Re: o i do Malgosi
Nie wiem kto i za co sie chce wypisywac z Listy, bo ostatnio poprawiam ok 250 egzaminow i jestem raczej nieprzytomna, ale zobaczylam jednym okiem, ze to jest cos o Malgosi Zajac a zatem - Malgosiu, bardzo, bardzo lubie Twoje listy, wypowiedzi i uwagi rodzinne - tak milo uslyszec, za nasza lista interesuje sie i Mama i Dziadek- koniecznie ich pozdrow. Dziekuje Ci, ze jestes z nami. Masz klase. Marysia
Re: Olek
Wciaz nie wiemy, kiedy bedzie pogrzeb Olka, Jego zona jest jeszcze w Polsce, dokad wyjechala kilka dni temu. Ma naturalnie wrocic lada moment.Bardzo mi jej zal - byli malzenstwem tyle lat, ze jak to bywa w takich wypadkach stali sie jak drzewa zrosniete pniami i splatane galeziami..to jest straszny bol, kiedy blizniacze drzewo pada. Wirtualny pogrzeb.. to znaczy, ze Olek jest z naszej listy pierwszy TAM? Marysia
Re: gdzie zyc?
Date sent: Mon, 30 Aug 1999 09:31:18 -0500 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Stev Pec [EMAIL PROTECTED] Subject:gdzie zyc? To: [EMAIL PROTECTED] Polecalabym mu Rocky Mountain House. Ok 5000 mieszkancow, niedaleko ( jak na Kanade) do gor, przepiekne lasy i jeziora doslownie w zasiegu reki. Okolica rolnicza. Kosciol katolicki jest, nawet jest ksiadz Polak, calkiem swiezo z Polski ( ma e-mail, moge podac). Polakow niewielu, kilka rodzin, ale juz w Red Deer obok sa, nie mowiac o nas w Edmonton i Calgary ( Rocky jest w polowie drogi). Ludzie podobno bardzo fajni. Zimy ostre, ale sniezne i przez to piekne. Lata gorace, ale nie tak straszliwie. Marysia Rodak na invalidzkiej pensji $900 miesiecznie I troche w banku, sprawny fizycznie, chcialby opuscic stan Georgia I zamieszkac gdzies na polnocy USA lub nawet w Kanadzie. Pytalem dlaczego? Odpowiedzial ze ma dosyc cieplego klimatu I wielkich mist jak Atlanta.Chcialby zamieszkac w klimacie cos jak w Polsce, w malej miescinie gdzie kazdy zna kazdego, Polacy niemusza tam byc ale kosciol Katolicki music byc w okolicy. Mowi ze maly ogrudek I w/w pensja wystarcza jemu na dogodne zycie. Ja niebylem pewny. Co panstwo nato? Pogodnie Seweryn
Re: Sliwki
Nie piszcie o sliwkach, strasznie mi sie chce jesc -)) wlasnie jakies sliwki, najchetniej takie troche pomarszczone wegierki, fioletowo - siwe, dojrzale az do zloto-czerwieni w srodku i pachnace.. Zdaje sie , ze juz wiem, co to jest masochizm -((
Olek
W piatek odszedl od nas Olek Matejko. Z tego, co wiem od jego najblizszego przyjaciela, Ryska, Olek zmarl na zawal w drode do Faculty Club na naszym uniwersytecie. Spotkalam Olka w poprzednia niedziele po kosciele. Wygladal swietnie, byl rozesmiany, robilismy rozmaite plany na jesienne wyjazdy z nasza grupa RRN i nic nie zapowiadalo tego, ze dla niego to byla ostatnia niedziela na ziemi. Mysle, ze mial szczesliwa smierc, bo szybka i lagodna, a byl duchowo do niej przygotowany. Mial niespotykana w pozniejszym wieku odwage szukania prawdy - tez o sobie. Olek byl praktykujacym katolikiem, spowiadal sie czesto i duzo sie modlil, rowniez za swoich niewierzacych przyjaciol. Bedzie mi bardzo brak cierpliwego, cieplego glosu Olka w sluchawce telefonu i niech mi teraz przebaczy, ze tak czesto nie mialam dla niego wiecej czasu.. Czekaj na nas Olku, to juz niedlugo..zycie szybko mija. Twoje zycie, ktore nam tak czesto przedstawiales i na Liscie i w przez radio, Twoje bole i rozczarowania, rozterki, leki i smutki juz przeminely.. Jestes teraz, jak mam prawo miec nadzieje, pelen radosci w ramionach Tego, ktorego starales sie kochac najszczerzej i najserdeczniej, jak dziecko.. Do zobaczenia na Wiecznej Liscie, w nieprzemijajacym Poland-L Przypomnial mi sie cytat CS Lewisa, ktory tu luzno tlumacze: "Jestesmy czlonkami ciala Chrystusowego, kamieniami i kolumnami Jego swiatynii. Dlatego mamy pewnosc naszej niesmiertelnosci i tego, ze zyc bedziemy, kiedy galaktyki nalezec juz beda do historii.." Marysia
Re: odnosnie Panien Z
Przyznam, ze listy Pan Z czytam w pierwszej kolejnosci i zawsze z wdziecznoscia - sa rzeczowe, informuja zrodlowo, dobieraja tematy ciekawe i a nie sensacyjne, nie wdaja sie w klotnie, nie traca czasu na pyskowki, a nade wszystko sa POLSKIE z krwi i kosci, ducha i umyslu - nie jakies tam slowiano ( lub nie) - filki. Powinny Panie zalozyc gazete - netowa lub zwykla. Serdecznie pozdrawiam i prosze o dalej.. Marysia
Re: Czy olewanie jest moralne
Date sent: Tue, 18 May 1999 18:30:56 +0200 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Magdalena Nawrocka [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Czy olewanie jest moralne To: [EMAIL PROTECTED] Zanim sie wypisze z Listy na jakis czas z racji wyjazdowo - pracowych chcialam niesmialo przypuscic w sprawie olewania, ze nie zawsze nas olewaja. Bywaja np ( u dentystow) tzw pacjenci z bolem ( kogo zab nie doprwoadzal do szalenstwa niech tego nie czyta), ktorych przyjmuje si epoza kolejnoscia. Mam szwagierke - dentystke i wiem, ze nie raz przyjmuje pacjentow "z bolem" w nocy, w niedziele, w weekend, a raz w Wigilie ( facet chodzil po scianach). I przy okazji kto moze mi pomoc sie wypisac?Marysia On Tue, 18 May 1999 10:28:59 -0400, Eva Madry wrote: Czy olewanie jest moralne, zadalam sobie pytanie w poczekalni u dentystki. Czterdziesta piata minuta mojego siedzenia byla niemoralnie marnowana. Nie moglam nic robic, ani czytac, bo tam za ciemno, ani myslec, bo z glosnika easy listening lecialo, a jak wiadomo kobiecie ciezko sie jest wylaczyc, wiec siedzialam bezmyslnie i co rusz siegalam po katalogi ze strojami kapielowymi. Coraz bardziej skupialam sie na kazdej marnowanej minucie. Skojarzylo mi sie z marnowanymi pieniedzmi pana Swiderskiego i rzeczywiscie, pomyslalam, nie dosc, ze mi marnuja czas, to ja nawet nie wiem, co oni z tym moim czasem tam za drzwiami wyprawiaja. Probowalam rozpoznac odglosy narzedzi, ktorych praca marnowana jest na czyjs zupelnie nieumowiony problem. Albo gorzej, tam w ogole nikogo nie ma i marnuja