Re: Burgund a bordeaux
Peter J. Freier zadaje zagadke: Popijajac z okazji pewnej istotnej rocznicy rodzinnej Gevrey-Chambertin Premier Cru 1993 (mala zagadka: burgund to czy bordeaux?) Czerwony burgund.:) Dabrowka
PROTEST
Szanowni panstwo, Ewa juz sie oburzala przy okazji tego samego tematu, ale jak to sie mowi: 'groch o sciane'... Prosze i ja zatem grzecznie szanowne towarzystwo, w ramach wlasnego protestu, coby szanowne towarzystwo zmienilo subject: 'polskie obozy koncentracyjne' na jakis inny, moze bardziej przystajacy do akcji oburzania sie na gazety i innych, niedouczonych pismakow Obawiam sie, ze jeszcze pare razy przewinie sie na ekranie zapowiedz owych obozow, to i ja w nie uwierze... Z uszanowaniem, Dabrowka
Re: Grotowski a sztuka polska
Ted Morawski sie separuje :) Lecz votum separatum zglosze ze kiedykolwiek gdziekolwiek w pamieci naszej nostalgii uczyli dzieci takiej rozpusty jak teatrum horendum. Toby sie dopiero dzieciaki cieszyly ze miast matmy pojda za rece trzymawszy parami spektake ogladac. Gdzie tak bylo? W starozytnej Grecji? Ano mnie przyszlo obcowac z lekkimi szalencami, co to zamiast sztanadry w dlonie, pacynki nam w lapska wkladali i kazali... grac :) Dlatego nie czerwienilo nam sie w oczach, a kolorowilo i dusza grala, gdy paroletniemu brzdacowi bito brawa za bycie wilkiem przez 5 minut :) A i Mama jakos tak kulturalnie skrzywiona byla - gdy dziecko ledwie od ziemi odroslo, z radoscia biegala na co niedzielne wystepy takich samych pacynek, ino ze z doroslymi glosami. Z tego wynika, ze dlatego pewnie i u mnie to lekkie skrzywienie genetyczno-kulturalne zostalo, bo i ja teraz biegam :) A mowiac powazniej - czesto bywam w deszczowej filharmonii, czesto na niedzielnych porankach i musze przyznac, ze szokiem byl dla mnie widok malych, japonskich dzieci w wieku najwyzej 2 (slownie: dwa), w miare grzecznie wsluchujacych sie w dzwieki muzyki niekoniecznie jazgocacej i wyplukujacej resztki myslenia... A jak sobie czlowiek razem z kamerzysta zerknie na gosci w lozach wiedenskich na koncercie noworocznym, to tez jakos tak japonsko im tym gosciom z oczu patrzy... Snobizm, czy zakodowana potrzeba sluchania, od 2 roku zycia w mozg wtlaczana? Jaka rodzina? Ja mam glod tego lisa srebrenego tu teraz. Wlasnie - jaka rodzina? Jaka szkola? Holendrzy wiedzeni desperackim wyczynem usznym van Gogha i zimnym prysznicem z nieba spostrzegli chyba, ze zagalopowali sie poteznie i ze obok pracy, futbolu i serow w tulipanowym tle przyda im sie jeszcze inne co nieco. Wiec wprowadzili do szkol przedmiot zwany 'kultura'. Tylko na razie w szkolach licealnych, ale jednak. Zeby zdac egazminy z owego przedmiotu trzeba bywac - od teatru, po opere. I jeszcze na dodatek napisac pozniej wypracowanie dlaczego zostaje sie przy kabarecie :) A maluchom 4-letnim obowiazkowo serwuje sie wyglupy teatralne, muzykuje sie wspolnie i uczy opowiadac. Tez sztuka, podobno Masz Dabrowko calkowita racje jesli mnie dobrodusznie panem juz nie bediesz przezywac. Jesli tylko tyle potrzeba mi do osiagniecia racji, zgoda jasnie Tadeuszu :) Z Ameryki zaraza nie przyszla. U nas wtedy jak drzewiej pamietacie bylo bardziej purytansko niz dzis myslicie ze jestesmy w Stanach glupie zberezniki. Taka prawda. Ja tam mysle, ze dolar w oczach bielmem sie stal dla wielu, nawet tych, ktorzy mogliby dobrze widziec, ale nie chca... Wygodnictwo i zmeczenie w bieganiu za bielmem... A i kultura tez karze na siebie slono placic. Mirka dalej: jezeli w przyszlosci poglebi im sie Attention Deficit Disorder od tych migajacych obrazkow i ich zawartosci (juz w tej chwili sa tak zdiagnozowane), do przyjmowanych srodkow dolozy sie jeszcze jeden i wszyscy beda zadowoleni: matka, lekarz (ma szybkie wyniki), firmy farmaceutyczne, otoczenie (dzieci maja przytepione reakcje, wiec sa zupelnie bezkonfliktowe). Wiesz, z ta hiperaktywnoscia to tez roznie bywa U nas sie mowi : 'zywy jak srebro'i mysli o aktywnosci i ciekawosci swiata. Ale jak dziecko naprawde cierpi na np.MBD (minimal brain damage), to ja przyznaje, ze trudno miec takie srebro w domu, nie mowiac o dwoch... To naprawde choroba,ciezka, wykanczajaca i dziecko, i otoczenie. To tysiace ruchow, bieganie wokol, gadanie do siebie i innych, zaburzenie koncentracji (5 min. to czasami maksimum atencji), to klopoty z rozluznieniem napietych miesni, nieskladnymi reakcjami - wiesz, paru takich na metrze kwadratowym i masz siebie z glowy... Ale zgoda, ze obok prochow przytepiajacych tego typu odruchy, dobrze jest miec u boku psychologa, ktory owe prochy pomoze zminimalizowac i zadbac o jakis konkretny plan uspokojenia calej rodziny... Trudna sprawa, w kazdym badz razie, takie hiperaktywne dzieci... Ale jak sie chce, to i z nimi da sie zyc :) Dabrowka
Re: zgnily Zachod i podatki
Marzena : Czy moglabym sie dowiedziec jakiego rzedu sa podatki w roznych krajach europejskich? Tu w Kanadzie sa one paranoicznie wysokie, a jednak moj znajomy Austriak przeniosl sie do Kanady wlasnie po to, aby od austriackich podatkow odetchnac. Wierzyc mi sie nie chcialo. Pytasz i ty, i p. Ewa z Australii o podatki obowiazujace w lilipucim kraju. Otoz zaczynaja sie od 37,5%, pozniej jest 50%, a najwyzsze dochody (od pewnej granicy, oczywiscie, nie calosc tych dochodow) opodatkowane sa na 60%. Nie wiem czy to malo - mnie sie wydawalo zawsze lekko szokujace.. :)) Dabrowka.
Re: listy tysiaclecia c.d.
