Re: o i do Malgosi

1999-10-27 Wątek Maria Kozakiewicz

Nie wiem kto i za co sie chce wypisywac z Listy, bo ostatnio
poprawiam ok 250 egzaminow i jestem raczej nieprzytomna, ale
zobaczylam jednym okiem, ze to jest cos o Malgosi Zajac
a zatem -
Malgosiu, bardzo, bardzo lubie Twoje listy, wypowiedzi i uwagi
rodzinne - tak milo uslyszec, za nasza lista interesuje sie i Mama i
Dziadek- koniecznie ich pozdrow. Dziekuje Ci, ze jestes  z nami.
Masz klase.
Marysia



Re: Olek

1999-08-30 Wątek Maria Kozakiewicz

Wciaz nie wiemy, kiedy bedzie pogrzeb Olka, Jego zona jest jeszcze w
Polsce, dokad wyjechala kilka dni temu.  Ma naturalnie wrocic lada
moment.Bardzo mi jej zal - byli malzenstwem tyle lat, ze jak to bywa
w takich wypadkach stali sie jak drzewa zrosniete pniami i splatane
galeziami..to jest straszny bol, kiedy blizniacze drzewo pada.
Wirtualny pogrzeb.. to znaczy, ze Olek jest z naszej listy pierwszy
TAM?
Marysia



Re: gdzie zyc?

1999-08-30 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Mon, 30 Aug 1999 09:31:18 -0500
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Stev Pec [EMAIL PROTECTED]
Subject:gdzie zyc?
To: [EMAIL PROTECTED]
Polecalabym mu Rocky Mountain House. Ok 5000 mieszkancow, niedaleko (
jak na Kanade) do gor, przepiekne lasy i jeziora doslownie w zasiegu
reki. Okolica rolnicza. Kosciol katolicki jest, nawet jest ksiadz
Polak, calkiem swiezo z Polski ( ma e-mail, moge podac). Polakow
niewielu, kilka rodzin, ale juz  w Red Deer obok sa, nie mowiac o nas
w Edmonton i Calgary ( Rocky jest w polowie drogi). Ludzie podobno
bardzo fajni. Zimy ostre, ale sniezne i przez to piekne. Lata gorace,
ale nie tak straszliwie. Marysia
 Rodak na invalidzkiej pensji $900 miesiecznie I
 troche w banku, sprawny fizycznie, chcialby opuscic
 stan Georgia I zamieszkac gdzies na polnocy USA lub
 nawet w Kanadzie. Pytalem dlaczego?
 Odpowiedzial ze ma dosyc cieplego klimatu I wielkich
 mist jak Atlanta.Chcialby zamieszkac w klimacie
 cos jak  w Polsce, w malej miescinie gdzie kazdy zna
 kazdego,  Polacy niemusza tam byc ale kosciol Katolicki
 music byc w okolicy.   Mowi ze maly ogrudek I w/w
 pensja wystarcza jemu na dogodne zycie.  Ja niebylem
 pewny.  Co panstwo nato?
 Pogodnie
 Seweryn



Re: Sliwki

1999-08-30 Wątek Maria Kozakiewicz

Nie piszcie o sliwkach, strasznie mi sie chce jesc -)) wlasnie jakies
 sliwki, najchetniej takie troche pomarszczone wegierki, fioletowo -
siwe, dojrzale az do zloto-czerwieni w srodku i pachnace..
Zdaje  sie , ze juz wiem, co to jest masochizm -((



Olek

1999-08-29 Wątek Maria Kozakiewicz
W piatek odszedl od nas Olek Matejko. Z tego, co wiem od jego najblizszego przyjaciela, Ryska, Olek zmarl na zawal w drode do Faculty Club na naszym uniwersytecie.
Spotkalam Olka w poprzednia niedziele po kosciele. Wygladal swietnie, byl rozesmiany, robilismy rozmaite plany na jesienne wyjazdy z nasza grupa RRN i nic nie zapowiadalo tego, ze dla niego to byla ostatnia niedziela na ziemi.
Mysle, ze mial szczesliwa smierc, bo szybka i lagodna, a byl duchowo do niej przygotowany. Mial niespotykana w pozniejszym wieku odwage szukania prawdy - tez o sobie. Olek byl praktykujacym katolikiem, spowiadal sie czesto i duzo sie modlil, rowniez za swoich niewierzacych przyjaciol.
Bedzie mi bardzo brak cierpliwego, cieplego glosu Olka w sluchawce telefonu i niech mi teraz przebaczy, ze tak czesto nie mialam dla niego wiecej czasu..
Czekaj na nas Olku, to juz niedlugo..zycie szybko mija. Twoje zycie, ktore nam tak czesto przedstawiales i na Liscie i w przez radio, Twoje bole i rozczarowania, rozterki, leki i smutki juz przeminely.. Jestes teraz, jak mam prawo miec nadzieje, pelen radosci w ramionach Tego, ktorego starales sie kochac najszczerzej i najserdeczniej, jak dziecko..
Do zobaczenia na Wiecznej Liscie, w nieprzemijajacym Poland-L
Przypomnial mi sie cytat CS Lewisa, ktory tu luzno tlumacze: "Jestesmy czlonkami ciala Chrystusowego, kamieniami i kolumnami Jego swiatynii. Dlatego mamy pewnosc naszej niesmiertelnosci i tego, ze zyc bedziemy, kiedy galaktyki nalezec juz beda do historii.."

Marysia




Re: odnosnie Panien Z

1999-06-07 Wątek Maria Kozakiewicz

Przyznam, ze listy Pan Z czytam w pierwszej kolejnosci i zawsze z
wdziecznoscia - sa rzeczowe, informuja zrodlowo, dobieraja tematy
ciekawe i a nie sensacyjne, nie wdaja sie w klotnie, nie traca czasu
na pyskowki, a nade wszystko sa POLSKIE z krwi i kosci, ducha i
umyslu - nie jakies tam slowiano ( lub nie) - filki.
Powinny Panie zalozyc gazete - netowa lub zwykla.
Serdecznie pozdrawiam i prosze o dalej..
Marysia



Re: Czy olewanie jest moralne

1999-05-18 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Tue, 18 May 1999 18:30:56 +0200
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Magdalena Nawrocka [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Czy olewanie jest moralne
To: [EMAIL PROTECTED]
Zanim sie wypisze z Listy na jakis czas z racji wyjazdowo - pracowych
chcialam niesmialo przypuscic w sprawie olewania, ze nie zawsze nas
olewaja. Bywaja np ( u dentystow) tzw pacjenci z bolem ( kogo zab nie
doprwoadzal do szalenstwa niech tego nie czyta), ktorych przyjmuje si
epoza kolejnoscia. Mam szwagierke - dentystke i wiem, ze nie raz
przyjmuje pacjentow "z bolem" w nocy, w niedziele, w weekend, a raz w
Wigilie ( facet chodzil po scianach).
I przy okazji kto moze mi pomoc sie wypisac?Marysia
 On Tue, 18 May 1999 10:28:59 -0400, Eva Madry wrote:

 Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u
 dentystki.  Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie
 marnowana.  Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani
 myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie
 ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam
 po katalogi ze strojami kapielowymi.  Coraz bardziej skupialam sie na
 kazdej marnowanej minucie.  Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi
 pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja
 czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami
 wyprawiaja.  Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca
 marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem.  Albo gorzej, tam
 w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie.  Po godzinie,
 powiedzialam, koniec tego!  Wstalam i wyszlam.  Bylam wsciekla i
 chcialam pojsc do lasu.  Poszlam przestawic samochod z licznika na
 jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest
 niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne.  Nienawidze analogii,
 nienawidze analogii.  A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek,
 otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten
 slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo?  A wiec
 Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec.
 

 Oni zdaja sobie sprawe, ze olewaja. Nie zdaja sobie jednak chyba sprawy,
 ze to niemoralne. Niemoralny dla takich specjalistow jest pacjent, ktory
 dal im noge i karygodnie uszczuplil ich kabze. Uwielbiam byc
 "niemoralna" i przyznaje bez skruchy, ze robie to na kazdym kroku, gdy
 tylko mi sie ktos wystawi.
 Nawoluje tu gromko wszystkich olewanych do niemoralnosci!
 A to sie nasza Kochana Przyzwoitka zakotluje. Jakby nie bylo do archiwum
 takie bezecenstwo pojdzie.;-)))

 pozdrawiam solidarnie tez od czasu do czasu olewana,


 Magda N



Re: czy cos sie dzieje ( radioaktywnego) na Slowacji? Wazne

1999-04-28 Wątek Maria Kozakiewicz

Zadzwonila do mnie kuzynka -pielegniarka pracujaca w szpitalu dla
dzieci. Mowi spanikowana, ze dotarly do niej wiesci, ze na Slowacji
podaja dzieciom masowo plyn Lugola. W Polsce podaja go tym, ktorzy
wiedza i sie upomna. Ponoc "cos wywalilo", ale gdzie nie wiadomo.
Mam wielka nadzieje, ze to tylko plotka-panika.
Jezeli ktos z Panstwa jest w Polsce lub wie cos wiecej na ten temat -
prosze puscic wiadomosc na liste.
Marysia



Re: Najgorsza szkolna tragedia w historii USA

1999-04-26 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Mon, 26 Apr 1999 16:02:36 -0500
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Bartek Rajwa [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Najgorsza szkolna tragedia w historii USA
To: [EMAIL PROTECTED]

 Nie zdawalem sobie wiec sprawy, jak wygladaja
 wspolczesne gry wideo. I nie mam na myslu tu tylko takich drobiazgow
 jak "Doom" czy "Quake", ale gry instalowane w salonach gier video (Arcades),
 gdzie ekran jest o rozmiarach 2 metryx2 metry, w dloniach trzyma sie
 cos co do zludzenia przypomina karabin, a wrzaski ofiar i rozbryzgi
 krwi az zdumiewaja realnoscia. Zaproszony gosc zwrocil uwage, ze gdy
 przeanalizaowac ostatnie przypadki morderstw w szkolach z uzyciem
 broni palnej, to okazuje sie, ze napastnicy wykazywali zachowanie
 typowe dla _dobrze_ _wytrenowanych_ profesjonalistow. Mimo, ze wielu
 z nich nigdy nie strzelalo do zywej osoby.