na zmarnowanie. Po godzinie, powiedzialam, koniec tego! Wstalam i wyszlam. Bylam wsciekla i chcialam pojsc do lasu. Poszlam przestawic samochod z licznika na jakies morlanie bezplatne miejsce i pytalam siebie, czy marnowanie jest niemoralne, czy marnowanie jest niemoralne. Nienawidze analogii, nienawidze analogii. A Ha, bylam im widzieczna za taki wniosek, otwieral przede mna calkiem nowe horyzonty, chociaz juz slyszalam ten slodki glosik po powrocie - gdzie nam pani uciekla, pani Ewo? A wiec Oni zdaja sobie sprawe, ze czlowiek chce uciec. Oni zdaja sobie sprawe, ze olewaja. Nie zdaja sobie jednak chyba sprawy, ze to niemoralne. Niemoralny dla takich specjalistow jest pacjent, ktory dal im noge i karygodnie uszczuplil ich kabze. Uwielbiam byc "niemoralna" i przyznaje bez skruchy, ze robie to na kazdym kroku, gdy tylko mi sie ktos wystawi. Nawoluje tu gromko wszystkich olewanych do niemoralnosci! A to sie nasza Kochana Przyzwoitka zakotluje. Jakby nie bylo do archiwum takie bezecenstwo pojdzie.;-))) pozdrawiam solidarnie tez od czasu do czasu olewana, Magda N
Re: czy cos sie dzieje ( radioaktywnego) na Slowacji? Wazne
Zadzwonila do mnie kuzynka -pielegniarka pracujaca w szpitalu dla dzieci. Mowi spanikowana, ze dotarly do niej wiesci, ze na Slowacji podaja dzieciom masowo plyn Lugola. W Polsce podaja go tym, ktorzy wiedza i sie upomna. Ponoc "cos wywalilo", ale gdzie nie wiadomo. Mam wielka nadzieje, ze to tylko plotka-panika. Jezeli ktos z Panstwa jest w Polsce lub wie cos wiecej na ten temat - prosze puscic wiadomosc na liste. Marysia
Re: Najgorsza szkolna tragedia w historii USA
Date sent: Mon, 26 Apr 1999 16:02:36 -0500 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Bartek Rajwa [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Najgorsza szkolna tragedia w historii USA To: [EMAIL PROTECTED] Nie zdawalem sobie wiec sprawy, jak wygladaja wspolczesne gry wideo. I nie mam na myslu tu tylko takich drobiazgow jak "Doom" czy "Quake", ale gry instalowane w salonach gier video (Arcades), gdzie ekran jest o rozmiarach 2 metryx2 metry, w dloniach trzyma sie cos co do zludzenia przypomina karabin, a wrzaski ofiar i rozbryzgi krwi az zdumiewaja realnoscia. Zaproszony gosc zwrocil uwage, ze gdy przeanalizaowac ostatnie przypadki morderstw w szkolach z uzyciem broni palnej, to okazuje sie, ze napastnicy wykazywali zachowanie typowe dla _dobrze_ _wytrenowanych_ profesjonalistow. Mimo, ze wielu z nich nigdy nie strzelalo do zywej osoby. Musze przyznac, ze o ile dotad nie zastanawialem sie nad tym problemem, o tyle teraz jestem przekonany, ze wplyw takich wlasnie morderczych gier video na juz skrzywiona psychike nastolata moze byc tragiczny. Co Panstwo o tym sadza? Mialam kilku studentow, ktorzy spedzali cale noce grajac w gry video - dwoch usilowalo popelnic samobojstwo, pozostali albo poodpadali z uczelni, wiec nie wiem co dalej, albo szli na dlugotrwale leczenie. Z jednym mam dotad kontakt - wyleczyl sie, ale twierdzi, ze w jakims momencie mial straszne mordercze mysli - cos go pchalo do "ozywienia: gry, bylt to lek przed nierealnoscia i jakies niesamowite w swoim charakterze uzaleznienie od mysli o przemocy. MK Bartek Rajwa -- [EMAIL PROTECTED] To sa sprawy bardzo przykre ale wymagaja, zeby kazdy uczciwie spojrzal na siebie samego. Nie ma po co jeczec, ze w TV czy na video to sama przemoc itp. --- jezeli my tego nie bedziemy czytac, domagac sie, to wtedy ekonomiczne prawa przesadza o tym jak wiele takich rzeczy jest nam serwowanych. Czesto slysze wlasnie komentarze, ze cos tam "daja w TV." Nikt tego nie daje. "Oni" robia olbrzymie pieniadze i rowniez olbrzymie wydaja na to, zeby sie dowiedziec na co sie gapimy i kiedy. TV to moim zdaniem jest najgorsze medium, to tak straszliwie wciaga. Uwaga musi zmieniec sie co 2 sekundy (to jest chyba srednia podawana przez badaczy kultury telewizyjnej). Poniewaz obecne pokolenie 20 czy 30 latkow jest pierwszym ktore wychowalo sie na TV, jeszcze na pewno wielu rzeczy nie wiemy o negatywnych skutkach tego ogladania. Jestem bardzo niechetna TV ale wiem, ze to nie przez TV odbywaja sie tragedie szkolne. To chyba bardziej przez to co sie dzieje z jednostka rodzinna, przez to, ze dzieci spedzaja niewiele czasu z rodzicami, przez to, ze dzieci uwaza sie czesto jako "excess baggage" w trakcie tego jak rodzice przeciez "ukladaja sobie zycie" -- czesto oddzielnie. --- dorota
Re: Za 5 dni laduja
Date sent: Sat, 10 Apr 1999 12:07:07 +1000 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Irek Karaskiewicz [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Za 5 dni laduja To: [EMAIL PROTECTED] Nie zgadzam sie z Panem. Zaprzyjaznione z administracja Clintona media zrobily swoje - od kilku dni stopien poparcia dla inwazji ladawej Yugoslawi przekroczyl 50% w spoleczenstwie amerykanskim, czyli mozna ladawac. Trzej zolnierze amerykanscy z posiniaczonymi twarzami, pokazywani nieustatnie w telewizji, wywolali efekt podobny do tego jak atak Japonczykow na Pearl Harbour. Media spowodowaly, ze Amerykanie chca wojny. Inicjatywa Milosevica wstapienia do Uni Bialorus-Rosja, spowodowala (z pomoca rosyjskich mediow), ze coraz wiecej Rosjan chce wojny. Cala odpowiedzialnosc za obecna napieta sytuacje, spada na dyletantow ze U.S. State Department, ktorzy spartaczyli rozmowy paryskie. Towarzystwo to czuje sie Panami swiata, niestety brak im odpowiedzialnosci, pokory i ostroznosci. Obserwuje to, co sie dzieje z rosnacym przerazeniem. Mam wrazenie, ze albo komus, jakies konkretnej grupie nacisku w USA i nie tylko, bardzo zalezy na wojnie ( np przemysl zbrojeniowy, oetrochemiczny itp), albo mamy do czynienia ze zbiorowym szalenstwem poczynajac od Billa o twarzy manekinu sklepowego, a konczac na najbardziej przecietnych Amerykanach, ktorzy najwyrazniej nie widza juz zadnej roznicy miedzy wojna na filmie, a wojna w rzeczywistosci. Kiedy slysze jak w telewizji