Andrzej Sz.: Poprawnie pisze sie Cruijff. Zgubilam 'jot' - mam nadzieje, ze wypaczenie zostanie mi wybaczone :) To chyba w Holandii...;) Bo wszedzie indziej raczej Cruyff. No to powiem, czemu tak jest, a nie inaczej :)) Niech bedzie - jak wyklad, to wyklad :))) Holendrzy rozrozniaja w pisowni tzw. 'dlugie jot' (ij) i zwyklego 'igreka' (y). Obydwa czyta sie tak samo, czesto stosuje sie je zamiennie, ale przy nazwiskach i nazwach wlasnych istnieje zasada, ze zachowuje sie pisownie oryginalu, tzn, jesli ty nazywasz sie pan Klijn, to jestes kims innym niz pan Klyn :)... Cruijff'a znalazlam jako Cruijff'a, chociaz tez zastanawialam sie, czy sie go pisze przez 'ij', czy przez 'y', bo az tak bardzo czesto to nie przychodzi mi o nim czytac... Dziekuje bardzo za te informacje. Masz jakis url do tego? Niestety znalazlam to w dziale sportowym mojej codziennej gazety :) Najlepszym trenerem zostal Marcello Lippi (Juventus) A tego to ja nie rozumiem. Najlepszym trenerem zostal M. Lippi, ktory chyba trenowal (trenuje) Juventus. Jak najbardziej powaznie, Pani Dabrowko :-| Nie bede sie klocic o Van Basten'a, czy van Basten'a, bo musialabym sprawdzac, a nie chce mi sie :)) Zasada taka sama, jak przy 'ij' i 'y', panie Andrzeju :) I a propos - moze pan pisac, jak juz pan musisz, ta 'pania' z malej litery - az takiej dozy szacunku dla siebie od pana nie wymagam : Dabrowka :)
Re: zgnily Zachod
zBigniew Koziol wrote: Teraz, coraz czesciej, z nostalgia wspominam porzadek europejski, u ktorego podstaw lezy doswiadczenie wieluset lat. Ameryka juz mi nie imponuje. Z komentarzem sie zgadzam, mimo, ze moje doswiadczenia pln.-amerykanskie sa dosc mierne. Moze to odczucia czysto personalne, moze sprawa odleglosci, ale jakos nie dalabym sie nigdy wygonic poza Europe. Jakos calkiem niezle sie tu czuje, mimo zgnilosci naokolo :)) W listach Pani Dabrowki nie dostrzegam jednak wystarczajaco samokrytycyzmu skierowanego w strone jej kraju, Holandii. Uwazam, ze tak jak Europa pozostanie nigdy nie zglebionym organizmem wartym poznawania dla Amerykanow, tak tez Europejczycy skorzystaliby wiecej na poznaniu glebszym polskiej kultury i tradycji. Chwala Holendrom za to, ze sa w miare otwarci w te strone. Skoro p. Zbigniew uwaza, ze za malo krytykuje :), to dodam moze, ze oczywiscie nie jest tu, jak nigdzie chyba, idealnie, bo: -za duza biurokracja (gdzie nie? :)) -za duzo tu ludzi na kilometr kwadratowy, przez co np. trudno o mieszkanie czy wlasny kawalek wlasnej chalupy. Ceny za domy sa niebotycznie wysokie, a czas oczekiwania na lokum w miescie i wokol miasta bywa dlugi (zwlaszcza, gdy chce sie mieszkac lepiej, wygodniej i niekoniecznie zaraz absurdalnie drogo) -za duzo samochodow - kraj z doskonala infrastruktura, ale nie nadaza ona za iloscia pojazdow - przewiduje sie, ze za niedlugo korki wykoncza wszystkich, a ich dlugosc nie pozwoli na swobodne poruszanie sie gdziekolwiek -za wysokie podatki - chyba jedne z najwyzszych w Europie. -za niskie pensje, zwlaszcza w budzetowce, zwlaszcza w oswiacie i sluzbie zdrowia. -nie do konca przemyslana i rozwiazana sprawa pracownikow sezonowych, w tym Polakow, ktorym odmawia sie, niestety, mozliwosci oficjalnego zatrudnienia przy zbiorach plodow rolnych, pracy w szklarniach czy budownictwie. Szkoda, bo zdaje sie, ze Niemcy do tego typu wyjatki dopuszczaja i nie maja nic na przeciw, mimo ogromnego bezrobocia (ok. 4 mln osob, jak ostatnio podaly media). -za slaba opieka spoleczna zwiazana z dziecmi - niedostateczna ilosc zlobkow i przedszkoli. Jesli juz sa - czas oczekiwania na miejsce koszmarny, a ceny nieziemskie. Z drugiej strony slabo zorganizowany system ew. rodzicielskich urlopow na wychowanie latorosli (zarowno tych nieplatnych, jak i platnych, ktore raczej nie istnieja). -za droga kultura - bilety do muzeow, w porownaniu z cenami z np. Wielkej Brytanii, absurdalnie wysokie. Ale z drugiej strony, kultura, jak wszedzie chyba, az tak sporo z budzetu panstwa niestety nie dostaje, wiec jakos musi na siebie zarabiac... -nie do konca sprawna polityka wzgledem cudzoziemcow - czas oczekwiania na rozpatrzenie sprawy dlugi, miejsc w obozach malo, przez co ludzie coraz dluzej, w coraz dziwniejszych warunkach zmuszeni sa do czekania na 'wyrok'... Jest jeszcze pare rzeczy, ktore mi sie nie podobaja, a juz na pewno lejacy sie na glowe deszcz :) Lubie wode, ale to juz naprawde przesada z tymi opadami, zwlascza w ub. roku, rekordowym, jak sie okazalo, kiedy lal/o z malymi przerwami od marca... Rzucajac zatem na szale argumenty za i przeciw co do mojego lilipuciego kraju, chetnie wynioslabym sie z niego do np. slonecznej Prowansji, jesli moglabym zabrac ze soba wszystkie za i wszystkie przeciw :)) Dabrowka
Re: listy tysiaclecia c.d.
Arkuszewski Jacek Dr. wrote: Wit Stwosz nigdy nie byl Polakiem. Naprawde nazywal sie Veit Stoss, urodzil sie w Norymberdze i spedzil kilkadziesiat lat w Krakowie, bowiem dostal zamowienie na wyrzezbienie tryptyku w Kosciele Mariackim. Po wykonaniu oltarza wrocil do rodzinnej Norymbergi, gdzie nadal jeszcze tworzyl. Niestety sporo jego norymberskich dziel zostalo zniszczonych w bombardowaniach WWII. Ocalala tylko ogromna rozeta w jednym z kosciolow i cos jeszcze. Warto obejrzec jak bedziecie w Norymberdze! Dzieki za dodatkowe informacje o Stwoszu, Jacku. Nie wstawilam go jednak na liste jako Polaka, ale czlowieka, ktory z Polska bardzo byl zwiazany, wlasnie przez prace. Rzezbil nie tylko zreszta dla Krakowa, ale i np. Gniezna. Czy zatem nie nalezy mu sie jakies miejsce na 'polskiej' liscie :)) Tak samo zreszta jak i p. Dedeciusowi, swietnemu tlumaczowi literatury polskiej, ambasadorowi polskosci i kultury polskiej w Niemczech... A Andrzejowi Szy., sprawozdawcy sportowemu na liscie PL :), powiem po cichu, ze miedzynarodowe jury wybralo Johan'a Cruiff'a na pilkarza stulecia (nie wiem tylko, czy w Europie, czy swiecie). Na 10 miejscu znalazl sie drugi Holender, Marco van Basten. Nie podano innych miejsc, ale zapewne i dla Polakow zarezerwowano jakas zaszczytna pozycje... Moze dla Bonka...? Dabrowka
Re: Lista Tysiaclecia
Uta Zablocki-Berlin wrote: Ja probowalam stworzyc liste Polakow Tysiaclecia z punktu widzenia niemieckiego, ktorzy sa popularni w posytywnym sensie, powszechnie znani i przyblizyli nam kraj i kulture. Unikalam kierowac sie sympatia. Kolejnosc jest calkiem przypadkowa: 1. Jan Pawel II 2. Walesa 3. Kopernikus 4. Curie 5. Sienkiewicz 6. Kuron (juz w latach 70-tych znany) 8. Paderewski 9. Lem (bardzo, bardzo popularny! - dlatego go umiescilam) 10. Pilsudski (mimo dyktatorskich zwyczajach) 11. Chopin (Kolega moj: Ach, to on byl Polakiem?!) Zamienilabym Paderewskiego na Kieslowskiego. Zrobil w Holandii, i chyba tez i we Francji, ogromna furrore. O Sienkiewiczu w ogole sie tu nie mowi, raczej o Szymborskiej i Miloszu. Mazowiecki bardziej popularny niz Kuron, ale wspomina sie go raczej ze smutkiem, ze zmarnowal szanse na dobry start... A Chopin zdecydowanie wyzej na liscie :)) Pozdrawiam wyczerpawszy wszystkie mozliwe limity. Panie Witku, prosze o rozpatrzenie ulaskawienia - z gory obiecuje solenna poprawe :) Dabrowka