 Musze przyznac, ze o ile dotad nie zastanawialem sie nad tym problemem,
 o tyle teraz jestem przekonany, ze wplyw takich wlasnie morderczych
 gier video na juz skrzywiona psychike nastolata moze byc tragiczny.

 Co Panstwo o tym sadza?


Mialam kilku studentow, ktorzy spedzali cale noce grajac w gry video -
 dwoch usilowalo popelnic samobojstwo, pozostali albo poodpadali z
uczelni, wiec nie wiem co dalej, albo szli na dlugotrwale leczenie.
Z jednym mam dotad kontakt - wyleczyl sie, ale twierdzi, ze w jakims
momencie mial straszne mordercze mysli - cos go pchalo do "ozywienia:
gry, bylt to lek przed nierealnoscia i jakies niesamowite w swoim
charakterze uzaleznienie od mysli o przemocy.
MK
 Bartek Rajwa
 --
 [EMAIL PROTECTED]






 
  To sa sprawy bardzo przykre ale wymagaja, zeby kazdy uczciwie spojrzal na
  siebie samego. Nie ma po co jeczec, ze w TV czy na video to sama przemoc
  itp. --- jezeli my tego nie bedziemy czytac, domagac sie, to wtedy
  ekonomiczne prawa
  przesadza o tym jak wiele takich rzeczy jest nam serwowanych.
 
  Czesto slysze wlasnie komentarze, ze cos tam "daja w TV." Nikt tego nie
  daje. "Oni" robia olbrzymie pieniadze i rowniez olbrzymie wydaja na to,
  zeby sie
  dowiedziec na co sie gapimy i kiedy.
 
  TV to moim zdaniem jest najgorsze medium, to tak straszliwie wciaga. Uwaga
  musi zmieniec sie co 2 sekundy (to jest chyba srednia podawana przez badaczy
  kultury telewizyjnej). Poniewaz obecne pokolenie 20 czy 30 latkow jest
  pierwszym ktore wychowalo sie na TV, jeszcze na pewno wielu rzeczy nie
  wiemy o negatywnych skutkach tego ogladania.
 
  Jestem bardzo niechetna TV ale wiem, ze to nie przez TV odbywaja sie
  tragedie szkolne. To chyba bardziej przez to co sie dzieje z jednostka
  rodzinna, przez to, ze dzieci spedzaja niewiele czasu z rodzicami, przez
  to, ze dzieci
  uwaza sie czesto jako "excess baggage" w trakcie tego jak rodzice przeciez
  "ukladaja sobie zycie"  -- czesto oddzielnie.
 
 
  --- dorota
 



Re: Za 5 dni laduja

1999-04-10 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Sat, 10 Apr 1999 12:07:07 +1000
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Irek Karaskiewicz [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Za 5 dni laduja
To: [EMAIL PROTECTED]


 Nie zgadzam sie z Panem. Zaprzyjaznione z administracja Clintona media
 zrobily swoje - od kilku dni stopien poparcia dla inwazji ladawej Yugoslawi
 przekroczyl 50% w spoleczenstwie amerykanskim, czyli mozna ladawac. Trzej
 zolnierze amerykanscy z posiniaczonymi twarzami, pokazywani nieustatnie w
 telewizji, wywolali efekt podobny do tego jak atak Japonczykow na Pearl
 Harbour. Media spowodowaly, ze Amerykanie chca wojny.

 Inicjatywa Milosevica
 wstapienia do Uni Bialorus-Rosja, spowodowala (z pomoca rosyjskich mediow),
 ze coraz wiecej Rosjan chce wojny. Cala odpowiedzialnosc za obecna napieta
 sytuacje, spada na dyletantow ze U.S. State Department, ktorzy spartaczyli
 rozmowy paryskie. Towarzystwo to czuje sie Panami swiata, niestety brak im
 odpowiedzialnosci, pokory i ostroznosci.


Obserwuje to, co sie dzieje z rosnacym przerazeniem. Mam wrazenie, ze
albo komus, jakies konkretnej grupie nacisku w USA i nie tylko,
bardzo zalezy na wojnie ( np przemysl zbrojeniowy, oetrochemiczny
itp), albo mamy do czynienia ze zbiorowym szalenstwem poczynajac od
Billa o twarzy manekinu sklepowego, a konczac na najbardziej
przecietnych Amerykanach, ktorzy najwyrazniej nie widza juz zadnej
roznicy miedzy wojna na filmie, a wojna w rzeczywistosci.
Kiedy slysze jak w telewizji tlumaczy sie publicznosci, ze wojna nie
jest jeszcze skonczona bo...itd. .to ogarnia mnie tzw pusty smiech -
brzmi to jak tlumaczenie, ze film ma za malo akcji, za bardzo sie
ciagnie i robi sie nudny. A przeciez - najwyrazniej tak wyglada
myslenie tych ludzi - w "Robokopie" przyszedl dobry i silny, skopal,
postrzelal i sprawe zalatwil. Mentalnosc kowbojska, kurcze - i jakas
straszliwa naiwnosc, pomieszanie zycia  i sceny, cos z igrzysk i
chleba dla plebsu.

  Kanadyjczycy, z ktorymi rozmawiam sa bardzo podejrzliwi w stosunku
do amerykanskich zapedow, choc tez nie sa w stanie zrozumiec nawet
1/10 problemow emocjonalnych ludzi na Balkanach. Mlode pokolenie jest
urobione na polityczno-poprawnie tak dokladnie, ze nie jest w stanie
pojac nawet prostego patriotyzmu, a co dopiero zrozumiec jak mysli
ktos, kto nie jest juz patriota a skrajnym nacjonalista..

Troche to wszystko wyglada jak globalny Titanic - i tak jak tam ci na
najwyzszym pokladzie bawia sie, pija szampana i  nie wyczuwaja
przechylu. Wydaje im sie, ze sa niezatapialni..

Straszliwa pycha i stad tez i glupota. Wiadzialam, ze jest zle w
Departamencie Stanu USA, ale nie podejrzewalam, ze az tak.
MK



Re: Kaseta pt. POLAND

1999-03-23 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Mon, 22 Mar 1999 23:53:39 -0800
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   "W.Glowacki" [EMAIL PROTECTED]
Subject:Kaseta pt. POLAND
To: [EMAIL PROTECTED]

 Polecam do obejrzenia kasete video pt. Poland z serii The Rand McNally
 Video Traveller Collection, wydana sukcesywnie w latach 1993,94 i 95, numer
 indeksu ISBN 1-56345-094-1, wydana przez International Video Network:
 2242 Camino Ramon, San Ramon,CA 94583
 albo
 107 Power Road, Chiswick, London W4 5PL.
Wielkie dzieki - czegos takiego bardzo pilnie szukam dla naszej
biblioteki. A  takze zestawow przezroczy o polskiej tematyce ( sztuka
zwlaszcza) - u nas w bibliotece nie znalazlam doslownie nic o Polsce,
choc wszystkie inne kraje, nawet malenkie ( np Izrael) sa bogato
reprezentowane.
MK

 Film "Poland" trwa zaledwie 31 minut, ale nie wiedzialem do tej pory, aby w
 tak krotkim czasie mozna bylo opowiedziec historie Polski zilustrowana
 muzyka oraz przepieknymi zdjeciami Warszawy, Malborga, Torunia, Gdanska,
 Sopotu, Wroclawia, Oswiecimia, Krakowa, Kazimierza, Wadowic, Zakopanego,
 szlaku Orlich Gniazd i paru innych miejsc. Kasete mozna ja wypozyczyc w
 kanadyjskich bibliotekach, zupelnie za darmo i IMHO, jest ona wspanialym
 antidotum na wszelkie "polskie bledy i wypaczenia", jakich "dopuszczono"
 sie w stosunku do roznych nacji, religii. Na szczegolna uwage zasluguje
 komentarz po angielsku, wymawiajacy nazwy miast po prawie polsku(bez
 akcentowania np."czasowej administracji"), tresciowo natomiast
 zaprzeczajacy zupelnie pewnym opiniom i racjom wszystkich tych, co wiedza
 najlepiej, czyli "prawdziwym polskim patriotom", w skrocie(ppp).
 Ewentualnym panstwu ogladajacym zwracam uwage na fragmenty o Gdansku,
 Kazimierzu i Oswiecimiu.
 Pozdrawiam,
 Wilhelm Glowacki



Re: Wlasciciel z Buffalo?

