do skopiowania wybranych > informacji. Probowalem wiec przekonac ja, ze wazniejsze jest napisanie > wypracowania po swojemu, wlasnymi slowami, korzystajac jedynie z informacji > w internecie. Nie dala sie przekonac - "nam pani w szkole kazala tylko > kopiowac " > Jest to bardzo ciekawa obserwacja, sygnalizujaca, moim zdaniem, jeden z bardziej istotnych sposobow, w jaki Internet oddzialywuje na nasza rzeczywistosc. W Polsce na szczesie domowy dostep do sieci jest jeszcze na tyle drogi, iz sytuacje takie jak powyzej nie sa na razie nagminne. W mojej zawodowej praktyce wszak mam do czynienia ze studentami, dla ktorych Internet jest nieomal chlebem powszednim (glownie z naszej winy - sami ich tego uczymy), i u nich mozna zaobserwowac dokladnie taka sama przypadlosc jak w przypadku corki pana Zbigniewa. Ma to miejsce nawet pomimo tego, iz - w przeciwienstwie do 'pani w szkole' - staramy sie proceder zwalczac. Ja na przyklad doszedlem juz do tego, ze przyjmuje wylacznie prace zaliczniowe napisane recznie. Oczywiscie w Ameryce takie praktyki sa absolutnie nie do pomyslenia: nauczyciel probujacy to zrobic milaby natychmiast sprawe o znecanie sie nad dziecmi. Swoja droga zjawisko warte na pewno solidnych badan naukowych, zwlaszcza, iz zauwazam, ze coraz bardziej dotyczy ono nie tylko uczniow, ale i jezyka prasy i innych mediow. Bylaby to praca na pewno o wiele bardziej warta uwagi niz dzielo dr. Millsa. Nie przyjrzalm sie wprawdzie bacznie jego zawartosci, jednak moge sie zalozyc o dobry szwajcarski trunek, ze to sa smieci. Gdybyz tylko 10 % zapowiadanych przez autora dokonan mialo jakakolwiek wartosc, to gwarantuje Ci Jacku, ze juz od wielu miesiecy mielibysmy takie trzesienie ziemi w roznych instytucjach naukowych, ze terminale pospadalyby nam wszystkim na podloge. A tu cicho sza. No chyba, ze to milczenie, to jaki spisek uknuty przez spuscizne. w.j.g. > zb. > > > Jacek A. > > >
Re: Oczywiscie, ze Krzaklewski
>Malgorzata Zajac: > >/../ >> No i jest przystojny i, co wazne, ma szczescie. > >No i wreszcie jakis argument przekonowujacy... >Reszta sie czytalo jak 'Czto Dzielac' Lenina (nie przystojny) > >> Malgorzata > >Uta Ale bardzo przemijajace, co do szczescia to nie wiem o co chodzi , a przystojnym patrzac dzis na Walese i Kwasniewskiego to pewnie gdyby stal sie cud i zostal prezydentem, to przestalby byc. Marek
Re: Wolnego, Andrzeju
Katarzyna Zajac: > Andrzej Szymoszek : > > > To tez jest jakis element tego, czego sie boje, gdy mysle > > o stylu uprawiania publicznej dyskusji przez pewien oboz > > polityczny na przykladzie jego zwolenniczki. > > Mnie natomiast przeszkadza glownie obluda, zlosliwe powtarzanie > poglosek, prowokowanie, obdarzanie interlokutora epitetami bez > podejmowania rzeczowej dyskusji. W tym przypadku to wlasnie > chwalona przez Ciebie kulturalna dama rzucila w Malgoske jedno- > zdaniowym marksistowsko-leninowskim argumentem, nie podejmujac > dyskusji. Zreszta nie pierwszy raz. I nie ma tu zadnego znaczenia > narodowosc. Oh. Widze, ze siostra uzywa tego samego slownictwa. Gdzie nauczylyscie sie tego? Ja taki ton pamietam ze czasow dawno minionych. Jesli moge dac rade: Sprobujcie jeszcze dorzucic argument z klasowym punktem widzenia i bedzie jak oryginal. Przepraszam, ale jedna z zasadniczych cech tamtych czasow byla, ze sie z pogarda odnosilo do inaczej myslacych. Rozpoznalam ta sama metode tutaj. Wesolych Swiat Uta
SV: Re: O przepraszaniu
Subject: Re: O przepraszaniu Magnetyzm listy Poland (mam nadzieje..) znowu na mnie zadzialal.. > Anna Niewiadomska wrote: > > [ciach] > > > Ale jednak bylo moim zdaniem nierozsadnie ze strony biskupa wystepowac z > > taka krytyka tych przeprosin w kilka zalewie tygodni po tamtych. > > > > Michal Newiadomski > > Pan(pani) Michal(Anna) Niwiadomscy maja wielki dar wrzucania do jednego > worka rzeczy, ktore sie tam znalezc razem nie maja prawa. > > Czy wplyw dluzszego zycia wsrod narodu o odmiennych imponderabiliach > moralnych i systemie wartosci tak bardzo wypacza europejski, oparty > na chrzescijanstwie system moralny? Tu musze zadac kilka pytan. Czy to oznacza ze przeprosin nie nalezy wrzucac do jednego worka?? To w takim ile tych workow musimy sobie sprawic? I chyba wszystkie musza byc plastikowe bo na inne juz nas nie bedzie stac: Co to wspolnego ma z Panem Bogiem? Miloscia? Milosierdziem? Przeciez wybaczenie jest jedna z podstaw wiary katolickiej w odroznieniu od protestantyzmu. . Ja uwazam, ze odrzucanie przeprosin swiadczy conajmniej o nieudolnosci politycznej jesli nie nazawac tego aktem niemoralnego kunktatorstwa *elitek*. Oczywiscie komunikacja spoleczna to rzecz b. trudna ale z drugiej strony smutno jest patrzec jak wskutek jej braku marnuje sie spoleczna energia. Nie przyjmujemy przeprosin??? Tzn. zamykamy sie w starej rzeczywistosci w ktorej odwiecznym marzeniem bylo publiczne uznanie nieprawosci doznanych przez nas krzywd. A ktoz moze to stwierdzic lepiej niz krzywdziciel? Jak mozna zaprzeczac takim oczywistosciom. To sa podstawy psychologii spolegliwego dzialania. Czy moze po prostu odrzuca pan Nowy Testament na dobre co? W ten sposob sposob pozostaje tylko wierzyc w los Sodomy i Gomory a dla odmiany polecam Dostojewskiego. Nie zauwazac gestow komunikacji ze strony innych a isc slepym torem krzywdy i kary nie jest po prostu postepowaniem z tej epoki ... Dobranoc.. Milych Swiat Wielkiej Nocy i Wesolego Smigusa Dyngausa 2000 Jacek ++