'zgnily Zachod' (bylo:religie wsrod Polakow)
Michal Sulej wrote: Chyba troche sie narazilem Polakom mieszkajacym za granica. ;-) Eee tam, my i tak wiemy swoje.:)) Oczywiscie nie o to chodzi, zeby siedziec cicho i sie nie wypowiadac, jezeli nie mieszka sie w Polsce, tylko raczej o to, zeby robic to bardziej obiektywnie. A z tym obiektywizmem w zagranicznej prasie chyba nie jest najlepiej. ;-) Ja tam nie czytam zagranicznej prasy, chyba ze tubylcza. Jesli w niej cokolwiek pojawia sie na temat Polski, to musze przyznac, ze najczesciej sa to wiadomosci w miare wywazone i obiektywne ( i potwierdzone wczesniej przez prase polska :). Pisze sie wcale nie negatywnie, a juz na pewno, gdy chodzi o sprawy kultury, glownie muzyki, sztuki i literatury. Moim zdaniem Kosciol od pewnego czasu o wiele wieksza wage przywiazuje do istoty katolicyzmu, czyli "tresci", a nie "formy". O to wlasnie mi chodzilo krytykujac 'pelne koscioly'. :) O ilosc i jakosc... Z pewnoscia zespol rockowy grajacy piosenki o tematyce religijnej lub radio katolickie nadajace muzyke rockowa obok religijnej oraz czynny udzial ksiedza w walce o osrodek dla narkomanow i zarazonych wirusem HIV albo o godnosc ludzi bezdomnych na dworcu kolejowym, sa zjawiskiem stosunkowo oryginalnym (operam sie na faktach). Osobiscie uwazam, ze sa to zjawiska jak najbardziej pozytywne i dozwolone o ile nie naruszaja pod zadnym wzgledem zasad wiary i nauki Kosciola. U mnie w parafii, juz mase lat temu na 'mszach mlodziezowych' klerycy grali 'Czarna Madonne' na gitarach elektrycznych i mimo protestow ze strony 'tradycjonalistow', zespol pojawial sie, i to nawet dosc czesto... :) Poza tym, osobiscie nie mam nic na przeciw gdy ksiadz zabiera sie do 'pracy misyjnej' - uwazam, ze osrodki dla chorych i potrzebujacych we wlasnym kraju sa tak samo wazne, jak wyjazd na 'misje' do np.Afryki. Podziwiam ludzkie poswiecenie i dobra wole, serce i otwartosc, ale podobnie jak pan, mam obiekcje, gdy sprawy ducha i serca wykraczaja poza obowiazujace tereny i zaczynaja sie taplac np. w politycznym bl/otku :) Moralnosc typowo "swiecka" jest chyba zbyt relatywna, podlegajaca roznym wplywom i modom. Poza tym swiat zachodni jest tak zdominowany przez "kult pieniadza", ze moralnosc ta jest bardzo umowna, gdyz tam, gdzie zaczynaja sie interesy ekonomiczne, czesto niestety konczy sie jakakolwiek moralnosc, a nawet elementarna uczciwosc. Czy moralnosc 'religijna' jest stala i nie podatna na zadne zmiany? Czy wszystko, co swieckie i na dodatek zachodnie, wypada od razu obarczac pietnem 'relatywizmu'? To, ze zyje na tzw. Zachodzie nie zwalnia mnie od tego, aby starac sie byc ... czlowiekiem i innych rowniez traktowac po ludzku, a wiec z nalezytym im szacunkiem :) Mysle tez, ze wlasnie bedac na Zachodzie poddani jestesmy testowi 'przemakalnosci' swoich prawd i swojej wiary. Bo przeciez wlasnie w takim kotle narodowosciowym zdarza sie, ze nie kazdy tu niestety wie, co oznacza i symbolizuje 'ludzik z plusem' (tak ktos nie majacy zielonego pojecia o chrzescijanstwie wyrazil sie na widok medalika z ukrzyzowanym Jezusem). Nie kazdy swie/ci tez niedziele, ba, nie kazdemu po drodze, gdy wspomina sie Boze Narodzenie, nie mowiac o innych swietach koscielnych. Czesciej trzeba sie tlumaczyc ze swojej wiary, bo w wielokulturowej swiadomosci nie zawsze wszystko jest takie automatyczne, jasne i proste, jak wtedy, gdy bylo sie w Polsce i ludzie naokolo doskonale wiedzieli dlaczego np.Wigilia jest wazna, a Sw. Mikolaj nie :)) Poza tym, nie kazdy kraj na zachod od Odry zdominowany jest tak zaraz 'kultem pieniadza'. Wydaje mi sie wrecz, ze ludzie w spoleczenstwach w miare ustabilizowanych ekonomicznie, do ktorych m.in. nalezy Holandia, doszli juz chyba dawno do odkrywczego wniosku, ze pracuja, aby zyc, a nie zyja, aby pracowac :)) A zatem to raczej w spoleczenstwie przejsciowym takim jakim chyba jest w tej chwili Polska, ludzie bardziej przywiazuja wage do zarabiania, wrecz do szybkiego zbijania kapitalu, bo taka jest chwilowo rzeczywistosc... Bedzie to zapewne trwalo dopoki panstwo i prawo nie stworzy na tyle dobrej bazy socjalnej, w ktorej z zarabiania do upadlego moznaby troche zrezygnowac i poswiecic sie innym sprawom Zreszta zdaje sie nawet Marks twierdzil, ze w spoleczenstwie kapitalistycznym ekonomia zastepuje religie, czy cos w tym sensie i chyba mial racje. Chyba mial racje, ale nie calkowita :) Kapitalizm rowniez ewoluuje i nie jest tym krwiozerczym zwierzem sprzed 100 lat. Czesto pokazuje bardzo sympatyczna, rozsadna i w miare socjalnie usmiechnieta twarz, niekoniecznie zaraz z dolarami w oczach. :)) Dabrowka
Re: z innej beczki
Hania: Jesli chodzi o czlowieka znanego w swiecie i powiedzmy rownie waznego zarowno dla kutlury polskiej jak swiatowej to ja glosowalabym na Chopina. Zaraz ci sie pewnie dostanie, ze to nie Polak z dziada pradziada, wiec sie nie liczy :) Dorzuce Chopinowi zatem do towarzystwa niejakiego Kopernika :) A Andrzejowi Szy. powiem tylko tyle, ze i Churchill, i Newton byli na liscie angielskiej, nawet zdaje sie w pierwszej dziesiatce. Ino tym razem Willy wygral ten przetarg :)) Dabrowka
interpretacja swiata a sprawa polska (bylo:religie wsrod Polakow)
Ryszard Majchrzak wrote: Prosze wybaczyc ale nie widze nic zdroznego lub klamliwego w tym stwierdzeniu. Problem jaki maja niektorzy na tej liscie to zbyt wybujala wyobraznia. Przeczytali to tak jak im wygodnie i jak to im pasowalo w danej chwili. I na tym wlasnie polega gleboki, szeroki i nieodgadniony sens interpretacji dziela sztuki i nie tylko... :) Jak z tym sobie poradzic, zeby nie interpretowac i nie puszczac w ruch owej wybujalej wyobrazni? Moja rada - nie czytac :) Pauzowalem troche z odpowiedzia, bo spodziewalem sie, ze jesli na moj spokojny list kilka osob tak sie oburzylo to te same osoby oburza sie na list p. Andrzeja Kobosa natychmiast i b. mocno. Niestety, zadziwiajaca cisza ze strony osob ktore jeszcze kilka dni temu pouczaly nas o tolerancji i kulturze wypowiedzi. Powiem panu jedna rzecz - tylko prosze nie powtarzac :) Intensywne przebywanie na Internecie nauczylo mnie przynajmniej, nie stawac w obronie ludzi, ktorzy wydaja mi sie byc atakowani przez innych. Dlaczego? Ano, bo jak sie okazalo swego czasu, osoba przeze mnie broniona wcale nie czula specjalnej animozji do swego 'oprawcy', a ja stracilam kupe czasu i energii, zeby w piekny i jak najbardziej kulturalny sposob pokazac 'oprawcy' w jakim jest bledzie i jak strasznie moralnie, fizycznie i psychicznie cierpi jego 'ofiara'. :)) No wiec po tym drobnym incydencie doszlam do odkrywczego wniosku, ze... jak sie komus chce nosa wysciubic z dobrze zakamuflowanego ukrycia i otworzyc buzie w jakiejs tam sprawie, to... niech sie najpierw sam troche pomeczy przy odbieraniu burzliwych owacji i gratulacji, jak tez i paskudnych atakow na swa wlasna skore. Na moj osobisty skok w wir walki zawsze jest czas. Miecze i zbroje czekaja, jakby co, w pogotowiu :)) A swoja droga, nie radzilabym za bardzo liczyc na jakies grupy, ko/l/ka i stowarzyszenia wzajemnej adoracji, ktore masowo stana w panskiej obronie. Prawo dzungli, widzi pan. Nawet na kulturalnej liscie, wsrod podobno kulturalnych ludzi :) A zatem - twardej skory i pogodniejszych interpretacji swiata zyczac klaniam sie wszystkim oprawcom i ich ofiarom :) Dabrowka