tlumaczy sie publicznosci, ze wojna nie jest jeszcze skonczona bo...itd. .to ogarnia mnie tzw pusty smiech - brzmi to jak tlumaczenie, ze film ma za malo akcji, za bardzo sie ciagnie i robi sie nudny. A przeciez - najwyrazniej tak wyglada myslenie tych ludzi - w "Robokopie" przyszedl dobry i silny, skopal, postrzelal i sprawe zalatwil. Mentalnosc kowbojska, kurcze - i jakas straszliwa naiwnosc, pomieszanie zycia i sceny, cos z igrzysk i chleba dla plebsu. Kanadyjczycy, z ktorymi rozmawiam sa bardzo podejrzliwi w stosunku do amerykanskich zapedow, choc tez nie sa w stanie zrozumiec nawet 1/10 problemow emocjonalnych ludzi na Balkanach. Mlode pokolenie jest urobione na polityczno-poprawnie tak dokladnie, ze nie jest w stanie pojac nawet prostego patriotyzmu, a co dopiero zrozumiec jak mysli ktos, kto nie jest juz patriota a skrajnym nacjonalista.. Troche to wszystko wyglada jak globalny Titanic - i tak jak tam ci na najwyzszym pokladzie bawia sie, pija szampana i nie wyczuwaja przechylu. Wydaje im sie, ze sa niezatapialni.. Straszliwa pycha i stad tez i glupota. Wiadzialam, ze jest zle w Departamencie Stanu USA, ale nie podejrzewalam, ze az tak. MK
Re: Kaseta pt. POLAND
Date sent: Mon, 22 Mar 1999 23:53:39 -0800 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: "W.Glowacki" [EMAIL PROTECTED] Subject:Kaseta pt. POLAND To: [EMAIL PROTECTED] Polecam do obejrzenia kasete video pt. Poland z serii The Rand McNally Video Traveller Collection, wydana sukcesywnie w latach 1993,94 i 95, numer indeksu ISBN 1-56345-094-1, wydana przez International Video Network: 2242 Camino Ramon, San Ramon,CA 94583 albo 107 Power Road, Chiswick, London W4 5PL. Wielkie dzieki - czegos takiego bardzo pilnie szukam dla naszej biblioteki. A takze zestawow przezroczy o polskiej tematyce ( sztuka zwlaszcza) - u nas w bibliotece nie znalazlam doslownie nic o Polsce, choc wszystkie inne kraje, nawet malenkie ( np Izrael) sa bogato reprezentowane. MK Film "Poland" trwa zaledwie 31 minut, ale nie wiedzialem do tej pory, aby w tak krotkim czasie mozna bylo opowiedziec historie Polski zilustrowana muzyka oraz przepieknymi zdjeciami Warszawy, Malborga, Torunia, Gdanska, Sopotu, Wroclawia, Oswiecimia, Krakowa, Kazimierza, Wadowic, Zakopanego, szlaku Orlich Gniazd i paru innych miejsc. Kasete mozna ja wypozyczyc w kanadyjskich bibliotekach, zupelnie za darmo i IMHO, jest ona wspanialym antidotum na wszelkie "polskie bledy i wypaczenia", jakich "dopuszczono" sie w stosunku do roznych nacji, religii. Na szczegolna uwage zasluguje komentarz po angielsku, wymawiajacy nazwy miast po prawie polsku(bez akcentowania np."czasowej administracji"), tresciowo natomiast zaprzeczajacy zupelnie pewnym opiniom i racjom wszystkich tych, co wiedza najlepiej, czyli "prawdziwym polskim patriotom", w skrocie(ppp). Ewentualnym panstwu ogladajacym zwracam uwage na fragmenty o Gdansku, Kazimierzu i Oswiecimiu. Pozdrawiam, Wilhelm Glowacki
Re: Wlasciciel z Buffalo?
Date sent: Wed, 24 Mar 1999 08:15:12 +0800 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Anna Niewiadomska [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Wlasciciel z Buffalo? To: [EMAIL PROTECTED] W sprawie "wlasciciela w Buffalo" nie wypowiadam sie. Natomiast co do ogolnego spadku poziomu Poland-L, to wydaje mi sie ze byl to proces nieunikniony a przyczyny sa jasne. Spowodowala to demokratyzacja internetu ktory przestal byc domena srodowisk uniwersyteckich. Mysle ze musimy sie z tym pogodzic. Moje przynajmniej doswiadczenia z listami zamknietymi wcale nie byly lepsze, choc tam problemy sa inne. Pocieszmy sie wszelako ze na s.c.p. jest jeszcze gorzej:-) Michal Niewiadomski Mysle, ze gdybysmy wzieli przyklad np. z p Malgorzaty Zajac, ktora pisze o konkretnych wydarzeniach ze swojego terenu, poziom listy bardzo by sie poprawil. Mysle tez, ze sie troche w ciagu ostatnich miesiecy wypalilismy emocjonalnie i czas na solidniejsza pozywke - faktow. Fakt, ze p Malgosia ma sprawe nieco ulatwiona, bo jest w Polsce.. Bardzo mnie zainteresowala ta warszawska wystawa o Grodnie (cala rodzina mojego meza jest z Grodna i mieszkala tam przez wiele pokolen), nie wspominajac wycieczki jaka robi "Grunwald" do Wilna. 15 cudownie spokojnych lat przepracowalam w Muzeum Narodowym w Warszawie i mam wielki sentyment do tego ogromnego obrazu, z czcia ogladanego przez szkolne wycieczki.Czasem, kiedy mialam dosc wpatrywania sie w niewyrazne napisy na starozytnych monetach, szlam przejsc sie po Malarstwie Polskim, choc latem przyjemniej bylo isc przez korytarze chlodnego od kamiennej posadzki Sredniowiecza. Dopiero teraz, kiedy mieszkam w kraju, w ktorym dom liczacy 100 lat to zabytek, doceniam w pelni bogactwo polskich kolekcji. I pomyslec, ze samo Muzeum powstalo w okresie zaraz po wyzwoleniu po 1szej Wojnie Swiatowej, w czasach niezwykle ciezkich. Kolekcje powstawaly w wiekszosci z darow. Podwaliny Dzialu Monet i Medali (czyli Numizmatyki) stworzyl Dziadeczek (nazwisko niestety zapomnialam, skleroza, ale moze P Malgosia wytropi - wystarczy zadzwonic do Dzialu 211031), krakowianin z urodzenia, inzynier, ktory budowal latami kolej w Turcji i skupywal tam monety. Kiedy Polska odzyskala wolnosc - przekazal cala ogromna kolekcje (po wojnie, przetrzebiona przez Niemcow i Rosjan po kolei liczyla 60 000 obiektow) powstajacemu Muzeum. Podpadl podobno rodzinie, bo kolekcja miala ogromna wartosc. Opracowywal ja potem do czasu, kiedy prawie zupelnie starcil wzrok. Umarl w domu starcow dla biedakow.. Mk
Re: Clive Staples Lewis