1999-03-23 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Wed, 24 Mar 1999 08:15:12 +0800
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Anna Niewiadomska [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Wlasciciel z Buffalo?
To: [EMAIL PROTECTED]

 

 W sprawie "wlasciciela w Buffalo" nie wypowiadam sie. Natomiast co do
 ogolnego spadku poziomu  Poland-L, to wydaje mi sie ze byl to proces
 nieunikniony a przyczyny sa jasne. Spowodowala to demokratyzacja internetu
 ktory przestal byc domena srodowisk uniwersyteckich. Mysle ze musimy sie z
 tym pogodzic. Moje przynajmniej doswiadczenia z listami zamknietymi wcale
 nie byly lepsze, choc tam problemy sa inne. Pocieszmy sie wszelako ze na
 s.c.p. jest jeszcze gorzej:-)

 Michal Niewiadomski

Mysle, ze gdybysmy wzieli przyklad np. z p Malgorzaty Zajac, ktora
pisze o konkretnych wydarzeniach ze swojego terenu, poziom listy
bardzo by sie poprawil. Mysle tez, ze sie troche w ciagu ostatnich
miesiecy wypalilismy emocjonalnie i czas na solidniejsza pozywke -
faktow. Fakt, ze p Malgosia ma sprawe nieco ulatwiona, bo jest w
Polsce..
Bardzo mnie zainteresowala ta warszawska wystawa o Grodnie (cala
rodzina mojego meza jest z Grodna i mieszkala tam przez wiele
pokolen), nie wspominajac wycieczki jaka robi "Grunwald" do Wilna.
15 cudownie spokojnych lat przepracowalam w Muzeum Narodowym w
Warszawie i mam wielki sentyment do tego ogromnego obrazu, z czcia
ogladanego przez szkolne wycieczki.Czasem, kiedy mialam dosc
wpatrywania sie w niewyrazne napisy na starozytnych monetach, szlam
przejsc sie po  Malarstwie Polskim, choc latem przyjemniej bylo isc
przez korytarze chlodnego od kamiennej posadzki Sredniowiecza.
Dopiero teraz, kiedy mieszkam w kraju, w ktorym dom liczacy 100 lat
to zabytek, doceniam w pelni bogactwo polskich kolekcji.

I pomyslec, ze samo Muzeum powstalo w okresie zaraz po wyzwoleniu po
1szej Wojnie Swiatowej, w czasach niezwykle ciezkich. Kolekcje
powstawaly w wiekszosci z darow.
Podwaliny  Dzialu Monet i Medali (czyli Numizmatyki) stworzyl
Dziadeczek (nazwisko niestety zapomnialam, skleroza, ale moze P
Malgosia wytropi - wystarczy zadzwonic do Dzialu 211031), krakowianin
z urodzenia,  inzynier, ktory budowal latami kolej w Turcji i
skupywal tam monety. Kiedy Polska odzyskala wolnosc - przekazal cala
ogromna kolekcje (po wojnie, przetrzebiona przez Niemcow i Rosjan po
kolei liczyla 60 000 obiektow) powstajacemu Muzeum. Podpadl podobno
rodzinie, bo kolekcja miala ogromna wartosc. Opracowywal ja potem do
czasu, kiedy prawie zupelnie starcil wzrok. Umarl w domu starcow dla
biedakow..
Mk



Re: Clive Staples Lewis

1999-03-20 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Fri, 19 Mar 1999 09:46:03 +0100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Wojciech Jeglinski [EMAIL PROTECTED]
Subject:Clive Staples Lewis
To: [EMAIL PROTECTED]

 Maria Kozakiewicz:
 Co mnie uderza w ksiazkach Lewisa ( Mere Christianity, Till We Have
 Faces, The Great Divorce, Cosmic Trilogy, The Problem of Pain itd.)
 to przepiekny, klarowny jezyk i imponujaca logika, wlasciwie precyzja
 jego rozumowania. Wszystko, co ten czlowiek napisal cechuje
 imponujaca  intelektualna uczciwosc i zdolnosc do glebokiej
 refleksji.

 'Itd.' Pani Marii to m.in. : ) 'Bog na lawie oskarzonych'(God in the Dock.
 Essays on Theology.), 'Cztery milosci' (The four loves') oraz nade wszystko
 'Listy starego diabla do mlodego'(The Screwtape Letters; Screwtape proposes
 a Toast).
 Z recenzji: 'Zlosliwi twierdza, ze gdyby Lewis napisal tylko te jedna
 ksiazke, to i tak trafilby do panteonu literatury europejskiej. Istotnie.
 'Listy' sa wyjatkowe pod kazdym wzgledem. Pelne humoru, kpiny, diabelskiej
 ironii odkrywaja gorzkie prawdy o nas samych i stawiaja pytania, od ktorych
 uciec sie po prostu nie da'.


 Czytajmy Lewisa. Naaaprawde warto!  :-)

 Wojtek Jeglinski
No i do tego trzeba dodac Till We Have Faces - ksiazke m.in. o tym,
jak tzw. ludzka milosc, pozbawiona Boga( nieprzebostwiona) , staje
sie zawsze w koncu zrodlem cierpienia. Ksiazka oparta jest na greckim
micie o milosci Psyche i Erosa, za rzymskim autorem Apulejusem.
 Lewis wprowadzil tam wiele zmian, ale musze przyznac, ze klasycysta
byl znakomitym, bo nic nie "zgrzyta" - boginii Ungit jest bardzo
przekonywujacym odpowiednikiem Afrodyty/Cybele/Magna Mater, pozostale
realia sa swietnie przedstawione.

Mk



Re: Rekolekcje wielkopostne - kielnia i piramida

1999-03-19 Wątek Maria Kozakiewicz

Anonim ( ponoc imieniem Lucjan )  skrytykowal moje zachety do praktykowania tego, co
zalecala nawet wyrocznia Apollona w Delfach ok. 2500 lat temu, czyli
poznawania siebie (gnothi seauton), a raczej tego, ze nikt z nas nie
jest Bogiem ani nawet bogiem (az trudno uwierzyc, ale chodzilo w tym
hasle o pokore)  -  i pozegnal sie stosownie:

 Zegnajac sie ateistycznie (cyrkiel-rower-kielnia)
Do pana Lucka (?) : rozumiem cyrkiel i kielnie, ale co do tego
zestawu ma rower? Piramida, owszem..ale to juz zupelnie inny temat

Nastepnie Pani Uta z mojej odpowiedzi wybrala interesujacy ja
fragment:
  Kwestia doswiadczenia i podejscia do sprawy.
 [..] Nigdy nie przyszloby mi do
  glowy kpic z ich doswiadczen religijnych i praktyk

i skomentowala :

 Nikt nie mial zastrzezen do rekolekcji dla czlowieka
 wierzacego, moze tylko do tego, ze Pani proponowala to dla osob
 niewierzacych. Pani sama mowila, ze dla osob niewierzacych trudno
 zrozumiec czym sa dla czlowieka niewierzacego rekolekcje. Ta sama
 logika funcjonuje rowniez na odwrot. Dla osob wierzacych chyba trudno
 zrozumiec, ze dla osob niewierzacych nie portrzebne sa religijne
 praktyki i zwyczaje.

Do Pani Uty (ale z racji kielni tez i do "Anonima - nie Galla"):

Nie pisalam, ze osoby niewierzace powinny stosowac religijne praktyki
i zwyczaje, a tylko, ze jakis, chocby krotki, okres poglebionej
refleksji nad wlasnym zyciem i sensem zycia potrzebny jest kazdemu,
rowniez osobie niewierzacej. Chodzi o  zastrzyk duchowego tlenu.

Mialam w swoim czasie starsza od siebie dosc znacznie przyjaciolke -
graficzke. Nie zyje juz. Byla nieochrzczona, absolutnie niewierzaca
(corka bardzo znanego przedwojennego masona, profesora UW,
sama po dwoch doktoratach i ASP), ale regularnie dwa razy do roku
robila sobie rekolekcje wyjazdowe, z Kotarbinskim i Platonem jako czytaniami.
Nazwala to "rekolekcjami"  zupelnie na powaznie.

Juz zupelnie inna sprawa jest to, co z tego z czasem wyszlo...ale to byla
osoba niezwykle uczciwa wobec siebie (i innych tez) i zarazem odwazna.
Jezeli cos uznala  za  prawdziwe. to szla za tym do konca. Nie bala sie refleksji
 nad soba, nad sensem zycia, ani nawet sensem cierpienia. A znala
cierpienie z autopsji - byla wiezniarka Majdanku.


Podobna przygode z Platonem przezyl w swoim czasie zmarly w 67 roku CS Lewis,
profesor Oxfordu, wykladowca literatury sredniowiecznej i filozofii
starozytnej. Wychowany w kosciele anglikanskim, stracil wiare jako dorastajacy 
chlopiec.
Jego ateistyczne poglady ugruntowaly sie pod wplywem wychowawcy -
profesora logiki. Potem, jako student i poczatkujacy wykladowca
Oxfordu byl wrecz wojujacym ateista.
W ktoryms momencie wypadlo mu jednak wykladac filozofow starozytnych -
 i od nich doszedl do teizmu najpierw, potem do Chrystusa.

Bardzo naturalnie upraszczam ten proces, historia jest dluzsza i
bardziej skomplikowana. Duza role odegral autor "Hobbita", prof
Tolkien, katolik zreszta i przyjaciel Lewisa. Jezeli kogos Lewis
zainteresuje, sluze bibliografia. Jednym z najlepszych opracowan na
temat przyjazni Lewisa, Charlesa Wiliamsa i Tolkiena napisal William
Hooper.

Co mnie uderza w ksiazkach Lewisa ( Mere Christianity, Till We Have
Faces, The Great Divorce, Cosmic Trilogy, The Problem of Pain itd.)
to przepiekny, klarowny jezyk i imponujaca logika, wlasciwie precyzja
jego rozumowania. Wszystko, co ten czlowiek napisal cechuje
imponujaca  intelektualna uczciwosc i zdolnosc do glebokiej
refleksji. Jakos go zawsze kojarze z ta moja zmarla przyjaciolka -
podobne srodowisko, to samo pokolenie, podobna uczciwosc w
poszukiwaniach.