Re: Odp: religie wsrod Polakow
Michal Sulej: Wlasnie, szkoda, ze najwiecej do powiedzenia o dzisiejszej Polsce maja ludzie, ktorzy znaja ja tylko z opowiadan albo artykulow prasowych. Panie Michale - prasa odzwierciedla chyba, choc troche, obrazspoleczenstwa. Na sieci ( i poza nia) wiadomosci o Polsce i Polakach od groma. Czyli jak ktos chce, a wielu z nas chce :), to jakos tam sobie mozna ten obraz przyzwoicie ulozyc z owych mozajek prasowo-radiowo-telewizyjno-opowiadaniowych... To jakies bzdury. W kazda niedziele koscioly sa pelne ludzi i zapewniam Pania, ze nikt ich tam nie zagania pod przymusem i nikt nikogo nie bije, jezeli do kosciola nie pojdzie. ;-) Moim zdaniem silna pozycja Kosciola Katolickiego jest jedyna obrona przed relatywizmem i zalewem tandety moralnej z Zachodu. Czy chodzenie do kosciola to jedyny wyznacznik glebokosci wyznawanej religii i obiektywny miernik wiary, do ktorej sie ludzie przyznaja? Bo ja tu sobie czytam artykul p. Jaroslawa Makowskiego 'Synod finiszuje. Co dalej?' w nr.1 TP, w ktorym m.in znalazlam takie oto slowa: 'Dokumenty synodalne[...] zawieraja probe realnego opisu sytuacji Kosciola w Polsce. Trzeba podkreslic, ze uwzgledniaja one przemiany spoleczne, gospodarcze, polityczne i mentalne, jakie dokonaly sie po 1989r., a takze problemy, jakie nekaja polski Kosciol. Nalezy do nich zaliczyc biernosc znacznej liczby swieckich, ktora poglebiona jest brakiem gorliwosci duszpasterzy. Towarzyszy temu trakowanie wiary jako sprawy wylacznie prywatnej, wybiorcze przyjmowanie jej prawd i zasad moralnych oraz odrzucanie autorytetu Kosciola, podwazanie trwalosci malzenstwa i sakramentalnego charakteru malzenstwa oraz kryzys rodziny. Oczywiscie to tylko niektore z licznych mankamentow polskiego katolicyzmu. Rzecz jednak w tym, ze to wlasnie w czasie trwania Synodu szereg wyzej wymienionych problemow powinno byc przezwyciezonych.[...] (Synod) nie przyczynil sie do poglebienia religijnosci wiernych, nie przygotowal duszpasterzy i laikatu do podejmowania wyzwan, ktore niesie ze soba wspolczesna kultura. Niedomagania polskiego katolicyzmu bezlitosnie odslonil chocby gorszacy spektakl na oswiecimskim Zwirowisku.' Tyle artykul, przypominam, napisany na podstawie dokumentow II Synodu Plenarnego. Wracajac do meritum sprawy - o Oswiecimiu dosc juz sie tu napojedynkowalismy, ale moze pokusi sie pan, panie Michale o komentarz w/w fragmentu artykulu. Dlaczego Kosciol ocenia siebie i swoja dzialanosc tak pesymistycznie? Skad ten rozdzwiek pomiedzy tym, co pan napisal, a slowami p. Makowskiego? Dabrowka
Re: religie wsrod Polakow
Malgorzata Zajac wrote: Pani Dabrowka cytuje fragment artykulu Jaroslawa Makowskiego z Tygodnika Powszechnego, dotyczacy analizy i krytyki dokumentow synodalnych. Swoja wypowiedz konczy pytaniem do p.Suleja : Skad ten rozdzwiek pomiedzy tym, co pan napisal, a slowami p.Makowskiego ? Odpowiedz jest prosta. Pan red.Makowski prezentuje w swoim artykule swoj indywidualny punkt widzenia, z ktorym p.Sulej, czy tez na przyklad ja nie musimy sie (w pelni, czy tez w czesci) zgadzac. [...] A obserwacje niekoniecznie sa zgodne z tym o czym sie czyta, a co sie czasem nazywa kreowaniem faktow prasowych. Zgoda, ze p. Makowski reprezentuje swoje zdanie, zdaje sie, ze o tym pisalam; zdanie dosc kontrowersyjne i rozne od tego, ktore przedstawil pan Sulej. Zdanie na dodatek, podkreslam raz jeszcze, przedstawione i wyrobione po zapoznaniu sie p. Makowskiego z projektami dokumentow i zalozen synodalnych (autor bral udzial, jak wynika z tekstu, w sesjach plenarnych Synodu 16.12.98 odbywajacych sie w Mogile, kolo Krakowa). Skoro jednak Malgorzata radzi mi nie wierzyc p. Makowskiemu i jego opinii na temat Kosciola i prac synodalnych, coz mam powiedziec czytajac taka wypowiedz bp Tadeusza Pieronka, sekretarza Synodu: 'Dramat synodu polega na tym, iz wierni posiadaja bardzo slaba swiadomosc eklezjalna [...] Jezeli sie nam powie, ze jestesmy Kosciolem, to oczywiscie kiwamy glowa i zgadzamy sie z tym, ale nie wyciagamy z tego faktu zadnych wnioskow. Cieszymy sie tym, ze w Polsce mamy pelne koscioly.Odslania sie jakis pomnik o charakterze patriotyczno-religijnym, swietujemy, zwolujemy orkiestry, chory, klaszczemy, a potem idziemy sie czego napic i coz zjesc. Na tym wszystko sie konczy.' Tyle zdanie biskupa. Zamieszczone w TP, wiec chyba manipulowane i wykreowane :) Dabrowka
z innej beczki
A teraz powiem tylko, ze w mojej Deszczowej Krainie zapanowala przed chwila ogromna radosc - po raz pierwszy w historii tego kraju mistrzem swiata (Embassy World Championship Darts) w rzucaniu strzalkami do tarczy (darts) zostal po raz drugi z rzedu Raymond Barneveld z Hagi. Na dodatek tytul wywalczony zostal w ojczyznie strzalek, Wielkiej Brytanii, przy niesamowitej konkurencji, presji tubylczego otoczenia i szalonej, super nerwowej koncowce gry. A skoro jestem jeszcze przy Wielkiej Brytanii, to jak podaly niedawno media, czlowiekiem tysiaclecia zostal wybrany na wyspach William Shakespeare. Ciekawe kogo wybranoby na osobistosc (prawie) ubieglego milenium w Polsce? Moze i my sie zabawimy w jakis ranking w ramach przerwy w powaznych dyskusjach...Co wy na to, panowie i panie? :)) Konczac swoje wystepy na dzien dzisiejszy zegnam sie chwilowo, Dabrowka
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
zBigniew Koziol wrote: Metoda takze jest uczenie, aby robic to tylko z jedna kobieta/mezczyzna. Panie zBigniewie - to nasza, 'cywilizowana' norma. Ale czy jedyniesluszna i prawdziwa? Czy monogamia/ da sie zwalczyc choroby? Dlatego prowadzenie w tamtej spolecznosci odpowiednich nauk przez Kosciol mogloby przyniesc pozytywne wyniki w perspektywie dlugiego czasu. Nie tylko Kosciol odpowiedzialny jest za uswiadamianie i zapobieganie chorobom. Robia to rowniez dosc fachowo miedzynarodowe organizacje spod roznych znakow od Czerwonego Krzyza przez UNESCO, UNICEF po WHO i wiele innych. I oby tych ludzi dobrej woli bylo jak najwiecej - niezaleznie od koloru skory i wyznania. Bo jakzez trudno przeciez bez wojny i oreza przekonywac skutecznie do tej 'innej', obcej kultury i 'innych', obcych tradycji i norm. Czyz nie? Rozumiem jednak, ze nowoczesnem postepowe panstwa beda wolaly pokryc guma cale terytorium Zambii zamiast popierac akcje misjonarskie, bo to przeciez godziloby w podstawy ich funkcjonowania, oparte na propagandzie demoralizacji i rozwiazlosci malzenksiej. Ale pan jakos tak cyniczny sie zrobil w ten piatkowy dzionek, panie zBigniewie :) I jakos tak te wnioski znowu wysnul pan cynicznie nieprawdziwie :) Szkoda Panstwa postepowe, czyli pewnie i Ameryka, ktora pan prawdopodobnie zamieszkuje, szczyca sie wlasnie tym, ze l/aduja ciezkie pieniadze nie tylko w oswiate, zdrowie, rozwoj gospodarki, ale i najrozniejsze akcje charytatywne i uswiadamiajace, a nie w 'propagande demoralizacji i rozwiazlosci malzenskiej,' (ktora nota bene na czym mialaby polegac, wedlug pana?) Chyba, ze nauczanie rzemiosla czy tez alfabetu w 'szkole pod palma' uwaza pan za pierwszy stopien do zbednej i szatanskiej wiedzy o rozwiazlym i zdemoralizowanym do cna swiecie Dabrowka
