On 1 Oct 99 at 13:08, Richard Majchrzak wrote:
> Przyjmijmy taka hipotetyczna sytuacje. Pewien Urzad, nazwijmy go X,
> miesiecznie zalatwia 2000 spraw. Z tego 1900 jest zalatwionych pozytywnie i
> ku zadowoleniu klienta i Urzedu X.
> 100 spraw stanowi 5 promili, (pol procenta) w sumie liczba marginalna.
>
> Zgodnie z Pana zalozeniem, dziennikarz musialby mowic tylko o tych 100
> sprawach. Nikt w zasadzie nie zna ogolu osigniec wiec tych 100 spraw sprawi
> wrazenie, ze Urzad X zle pracuje i powinien byc obsadzony nowym personelem.
>
> Czy widzi Pan niebezpieczenstwo?
> Czy to nie jest zwykla mnipulacja potrzebna do wlasnych celow a nie dobra
> ogolu?
Powoli. 100 spraw na 2000 to jest 5 procent. Ale nawet gdyby to
bylo 10 spraw, to za tymi 10-cioma sprawami moze sie kryc 10
ludzkich dramatow. Godnych uwagi dziennikarza, zalezy jaki
urzad.
Pisac nalezy, owszem, o spektakularnych sukcesach. I
pokazywac. Jak policja po 3 godzinach znajdzie skradzione
auto ambasadora zaprzyjaznionego mocarstwa- pochwalic
policje. Ale jak na 2000 spraw zwyklych obywateli zdarzy jej
sie 50 strasznych przepalow- atakowac policje, komendantow,
ministrow. Jesli jednak ktos wykonuje po prostu swoja prace
solidnie, to jaka w tym jego zasluga.
> Dalej Pan pisze,
> > Minister to taki gosc, ze czasem oprocz robienia czegos, winien
> > jeszcze tlumaczyc ludzkosci za posrednictwem dziennikarzy,
> > co wlasciwie robi, po co, ile to bedzie kosztowalo. Media nie sa
> > od tego, by rzad mial gdzie dementowac zarzuty opozycji.
>
> Ale zgodnie z Pana wczesniejszym wywodem, dziennikarze nie sa do tego celu?
> :-)
Akurat wczoraj trafilem na oslawiony "Tygodnik polityczny jedynki"
pana Kwiatkowskiego (Andrzeja). Jest bojkot programu ze strony
AWS, UW i rzadu, po tym jak tydzien temu rzeczywiscie dziennikarze
odmowili udzialu w programie wiceministrowi SWiA Bondarykowi.
Chcieli Palubickiego i kogos jeszcze. Kwiatkowski tlumaczyl sie,
ze autorzy programu maja prawo, ze wzgledu na jego formule,
zapraszac imiennie osoby "ciekawe", zaangazowane w jakies
aktualne wydarzenia, nie zas ludzi wytypowanych przez ministrow
czy partie. Tydzien temu chodzilo o konkretne sprawy w MSWiA,
z ktorymi, zdaniem dziennikarza, akurat ten wiceminister
nie mial do czynienia, tak wiec upor autorow programu byl
uzasadniony.
Ja rozumiem dylemat- i nie potrafie udzielic jednoznacznej
odpowiedzi. Wiadomo, ze jak "rozrabia" Palubicki, to on
wlasnie jest najbardziej pozadanym rozmowca. Pytanie tylko,
czy bardziej liczy sie on jako on, czy on jako przedstawiciel
ministerstwa branego na dywanik. Ja bym chyba zgodzil sie
na tego zastepce i probowal, nie wiem, wykazac jego
niekompetencje w omawianej sprawie. A moze udzielilby
wyjasnien? Choc w tych sprawach "wewnetrznych" oni raczej
nie mowia, niz mowia.
Inna sprawa, ze red. Kwiatkowski jest stronniczy i to widac
nie tylko na przykladzie peanow wyglaszanych na jego czesc przez
posla Soske (PSL). Wczoraj z czyms w rodzaju satysfakcji pokazywal,
jak to w poprzednich programach klocili sie AWS-owcy miedzy
soba. Gwoli sprawiedliwosci trzeba przyznac, ze tzw. "pampersi"
w telewizji Walendziaka jak Jacek Leski czy Piotr Semka tez
byli stronniczy, ale w druga strone, i to tez bylo widac.
Ja cenie tych dziennikarzy telewizji publicznej, o ktorych
nie moge na podstawie ogladanych programow stwierdzic, jakie
oni maja poglady polityczne. Chocby redaktor Czajkowska
czy pojawil sie tez taki sensowny gosc Kamil Durczok.
Przeczytalem w miedzyczasie list pana Waldemara, z polskiego
na nasze tlumaczac, odczytuje tam sugestie, iz ludzie sa
krytycznie nastawieni do rzeczywistosi i rzadzacych nie dlatego,
ze tak pokazuja i mowia w telewizji, ale ze wzgledu na osobiste
konsekwencje prowadzonej polityki. Oczywiscie ja sie z tym
zgadzam, ale jest jedno ale: media, zwlaszcza telewizja, tez
maja wplyw, bo kult tego bozka przyjal rozmiary zastraszajace.
Do tego stopnia, ze aktorzy grajacy w telenowelach, np. w "Klanie",
sa zaczepiani na ulicy przez ludzi i utozsamiani z odgrywanymi
przez siebie postaciami. Dlatego telewizja, zwlaszcza publiczna,
co nieco moze zaklocic wyborcze procenciki- ale nie az tak,
jak sugeruje Katarzyna. Ona widzi 100% Polakow przykutych do
telewizora podczas "W centrum uwagi" czy "Tygodnika politycznego"
i bezsilnie patrzy, jak to "pretorianie Kwasniewskiego" zbijaja
notowania Akcji WS z 30 procent na 20. Bez przesady.
Jak ktos angazuje sie politycznie po jednej stronie, to gdy
nie jego strona rzadzi, a jest zle, oczywiscie winni sa ci,
ktorzy rzadza. Jesli zas wladze sprawuja ci "sluszni", a jest
zle, a nawet jeszcze gorzej, to wtedy mowi sie o zgubnych
skutkach poprzedniego okresu, o zaniedbaniach i bledach, na
naprawe ktorych jedna kadencja nie wystarczy. Zawsze mozna tez
zmanipulowac wskaznikami tak, by pokazac, ze ogolnie jest
dobrze, i coraz lepiej, mimo ze jakos golym okiem tego nie
widac.
Realista nie powinien patrzec na SLD jak na komunistow czy
agentow sowieckich, ale jak na jedna z dwoch glownych sil
politycznych (z demokratycznego nadania polskiego spoleczenstwa),
ktora jak nie jest w opozycji, to jest u wladzy, i trudno.
I po owocach oceniac. Widac rzadow poprzedniej koalicji ludzie
nie oceniaja az tak zle, ich bledy nie tkwia tak silnie
w pamieci, by jeszcze dzis zniechecac do wyboru SLD. Znacznie
wiecej czynnikow zniecheca obecnie do wyboru politycznego
przeciwnika nr 1, przy czym zeby bylo jasne, nie mnie zniecheca,
ale miliony Polakow, co pokazuja sondaze. Lustracja, telewizja
publiczna czy "popisy" prezydenta na wyjezdzie to sprawy
naprawde drugorzedne.
> Pozdrawiam serdecznie,
> Rysiek
Andrzej