Date sent: Fri, 19 Mar 1999 09:46:03 +0100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Wojciech Jeglinski [EMAIL PROTECTED] Subject:Clive Staples Lewis To: [EMAIL PROTECTED] Maria Kozakiewicz: Co mnie uderza w ksiazkach Lewisa ( Mere Christianity, Till We Have Faces, The Great Divorce, Cosmic Trilogy, The Problem of Pain itd.) to przepiekny, klarowny jezyk i imponujaca logika, wlasciwie precyzja jego rozumowania. Wszystko, co ten czlowiek napisal cechuje imponujaca intelektualna uczciwosc i zdolnosc do glebokiej refleksji. 'Itd.' Pani Marii to m.in. : ) 'Bog na lawie oskarzonych'(God in the Dock. Essays on Theology.), 'Cztery milosci' (The four loves') oraz nade wszystko 'Listy starego diabla do mlodego'(The Screwtape Letters; Screwtape proposes a Toast). Z recenzji: 'Zlosliwi twierdza, ze gdyby Lewis napisal tylko te jedna ksiazke, to i tak trafilby do panteonu literatury europejskiej. Istotnie. 'Listy' sa wyjatkowe pod kazdym wzgledem. Pelne humoru, kpiny, diabelskiej ironii odkrywaja gorzkie prawdy o nas samych i stawiaja pytania, od ktorych uciec sie po prostu nie da'. Czytajmy Lewisa. Naaaprawde warto! :-) Wojtek Jeglinski No i do tego trzeba dodac Till We Have Faces - ksiazke m.in. o tym, jak tzw. ludzka milosc, pozbawiona Boga( nieprzebostwiona) , staje sie zawsze w koncu zrodlem cierpienia. Ksiazka oparta jest na greckim micie o milosci Psyche i Erosa, za rzymskim autorem Apulejusem. Lewis wprowadzil tam wiele zmian, ale musze przyznac, ze klasycysta byl znakomitym, bo nic nie "zgrzyta" - boginii Ungit jest bardzo przekonywujacym odpowiednikiem Afrodyty/Cybele/Magna Mater, pozostale realia sa swietnie przedstawione. Mk
Re: Rekolekcje wielkopostne - kielnia i piramida
Anonim ( ponoc imieniem Lucjan ) skrytykowal moje zachety do praktykowania tego, co zalecala nawet wyrocznia Apollona w Delfach ok. 2500 lat temu, czyli poznawania siebie (gnothi seauton), a raczej tego, ze nikt z nas nie jest Bogiem ani nawet bogiem (az trudno uwierzyc, ale chodzilo w tym hasle o pokore) - i pozegnal sie stosownie: Zegnajac sie ateistycznie (cyrkiel-rower-kielnia) Do pana Lucka (?) : rozumiem cyrkiel i kielnie, ale co do tego zestawu ma rower? Piramida, owszem..ale to juz zupelnie inny temat Nastepnie Pani Uta z mojej odpowiedzi wybrala interesujacy ja fragment: Kwestia doswiadczenia i podejscia do sprawy. [..] Nigdy nie przyszloby mi do glowy kpic z ich doswiadczen religijnych i praktyk i skomentowala : Nikt nie mial zastrzezen do rekolekcji dla czlowieka wierzacego, moze tylko do tego, ze Pani proponowala to dla osob niewierzacych. Pani sama mowila, ze dla osob niewierzacych trudno zrozumiec czym sa dla czlowieka niewierzacego rekolekcje. Ta sama logika funcjonuje rowniez na odwrot. Dla osob wierzacych chyba trudno zrozumiec, ze dla osob niewierzacych nie portrzebne sa religijne praktyki i zwyczaje. Do Pani Uty (ale z racji kielni tez i do "Anonima - nie Galla"): Nie pisalam, ze osoby niewierzace powinny stosowac religijne praktyki i zwyczaje, a tylko, ze jakis, chocby krotki, okres poglebionej refleksji nad wlasnym zyciem i sensem zycia potrzebny jest kazdemu, rowniez osobie niewierzacej. Chodzi o zastrzyk duchowego tlenu. Mialam w swoim czasie starsza od siebie dosc znacznie przyjaciolke - graficzke. Nie zyje juz. Byla nieochrzczona, absolutnie niewierzaca (corka bardzo znanego przedwojennego masona, profesora UW, sama po dwoch doktoratach i ASP), ale regularnie dwa razy do roku robila sobie rekolekcje wyjazdowe, z Kotarbinskim i Platonem jako czytaniami. Nazwala to "rekolekcjami" zupelnie na powaznie. Juz zupelnie inna sprawa jest to, co z tego z czasem wyszlo...ale to byla osoba niezwykle uczciwa wobec siebie (i innych tez) i zarazem odwazna. Jezeli cos uznala za prawdziwe. to szla za tym do konca. Nie bala sie refleksji nad soba, nad sensem zycia, ani nawet sensem cierpienia. A znala cierpienie z autopsji - byla wiezniarka Majdanku. Podobna przygode z Platonem przezyl w swoim czasie zmarly w 67 roku CS Lewis, profesor Oxfordu, wykladowca literatury sredniowiecznej i filozofii starozytnej. Wychowany w kosciele anglikanskim, stracil wiare jako dorastajacy chlopiec. Jego ateistyczne poglady ugruntowaly sie pod wplywem wychowawcy - profesora logiki. Potem, jako student i poczatkujacy wykladowca Oxfordu byl wrecz wojujacym ateista. W ktoryms momencie wypadlo mu jednak wykladac filozofow starozytnych - i od nich doszedl do teizmu najpierw, potem do Chrystusa. Bardzo naturalnie upraszczam ten proces, historia jest dluzsza i bardziej skomplikowana. Duza role odegral autor "Hobbita", prof Tolkien, katolik zreszta i przyjaciel Lewisa. Jezeli kogos Lewis zainteresuje, sluze bibliografia. Jednym z najlepszych opracowan na temat przyjazni Lewisa, Charlesa Wiliamsa i Tolkiena napisal William Hooper. Co mnie uderza w ksiazkach Lewisa ( Mere Christianity, Till We Have Faces, The Great Divorce, Cosmic Trilogy, The Problem of Pain itd.) to przepiekny, klarowny jezyk i imponujaca logika, wlasciwie precyzja jego rozumowania. Wszystko, co ten czlowiek napisal cechuje imponujaca intelektualna uczciwosc i zdolnosc do glebokiej refleksji. Jakos go zawsze kojarze z ta moja zmarla przyjaciolka - podobne srodowisko, to samo pokolenie, podobna uczciwosc w poszukiwaniach. Tak, to fakt, ze rekolekcje, troche glebsza refleksja nie sa czasem "bezpiecznym". MK
Re: Rekolekcje wielkopostne
Date sent: Wed, 17 Mar 1999 18:41:14 +0100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Textpert Alert [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Rekolekcje wielkopostne To: [EMAIL PROTECTED] On 99-03-16 23:54 -0700 sez Maria Kozakiewicz: [...] Rekolekcje sa potrzebne kazdemu, mysle, ze nawet osobom niewierzacym. Kazdy potrzebuje okresu wyciszenia i przesortowania priorytetow. Kiedy zyje sie tak w biegu, jak wiekszosc z nas, latwo sie gubi skale spraw - te najmniej wazne wpychaja sie bezczelnie na sam przod, a te najwazniejsze pomalu zaczynaja znikac gdzies w oodali z tylu. Oczywiscie najlepsze sa rekolekcje zamkniete..ale dla wiekszosci z nas to luksus. Dziekuje za myslenie za osoby niewierzace, co do ktorych sie zaliczam, zawsze sobie cenilem jak ktos inny mysli (rowniez) za mnie. Co dwie glowy... itd. Ciekawy jednak jestem jak pani potrafi polaczyc ten popyt