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
Chris BOROWIAK wrote: Slyszalem wielokrotnie, ze prezerwatywa NIE JEST zadnym zabezpieczeniem przed HIV - perforacja naturalna gumy jest zbyt duza na wielkosc wirusa. Po co wiec oszukiwac biednych murzynkow i homosow ? Po co zlosliwosc i pogarda w stosunku do innych, niz ci biali i ci hetero? Brak szacunku, to i brak norm i kultury, rowniez osobistej, o ktora pan przeciez glosno walczy.. A moze w normy i zasady katolickie, ktorymi sie pan tak szczyci wpisana jest owa pogarda, niechec i ponizanie 'innych'? Jesli te kulty prowadza do szerzenia sie chorob, to chyba lepiej przekonac ich do zmiany kultury a nie do prezerwatywy ! Skad Pani zreszta wezmie takie rozmiary ??? O rozmiarach nic nie wiem - widze, ze pan lepiej zorientowany Kulty same w sobie nie prowadza do szerzenia sie chorob, bo z kultow owa choroba sie nie wziela. Choroby weneryczne, HIV i inne zakarzenia wirusowo-bakteryjne dotykaja rowniez tzw. porzadnych, bialych i na dodatek religijnych hetero. Tak samo pan o tym dobrze wie, jak i ja. Chocby tylko wtedy, gdy panska zona, np. po kuracji antybiotykami z grupy penicyliny bez wspomagania leczenia srodkami zabezpieczajacymi nabawi sie po pewnym czasie drozdzycy, zwanej kandydoza. Podejrzewam, ze po bardzo krotkim czasie jej klopoty odbija sie rowniez zarowno na panu, jak i panskiej sprawnosci seksualnej Ciekawe, tak na marginesie, jaki bylby procent uzycia Viagry u tych samych plemion w porownaniu ze zestresowana meska czescia, powiedzmy, populacji europejskiej i amerykanskiej razem wzietych Widze, ze ten problem dziwnie mocno Pania boli. Czyzby zwolenniczka kultu fallusa wsrod nas ? Prosze pana, mnie nic nie boli. Natomiast pan zaczyna sie robic obrazliwy i agresywny. Czyzby na brak argumentow jedyna odpowiedzia jest cynizm i chec osmieszenia? Nie czuje sie na silach rozwiewac panskich skojarzen, powiem tylko, ze przyjemnosc z lizania cukierka przez szybe to prawie pewnosc, iz nie zostanie sie zaskoczonym nieplanowanymi niespodziankami, nie mowiac o pryszczach na jezyku :) Z Pani jezyczkiem to predzej szyba bedzie porysana lub nawet przecieta, jak diamentem... 8-) Prosze pana, dziekuje za komplement jezykowy. Potwierdzil pan tym tylko moje obserwacje, ze przy braku rzeczowych argumentow serwuje pan swoim dyskutantom zlosliwosci, ktore niczego nie wnosza do dyskusji, poza ewentualna checia ponizenia i osmieszenia rozmowcy. No, coz w tym zatem momencie, aby pana zbytnio nie poranic swoim cietym jezorem, wycofuje sie z dyskusji z panem. Szkoda czasu na przepychanki na takim poziomie Dabrowka
wolnosc (bylo:'gumowego bozka' ciag dalszy)
Chris BOROWIAK wrote: Powiem krotko: jesli pani Dabrowka nie cierpi KK i ma na pienku z Panem Bogiem, to niech to powie wprost, a nie wynajduje w wypowiedziach osob wierzacych tresci, ktorych one tam nie umieszczaly ! Moge miec takie zyczenie ? A co ja zlota rybka jestem, zeby pana zyczenia spelniac, czy co? Natomiast rozliczac mnie pan z mojego rzekomego, nienawistnego podejscia do KK nie bedzie, bo nie jest pan do tego uprawniony. A z Panem Bogiem, jesli pan pozwoli, rozlicze sie tez sama :)) Panu natomiast, przy sobocie, czasie relaksu i wypoczynku, dedykuje wiersz. Ksiedza. Katolickiego na dodatek. SKRUPULY PUSTELNIKA Jan Twardowski Tak zajalem sie soba ze czekalam aby nik nie przyszedl stale prosilem o jeden tylko bilet dla siebie nawet nic mi sie nie snilo bo sni sie dla siebie ale sny ma sie dla drugich jesli plakalem - to niefachowo bo do placzu potrzebne sa dwa serca bronilem tak gorliwie Boga ze trzepnalem w morde czlowieka myslalem ze kobieta nie ma duszy a jesli ma to trzy czwarte smialem sie z pewnego dziadka ktory po piecdziesiatce chcial sie rozmnozyc zalozylem w sercu tajna radiostacje i nadawalem tylko swoj program przygotowalem sobie kawalerke na cmentarzu i w ogole zapomnialem ze do nieba idzie sie parami nie gesiego nawet dyskretny aniol nie stoi osobno A na zakonczenie jeszcze inny autorytet. To tak na wszelki wypadek, gdyby mial pan ochote przeprowadzac ankiete o przynaleznosci obecnych tu osob do jakichkolwiek ko/l/ek, grup, stowarzyszen, kosciolow, klubow, klanow i zwiazkowi mial ochote wyciagnac z tej ankiety jakies bardziej konkretne wnioski. 'Wolnosc religijna stanowi zatem samo serce praw czlowieka, [...] dlatego nie wolno nikogo naklaniac sila do przyjecia okreslonej religii, bez wzgledu na okolicznosci i motywacje'. Fragment oredzia Jana Pawla II na XXXII Swiatowy Dzien Pokoju, ktorego calosc podsumowal Jerzy Turowicz w TP nr 1 w taki oto sposob : "Wolnosc religijna to przede wszystkim prawo czlowieka, prawo jednostki. Wolnosc wyznawania religii, zycia zgodnie z nia, swiadczenia tej religii. Religii, ktora okresla stosunek do Boga, jesli sie wen wierzy, stosunek do innych ludzi, do swiata, okresla swiatopoglad czlowieka, jego najglebsze aspiracje, dostarcza odpowiedzi na pytanie o prawdziwy sens istnienia czlowieka na plaszczyznie indywidualnej i spolecznej" A zatem niech pan przestanie krzyczec o polskosci i katolickosci tej listy, bo nawet gdyby tak bylo, ze wszyscy bez wyjatku sa tu i Polakami, i na dodatek gleboko wierzacymi katolikami, to i tak, zwlaszcza w kontekscie slow Papieza i JT, uprawnia nas to wszystkich tu zebranych do gloszenia _wlasnych_ mysli i _wlasnych_ wariacji filozoficzno-programowych na temat tego, co rozumiemy pod slowami-symbolami... Nie ma pan sily czytac odmiennych od swoich pogladow, to niech pan zalozy wlasna liste i wyglasza na niej monologi. Poland-L jest _lista dyskusyjna_, a nie jednorodna rozglosnia propagandowa, na ktorej wszyscy sie ze wszystkimi musza zgadzac... I to by bylo naprawde na tyle Dabrowka
Irving (bylo: Polish concentration camps)
Magda L.: Dabrowko, najnowszy John Irving to czytadlo cala gebe, ale czy realia amsterdamskie akuratne? Topograficzne chyba tak. Ulice w kazdym badz razie sie zgadzaja. Co do wystroju wnetrz i samych gospodyn urzedujacych tamze troche trudno mi sie wypowiadac, bo nie bywam w tych okolicach prawie nigdy - nie po drodze mi :) Ale przy najblizszej okazji obiecuje sie poprawic :) Dabrowka
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
