> > Tolerancja i krytyczny stosunek do wszystkiego chyba sie wzajemnie
> > wykluczaja?! :-)
>
>    Nie, dlaczego. Krytyczny to nie znaczy, ze sie temu czemus chce
>   okazac nietolerancje, ale ze stawiamy pytania, staramy sie
>   poznac jak najwiecej z prawdy, jaka by ona nie byla.

Chyba niezupelnie. Jak chcemy cos poznac i zadajemy pytania, to jestesmy
zainteresowani, dociekliwi itp. Krytyczny to pojecie raczej pejoratywne,
oznacza ze mamy juz ustalone negatywne zdanie na konkretny temat, jestesmy
niechetni, nieufni, z dystansem. Uwazam, ze nalezy miec wlasne zdanie
(niekoniecznie negatywne ;-), ale nie "krytyczny stosunek do wszystkiego".

> > Niechcialbym przedluzac klopotliwych dyskusji, ale tytulem
> > podsumowania pozwole sobie na krociutki "felietonik" ;-)
> > Przede wszystkim niebardzo w ogole rozumiem jakie sa podstawy do
> > krytykowania Kosciola.
>
>    Zalezy, co rozumiemy pod pojeciem "Kosciol". Parafianin moze
>  skrytykowac proboszcza za niewlasciwe jego zdaniem dysponowanie
>  pieniedzmi ze skladek wiernych. Mozna skrytykowac biskupa
>  za to co powiedzial przy jakiejs okazji, zwlaszcza gdy, co slusznie
>  zauwazyl Jacek Arkuszewski, wypowiedz dotyczy sfery politycznej.
>  Idac dalej, mozna by krytykowac cos co nazwiemy "polityka
>  Watykanu". Jest wiec co krytykowac.

To co innego. Jezeli parafianin krytykuje proboszcza lub nawet biskupa, to
nie musi od razu krytykowac calego Kosciola. W ten sposob wlasnie powstaja
stereotypy (inna sprawa, ze jak komus nie pasuje dysponowanie proboszcza
pieniedzmi wiernych, to moze nie dawac, nikt mu przeciez nie kaze ;-) Mam
raczej zastrzezenia co do krytykowania Kosciola jako instytucji, podwazania
jego autorytetu, spekulacji odnosnie charakteru Kosciola, dzialalnosci,
obrzedowosci itp. Jezeli ksiadz "pozycza" sobie pieniadze wiernych albo
prowadzi dzialalnosc polityczna, to powinien sie z tego wytlumaczyc on, a
nie od razu caly Kosciol. Z drugiej strony Kosciol nie jest po to, zeby sie
wiernym przypodobac i powinien byc _autentyczny_ a nie _atrakcyjny_ nawet
narazajac sie przy tym na krytyke osob majacych inny swiatopoglad. To nie
Kosciol powinien dopasowywac sie do wymagan wiernych, ale wierni do wymagan
i nauczania Kosciola (podkreslam Kosciola, a nie jakiegos ksiedza czy
biskupa ;-)
Co do tej "polityki Watykanu", to jest to bardzo ogolne pojecie, wiec trudno
sie ustosunkowac, choc tez nie wiem co w tej polityce jest takie
bulwersujace. Moze chodzi o to, ze Papiez duzo lata po swiecie samolotami i
nie wiadomo czy placi za bilety? ;-) Prezydent Kwasniewski tez duzo lata po
swiecie i tez nie wiadomo czy placi (a raczej pewne, ze osobiscie nie placi
;-), choc smiem twierdzic, ze podroze Prezydenta przynosza swiatu o wiele
mniej korzysci niz podroze Papieza. Idac dalej w ogole mozna krytykowac
wszystko i wszystkich, ale po co? ;-)

>>  Dobrze by bylo, gdyby wszyscy krytykujacy zrozumieli wreszcie,
> > ze Kosciol to nie jest tylko jakas duza "organizacja dobroczynna"
rzadzaca
> > sie "dziwnymi", "niedemokratycznymi" zasadami, ale religijna, oparta na
> > prawach _objawionych_ a nie _stanowionych_ ktore sa podstawa Kosciola i
jako
> > takie nie podlegaja zadnym zmianom! Owszem, Kosciol rozwija sie,
> > dostosowuje do otaczajacych warunkow i stara nadazyc za postepem
> > cywilizacyjnym, a np. kolejne encykliki wprowadzaja pewne zmiany, ale sa
to
> > wylacznie zmiany dotyczace formy wyznawania wiary, a nie tresci i majace
> > charakter "kosmetyczny" a nie zasadniczy.
>
>     Zmiany jednak sa? Jesli dla kogos wartoscia jest np. ekumenizm,
>  moze- zauwazajac poprawe pod tym wzgledem w Kosciele posoborowym-
>  krytykowac niedostatki Kosciola przedsoborowego. To tylko jeden
>  z wielu mozliwych przykladow.