Tak, to fakt, ze rekolekcje, troche glebsza refleksja nie sa czasem
"bezpiecznym".

MK



Re: Rekolekcje wielkopostne

1999-03-18 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Wed, 17 Mar 1999 18:41:14 +0100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Textpert Alert [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Rekolekcje wielkopostne
To: [EMAIL PROTECTED]

 On 99-03-16 23:54 -0700 sez Maria Kozakiewicz:

  [...] Rekolekcje sa potrzebne kazdemu, mysle, ze nawet osobom
  niewierzacym. Kazdy potrzebuje okresu wyciszenia i przesortowania
  priorytetow. Kiedy zyje sie tak w biegu, jak wiekszosc z nas,
  latwo sie gubi skale spraw - te najmniej wazne wpychaja sie
  bezczelnie na sam przod, a te najwazniejsze pomalu zaczynaja
  znikac gdzies w oodali z tylu. Oczywiscie najlepsze sa rekolekcje
  zamkniete..ale dla wiekszosci z nas to luksus.


   Dziekuje za myslenie za osoby niewierzace, co do ktorych sie
   zaliczam, zawsze sobie cenilem jak ktos inny mysli (rowniez)
   za mnie. Co dwie glowy... itd. Ciekawy jednak jestem jak pani
   potrafi polaczyc ten popyt na duchowa refleksyjnosc z istota
   tychze siecowych rekolekcji od egida Ciemnogrodu. Jesli bowiem
   istnieje jakis inny polski osrodek mniej pobudzajacy do samo-
   krytycyzmu niz ten (nie wspominajac nawet o jego zaslugach
   na polu krzewienie obskurantyzmu), to prosilbym mi go wskazac.

   Nie jestem co prawda wierzacy, nadto nigdy nie bylem katolikiem
   (nieochrzczony -- a zyje toto), ale zapewniam pania szczerze
   ze nie wszyscy posrod infidelow zyja tak, ze wymagaja okazyjnych
   rekolekcji dla zachowania rownowagi.

   Niektorzy z nas maja zas nawet taki zwyczaj, ze reflektuja nad
   tym co robia jednoczesnie i rownolegle z tym co robia. W ten
   sposob nie maja sie czego kumulatywnie wstydzic, a co dopiero
   szukac umownego rozgrzeszenia raz na jakis czas ze strony kasty
   omylnych zreszta (bo tylko ludzkich) kaplanow.

   Zegnajac sie ateistycznie (cyrkiel-rower-kielnia)

Kwestia doswiadczenia i podejscia do sprawy. Wprawdzie znam bardzo
wielu ateistow ( moj zmarly tesc byl jednym z nich i bardzo sie
przyjaznilismy) ale nie spotkalam jeszcze zadnego( Pan jest pierwszym
jak na to wyglada),  ktory moglby o sobie z zupelna pewnoscia
powiedziec, ze jest zawsze na bierzaco ze swoim sumieniem i refleksji
kumulatywnej nie potrzebuje. Ci, ktorych znam to tacy raczej
realisci.
Jezeli jest Pan niewierzacy i mial Pan raczej powierzchowna stycznosc
z religia chrzescijanska, to troche trudno Panu zrozumiec, czym sa
dla czlowieka wierzacego rekolekcje. Rekolekcje nie polegaja na
kumulatywnym wstydzeniu sie - raczej sa powrotem do zrodel,
poglebieniem zrozumienia tego, co juz sie poznalo, sa czyms takim jak
powrot do domu rodzinnego na jakis czas i niekonczace sie rozmowy z
najblizszymi, z ktorymi "rozmawialo sie" przez dluzszy czas tylko
faksami, listami, e-mailami, telefonami.. Emigranci mnie zrozumieja -
rekolekcje to jest tak jak jechac do rodzicow do Polski na 2
tygodnie, kiedy doslownie siedzi sie i rozmawia calymi dniami.
I wraca sie z poczuciem nawiazanego na nowo kontaktu, jakiejs jednosci, wspolnoty..

Nie mam pojecia jakie beda te rekolekcje w Ciemnogrodzie - kazde sa
jakies inne, ale z kazdych mozna cos dobrego wyniesc.
No i ostatnia uwaga - nie rozumiem zupelnie przezyc Hindusow, ktorzy
zanurzaja sie w Gangesie i modla sie stojac w wodzie. Zagadka jest
dla mnie Hinduska kobieta polewajaca mlekem figurke slonia. Nie
rozumiem muzulmanow pielgrzymujacych do Mekki i czesto tam ginacych
pod stopami wspolwyznawcow. Nie wiem, co przezywa Zyd w czasie Yom
Kippur. Ale mam  dla nich wszystkich ogromny szacunek, bo w obcy dla
mnie sposob, ale wyznaja swoja wiare. Nigdy nie przyszloby mi do
glowy kpic z ich doswiadczen religijnych i praktyk

M.



Re: Rekolekcje wielkopostne

1999-03-17 Wątek Maria Kozakiewicz

Co do mnie, bardzo sie ciesze, ze sa te rekolekcje na necie - moje
parafialne przechorowalam. Co do anonsu, to wiem z wlasnego
doswiadczenia, ze czasem chce napisac cos lekko, a wypada jakos
surowo, albo odwrotnie.
 Ks Katolo jest na liscie katolicy2,  i to, co pisze, jest madre i
jednoczesnie serdeczne, widac tez, ze ma gleboka wiare, duza wiedze i
serce, a czego wiecej rekolekcjoniscie trzeba?

Rekolekcje sa potrzebne kazdemu, mysle, ze nawet osobom niewierzacym.
Kazdy potrzebuje okresu wyciszenia i przesortowania priorytetow.
Kiedy zyje sie tak w biegu, jak wiekszosc z nas, latwo sie gubi skale
spraw - te najmniej wazne wpychaja sie bezczelnie na sam przod, a te
najwazniejsze pomalu zaczynaja znikac gdzies w oodali z tylu.
Oczywiscie najlepsze sa rekolekcje zamkniete..ale dla wiekszosci z
nas to luksus.

Pamietam takie wspaniale rekolekcje u siostr Urszulanek na Wislnej w
Warszawie - prowadzil je akurat wtedy  ks Jan Sikorski.. Potem
rekolekcje w Laskach.., na Piwnej, u Jezuitow, u sw Anny w
Duszpasterstwie Akademickim, w siedemdziesiatych latach te w moim
parafialnym kosciele Marii Magdaleny na Wawrzyszewie, w latach 81-84
uroczyste, patriotyczne u Stanislawa Kostki.. Kazde byly inne, kazde
dla  innej grupy zawodowej, czy wiekowej  przygotowywane, przez kogo
innego gloszone, ale kazde zostawily jakies dobre wspomnienie,
zrodzily jakas dobra mysl, cos wyjasnily, cos ugruntowaly, wydaly
mizerny bo mizerny ( jaka ziemia, takie zniwo..) ale plon.
Ktos moze, znajac mnie osobiscie, powiedziec - na wiele jej sie to
nie przydalo..Ale o ile bylabym gorsza, gdyby nie te lata
rekolekcji..

Jezeli jestescie w Polsce, cencie sobie te polskie wspaniale
koscioly, te niezwykla rozmaitosc i bogactwo roznych typow
duszpasterstwa jakie macie nieomal w zasiegu reki.

  Marysia



Re: Rekolekcje wielkopostne

1999-03-17 Wątek Maria Kozakiewicz

Nie pamietam juz, czy napisalam poprzednio, ze zapisalam sie ( z
wdziecznoscia za ich zorganizowanie) na rekolekcje przygotowane przez
Ciemonogrod. Mysle, ze i na naszej liscie znalazlby sie jakis ksiadz,
ktory by przygotowal rekolekcje. Po ostatniej burzy przydalyby sie
nam wszystkim, chocby jako takie najglebsze (i niewidoczne dla oka)
podsumowanie wlasnych postaw i osadow - niekoniecznie jako guilt trip
dla tych, ktorzy glosowali za usunieciem AK z Listy. A

Notabene co do "wyniku itd." uwazam, ze obecna propozycja Witka jest
sluszna. Starozytni Grecy wysylali na "przymusowa emigracje" na 10
lat (z prawem zachowania obywatelstwa i "dobr") kazdego, kto burzyl
ich spokoj.Pamietam, ze kiedys mnie to oburzalo, ze wykopali z Grecji
Temistoklesa, ktory ich uratowal przed Persami w 480 roku ( bitwa
kolo Salaminy). Teraz to pochwalam.

Obudzilam sie dzisiaj wczesniej, ptaszki przedwiosiennie cwierkaja,
zagladam na Poland-L parzac kawe i lece do pracy na caly dzien. Kiedy
wroce, bedzie tysiac rzeczy do zrobienia w domu, nie wspominajac juz
o przygotowaniu sie do jutrzejszej pracy, bo taka juz ona jest, ze
musze w domu podczytywac to i owo, poprawic itd. - nie bede miala
czasu rzucic okiem w strone Polandii. Powiedzcie mi, jak Wy to
robicie, ze macie czas pisac i sledziec, co kto powiedzial itd?
Choc pamietam takie rozkoszne czasy, ze i ja mialam czas..

Marysia



Re: Przepraszam...