Chris BOROWIAK wrote: Oczywiscie ma Pani racje, dlatego metoda termiczna jest juz dzisiaj wspomagana nie tylko przez metode badania lepkosci sluzu, ale takze przez o wiele prostsza w stosowaniu metode badania krystalizacji sliny (mozna kupic w aptekach, sadze ze nie tylko w Polsce, specjalne miniaturowe mikroskopy, ktore umozliwiaja badanie zaschnietej sliny) Na temat zrzucania mikroskopow w Zambii i panstwach osciennych wypowiedzial sie juz Piotr. Podzielam jego zdanie :)) Z nowinek wspomagania metod naturalnych mozna dorzucic rowniez badanie poziomu hormonow w moczu. Aparat (podobny do predyktora) mozna bylo kupic w drogerii za jedyne ... 100 guldenow (ok. 90 DM). Obserwacje nalezalo przeprowadzac codziennie i najlepiej o tej samej porze. Metoda nie dzialala, jak mozna bylo przeczytac na zalaczonej ulotce, przy zaburzeniach organizmu, ktore wymagaly np. leczenia farmakologicznego, a w szczegolnosci hormonalnego. Do kosztow zakupu przyrzadu nalezalo sobie jeszcze doliczyc koszty papierkow, ktore zabarwialy sie w zaleznosci od 'mozna', 'nie mozna'. Kolejne kikadziesiat guldenow w skali miesiecznej i wcale niezbyt pewne rezultaty. A juz na pewno zadne zabezpieczenie przed chorobami przenoszonymi droga plciowa. I do tego wracam - dyskusja zaczela sie nie od spraw ciazy i jej planowania, badz zapobiegania, a wlasnie przenoszenia chorob wenerycznych i HIV. Sliny, s/luzy, mocze i skoki temperatur nie przyczyniaja sie do zabezpiecznia przed owymi chorobskami. Tak, czy nie? Ta czesc populacji, ktora nie potrafi zachowac pewnych norm moralnych, niech sie martwi sama o siebie. Norm mierzonych pana miara :) Bo u niektorych plemion, np. afrykanskich, kult fallusa i sprawnosc seksualna to podstawa bycia i czucia sie prawdziwym, godnym szacunku i uwielbienia mezczyzna :) Ciekawe, tak na marginesie, jaki bylby procent uzycia Viagry u tych samych plemion w porownaniu ze zestresowana meska czescia, powiedzmy, populacji europejskiej i amerykanskiej razem wzietych PS. Ta preferowana przez Pania prezerwatywa kojarzy mi sie z lizaniem cukierka przez szybe ze nie powiem: "przez gume"). Coz to za przyjemnosc, prosze Pani ? Nie czuje sie na silach rozwiewac panskich skojarzen, powiem tylko, ze przyjemnosc z lizania cukierka przez szybe to prawie pewnosc, iz nie zostanie sie zaskoczonym nieplanowanymi niespodziankami, nie mowiac o pryszczach na jezyku :) Dabrowka
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
Piotr: Sprawa jasna ze to co napisal Krzysiek jest sluszne przy pewnych zalozeniach. Ale nie zmienia to faktu ze mial racje. Piotrze, Pewnie, ze wszystko przy jakichs tam zalozeniach jest sluszne. Ja temu nie zaprzeczam. Poddaje jednak w watpliwosc standardowosc proponowanej przez pana Borowiaka metody. Poza tym seks, to nie tylko sprawa malzenstwa, ale wyzej pojetej kultury i warunkow ekonomiczno-spolecznych roznych grup i roznych ludzi, niekoniecznie wezlami i przyrzeczeniami zwiazanych. Dlatego wlasnie pisze o tym, ze warto uswiadamiac, w _kazdej_ kulturze i _kazdym_ spoleczenstwie, podawac _rozne_ rozwiazania jak radzic sobie z pewnymi sprawami, a nie zabraniac, osmieszac, wyszydzac czy potepiac. Osobiscie nie mam nic przeciwko metodom naturalnym - ba, szanuje bardzo profesora Fijalkowskiego, ktory swego czasu przyczynil sie w Polsce do rozpropagowania owych metod oraz innego, bardziej moze wlasnie naturalnego patrzenia na sprawy fizjologii, ciazy i rozwoju dzieci. Bardzo mi sie to wszystko podoba, ale niestety, w przypadku wlasnie 'metody owulacyjnej', nie kazda kobieta, w Polsce, Niemczech czy zwlaszcza w Zambii jak juz pisalam, moze poddac sie takowym obserwacjom na dodatek z prawie 100% skutecznoscia unikajac przy tym ciazy. I nie ma przy tym znaczenia, czy zyje ona w zwiazku malzenskim, czy nie. Dlatego zamiast szpikowac sie pigulkami antykoncepcyjnymi, badz zakladac sobie jakies skomplikowane instrumenty, badz bawic sie w ruletke i modlic o wstrzemiezliwosc, prezerwatywa wydaje mi sie niezlym srodkiem nie tylko zabezpieczajacym przed nie chcianym potomstwem, ale i wszelkiego rodzaju chorobami. Takie jest moje zdanie na ten temat. Koniec. Kropka. Wyklad skonczylam :)) Zanim jednak znikne, krotki, przewrotny wiersz Kofty. :) SWITJonasz Kofta Miliard piosenek o milosci Nudzi, dosl/adza, ziewa A ja wyspiewac chce najprosciej Tych kilka lirycznych zniewag Kazdy z nas miewal poranne mdl/osci Nie mamy po co sie l/udzic Niewazne z kim sie kl/adziesz w posciel Wazne jest z kim sie budzisz Kiedy kochankow oczy uspione Otworzy tani budzik Czy sie rozejda w swoje strony, Czy razem beda sie nudzic, Czy, Kiedy rusza/ za czasem w poscig, Zechca do siebie powrocic? Ufajmy tylko rannej milosci Milosci doroslych ludzi Na calej ziemi Noc nas laczy A swit A swit Oddala -- Dabrowka
znalezione w...
... kolejnym, malym zbiorku poetyckim. Przy okazji astrologii, astronomii, snow, horoskopowo i... innych takich :) ("Palcem planety obracasz")K.I. Galczynski Palcem planety obracasz, tchem - miliardowe gwichty i twoja to sprawia praca, ze kol/uja zlote jak nigdy. Kwiaty posadzasz wesole, ze pachnie w mym calym domie, i ro/ze/, na ro/z/y pszczole, na pszczole - sloneczny promien. Gdy koncze prace, to do mnie przyblizasz sie, niepojeta - i ucze sie astronomii na twych gwiazdzistych pie/tach; i sen, jak pyl/ szafirowy, na s/pia/ce usta sie sypie, na skryta/ piers/ do polowy, na wlosy koloru skrzypiec. 1931 -- Zyczac udanego horoskopowo dnia zyczy, Dabrowka :)
Re: Niewolnictwo Czarnych i 'gumowy bozek'
Andrzej Sz.: Nie no, musze jakos po inkwizytorsku zareagowac, odbywa sie tu bowiem balwochwalcze czczenie gumowego bozka. Bez refleksji. Po pierwsze, a co to, prezerwatywy chronia przed aids? A nie? :) I jeszcze przed klamydia, syfilisem i innymi mniej i bardziej ciekawymi zjawiskami. Ktore gdy nie pilnowane i nie leczone dosiegna nie tylko bezposrednio i ta pania, i tego pana, ale na dodatek przeleza na ewentualnego potomka tegoz pana i tej pani. A ze potomek nie bardzo pewnie uzbrojony w armie odpornosciowa, to i ma szanse na podchwycenie tychze chorob tej pani i tegoz pana. Leczenie owego potomka (jesli tylko jednego w skali kraju, to pol biedy) wiaze sie pewnie z wiekszymi wydatkami i ambarasem ogolnym, niz zakupienie za te same pieniadze wagonu prezerwatyw firmy byle jakiej (podobno nawet nasz 'Stomil' przerzucil sie swego czasu z produkcji opon na produkcje 'gumek' - informacja blizej nie potwierdzona, wiec prosze nie cytowac w zrodlach oficjalnych, jakby co). Po drugie, czy Murzyni w Zambii naprawde MUSZA? To nie wystarcza im swiadomosc, ze zlapia smiertelna chorobe? Ha, ha, ha... A czy Amerykanie ( w tym pewnie sto innych nacji ukrywajacych sie pod ta zawoalowana naklejka) to tez MUSZA tych Zambijczykow gonic we wszelakich statystykach swiadczacych, ze i oni jakos tak, mimo innej cywilizacji, innej kultury i Bog wie jeszcze czego, maja spore trudnosci z opanowaniem chuci i przyzwyczajeniem sie do srodkow zapobiegajacych w/w przeze mnie chorobska ?... Ludy nie posiadajace instynktu samozachowawczego niestety gina. Po trzecie, zasady to zasady i trzeba uczciwie powiedziec, ze w tym momencie jest sie przeciwko nim, a nie je dostosowywac do widzimisie. Ludy moze i ginely i pewnie ciagle gina. A zatem zacznijmy sie zabezpieczac - wprowadzmy badania prenatalne jak najwczesniej i obowiazkowo- wtedy eliminacja jednostek niedorozwinietych i slabych pozwolilaby na osiagniecie fantastycznych statystyk zdrowotnych. Ewentualne pomylki powinno sie