na duchowa refleksyjnosc z istota tychze siecowych rekolekcji od egida Ciemnogrodu. Jesli bowiem istnieje jakis inny polski osrodek mniej pobudzajacy do samo- krytycyzmu niz ten (nie wspominajac nawet o jego zaslugach na polu krzewienie obskurantyzmu), to prosilbym mi go wskazac. Nie jestem co prawda wierzacy, nadto nigdy nie bylem katolikiem (nieochrzczony -- a zyje toto), ale zapewniam pania szczerze ze nie wszyscy posrod infidelow zyja tak, ze wymagaja okazyjnych rekolekcji dla zachowania rownowagi. Niektorzy z nas maja zas nawet taki zwyczaj, ze reflektuja nad tym co robia jednoczesnie i rownolegle z tym co robia. W ten sposob nie maja sie czego kumulatywnie wstydzic, a co dopiero szukac umownego rozgrzeszenia raz na jakis czas ze strony kasty omylnych zreszta (bo tylko ludzkich) kaplanow. Zegnajac sie ateistycznie (cyrkiel-rower-kielnia) Kwestia doswiadczenia i podejscia do sprawy. Wprawdzie znam bardzo wielu ateistow ( moj zmarly tesc byl jednym z nich i bardzo sie przyjaznilismy) ale nie spotkalam jeszcze zadnego( Pan jest pierwszym jak na to wyglada), ktory moglby o sobie z zupelna pewnoscia powiedziec, ze jest zawsze na bierzaco ze swoim sumieniem i refleksji kumulatywnej nie potrzebuje. Ci, ktorych znam to tacy raczej realisci. Jezeli jest Pan niewierzacy i mial Pan raczej powierzchowna stycznosc z religia chrzescijanska, to troche trudno Panu zrozumiec, czym sa dla czlowieka wierzacego rekolekcje. Rekolekcje nie polegaja na kumulatywnym wstydzeniu sie - raczej sa powrotem do zrodel, poglebieniem zrozumienia tego, co juz sie poznalo, sa czyms takim jak powrot do domu rodzinnego na jakis czas i niekonczace sie rozmowy z najblizszymi, z ktorymi "rozmawialo sie" przez dluzszy czas tylko faksami, listami, e-mailami, telefonami.. Emigranci mnie zrozumieja - rekolekcje to jest tak jak jechac do rodzicow do Polski na 2 tygodnie, kiedy doslownie siedzi sie i rozmawia calymi dniami. I wraca sie z poczuciem nawiazanego na nowo kontaktu, jakiejs jednosci, wspolnoty.. Nie mam pojecia jakie beda te rekolekcje w Ciemnogrodzie - kazde sa jakies inne, ale z kazdych mozna cos dobrego wyniesc. No i ostatnia uwaga - nie rozumiem zupelnie przezyc Hindusow, ktorzy zanurzaja sie w Gangesie i modla sie stojac w wodzie. Zagadka jest dla mnie Hinduska kobieta polewajaca mlekem figurke slonia. Nie rozumiem muzulmanow pielgrzymujacych do Mekki i czesto tam ginacych pod stopami wspolwyznawcow. Nie wiem, co przezywa Zyd w czasie Yom Kippur. Ale mam dla nich wszystkich ogromny szacunek, bo w obcy dla mnie sposob, ale wyznaja swoja wiare. Nigdy nie przyszloby mi do glowy kpic z ich doswiadczen religijnych i praktyk M.
Re: Rekolekcje wielkopostne
Co do mnie, bardzo sie ciesze, ze sa te rekolekcje na necie - moje parafialne przechorowalam. Co do anonsu, to wiem z wlasnego doswiadczenia, ze czasem chce napisac cos lekko, a wypada jakos surowo, albo odwrotnie. Ks Katolo jest na liscie katolicy2, i to, co pisze, jest madre i jednoczesnie serdeczne, widac tez, ze ma gleboka wiare, duza wiedze i serce, a czego wiecej rekolekcjoniscie trzeba? Rekolekcje sa potrzebne kazdemu, mysle, ze nawet osobom niewierzacym. Kazdy potrzebuje okresu wyciszenia i przesortowania priorytetow. Kiedy zyje sie tak w biegu, jak wiekszosc z nas, latwo sie gubi skale spraw - te najmniej wazne wpychaja sie bezczelnie na sam przod, a te najwazniejsze pomalu zaczynaja znikac gdzies w oodali z tylu. Oczywiscie najlepsze sa rekolekcje zamkniete..ale dla wiekszosci z nas to luksus. Pamietam takie wspaniale rekolekcje u siostr Urszulanek na Wislnej w Warszawie - prowadzil je akurat wtedy ks Jan Sikorski.. Potem rekolekcje w Laskach.., na Piwnej, u Jezuitow, u sw Anny w Duszpasterstwie Akademickim, w siedemdziesiatych latach te w moim parafialnym kosciele Marii Magdaleny na Wawrzyszewie, w latach 81-84 uroczyste, patriotyczne u Stanislawa Kostki.. Kazde byly inne, kazde dla innej grupy zawodowej, czy wiekowej przygotowywane, przez kogo innego gloszone, ale kazde zostawily jakies dobre wspomnienie, zrodzily jakas dobra mysl, cos wyjasnily, cos ugruntowaly, wydaly mizerny bo mizerny ( jaka ziemia, takie zniwo..) ale plon. Ktos moze, znajac mnie osobiscie, powiedziec - na wiele jej sie to nie przydalo..Ale o ile bylabym gorsza, gdyby nie te lata rekolekcji.. Jezeli jestescie w Polsce, cencie sobie te polskie wspaniale koscioly, te niezwykla rozmaitosc i bogactwo roznych typow duszpasterstwa jakie macie nieomal w zasiegu reki. Marysia
Re: Rekolekcje wielkopostne
Nie pamietam juz, czy napisalam poprzednio, ze zapisalam sie ( z wdziecznoscia za ich zorganizowanie) na rekolekcje przygotowane przez Ciemonogrod. Mysle, ze i na naszej liscie znalazlby sie jakis ksiadz, ktory by przygotowal rekolekcje. Po ostatniej burzy przydalyby sie nam wszystkim, chocby jako takie najglebsze (i niewidoczne dla oka) podsumowanie wlasnych postaw i osadow - niekoniecznie jako guilt trip dla tych, ktorzy glosowali za usunieciem AK z Listy. A Notabene co do "wyniku itd." uwazam, ze obecna propozycja Witka jest sluszna. Starozytni Grecy wysylali na "przymusowa emigracje" na 10 lat (z prawem zachowania obywatelstwa i "dobr") kazdego, kto burzyl ich spokoj.Pamietam, ze kiedys mnie to oburzalo, ze wykopali z Grecji Temistoklesa, ktory ich uratowal przed Persami w 480 roku ( bitwa kolo Salaminy). Teraz to pochwalam. Obudzilam sie dzisiaj wczesniej, ptaszki przedwiosiennie cwierkaja, zagladam na Poland-L parzac kawe i lece do pracy na caly dzien. Kiedy wroce, bedzie tysiac rzeczy do zrobienia w domu, nie wspominajac juz o przygotowaniu sie do jutrzejszej pracy, bo taka juz ona jest, ze musze w domu podczytywac to i owo, poprawic itd. - nie bede miala czasu rzucic okiem w strone Polandii. Powiedzcie mi, jak Wy to robicie, ze macie czas pisac i sledziec, co kto powiedzial itd? Choc pamietam takie rozkoszne czasy, ze i ja mialam czas.. Marysia
Re: Przepraszam...