Wlasnie, nie rozumiem tego ciaglego wracania do mniej lub bardziej
zamierzchlej historii i wyciagania jakichs historycznych argumentow. Na tej
zasadzie mozna byc tez przeciwnikiem wstapienia Polski do Unii Europejskiej
i krytykowac ja za to, ze panstwa obecnie bedace jej czlonkami - Niemcy i
Austria uczestniczyly w Rozbiorach Polski, ale jaki w tym sens? Skoro zostal
zwolany Sobor Watykanski II i cos sie zmienilo, to po co nadal krytykowac
niedostatki Kosciola przedsoborowego?

> > O ile jeszcze mozna zaakceptowac jakas krytyke wsrod katolikow, o tyle
> > zupelnie nie rozumiem dlaczego i jakim prawem tak gorliwie Kosciol
krytykuja
> > "niezainteresowani" tzn. ateisci i wyznajacy inna wiare.
>
>     Po pierwsze, zgodnie z Jackiem, jesli Kosciol wchodzi w polityke,
>   to ta polityka dotyczy wszystkich.

Prosze Pana, polityka jest wszedzie dookola i prowadzac dzialalnosc
publiczna nie ma jak w polityke "nie wchodzic". Zreszta w panstwie
demokratycznym polityka jest jawna i otwarta, ksztaltowana przez samych
obywateli. Jezeli wsrod obywateli duza czesc stanowia katolicy, to nie wiem
dlaczego maja w polityke wlasnego panstwa "nie wchodzic". Jezeli zas chodzi
o samych przedstawicieli kosciola, to na czele panstwa stoi Prezydent a nie
Prymas, a w sejmie nie ma zadnych biskupow, wiec pierwszy lepszy posel ma
wiekszy wplyw na konkretne decyzje polityczne niz Kosciol. Zreszta z ta
dzialalnoscia polityczna Kosciola to tez jest typowy stereotyp. Mieszkam
niedaleko kosciola Sw. Stanislawa Kostki, obok kosciola Sw. Brygidy w
Gdansku chyba najbardziej "politycznego" kosciola w Polsce i nie moge
powiedziec, zeby Kosciol ani za komuny ani obecnie "wchodzil" w polityke w
sposob wykraczajacy poza swoje kompetencje. Owszem, za komuny sprzeciwial
sie totalitarnemu ustrojowi i cynizmowi wladz, demaskowal falszywa
propagande i ideologie oraz wskazywal jakie wartosci sa wazne zgodnie ze
swoja nauka, ale chodzilo o dobro i godnosc Polakow, a nie jakies podejrzane
interesy polityczne. Obecnie tez nie agituje ani nie nakazuje wybierac
takiej czy innej partii politycznej (choc wielu tak twierdzi, zwlaszcza
osoby, ktore rzadko w ogole do kosciola zagladaja ;-), nawet nie krytykuje
co w polityce jakiejs partii jest zlego, natomiast wyraznie wskazuje jakie
wartosci dla spoleczenstwa i panstwa powinny byc wazne i czego nie nalezy
zaniedbywac, a do tego uwazam, ma pelne prawo, poniewaz wiaze sie to z
dzialalnoscia spoleczna, a nie stricte polityczna. Tak, tak, wiem ze ks.
Jankowski, Radio Maryja itp., ale to jednak halasliwe wyjatki, a nie
wiekszosc.
Wydaje mi sie tez, ze to nie Kosciol "wchodzi" w polityke, ale raczej
politycy staraja sie wykorzystac autorytet Kosciola w swoich politycznych
rozgrywkach.

>     W ogole to nalezaloby chyba porzucic mysl, ze jak cos sie
>   mowi czy robi w Kosciele katolickim, to jest to z definicji
>   dobre i kazdy katolik musi sie sluchac. Ile to razy czulem
>   normalny wstyd, sluchajac niektorych homilii. A jesli slowo
>   z kruchty w szeroki swiat wyleci, to niekatolik jak najbardziej
>   moze skrytykowac to, co oni tam wygaduja.

Przypomnial mi sie dowcip. :-)
W pewnej wsi do kosciola ciagle przychodzila dewotka, a ze kazda msza jest
podobna, wiec cala liturgie doskonale juz znala. Za kazdym razem stwala wiec
przy samym oltarzu i jak tylko ksiadz cos powiedzial, to ona od razu machala
reka i glosno stwierdzala "eeee, to juz slyszalam"...
Tak wiec ksiadz odprawia msze, a kobita znowu stoi znudzona przy oltarzu i
co chwila "eee, to juz slyszalam"... "eee, to tez juz slyszalam". Wreszcie
po ktoryms takim stwierdzeniu ksiadz sie zdenerwowal, a ze prosty czlowiek
byl, to odwrocil sie do niej i wola "wylaz mi glupia babo z tego kosciola,
bo cie kropidlem przez leb zdziele!". Na to dewotka wyraznie sie ucieszyla i
mowi "Oooo, nigdzie nie pojda, bom tego jeszcze w zadnym kosciele nie
slyszala".