regulowac metodami spartanskimi - zrzucac z najblizszej skaly i po klopocie. Po kilkudziesieciu latach praktyki - pozytywne efekty murowane. Co do punktu trzeciego, Andrzeju, to nie wiem, o jakich zasadach mowisz. Moze istnieje jakis uniwersalny kanon, o ktorym ty wiesz, co? :) No bo popatrz - taki pan, ktorego ostatnio pokazywano w TV zarazony jest HIV. Na dodatek pan wydaje sie byc calkiem porzadny - nie sie wloczyl 'po babach', ino w ramach zlej kontroli prenatalnej przyszlo mu byc hemofilikiem. Na dodatek dodatku zarazono go w szpitalu dodatkowym, wstretnym chorobskiem. Zdarza sie, nawet w najlepszych rodzinach, jak to sie u nas swego czasu mowilo. I co z tego wynika? Ano ze piekne i uczciwe zasady pana, ktorymi sie w zyciu zawsze kierowal na nic sie zdaly. Co wiecej? Ano z racji swej podwojnej choroby pan ciagle kocha straszliwie swa malzonke i wcale nie ma ochoty przestac jej kochac. Rowniez fizycznie. Czy zatem w ramach zasad i nie ingerencji w plany niebianskie powinien swa polowice zarazic paskudnym chorobskiem nie uzywajac 'gumowego bozka'? Czy pewne zasady, wlasnie ze wzgeldu na nowe konfrontacje i nowe sytuacje zyciowe nie powinny byc modyfikowane? Elastyczniejsze, ale niekoniecznie zaraz dziurawe jak ta wybrakowana prezerwatywa? Co o tym myslisz? Widzisz, wyjdzie ze mnie znowu paskudny belfer, ale niestety, uwazam, ze lepiej wtluc komus wczesniej w glowe, ze lepiej zapobiegac, niz leczyc skutki 'niezlomnych zasad', ktore jakos czesto maja klopoty przystosowawcze w szarym swiecie z czarno-bialymi wizjami Dabrowka
'gumowego bozka' ciag dalszy
Andrzej Sz.: Wywolalem Dabrowke do tablicy, po czym zrobila wykladzik. Sorry, tak mi to jakos, jak zwykle, wyszlo :)Pewnie przerzuce sie na poezje spiewana, to moze bedzie lepiej :)) Co na to moje gwiazdy? :)) No wiec to jest tak: ja nie mam nic przeciwko uzywaniu prezerwatyw, chociaz nie pwoiedzialbym nikomu: "zrob w tym, nie zlapiesz hiv-a", bo jakby mimo to zlapal, byloby mi glupio. Wole zatem powiedziec: "nie rob tego z kims przypadkowym". Zgoda calkowita, ale ja przestalam wierzyc w doskonalosc :) Bo ludzie beda 'to' robic z innymi przypadkowymi ludzmi do konca swiata. Dlatego mnie osobiscie, gdybym byla zmuszona do przekonania kogokolwiek o 'wyzszosci prezerwatywy nad szklanka wody', pewnie lansowalabym haslo pt.: 'jesli musisz wskakiwac z piekna nieznajoma (jurnym nieznajomym) do wyrka, to zabezpiecz sie, bo wtedy ryzyko zdobycia ciekawostek bakteryjno-wirusowych jest po prostu mniejsze. Co nie znaczy zerowe.' I wtedy umylabym rece, podziekowala za wysluchanie wykladu i z usmiechem opuscilabym sale zostawiajac nad kazda glowka powatpiewajaca/ WOLNA WOLE :)) Dalej to juz mniej wiecej wyjasnialem: jesli dzialamy w imieniu kogos, kto sie temu sprzeciwia, to albo zgadzajmy sie z tym, albo nie podszywajmy sie pod tego kogos. Swieta prawda. :)) Ja sie jednak ani nie podszywam, ani nie dzialam w niczyim imieniu. Jestem sama. :)) Bez komitetow i zgromadzen. Jak zwykle zreszta... Tu chodzi o zasade. To jest tak jak z rozdawaniem narkomanom strzykawek: niby w duchu humanitarnym, bo strzykawke dajemy czysta, a on moze wziac zarazona, ale jednak cos obrzydliwego w tym jest. Jest. To prawda, ale zdaje sie, ze wyczerpalismy (my, w sensie spoleczenstwa) wszelkie inne, bardziej lub mniej humanitarne rozwiazania. Nie pomagaja calkowite zakazy, nie pomagaja wysokie kary wiezien - za uciechy i ucieczki od swiata realnego ludzie sa gotowi placic spore pieniadze. Od poczatkow swiata. Ciagle kwitnie prostytucja, ciagle ktos nowy przybywa do kregu uzaleznionych - czy to od alkoholu, narkotykow, gier hazardowych, kobiet :) i innych takich. Byla juz era zakazu picia napojow wyskokowych - coz przyniosla? Nic - ludzie i tak pedzili bimber, albo przemycali od sasiadow. I pili. Tak samo pewnie bedzie w Szwecji, ktora od 1 stycznia wprowadzila zakaz prostytucji (Wiesiu, popraw, w razie czego, jesli opowiadam bzdury). I co? Czy jurni i potrzebujacy panowie zrezygnuja z przypadkowego seksu? Nie. Tylko to wszystko pewnie trafi do tajnych i dobrze zakamuflowanych domow publicznych. I dalej wszystko bedzie kwitlo, a oficjalnie bedzie sie mozna pochwalic spadkiem prostytucji do zera :) Tu, w tej mojej Deszczowej Krainie prostytucja jest legalna. Co m.in. pozwala kobietom na stala kontrole lekarska, korzystanie z opieki pan-spolecznic, ktore uswiadamiaja i ewentualnie pomagaja, do patroli policyjnych w okolicach, gdzie tego typu 'fabryczki platnej milosci' sie znajduja (kto czytal Irving'a 'Widow for one year' - Madziu, dziekuje za swego czasu niezly 'tip wakacyjny'- ten pewnie sobie przypomnia tego typu opowiesci). Poza tym, przy okazji stalych dochodow 'platnych panien' o swa dzialke upomni sie tez urzad podatkowy. Szokujace? Pewnie dla wielu tak, ale z drugiej strony w miare jawne i dajace sie kontrolowac. I tylko tyle. Bo nikt tego procederu ani nie pochwala, ani sie nim nie szczyci, ale tez i go nie zlikwiduje. Panstwo jednak, zamiast bezsilnie opuszczac rece na sprawy, ktore jak swiat swiatem istnialy i beda istniec, pozwolilo im na _oficjalne_ zaistnienie. Czy to dobrze? Pewnie nie, ale lepiej taki szary, acz w miare kontrolowany obraz ulomnej rzeczywistosci, niz udawanie, ze wszystko jest piekne i ze 'nie ma sprawy', badz tworzenie kolejnego, czarnego, spolecznego i calkowicie wcisnietego w podziemia, tabu. Tyle kolejnego wykladu na dzis :) Dabrowka
Re: 'gumowego bozka' ciag dalszy
zBigniew Koziol wrote: Tu jednak nie chodzi o doskonalosc. Who cares for it? Jest jednak pare innych drobiazgow, ktore moga miec wplyw na motywacje do roznych czynow. Na przyklad takie rzeczy, jak szanowanie swojego meza/zony, nieco odpowiedzialnosci za to, co sie robi (w koncu przeciez, z tego powstaja dzieci... ). Rozumiem jednak, ze teraz juz nie wypada argumentowac w ten sposob... Dlaczego nie wypada? Nie wiem, skad pan, panie zBigniewie wysnul takie akurat wnioski Dla pana, dla mnie i pewnie dla paru innych osob, wiernosc malzenska i monogamia, te takie 'drobiazgi', jak pan to nazwal, to podstawa udanych zwiazkow. Ale nie wszyscy sa tacy sami, chocby z tego wzgledu, ze kultury i normy moralne bywaja rozne. To, ze pan zyje z jedna kobieta przez cale zycie i ma z nia standardowa dwojke dzieci (uogolniam, prosze tego nie odczytywac personalnie :), wcale nie musi byc norma dla np. wielozennego Araba, badz pana kolegi z pracy, ktory monogamii nie uznaje i dobrze sie bawi zmieniajac parterki co miesiac. Pana zatem i mnie pewnie chorobska weneryczne nie tkna, ale za leczenie takowych u innych zarowno pan, jak i ja, jako przykladni podatkownicy, bedziemy bulic coraz wieksze pieniadze. Czyli prosciej i z czysto finansowego punktu widzenia - tanszy jest wagon prezerwatyw, niz leczenie kilku nieszczesnikow koktajlem przeciwko AIDS i robienie skomplikownych badan przy okazji nieplodnosci u kobiet zarazonych chlamydia. Ale moze sie myle, bo to tylko takie czyste teoryjki przed wirtualna tablica :) Limit wyczerpalam, ciagu dalszego chwilowo nie bedzie. Dabrowka
znalezione w...