Wydaje mi sie, ze nie ma co przepraszac, list jest dobrze napisany i racja jest. Ja tez, jak Anna, jestem bardzo wdzieczna Panu Tadeuszowi, ktory w bardzo taktowny sposob przedstawil sprawe w swoim liscie i zaproponowal pomoc. Poland-L wyraznie jest komus sola w oku. Jestem na tej liscie juz kilka lat (z przerwami) i pamietam powracajacy temat dialogu badz ekumenicznego, badz polsko - zydowskiego. Bywaly punkty styczne, bywaly rozbiezne zdania, ale nie bylo, jak pamietam, atmosfery prowokacji. Kazdy inteligentny czlowiek wie, ze agresja budzi oburzenie i zamyka na prawde. Unika sie wiec w dyskusjach zarowno obrazliwych sformulowan jak i kontrowersyjych uproszczen. Szuka sie tego, co laczy, a nie dzieli, drogi dialogu, nie monologu - i to krzykliwego. Chyba, ze chodzi wlasnie nie o prawde i porozumienie, a o prowokacje. Autor oskarzycielskiego listu do Buffalo dzialal - swiadomie czy nieswiadomie - na szkode zrozumienia i pojednania przeciwnych czasami postaw. Pisze to jako ciotka jednej dziewczyny, ktora ma meza Zyda ortodoksyjnego, drugiej, ktora wychodzi wlasnie za maz za muzulmanina i chlopaka, ktory ma zone Japonke, wyznania Szinto. Pisze to jako osoba, ktora brala niejednokrotnie udzial w miedzywyznaniowych modlitwach o pokoj - ostatnio byly u nas na college takie organizowane - stojac w kregu pomiedzy kolezanka Zydowka, a kolega wyznania Bahai, wsrod modlacych sie chrzescijan, buddystow, protestantow, taoistow i muzulmanow wszelkich odlamow Nie mowie, ze koegzystencja ludzi roznych pogladow i religii jest latwa, ale gdybysmy w rodzinie ze soba rozmawiali metoda " a bo wy paliliscie czarownice (oni do nas - Katolikow), "a wy ukrzyzowaliscie Chrystusa " (do Zyda), "a wy wyrzynacie turystow w Egipcie i biczujecie kobiety bez czadorui" (do muzulmanina), to byaby to wlasnie PROWOKACJA i w naszej rodzinie dosc dawno bysmy sie pozabijali. Moze ostalaby sie na placu boju tylko Japonka, chyba, ze bysmy ja posadzili o okrucienstwa popelnione w czasie drugiej wojny swiatowej (o to, jak zauwazylam zawsze mozna i to bez wzgledu na fakt, ze dany osobnik urodzil sie sporo po). Mysle tez, ze Witek wykazal niezwykle duzo cierpliwosci i taktu, a takze wtedy, kiedy trzeba rowniez zdecydowania i pozostawic go w tej trudnej sytuacji samego jest nie do pomyslenia. Marysia
Re: Odpowiedz Pani Evie, bylo: Voice in support of PM's trip to Auschwitz without CPC
Mysle, ze mowimy o dwoch roznych sprawach: Pani o reagowaniu ( nieuchronnym Pani zdaniem) na niektore wypowiedzi, ja o nie- sluchaniu/czytaniu ich wogole. Magda Lenarczyk uzyla kiedys (szczerze mowiac w znacznie lepszych dla Poland-L'u czasach) porowniania tej listy dyskusyjnej do kawiarenki. Ciagle do tego porownania wracam. Kiedy wchodze do ulubionej kawiarni gdzie zbieraja sie znajomi ide pogadac z tymi, ktorych lubie, z ktorymi sie dobrze czuje. Siadam przy stoliku przyjaciol, to chyba normalne i ich slucham. Czasem rozmowa jest o milych sercu, a lekkich w temacie triviach zycia codziennego ( pamietam te swietna rozmowe o chlebach i wypiekach w roznych naszych polonijnych i nie tylko piekarniach), innym razem o lokalnych i nie tylko zwyczajach, wydarzeniach itd.Czasem ktos uderzy w jakas bolesna strune i tworzy sie nastroj zadumy.Innym razem ktos meczy sie w zyciu prywatnym i szuka w takiej rozmowie zapomnienia. To tez normalne - po to jestesmy jakos na tej liscie dla siebie nawzajem, zeby sobie pomagac. Bywa literatura, bywaja wspomnienia. Do konca zycia nie zapomne tej radosci jaka dal mi wrecz zalew poezji polskiej, nadeslanej zewszat kiedy w chwili nostalgii poprosilam o choc jeden wiersz. Jezeli proponuje ignorowanie pewnych wypowiedzi, to nie ze zlosliwosci. Ignorowanie oznacza, ze nie siadam przy stoliku osoby, ktorej wypowiedzi maca moj spokoj. Kos moze nie lubic stolika przy ktorym ja siedze i gadam, to jest absolutnie dla mnie zrozumiale. Ignorowanie mnie samej wcale mnie wiec nie martwi ani nie obraza - to przeciez jest zupelnie naturalne, ze chcemy przebywac w towarzystwie, ktore nam odpowiada.. Gorzej jest, kiedy ktos w kawiarni wstaje i krzyczy na caly glos, chce wszystkich zmusic, zeby tylko jego sluchali - albo zgola wali piescia w stolik - szklanki brzecza, jakas leci na ziemie, herbata moze poparzyc, nastroj pryska, robi sie glupio. Tak sie zdarza w prawdziwych kawiarniach, ale NIE MUSI zdarzac sie w naszej, poniewaz z grubsza wiemy, kto wali piescia i jego/jej stolik ( moze to byc dla kogos, powtarzam - moj wlasny) moze pozostac bez audytorium poniewaz niekulturalne reakcje/drazniaco przedstawiane lub powtarzane maniakalnie tematy moga byc zwyczajnie deletowane, ZANIM sie je przeczyta. Prewencyjnie. A jezeli niechcacy czy z ciekawosci cos "gryzacego" sie przeczyta, zdeletowac to, isc zrobic sobie szklanke prawdziwej ( nie wirtualnej ) herbaty i nie reagowac. Marysia
Re: O ignorowaniu postingow