1999-03-03 Wątek Maria Kozakiewicz

Wydaje mi sie, ze nie ma co przepraszac, list jest dobrze napisany i
racja jest. Ja tez, jak Anna,  jestem bardzo wdzieczna Panu
Tadeuszowi, ktory w bardzo taktowny sposob przedstawil sprawe w swoim
liscie i zaproponowal pomoc.

Poland-L wyraznie jest komus sola w oku.


 Jestem na tej liscie juz kilka lat (z przerwami) i pamietam
powracajacy temat dialogu badz ekumenicznego, badz polsko -
zydowskiego. Bywaly punkty styczne, bywaly rozbiezne zdania, ale nie
bylo, jak pamietam, atmosfery prowokacji.

Kazdy inteligentny  czlowiek wie, ze agresja budzi oburzenie i zamyka
na prawde. Unika sie wiec w dyskusjach  zarowno obrazliwych
sformulowan jak i kontrowersyjych uproszczen. Szuka sie tego, co
laczy, a nie dzieli, drogi dialogu, nie monologu - i to krzykliwego.

Chyba, ze chodzi wlasnie nie o prawde i porozumienie, a o prowokacje.

 Autor oskarzycielskiego listu do Buffalo dzialal - swiadomie czy
nieswiadomie - na szkode zrozumienia i pojednania przeciwnych czasami
postaw.

Pisze to jako ciotka jednej dziewczyny, ktora ma meza Zyda
ortodoksyjnego, drugiej, ktora wychodzi wlasnie za maz za muzulmanina
i chlopaka, ktory ma zone Japonke, wyznania Szinto. Pisze to jako
osoba, ktora brala niejednokrotnie udzial w miedzywyznaniowych
modlitwach o pokoj - ostatnio byly u nas na college takie
organizowane - stojac w kregu pomiedzy kolezanka Zydowka, a kolega
wyznania Bahai, wsrod modlacych sie chrzescijan, buddystow,
protestantow, taoistow i muzulmanow wszelkich odlamow

Nie mowie, ze koegzystencja ludzi roznych pogladow i religii jest
latwa, ale gdybysmy w rodzinie ze soba rozmawiali metoda " a bo wy
paliliscie czarownice (oni do nas - Katolikow), "a wy ukrzyzowaliscie
Chrystusa " (do Zyda), "a wy wyrzynacie turystow w Egipcie  i
biczujecie kobiety bez czadorui" (do muzulmanina), to byaby to
wlasnie PROWOKACJA i w naszej rodzinie dosc dawno bysmy sie
pozabijali. Moze ostalaby sie na placu boju tylko Japonka, chyba, ze
bysmy ja posadzili o okrucienstwa popelnione w czasie drugiej wojny
swiatowej (o to, jak zauwazylam zawsze mozna i to bez wzgledu na
fakt, ze dany osobnik urodzil sie sporo po).


Mysle tez, ze Witek wykazal niezwykle duzo cierpliwosci i taktu, a
takze wtedy, kiedy trzeba rowniez zdecydowania i pozostawic go w tej
trudnej sytuacji samego jest nie do pomyslenia.

Marysia



Re: Odpowiedz Pani Evie, bylo: Voice in support of PM's trip to Auschwitz without CPC

1999-02-21 Wątek Maria Kozakiewicz

Mysle, ze mowimy o dwoch roznych sprawach: Pani o reagowaniu (
nieuchronnym Pani zdaniem) na niektore wypowiedzi, ja o nie-
sluchaniu/czytaniu  ich wogole.
Magda Lenarczyk uzyla kiedys (szczerze mowiac w znacznie lepszych dla
Poland-L'u czasach) porowniania tej listy dyskusyjnej do kawiarenki.
Ciagle do tego porownania wracam. Kiedy wchodze do ulubionej kawiarni
gdzie zbieraja sie znajomi ide pogadac z tymi, ktorych lubie, z
ktorymi sie dobrze czuje. Siadam przy stoliku przyjaciol, to chyba
normalne i ich slucham.
Czasem rozmowa jest o milych sercu, a lekkich w temacie triviach
zycia codziennego ( pamietam te swietna rozmowe o chlebach i
wypiekach w roznych naszych polonijnych i nie tylko piekarniach),
innym razem o lokalnych i nie tylko zwyczajach, wydarzeniach
itd.Czasem ktos uderzy w jakas bolesna strune i tworzy sie nastroj
zadumy.Innym razem ktos meczy sie w zyciu prywatnym i szuka w takiej
rozmowie zapomnienia. To tez normalne - po to jestesmy jakos na tej
liscie dla siebie nawzajem, zeby sobie pomagac.
  Bywa literatura, bywaja wspomnienia. Do konca zycia nie zapomne tej
radosci jaka  dal mi wrecz  zalew poezji polskiej, nadeslanej zewszat
kiedy w chwili nostalgii poprosilam o choc jeden wiersz.

Jezeli proponuje ignorowanie pewnych wypowiedzi, to nie ze
zlosliwosci. Ignorowanie oznacza, ze nie siadam przy stoliku osoby,
ktorej wypowiedzi maca moj spokoj. Kos moze nie lubic stolika przy
ktorym ja siedze i gadam, to jest absolutnie dla mnie zrozumiale.
Ignorowanie mnie samej wcale mnie wiec nie martwi ani nie obraza - to
przeciez jest zupelnie naturalne, ze chcemy przebywac w towarzystwie,
ktore nam odpowiada..
Gorzej jest, kiedy ktos w kawiarni wstaje i krzyczy na caly glos,
chce wszystkich zmusic, zeby tylko jego sluchali - albo zgola wali
piescia w stolik - szklanki brzecza, jakas leci na ziemie, herbata
moze poparzyc, nastroj pryska, robi sie glupio. Tak sie zdarza w
prawdziwych kawiarniach, ale NIE MUSI zdarzac sie w naszej, poniewaz
z grubsza wiemy, kto wali piescia i jego/jej stolik ( moze to byc dla
kogos, powtarzam - moj wlasny) moze pozostac bez audytorium poniewaz
niekulturalne reakcje/drazniaco przedstawiane lub powtarzane
maniakalnie tematy moga byc zwyczajnie deletowane, ZANIM sie je
przeczyta. Prewencyjnie. A jezeli niechcacy czy z ciekawosci cos
"gryzacego" sie przeczyta, zdeletowac to, isc zrobic sobie szklanke
prawdziwej ( nie wirtualnej ) herbaty i nie reagowac.

Marysia



Re: O ignorowaniu postingow

1999-02-21 Wątek Maria Kozakiewicz

Nasz problem wydaje mi sie polega na roznym pojmowaniu funkcjonowania
i roli listy.
Dzieki Pani Evie dotarlo do mnie, ze nasze wyobrazenia tego, czym
jest lista moga byc bardzo rozne - ostatecznie internet jest
stosunkowo nowa rzecza, takie listy powstaja w sposob prawie
niekontrolowany, nie ma precedensow, a skupiaja ludzi o roznych
temperamentach i pogladach.

 Magda wymyslila Polandie, wirtualna kawiarnie i mnie to dopowiada
jako "obraz" listy, ale nie musi byc tak z kazdym.
. Lubie kawiarnie, te prawdziwe, male, przytulne i z nastrojem. Jama
Michalikowa w Krakowie (byla  w remoncie, kiedy tam bylam raz
ostatni), niektore kawiarenki na Nowym Swiecie..albo na Warszawskiej
Starowce..Moze dlatego tak je lubie, ze bardzo rzadko do nich
wstepuje - Edmonton ma kilka urokliwych miejsc, ale ja znowu nie mam
kiedy do nich zagladac.
Ale to jest wizja Poland-L u  stworzona przez Magde i zaakceptowana
przeze mnie.  Ktos moze miec  wyobrazenie inne - np Speakers' Corner
w Hyde Park - i tez jest to OK. Ciekawe miejsce i zjawisko, a ma ten
plus, ze mozna sobie z niego pojsc..- do na przyklad kawiarenki.

Byle by to nie byl bar trzeciej kategorii. . Cokolwiek to jest - musi
miec klase.
MK



Re: virus drugiego tysiaclecia

1999-02-02 Wątek Maria Kozakiewicz

Re :cenowy peak nieruchomosci w pocz 2000.

Zaznaczam, ze nie siedze w  branzy handlu nieruchomosciami, choc
uwielbiam stare domy i gdybym miala za co, kupowalabym  je na
peczki..

Zdaje sie, ze podobne zjawisko zachodzilo przy okazji wszelkich
wymian pieniedzy i politycznych przemian. "Lokowanie" jest stara
tradycja, tak stara jak ludzka cywilizacja. Kiedy sie prowadzi
wykopaliska i napotyka sie na "skarby" ( np garnek z kilkoma
monetami, jakas bransoletka, naszyjnikiem itp) to z reguly pochodza
one z okresu zagrozenia.

Prorok Jeremiasz w okresie oblezenia Jerozolimy przez Babilonczykow (
a wiedzial z wizji, jak to sie skonczy - rzezia, deportacja do
niewoli babilonskiej itd.) kupil sobie pole..