Wie Pan, kazdy ma swoje powody zeby przychodzic do kosciola, jedni modlic
sie, inni nudzic, a widocznie jeszcze inni wstydzic. ;-)

> > Przeciez Kosciol
> > jest taki jaki jest, co ogolnie pozwolilem sobie wyjasnic powyzej i albo
to
> > komus pasuje albo nie, ale skoro ktos jest "niezainteresowany", to chyba
> > powinien byc raczej obojetny, a nie wtracac sie w wewnetrzne sprawy
> > Kosciola? To troche tak, jakby na przyklad kolega ciagle robil uwagi
> > drugiemu koledze, ze jego zona jest gruba, a dzieci malo inteligentne.
> > Jezeli nawet faktycznie zone kolegi latwiej byloby przeskoczyc niz
obejsc, a
> > dzieci nie byly geniuszami, to jednak nie powinno go to obchodzic i nie
ma
> > on zadnego prawa do takiej krytyki, a ewentualne spostrzezenia powinien
> > zachowac dla siebie.
>
>    Ale gdyby w zachowaniu tej zony wystapilo cos niewlasciwego,
>   np. gdyby kolportowala jakies falszywe swiadectwo przeciwko
>   blizniemu swemu, akurat tego kolegi? No, nie jest to taka
>   prosta sprawa.

Jezeli cos by "kolportowala" to kolega powinien ja upomniec, a nie wysmiewac
sie ze jest gruba. Jezeli zas chodzi o przenosnie, to wlasciwie niewiem co
Pan sugeruje.

> > Jeszcze inna sprawa to skutki takiej krytyki i osmieszania Kosciola i
czy na
> > dluzsza mete przynosi ona korzysci czy tez przeciwnie. Warto sie nad tym
> > zastanowic, zanim zacznie sie uczyc tego "krytycznego stosunku do
> > wszystkiego", zreszta cel takiej krytyki powinien byc chyba wazniejszy
niz
> > sama krytyka jako sztuka dla sztuki? ;-)
>
>     No, nie zawsze chodzi o to, by zlapac kroliczka- czasem by go
>   gonic....A na tzw. dluzsza mete? Coz, panuje opinia, by nie
>   zajmowac ludzi teologicznymi rozwazaniami na przyklad co do
>   istnienia piekla- oni maja w to pieklo wierzyc i koniec, bo
>   wtedy beda sie lepiej zachowywac. Tyle ze taka karnosc oparta
>   na strachu stwarza psychiczny dyskomfort, czlowiek w koncu
>   to odrzuca, chce byc dobry dlatego zeby takim byc, a nie
>   ze strachu. Jesli ja chce byc wolny w swych dociekaniach
>   i sadach, to nie moge mowic, ze wszyscy inni, a przynajmniej
>   znaczna wiekszosc, nie powinni tej wolnosci kosztowac.

Jak najbardziej moze Pan byc wolny w swych sadach, natomiast nie powinien
Pan w ramach tej wolnosci naginac nauki Kosciola do swojego swiatopogladu.
Chrzescijanstwo to religia dla kazdego - i dla prostej babci, ktora
bezkrytycznie przyjmuje wszystko, co ksiadz jej "wciska" i dla
wyksztalconego teologa czy filozofa, ktory kazde slowo moze szczegolowo
analizowac. Inna sprawa czy czlowiek moze sobie pozwolic na calkowita
wolnosc i niezaleznosc, czy tylko potrafi wymyslic sobie jakas namiastke
wolnosci. Poza wartosciami religijnymi Pismo Swiete to doskonale studium
przyczyn i skutkow, doswiadczen, problemow, slabosci, emocji, choc
oczywiscie nie w formie naukowej. Kosciol owszem, w pewnym zakresie
interpretuje Pismo i to glownie jest przyczyna teologicznych dyskusji. W tej
materii nie da sie nic stwierdzic z cala pewnoscia i udowodnic, na tym
wlasnie polega wiara. Spiesze tez przypomniec, ze glownymi zalozeniami nauki
Kosciola jest wlasnie wolnosc i wolna wola, przy czym nauka ta jest poparta
doswiadczeniem i tradycja. Po prostu warto skorzystac ze sprawdzonych
wzorcow, zamiast odkrywac Ameryke na nowo. ;-)

>     Andrzej Szymoszek

Michal Sulej
tel. (48) 0 501 937 307
[EMAIL PROTECTED]  http://www.ariadna.pl/psychologia

Odpowiedź listem elektroniczym