Nasz problem wydaje mi sie polega na roznym pojmowaniu funkcjonowania i roli listy. Dzieki Pani Evie dotarlo do mnie, ze nasze wyobrazenia tego, czym jest lista moga byc bardzo rozne - ostatecznie internet jest stosunkowo nowa rzecza, takie listy powstaja w sposob prawie niekontrolowany, nie ma precedensow, a skupiaja ludzi o roznych temperamentach i pogladach. Magda wymyslila Polandie, wirtualna kawiarnie i mnie to dopowiada jako "obraz" listy, ale nie musi byc tak z kazdym. . Lubie kawiarnie, te prawdziwe, male, przytulne i z nastrojem. Jama Michalikowa w Krakowie (byla w remoncie, kiedy tam bylam raz ostatni), niektore kawiarenki na Nowym Swiecie..albo na Warszawskiej Starowce..Moze dlatego tak je lubie, ze bardzo rzadko do nich wstepuje - Edmonton ma kilka urokliwych miejsc, ale ja znowu nie mam kiedy do nich zagladac. Ale to jest wizja Poland-L u stworzona przez Magde i zaakceptowana przeze mnie. Ktos moze miec wyobrazenie inne - np Speakers' Corner w Hyde Park - i tez jest to OK. Ciekawe miejsce i zjawisko, a ma ten plus, ze mozna sobie z niego pojsc..- do na przyklad kawiarenki. Byle by to nie byl bar trzeciej kategorii. . Cokolwiek to jest - musi miec klase. MK
Re: virus drugiego tysiaclecia
Re :cenowy peak nieruchomosci w pocz 2000. Zaznaczam, ze nie siedze w branzy handlu nieruchomosciami, choc uwielbiam stare domy i gdybym miala za co, kupowalabym je na peczki.. Zdaje sie, ze podobne zjawisko zachodzilo przy okazji wszelkich wymian pieniedzy i politycznych przemian. "Lokowanie" jest stara tradycja, tak stara jak ludzka cywilizacja. Kiedy sie prowadzi wykopaliska i napotyka sie na "skarby" ( np garnek z kilkoma monetami, jakas bransoletka, naszyjnikiem itp) to z reguly pochodza one z okresu zagrozenia. Prorok Jeremiasz w okresie oblezenia Jerozolimy przez Babilonczykow ( a wiedzial z wizji, jak to sie skonczy - rzezia, deportacja do niewoli babilonskiej itd.) kupil sobie pole..
Re: virus drugiego tysiaclecia
Date sent: Sun, 31 Jan 1999 18:30:10 +0100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Jacek Gancarczyk [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: virus drugiego tysiaclecia To: [EMAIL PROTECTED] Zastanawiam sie jak sie odbije lek przed wirusem na rynku nieruchomosci ( ot, taka luzna mysl). Mam kolezanke z Nowego Yorku (z rodziny zamoznych finansistow), ktora zrobila tu (czyli w Albercie) doktorat i nie dostala stalej pracy, tylko poducza gdzie popadnie jako sessional ( jak ja i wiele innych). Niechbnie bedzie sie starala o stala prace na innym uniwersytecie (na moim wydziale nie angazuja na stale ludzi na nim "wyswieconych"), ale kiedy odziedziczyla po babci pieniadze kilka tygodni temu, natychmiast kupila dom w najlepszej dzielnicy miasta.W Edmonton, ktore zyje z ropy naftowej, a ta jak wiadomo bardzo kiepsko stoi i nie przewiduje sie boomu na ropie opartego, co oznacza, ze mozemy z czasem rzeczywiscie stac sie Deadmonton, jak nas juz teraz niektorzy przedrzezniaja. Kolezanka powiedziala mi, ze dom kupila jako lokate wlasnie z mysla o Y2K.. A nie jest ona ani mitomanka, ani panikara - wrecz przeciwnie - takiej realistki dawno juz nie spotkalam. No i ma dobry przeplyw informacji z kregow bankowych NY, gdzie jej rodzina kroluje. W tej chwili, powiedziala, ceny sa umiarkowane, oprocentowanie kredytu niskie, a jej zdaniem sytuacja sie zmieni juz od polowy roku, jezeli nie od wiosny - ona przewiduje run na nieruchomosci jako zabezpieczenie gotowki spoczywajacej w bankach. Nie mam tego problemu ( lokaty i gotowki luznej wogole) wiec nie placze, mysle, ze wiekszosc rodakow na tej liscie tez nie, wiec mozemy to wszystko obserowac raczej beznamietnie.. Mozliwe, ze ceny nieruchomosci gwaltownie podskocza, a potem, kiedy okaze sie, zew Nowy Rok zgasla tylko jedna latarnia na ulicy i wogole jest wspaniale - spadna rownie gwaltownie. Na goroco moge tylko dodac, ze jestem pozytywny! Uwazam, ze Sylwester 2000 mozna zaplanowac na 3 dni w typowo familijnym srodowisku, z zabezpieczona lodowka, kontami i kartami kredytowymi, ogladajac od czasu do czasu rozne ciekawe programy w, mam nadzieje dzialajacych, telewizorach. Nie radze tez reagowac wtedy na rozne wezwania do platnosci, ani negatywne rezultaty badan lekarskich. Najbardziej zagrozone wirusem beda systemy w ktorych uzywa sie liczby okreslajacej rok, przy czym musi to byc nieszczesliwy zbieg wielu okolicznosci: (Trudno sobie wyobrazic programiste, ktory w oprogramowaniu windy, pralki, czy pacemakera uzywal liczby roku. W automatyce czas realny obejmuje znacznie mniejsze okresy). Wg mnie pozycje *rok* wykorzystuja glownie systemy finansowe. Nalezy sie wiec spodziewac kolo roku 2000 roznych drobnych finansowych perturbacji, skokow gieldy itp. Pozdrowienia Jacek Gancarczyk http://www.eurofresh.se
Re: virus drugiego tysiaclecia
Date sent: Mon, 1 Feb 1999 11:01:41 +1100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: virus drugiego tysiaclecia To: [EMAIL PROTECTED] Na tym skoncze, bo na tem temat moglabym dlugo i monotonnie. Ewa Ewuniu, dawaj dalej, to jest bardzo ciekawe - przynajmniej dla mnie. Marysia
Re: virus drugiego tysiaclecia