Re: virus drugiego tysiaclecia

1999-01-31 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Sun, 31 Jan 1999 18:30:10 +0100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Jacek Gancarczyk [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: virus drugiego tysiaclecia
To: [EMAIL PROTECTED]
Zastanawiam sie jak sie odbije lek przed wirusem na rynku
nieruchomosci ( ot, taka luzna mysl). Mam kolezanke z Nowego Yorku
 (z rodziny zamoznych finansistow), ktora zrobila tu (czyli w
Albercie) doktorat i nie dostala stalej pracy, tylko poducza gdzie
popadnie jako sessional ( jak ja i wiele innych). Niechbnie bedzie
sie starala o stala prace na innym uniwersytecie (na moim wydziale
nie angazuja na stale ludzi na nim "wyswieconych"), ale kiedy
odziedziczyla po babci pieniadze kilka tygodni temu, natychmiast
kupila dom w najlepszej dzielnicy miasta.W Edmonton, ktore zyje z
ropy naftowej, a ta jak wiadomo bardzo kiepsko stoi i nie przewiduje
sie boomu na ropie opartego, co oznacza, ze mozemy z czasem
rzeczywiscie stac sie Deadmonton, jak nas juz teraz niektorzy
przedrzezniaja. Kolezanka powiedziala mi, ze dom kupila jako lokate
wlasnie z mysla o Y2K.. A nie jest ona ani mitomanka, ani panikara -
wrecz przeciwnie - takiej realistki dawno juz nie spotkalam. No i ma
dobry przeplyw informacji z kregow bankowych NY, gdzie jej rodzina
kroluje.
  W tej chwili, powiedziala, ceny sa umiarkowane, oprocentowanie
kredytu niskie, a jej zdaniem sytuacja sie zmieni juz od polowy roku,
jezeli nie od wiosny - ona przewiduje run na nieruchomosci jako
zabezpieczenie gotowki spoczywajacej w bankach.

Nie mam tego problemu ( lokaty i gotowki luznej wogole) wiec nie
placze, mysle, ze wiekszosc rodakow na tej liscie tez nie, wiec
mozemy to wszystko obserowac raczej beznamietnie..
Mozliwe, ze ceny nieruchomosci gwaltownie podskocza, a potem, kiedy
okaze sie, zew Nowy Rok zgasla tylko jedna latarnia na ulicy i wogole
jest wspaniale - spadna rownie gwaltownie.

 Na goroco moge tylko dodac, ze jestem pozytywny!
 Uwazam, ze Sylwester 2000 mozna zaplanowac na 3 dni
 w typowo familijnym srodowisku, z zabezpieczona lodowka, kontami
 i kartami kredytowymi, ogladajac od czasu do czasu rozne ciekawe
 programy w, mam nadzieje dzialajacych, telewizorach.

 Nie radze tez reagowac wtedy na rozne wezwania do platnosci,
 ani negatywne rezultaty badan lekarskich.

 Najbardziej zagrozone wirusem beda systemy w ktorych uzywa sie liczby
 okreslajacej rok, przy czym musi to byc nieszczesliwy zbieg wielu
 okolicznosci:
 (Trudno sobie wyobrazic programiste, ktory w oprogramowaniu windy, pralki,
 czy pacemakera uzywal liczby roku. W automatyce czas realny obejmuje
 znacznie mniejsze okresy).

 Wg mnie pozycje *rok* wykorzystuja glownie systemy finansowe.
 Nalezy sie wiec spodziewac kolo roku 2000 roznych drobnych finansowych
 perturbacji, skokow gieldy itp.
 Pozdrowienia
 Jacek Gancarczyk
 http://www.eurofresh.se



Re: virus drugiego tysiaclecia

1999-01-31 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Mon, 1 Feb 1999 11:01:41 +1100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: virus drugiego tysiaclecia
To: [EMAIL PROTECTED]


 Na tym skoncze, bo na tem temat moglabym dlugo i monotonnie.

 Ewa
Ewuniu, dawaj dalej, to jest bardzo ciekawe - przynajmniej dla mnie.
Marysia



Re: virus drugiego tysiaclecia

1999-01-30 Wątek Maria Kozakiewicz

Niezaleznie od braku vel szczesliwego posiadania miotly
(odrzutowej?), a takze  przyrostu nat. uzaleznionego, jak slysze, od
oswietlenia domow  mysle, ze cos z tych przewidywan, ze  Y2K da nam
sie we znaki jest na serio.

Nie zebym panikowala, czy juz pakowala manatki i przenosila sie do
jaskinii pod Calgary do wspolnoty przetrwania, ktora ponoc tam juz
powstala i  zamierza (kiedy juz TO WSZYSTKO sie skonczy) odradzac
swiat.

Zwyczajnie lubie wiedziec to, co sie da poznac..a juz szczegolnie
mnie interesuja zalamania techniki i ich efekty. Patrze na to z
jednej strony jako historyczka, a z drugiej jako ktos, kto pamieta
noszenie wody w garnkach na 8 pietro (bo cisnienie spadlo), szukanie
swieczek po omacku (bo prad wylaczyli) i noszenie wozeczka z
niemowlakiem na 8 pietro (winda siadla), a takze zaopatrywanie w
ciepla posciel i grzejnik elektryczny chorej tesciowej w szpitalu
warszawskim. Mam bardzo mile (o dziwo) wspomnienia z tych mini-
kryzysow zycia - wyzwalalo wiele dobra w ludziach. Nasi najlepsi
przyjaciele to wlasnie ci, z ktorymi sie wode nosilo, ktorym sie
pomagalo wozeczek targac ( badz oni pomagali).
Mysle, ze Y2K, nawet  w pelnym rozkwicie moze okazac sie swego
rodzaju blogoslawienstwem dla ludzi zyjacych dla siebie i tylko dla
siebie - kryzys zmusza do wyjscia z izolacji..

Uwazam jednak, ze nalezy sie chocby minimalnie przygotowac.
Chocby po to, zeby otrzasnac sie zdziebko z iluzji pelnego
bezpieczenstwa, jakie stwarza technika. Ostatecznie zainwestowac w
puszki z jedzeniem mozna - nie zepsuja sie, zostana na camping na
lato, lampa nafowa jest urokliwa - mamy w domu trzy i czasem sobie
przy nich nostalgicznie siedzimy. Swieczki zawsze sie zuzyje tez.

Mozna z tego tez Y2K zrobic cos w rodzaju rodzinno/przyjacielskiej
zabawy. Zanam kanadyjczykow, ktorzy robia takie szkolenia
przeciwpozarowe domowe, albo ucza jak przetrwac w samochodzie, ktory
utknal na bezludziu w sniegu. Takie rzeczy sa zwyczajnie praktyczne.

Starzy i mlodzi harcerze mieli by w "grze w Y2K" tu znaczna przewage.

Np jak zaopatrzysz sie w wode w swojej okolicy, jezeli szlag trafi
wieze cisnien zawiadywana poprzez komputer?
Czy znasz swoich sasiadow ? Ja na przyklad mieszkam w dzielnicy,
gdzie jest wielu emerytow uzaleznionych od pomcy spolecznej. Zalozmy
skrajny wariant - braknie benzyny i nie dostaja obiadow. jak im
zorganizowac pomoc.Itd, itd..
Jakie masz lekarstwa w domu i czego brak z pierwszej pomocy?Itd Itd.


Wiem, ze gieldy beda pozamykane na jakis czas, a konkretnie do
momentu, kiedy bedzie wiadomo, ze nie grozi globalny krach.

Do najmniej interesujacych aspektow scenariusza skrajnie
pesymistycznego Y2K nalezy terroryzm i rozruchy. O tym zwyczajnie
wole nie myslec.

Marysia



Re: Splywaj szczawiu (bylo Re: Wczorajszy Tokszok

1999-01-23 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Sat, 23 Jan 1999 23:40:17 +0100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Chris BOROWIAK [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Michnik na Stanfordzie
To: [EMAIL PROTECTED]

 Mirka Kozak wrote:

  niestety nie bede miala przyjemnosci ogladania dalszych reakcji panow, poniewaz
  za godzine rozpoczyna sie na Stanfordzie spotkanie z Michnikiem


 NB. Polska wystosowala zadanie ekstradycji braciszka rzeczonego
 "autorytetu", ktory wslawil sie "wspaniala" dzialanoscia prokuratorska
 za komuny, a teraz siedzi skromnie w Szwecji... Sprawiedliwosc stuka
 do wrot Najjasniejszej !

zainteresowales mnie, napisz cos wiecej o braciszku Michnika. Tak sie
sklada, ze bylam na tym samym wydziale UW co Michnik, potem
spotykalam go kilka razy, kiedy wspinal sie "ku gwiazdom". Byl to
zawsze niezwykle arogancki facet. Inteligentny, ale nie wiem czy az
tak jak go przedstawiali - czy bardziej pewny siebie i "sprzedajacy
sie" dobrze. Mial duze poparcie ambasady USA - wydaje mi sie, ze
dzieki poparciu Mike Kaufmana (zdaje sie New York Times), ktorego
ojciec byl przed wojna (w Lodzi) ponoc bardzo zaprzyjazniony z ojcem
Michnika.
Michnik brzmial bardzo pieknie i patriotycznie w tekstach
publikowanych  w podziemnych pismach, wiec dlugo nie wierzylam, ze
juz we wczesnych 80-tych, zaraz po stanie wojennym, chlal z Urbanem.
Okazalo sie to jednak byc prawda...Smutne to wszystko.

 Krzysztof Borowiak



Re: religie wsrod Polakow

1999-01-08 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Fri, 8 Jan 1999 14:30:08 +1100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: religie wsrod Polakow
To: [EMAIL PROTECTED]

Wreszcie zlapalam troche czasu, wbiegam na liste i co widze?
Na tym calkiem dotad sensownym Forum Polandelorum, wysoko  na
Rostrach stoi nieznana mi dotad pani Dorota i walczy z ukochanym
wiatrakiem kilku znajomych mi osob - z nietolerancja Polakow.