... malym zbiorku poetyckim :) Dla tych co 'za' i tych co 'przeciw'... Ot, tak sobie, bez okazji przy okazji rozmow i rozmyslan o minionych dniach, przy bardzo sympatycznym akompaniamencie muzyki Anny Marii Jopek "W zoltych plomieniach lisci" Agnieszka Osiecka W zoltych plomieniach lisci brzoza dopala sie slicznie. Grudzien ucieka za grudniem, styczen mi stuka za styczniem. Wsrod ptakow wielke poruszenie, ci odlatuja, ci zostaja, na l/a/ce stoja jak na scenie - czy tez przezyja, czy dotrwaja? I ja zegnalam nieraz kogos, i powracalam juz nie taka, choc na mojej rece lsnila srogo obraczka srebrna jak u ptaka. I ja zegnalam nieraz kogos za chmura, za gora, za droga, i ja zegnalam nieraz kogos, i ja zegnalam nieraz Ge/si juz wszystkie po wyroku, nie doczekaja sie kole/dy, uciete glowy ze lza w oku zwiedna jak kwiaty, ktore zwiedly. Dzis jeszcze ge/si krocza ku mnie w ostatnim sennym kontredansie jak tluste ksiezne, ktore dumnie witaly przewro/t, kiedy stal sie... I ja witalam nieraz kogos chociaz palily wstydem skronie, i powierzalam Panu Bogu to, co w pamieci jeszcze plonie. I ja witalam nieraz kogos za chmura, za gora, za droga, i ja witalam nieraz kogos, i ja witalam nieraz Ognisko pala/ na polanie, w nim liszka przez pomylke gore, a razem z liszka, drogi panie, me serce biedne, ciezko chore. Lecz nie rozczulaj sie nad sercem, na coz mi kwiaty, pomarancze, ja jeszcze z wiosna/ sie rozkrece, ja jeszcze z wiosna/ sie roztancze! I ja zegnalam nieraz kogos, i powracalam juz nie taka, choc na mej rece lsnila srogo obra/czka srebrna jak u ptaka. I ty zegnales nieraz kogos za chmura, za gora, za droga, i ty zegnales nieraz kogos, i ty zegnales nieraz. -- Pozdrawiajac w kolejnym roku i zyczac wszystkim wszystkiego dobrego znikam :) Dabrowka
jadlo swiateczne i nie tylko (bylo: O co chodzi (fwd)
Ania Niewiadomska: Wszystkiego najlepszego Pani Dabrowko, ja w tym celu zjelam sie gotowaniem bigosu, co w warunkach Hong Kong'skich jest dosc skomplikowane. Wyszedl calkiem dobry i teraz bede musiala tylko pilnowac zeby nie zostal zjedzony przez Michala przed swietami. I ja odwzajemniam zyczenia, Aniu (zdaje sie, ze dawno temu udalo nam sie ominac 'paniowania' :)) dolaczajac pozdrowienia dla 'lakomczucha' Michala :)) Przy okazji bigosu przypomnial mi sie artykul, w ktorym mowa byla, ze specjalistami od tzw. 'kiszonek' sa wlasnie Azjaci - wkladaja te wszystkie marchewki, cebule, kapusty i insze inszosci do garow i... kisza. Czy rzeczywiscie tak jest? Czy jada sie tego duzo? Czy to na dluzsza mete nie wykancza zoladka? :)) A swoja droga - bardzo jestem zmeczona minionym rokiem i prawde mowiac nie mam sily do pracochlonnych potraw bozonarodzeniowych i sterczenia w kuchni dniami i nocami - moze macie jakies pomysly na cos prostego, szybkiego i smakowitego, na dodatek pasujacego w swiateczne tlo? Dabrowka
Re: o dziwactwach Internetowych
Maria Kozakiewicz wrote: Niedawno zastanawialismy sie ze znajomymi czy przyjaznie netowe sa rownie realne ja te, ktore zawiazujemy "twarza w twarz". Doszlismy do wniosku, ze stopien "realnosci" zalezy od kilku czynnikow, np. czasu trwania znajomosci wirtualnej, zgodnosci pogladow, udzialu we wspolnych "kampaniach" w okresie zaostrzinej dyskusji itp. ale staja sie 100% realne dopiero, kiedy ludzie sie spotykaja, podadza sobie reke itp. Zgoda, ale to chyba tez kwestia tego, czy ktos, kto akurat na tej sieci jest, owych 'przyjazni' szuka i do jakiego stopnia. Przeciez lista typu PL to taka mala agora, na ktorej kto chce i kiedy chce rzuca swoimi pogladami. Bo ma ochote na... _dyskusje_, a niekoniecznie zaraz na glebokie i serdeczne zwiazki z wirtulanym cieniem po drugiej stronie ekranu. Pewnie, ze z wielu takich rozmow zawiazuja sie znajomosci i ciekawe kontakty, ale mnie osobiscie ciezko byloby tu chyba od razu przykleic naklejke z haslem 'przyjazn'. Jestem na sieci tez juz spory kawalek czasu, i to momentami dosc intensywnego czasu :), ale ludzi tak naprawde mi bliskich, ktorych poznalam przez siec, moglabym policzyc na palcach jednej reki. Ludzi, ktorych moglabym nazwac 'przyjaciolmi' wlasnie, ludzi, z ktorymi wymienia sie najbardziej sekretne mysli i najweselsze zarty. To, co tu sie publicznie dzieje, to raczej sejmik polski, gdzie scieraja sie rozne poglady, czasami kontrowersyjne, czasami ekstremalnie kontrowersyjne - niekiedy wysylane w swiat tylko po to, aby sobie samemu (samej) ulzyc w dlugo skrywanej irytacji, czasami po to, aby kontrowersja obudzic spiacych :))) W Holandii istnieje cotygodniowy program TV, 'Het Lagerhuis' ('parlament', w tlumaczeniu polskim), gdzie prowadzacy rzuca pod dyskusje biezacy temat z wydarzen spoleczno-politycznych, a dyskutanci, w scenerii nota bene angielskiego parlamentu, ... dyskutuja i to czasami dosc ostro. Roznica jednak rozmow na antenie TV i w wirtualnej Polandii polega jednak na tym, ze nie padaja tam slowa zaliczane do tzw. 'ponizej pasa', a wiec wycieczki osobiste ('alez pani dzis na zmeczona wyglada, to pewnie dlatego takie glupoty pani wypisuje') i slowa z grupy niecenzuralnych ( 'alez z pana cham i glupek'), nie mowiac o straszeniu i presji psychicznej. Pewnie, ze emocje ponosza kazdego, zwlaszcza w 'goracych' tematach i jak widac doza cynizmu, ironii i sarkazmu rosnie _po obu stronach_ z predkoscia swiatla, ale dopoki wlasne zdanie poparte jest solidna argumentacja, a tak najczesciej jest na ekranie TV, musze przyznac, ze ogladam ow program z duza przyjemnoscia, czego czasami raczej nie moge powiedziec czytajac wirtualna wymiane zdan na PL... Moral historyjki? :)) Moze wypadaloby zamienic czasami namietne filipiki w goracy dyskurs, ktory mimo wzrastajacej temperatury argumentow wnioslby jakies nowe spojrzenia i inne widzenia tej samej sprawy. Czasami chyba warto, mimo ze zostanie sie i tak przy swoim wlasnym, dzielnie bronionym, zdaniu :))) Dabrowka PS. Pani Mario - ma pani chyba ustawiony replay na swoj prywatny adres. D.
Re: TEST na Moderatora listy.
Andrzej Kasperski wrote: Prosze Pana, robi Pan straszne bledy ortograficzne i moze dlatego nikt nie chce z Panem rozmawiac. Prosze popracowac nad tym. Wrazliwy. Prosze pana, 'nobody is perfect' :) Wie pan, tak swoja droga, trudno jest w mowie robic bledy ortograficzne :), ale mysle, ze nawet to, co Wiesiek napisal czy ktokolwiek tu inny borykajacy sie z jakichs tam powodow z prawidlami polskiej gramatyki, interpunkcji i ortografii, zostalo dosc dobrze zrozumiane i dotaralo tam, gdzie mialo dotrzec... A o to przeciez, w precesie zwanym komunikacja, chodzi, czyz nie? :) A swoja droga, jak mawial Sinclair Lewis: "Kazdy blad wydaje sie niewiarygodnie glupim, gdy popelniaja go inni." Dabrowka
Re: Uta (corka Boleslawa Wielkiego ?)
Andrzej: Sprawdzilem teraz co moglem i znalazlem tylko, ze Boleslaw I Wielki, znany tez jako Chrobry, mial cztery zony. Z druga Wegierka mial jednego syna, a z trzecia, Emnilda, corka ksiecia Slowian Zachodnich Dobromira, mial dwoch synow i trzy corki. Niestety nie znalazlem imion corek, ale calkiem mozliwe, ze jedna z corek zachodnio-slowianskiej ksiezniczki i krola, miala na imie Uta. Wprawdzie nie jestem specjalistka od starozytnosci,ale wtrace swoje trzy 'euro' (tak a propos - jak bedzie sie nazywala setna czesc euro - eurosik? eucent? eugrosz? :)) No wiec zagladnelam do swoich opaslych tomisk, jako ze jak o Boleslawie Chrobrym i jego dziatkach mowa, to pewnie w prostej linii bylabym ich babka :)) Dobrze, juz dobrze - wracam ze sciezek dygresji na tereny wlasciwe. W swoich madrych ksiegach nie znalazlam nic konkretnego na temat Uty Boleslawowej - pojawila sie jedynie 'zwykla' Uta i Ute, ktore swoje pochodzenie wywodza od... Ody i Odony. Imie bardzo w sredniowieczu popularne - wielu niemieckich ksiazat zwalo sie przeciez Ottonem, Odonem, czy Odo. Tylko jednak jezyk niemiecki, luzycki i holenderski przyjely formy tzw. zmienionego rdzenia [ut(d)- ], co daje nam w konsekwencji imiona takie jak Uta, Ute, Udo( meskie :) i Uto czy tez Hata i Hato (dolnoluzycki). W innych krajach panuja Odetty, Ody, Ottoliny, Odonowie, Ottowie i Ottelowie. A zatem Uta to znieksztalcona Oda (do mlodosci :)). A tak na marginesie tych wywodow to dorzuce tylko, ze dokladnie takie samo imie (Oda) nosila macocha Boleslawa Chrobrego i jego czwarta zona... Tyle moich poszukiwan 'na goraco' - wiecej faktow nie przytocze i ide radowac sie sloncem, ktore na jeden dzionek (w przerwie miedzy rzesistymi ulewami) odwiedzilo moja Deszczowa Kraine Dabrowka