W imie tej nietolerancji pozostawie pania Dorote w spokoju i skupie
sie na temacie, ktory oratio pani Doroty zrodzila - mianowicie na
mieszanych (rowniez religijnie ) malzenstwach.

Ci z Was, ktorzy znaja mnie dluzej moze pamietaja moje peany na
temat mieszanych (rasowo i religijnie) malzenstw w mojej dalszej
rodzinie. Mamy owych malzenstw kilka na obu kontynentach i mozna
powiedziec, ze udalo nam sie zgromadzic przedstawicieli wszystkich
wielkich religii - no moze jeszcze by sie jakis animista i Indianin
przydal do kolekcji.
Poniewaz jest to w naszej rodzinie zjawisko nowe (coz, musze
przyznac Pani Doroto, ze dotad wybitnie przewazali w naszym rodzinnym
klanie Polacy i katolicy), a prace mam taka, ze rozmawiam z wieloma
Kanadyjczykami i to raczej na luzie, zaczelam jakis czas temu pytac
starszych ludzi, o ktorych wiem, ze zyli w podobnej konfiguracji
etniczno-religijnej, jak rzecz cala wychodzi "w praniu"i w czasie.

Z perspektywy ponad 10 lat obserwacji wlasnej rodziny i bardzo wielu
rozmow z ludzmi, ktorzy zyli czas jakis (badz dlugo) w malzenstwach
miesznych moge powiedziec, ze malzenstwo mieszane, aczkolwiek tak
bardzo przyszlosciowo i progresywnie sie prezentujace na zewnatrz
(zwlaszcza  w oczach ludzi mojego pokolenia)  jest bardzo duzym
ryzykiem. I  nie ma to nic wspolnego z tolerancja czy nietolerancja
Polakow.

Po prostu: a) rozne kultury i koleje losow roznych narodow i
ksztaltuja ludzi odmiennie  b) kogos wychowanego w zupelnie odmiennej
tradycji czlowiek wychowany poza nia nigdy nie zrozumie do konca.
Niezrozumienie rodzi cierpienie.

Im wieksza roznica tradycji i religii tym wieksze ryzyko. Malzenstwo
Ukrainki i Polaka ( prawoslawna i katolik) ma najczesciej niezle
rokowania, malzenstwo Zyda ortodoksyjnego i katoliczki czy anglikanki
znacznie slabsze, muzulmanina i katoliczki podobnie. Chinczyk czy
Japonka maja mniejsze problemy z religia (choc mamy w rodzinie bardzo
zaangazowanego buddyste, ktory ostro stara sie nas wszystkich
nawracac), za to zwykle zupelnie inne oczekiwania kulturowe. Np. rola
mezczyzny i kobiety jest inaczej postrzegana w kazdej kulturze. Mojej
dalekiej (wedlug nas bardzo cichej i niesmialej) kuzynce jej tesciowa
Chinka zarzucala m.in., ze jest zbyt pewna siebie, za glosno mowi i
chodzi za duzymi krokami. Maz - wykladowca na uniwersytecie sluchal
tego z uwaga i nie oponowal. Notabene obie panie sa teraz ze soba
zaprzyjaznione i malzenstwo Chinczyk - kuzynka jest naszej rodzinnej
konstelacji ras i wyznan najbardziej udane.

Z reguly wszystko wyglada bardzo PC na poczatku - patrzymy na mloda
pare i wrecz widzimy obrazek z promiennej przyszlosci Planety Ziemia
prezentowany w Star Treck. Przechodzimy nawet okres intensywnego
praktykowania tradycji egzotycznej dla nas kultury.

Schody zaczynaja sie tak ok 3 lat po slubie, kiedy egzotyka staje sie
codziennoscia, a robia sie zupelnie strome ( jezeli nie sprochniale)
po nadejsciu dzieci. Inaczej mowiac - te kryzysy, ktore normalnie
przechodzimy w naszych jedno -kulturowo/religijnie malzenstwach sa
bardzo spotegowane i przyspieszone w czasie w malzenstwach
mieszanych.
czy mozliwa jest zgoda? Tak, ale za wieksza niz w zwyklych warunkach
cene - czasem za duza dla "placacego" i wtedy ..wiadomo.
Wyglada na to, ze zgoda osiagana jest zazwyczaj za cene ustepstwa
jednej, slabszej psychicznie badz materialnie strony, ktora w imie
spokoju rezygnuje ze swojej "etnicznej osobowosci", tradycji,
religii. Stlamszenie psychiczne daje straszne efekty w dalszym
okresie trwania malzenstwa - nie ma nic gorszego jak tego typu
rezygnacja..
W wyjatkowych wypadkach obie strony w imie zgody rezygnuja z obu
tradycji, z wszelkich tresci i praktyk religijnych, zostawiajac sobie
czasem jakies "wydmuszki" , takie ladne tradycje - skorupki,
pozbawione tresci - cos jak elegancka choinka na Boze Narodzenie,
ktore juz nie jest pamiatka narodzin Chrystusa tylko Season Holiday.

Rzecz jasna zycie takiej pary zuboza sie w bardzo widoczny sposob,
 a pozbawienie dzieci dziedzictwa kulturowego i religijnego dotkliwie
je krzywdzi. Czesto laduja one potem w bardzo radykalnych sektach,  a
zawsze czuja sie uposledzone przebywajac wsrod rowiesnikow, ktorzy
chodza do swoich kosciolow, synagog czy meczetow, albo przynajmniej
znaja zasady wiary swoich rodzicow. Male coreczki mojego kuzyna w USA
poprosily go w koncu, zeby je wzial do jakiegokolwiek 

Re: swieta, swieta..

1998-12-19 Wątek Maria Kozakiewicz

Ja tez wszystkim skladam najserdeczniejsze zyczenia spokojnych i
radosnych Swiat -
a wprawdzie do Magdy na makowiec nie dam rady w tym roku zawitac, ale
koledowy wieczor tez planuje..
Marysia



Re: Podarunek pod choinke i Zyczenia

1998-12-19 Wątek Maria Kozakiewicz

Poszlam, zobaczylam, podziwiam - p Antoszewskiego i wszystkich,
ktorzy pracowali przy stworzeniu tego zbioru.
Marysia



Re: nasza wirtualnosc

1998-12-17 Wątek Maria Kozakiewicz

Poniewaz nie moge zasnac (cos jak grypa), kontynuuje moje wirtualne
dywagacje na temat  postrzegania niepelnej realnosci - ostrzegam, ze
dosc dlugie, wiec ...kochani jest zawsze ten wspanialy, wyzawlajacy
klawisz "delete".

Zauwazylam, ze kilka osob, ktore znam w zyciu "realnym" zachowuje
sie inaczej w tymze zyciu, ba, ma nawet nieco inne poglady niz
wynikaloby to z ich wypowiedzi na Liscie. Wyjatkiem jest tu Olek
Matejko, ktory jest prawdziwy i tu i tam - nie wiem jakim cudem. To
jest Jego specyficzny dar.

Wiem natomiast po sobie samej, (o sobie pisac bezpieczniej:))), ze
bywam czasem znacznie bardziej zdecydowana w przedstawianiu swojego
stanowiska, wrecz agresywna, na Liscie niz jestem w rzeczywistosci.
Innym razem jto, co pisze jest bardzo sentymentalne i uczuciowe, co
tez nie jest tak do konca autentyczne - na codzien jestem dosc
zrownowazona i ciezko mnie doprowadzic do np lez, czy jakiejs
wyrazniejszej ekspresji np. wzruszenia.

Zastanawiam sie, ze czy aby nie wynika to z tego, ze biorac udzial w
spotkaniu z umownie istniejaca i niewidoczna, niejako
"niedoswiadczalna fizycznie" grupa ludzi,  podswiadomie odgrywam
jakas role, "dorabiam" sobie cechy, ktorych mi w zyciu brak, a ktore
chcialabym posiadac.

Dlatego mysle, ze niebezpieczne, a przynajmniej niepewne jest
wyrabianie sobie zbyt zdecydowanego ( pozytywnego czy negatywnego)
zdania na temat charakterow, a nawet  pogladow dyskutantow (zakladam,
ze sa wyjatki od mojej wstepnej i probnej reguly "niepelnej
realnosci") na podstawie tego, co pisza oni na liscie.

Trzeba, jak sadze, zastosowac tu jakis filtr, moze podobny do tego,
jaki stosujemy ogladajac co lepsze i delikatniejsze reklamy.

Co Ty na to, Mirko? A  moze taka podswiadoma manipulacja wlasnym
wyobrazeniem jest cecha kobiet? Moze panowie traktuja liste bardziej
bezposrednio, jako prosta wymiane zdan na interesujace, badz
drazniace tematy?   Moze dlatego kiedys panie po proszonym obiedzie
szly do do salonu na likier i kawe, a panowie do biblioteki na cygaro
i koniak?

Inna sprawa, ktora mnie w tym zjawisku wirtualnosci interesuje to
przyplywy i odplywy zainteresowania nia. Mijaja cale miesiace, ba
polrocza i lata, kiedy mogle zyc bez Listy czy list i jest dobrze.
Potem jest okres nieomal zycia "pod Liste". zycie Lista, kiedy
sprawdza sie poczte co kwadrans i czyta kazda wypowiedz, jakby to byl
list od romantycznego kochanka. A tu, na przyklad, leci przepis na
sernik, czy impresje na temat pieczywa ( tez dobrze).

Wiem, ze przynajmniej dwie znajome mi osoby przezywaja podobne
zmiany nastawienia do tej "kawiarni". Co ciekawsze wyglada na to, ze
to nie jest nawet zwiazane z aktualna tematyka na liscie. Raczej z
tym, co przezywamy w naszym bardziej "realnym", badz "dotykalnym"
zyciu. Nie jestem w stanie zdefiniowac w tej chwili jaka sytuacja w
moim zyciu "namacalnym" prowokuje mnie do glodu Listy.
Moze specyficzna samotnosc intelektualna, ktorej napady miewa sporo
osob, zwlaszcza na emigracji, nie wiem.

"A zaczem idz spac holoto, albowiem juz wkrotce switac zacznie" - kto
to powiedzial ( z Sienkiewicza, starozytne)?. Zaznaczam, ze napisalam
to zdanie do siebie samej - zeby nikt sie nie obrazil-)).
Marysia



Re: Normalna inaczej -

1998-12-17 Wątek Maria Kozakiewicz

Sliczne - normalna inaczej.. A propos, czy ktos z obecnych ma bajki
"przerobione na poprawnie". Czytalam niedawno z moimi dziewczynami (
dla wyjasnienia - to sa synowe) Czerwonego kapturka ( po angielsku
niestety) i zaplakiwalysmy sie ze smiechu. Nie wiecie, czy ktos to
przetlumaczyl na polski?
Marysia



Re: Dziekuje za HongKong

1998-12-16 Wątek Maria Kozakiewicz

Bardzo dziekuje za ten opis Hongkongu - mam kilka Chinskich studentek
z tego miasta, ale z zadnej nie moglam wydusic cos wiecej ponad - no,
to jest duze miasto.
A jaki tam jest uniwersytet? Duzy? Sami Chinczycy, czy troche tez
"innostrancow"? Pytam, bo rzadko mi sie w Kanadzie zdarza spotkac
Chinska rodzine, ktora by nie ksztalcila swoich  potomkow, czesto
kosztem wielkich wyrzeczen ( zwlaszcza nowi emigranci - mieszkaja w
srodmiesciu, najgorszej dzielnicy, pracuja przy sprzataniu lub w
piekarni, ale wszystkie dzieci na uniwersytecie).
I dziekuje za errate,
Marysia



Re: Do Pani Nawrockiej

1998-12-16 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Wed, 16 Dec 1998 17:38:03 +0100
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   Magdalena Nawrocka [EMAIL PROTECTED]
Subject:Re: Do Pani Nawrockiej
To: [EMAIL PROTECTED]

 On Tue, 15 Dec 1998 21:24:19 -0700, Andrew Kobos wrote:

 
 Widzisz problem jest w tym, ze jezeli nawet srodek listu Pani N.
 jest do przyjecia, to z pierwszego i ostatniego zdania przemawia
 przekupka z Kercelaka czy Kleparza przeniosiona rzekomo
 "morderczym biegiem naszej historii" pod paryskie hale, nawet
 jezeli juz zburzone. Kolia i Patek + kreacja z boutique'u na
 miejscu dawnych Hal, nie zmieni mentalnosci.
 
 Niemcy, przynajmniej dawni zachodni, przeorali chociaz troche
 swoja niedawna historie powiedzmy spoleczna w swojej swiadomosci.
 My nie.
 Nic na to nie poradze.
 

 Niemcy mieli Hitlera, Rosjanie Stalina, to oni przeorali spoleczna
 swiadomosc swoich narodow. Niestety, obaj sie pospieszyli i nie
 mieli zaslugi poprawienia mojej skromnej, wszakze faktycznie
 jarmarcznej mentalnosci. Prawda, ze niestety, panie Kobos?
 Przydaloby sie i dzisiaj kilku nowych, przedsiebiorczych,
 zapalonych do czystosci rasy, do poprawnosci ideologicznej, do
 alternatywy: slepy posluch lub zaglada duchowych przywodcow,
 panstwowych wodzow - katow? Tak zwana czystka - dobra robota,
 pozyteczna robota, skrupulatna i skuteczna robota. Rozumiem, ze
 Pan zaluje, ze ich tak wczesnie szlag trafil?

 dzieki Bogu, wciaz jeszcze ze straganiarska mentalnoscia,


 Magda N
zastanawiam sie, czy za tym powracaniem pewnych ( nie chce powtarzac
jakich, ale kazdy wie) watkow - na tej liscie, na innych, a takze w
prasie, nie kryje sie pewna forma dewiacji psychicznej ( psycholog
moze okresli to bardziej precyzyjnie), ktora po angielsku nazywa sie
attention seeking disorder - przymus wewnetrzny, ktory nakazuje
zwracanie na siebie ciagle uwagi.
Konfucjusz twierdzil, ze czlowiek i jego rodzina, to mini -panstwo.
Jezeli tak, to byc moze cale nacje badz panstwa moga cierpiec na
psychiczne zaburzenia? Przyczyny choroby moga byc rozne, co nie
oznacza, ze chory moze sobie szalec jak chce i gdzie chce. Dam wam
przyklad z podworka spoza listy: znam czlowieka, ktory MUSI stale byc
w centrum zainteresowania calego srodowiska. Jak dlugo pracowal w
powiedzmy, przemysle rozrywkowym, bylo  w miare dobrze, bo tam si
ewyzywal.  Co pewnien czas jednak jego miejsce pracy zamykano na
wakacje - byl za maly ruch, albo jakos robilo sie wokol niego za
spokojnie. Za kazdym razem ten niezwykle utalentowany, pelen pomyslow
i humoru czlowiek usilowal popelnic samobojstwo - raz nawet bardzo
spektakularnie. Jeden z jego darmowych wystepow skonczyl sie dla
niego dosc tragicznie, bo kanadyjska policja ma slabe poczucie
humoru. Nie chce rozwijac tematu, bo moglabym niechcacy komus sprawic
przykrosc, ale faktem jest, ze ten czlowiek ( zaznaczam, NIE jest na
liscie) gros swojej energii wydatkuje na zwracanie na siebie uwagi.
Po prostu usycha, jezeli nikt ( poza najblizszym gornem znajomych, a
tych ma coraz mniej, bo w pogoni za szersza popularnoscia zraza
dawnych przyjaciol) na jego coraz to nowsze pomysly nie reaguje.
Marysia



Re: o dziwactwach Internetowych (bylo: Do Pani Nawrockiej

1998-12-16 Wątek Maria Kozakiewicz

Date sent:  Wed, 16 Dec 1998 16:55:36 -0800
Send reply to:  Discussion of Polish Culture list
[EMAIL PROTECTED]
From:   mirka [EMAIL PROTECTED]
Subject:o dziwactwach Internetowych (bylo: Do Pani Nawrockiej
To: [EMAIL PROTECTED]

 Maria Kozakiewicz wrote:

  zastanawiam sie, czy za tym powracaniem pewnych ( nie chce powtarzac
  jakich, ale kazdy wie) watkow - na tej liscie, na innych, a takze w
  prasie, nie kryje sie pewna forma dewiacji psychicznej ( psycholog
  moze okresli to bardziej precyzyjnie), ktora po angielsku nazywa sie
  attention seeking disorder - przymus wewnetrzny, ktory nakazuje
  zwracanie na siebie ciagle uwagi.


 IMHO Internet ulatwiajac blyskawiczny przeplyw informacji miedzy ludzmi
 fizycznie odleglymi od siebie (nierzadko globalnie) spowodowal duze zmiany w
 sposobie zycia a i niemale w psychice ludzi poslugujacych sie nim. Sadze, ze
 jest to kamil milowy w rozwoju naszej cywilizacji porownywalny np. z wynalazkiem
 Gutenberga.

 Attention deficit disorder ? byc moze, podobnie jak inne rysy charakteru
 skondensowane w postingach internautow.
 Slyszalam, ze Poland-L jest przedmiotem dysertacji nt. psychologii internetowej.
 Nie wiem, czy to jest plotka czy rzeczywiscie ktos sie tym zajmuje, wiem, ze z
 ciekawoscia poznalabym wyniki tej pracy.

 lapiac oddech --
 m.
 ==
wiesz, to bardzo ciekawe.Niedawno zastanawialismy sie ze znajomymi
czy przyjaznie netowe sa rownie realne ja te, ktore zawiazujemy
"twarza w twarz". Doszlismy do wniosku, ze stopien "realnosci" zalezy
od kilku czynnikow, np. czasu trwania znajomosci wirtualnej,
zgodnosci pogladow, udzialu we wspolnych "kampaniach" w okresie
zaostrzinej dyskusji itp. ale staja sie 100% realne dopiero, kiedy
ludzie sie spotykaja, podadza sobie reke itp.
Innym problemem jest nadmiar bodzcow audio-wizualnych w
przeciwienstwie do odczuwania np dotykiem. Zrobilam eksperyment w
jednej ze swoich klas, w ktorych ucze historii. W jednej grupie
pokazalam wideo, przezrocza i omowilam temat scisle zwiazany z
numizmatyka starozytna ( kiedys w tym "robilam"), w drugej
ograniczylam sie do wykladu, ale dalam studentom kilka monet
starozytnych do reki podajac oczywiscie wszystkie o nich informacje.

Po pewnym czasie ( tym samym dla obu grup) zrobilam test ( te same
pytania naturalnie, adekwatne do przekaznej tresci).
Grupa, ktora bawila sie monetami miala bez porownania  lepsze wyniki.
Zapytalam ich dlaczego tak dobrze wszystko zapamietali .
Odpowiedzieli, ze monety byly prawdziwe.To, co na ekranie oni
postrzegaja jako nie-prawdziwe, badz prawdziwe jedynie w obrebie
pewnej konwencji.
Marysia