Niezaleznie od braku vel szczesliwego posiadania miotly (odrzutowej?), a takze przyrostu nat. uzaleznionego, jak slysze, od oswietlenia domow mysle, ze cos z tych przewidywan, ze Y2K da nam sie we znaki jest na serio. Nie zebym panikowala, czy juz pakowala manatki i przenosila sie do jaskinii pod Calgary do wspolnoty przetrwania, ktora ponoc tam juz powstala i zamierza (kiedy juz TO WSZYSTKO sie skonczy) odradzac swiat. Zwyczajnie lubie wiedziec to, co sie da poznac..a juz szczegolnie mnie interesuja zalamania techniki i ich efekty. Patrze na to z jednej strony jako historyczka, a z drugiej jako ktos, kto pamieta noszenie wody w garnkach na 8 pietro (bo cisnienie spadlo), szukanie swieczek po omacku (bo prad wylaczyli) i noszenie wozeczka z niemowlakiem na 8 pietro (winda siadla), a takze zaopatrywanie w ciepla posciel i grzejnik elektryczny chorej tesciowej w szpitalu warszawskim. Mam bardzo mile (o dziwo) wspomnienia z tych mini- kryzysow zycia - wyzwalalo wiele dobra w ludziach. Nasi najlepsi przyjaciele to wlasnie ci, z ktorymi sie wode nosilo, ktorym sie pomagalo wozeczek targac ( badz oni pomagali). Mysle, ze Y2K, nawet w pelnym rozkwicie moze okazac sie swego rodzaju blogoslawienstwem dla ludzi zyjacych dla siebie i tylko dla siebie - kryzys zmusza do wyjscia z izolacji.. Uwazam jednak, ze nalezy sie chocby minimalnie przygotowac. Chocby po to, zeby otrzasnac sie zdziebko z iluzji pelnego bezpieczenstwa, jakie stwarza technika. Ostatecznie zainwestowac w puszki z jedzeniem mozna - nie zepsuja sie, zostana na camping na lato, lampa nafowa jest urokliwa - mamy w domu trzy i czasem sobie przy nich nostalgicznie siedzimy. Swieczki zawsze sie zuzyje tez. Mozna z tego tez Y2K zrobic cos w rodzaju rodzinno/przyjacielskiej zabawy. Zanam kanadyjczykow, ktorzy robia takie szkolenia przeciwpozarowe domowe, albo ucza jak przetrwac w samochodzie, ktory utknal na bezludziu w sniegu. Takie rzeczy sa zwyczajnie praktyczne. Starzy i mlodzi harcerze mieli by w "grze w Y2K" tu znaczna przewage. Np jak zaopatrzysz sie w wode w swojej okolicy, jezeli szlag trafi wieze cisnien zawiadywana poprzez komputer? Czy znasz swoich sasiadow ? Ja na przyklad mieszkam w dzielnicy, gdzie jest wielu emerytow uzaleznionych od pomcy spolecznej. Zalozmy skrajny wariant - braknie benzyny i nie dostaja obiadow. jak im zorganizowac pomoc.Itd, itd.. Jakie masz lekarstwa w domu i czego brak z pierwszej pomocy?Itd Itd. Wiem, ze gieldy beda pozamykane na jakis czas, a konkretnie do momentu, kiedy bedzie wiadomo, ze nie grozi globalny krach. Do najmniej interesujacych aspektow scenariusza skrajnie pesymistycznego Y2K nalezy terroryzm i rozruchy. O tym zwyczajnie wole nie myslec. Marysia
Re: Splywaj szczawiu (bylo Re: Wczorajszy Tokszok
Date sent: Sat, 23 Jan 1999 23:40:17 +0100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Chris BOROWIAK [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Michnik na Stanfordzie To: [EMAIL PROTECTED] Mirka Kozak wrote: niestety nie bede miala przyjemnosci ogladania dalszych reakcji panow, poniewaz za godzine rozpoczyna sie na Stanfordzie spotkanie z Michnikiem NB. Polska wystosowala zadanie ekstradycji braciszka rzeczonego "autorytetu", ktory wslawil sie "wspaniala" dzialanoscia prokuratorska za komuny, a teraz siedzi skromnie w Szwecji... Sprawiedliwosc stuka do wrot Najjasniejszej ! zainteresowales mnie, napisz cos wiecej o braciszku Michnika. Tak sie sklada, ze bylam na tym samym wydziale UW co Michnik, potem spotykalam go kilka razy, kiedy wspinal sie "ku gwiazdom". Byl to zawsze niezwykle arogancki facet. Inteligentny, ale nie wiem czy az tak jak go przedstawiali - czy bardziej pewny siebie i "sprzedajacy sie" dobrze. Mial duze poparcie ambasady USA - wydaje mi sie, ze dzieki poparciu Mike Kaufmana (zdaje sie New York Times), ktorego ojciec byl przed wojna (w Lodzi) ponoc bardzo zaprzyjazniony z ojcem Michnika. Michnik brzmial bardzo pieknie i patriotycznie w tekstach publikowanych w podziemnych pismach, wiec dlugo nie wierzylam, ze juz we wczesnych 80-tych, zaraz po stanie wojennym, chlal z Urbanem. Okazalo sie to jednak byc prawda...Smutne to wszystko. Krzysztof Borowiak
Re: religie wsrod Polakow
Date sent: Fri, 8 Jan 1999 14:30:08 +1100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Ewa Murawska [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: religie wsrod Polakow To: [EMAIL PROTECTED] Wreszcie zlapalam troche czasu, wbiegam na liste i co widze? Na tym calkiem dotad sensownym Forum Polandelorum, wysoko na Rostrach stoi nieznana mi dotad pani Dorota i walczy z ukochanym wiatrakiem kilku znajomych mi osob - z nietolerancja Polakow. W imie tej nietolerancji pozostawie pania Dorote w spokoju i skupie sie na temacie, ktory oratio pani Doroty zrodzila - mianowicie na mieszanych (rowniez religijnie ) malzenstwach. Ci z Was, ktorzy znaja mnie dluzej moze pamietaja moje peany na temat mieszanych (rasowo i religijnie) malzenstw w mojej dalszej rodzinie. Mamy owych malzenstw kilka na obu kontynentach i mozna powiedziec, ze udalo nam sie zgromadzic przedstawicieli wszystkich wielkich religii - no moze jeszcze by sie jakis animista i Indianin przydal do kolekcji. Poniewaz jest to w naszej rodzinie zjawisko nowe (coz, musze przyznac Pani Doroto, ze dotad wybitnie przewazali w naszym rodzinnym klanie Polacy i katolicy), a prace mam taka, ze rozmawiam z wieloma Kanadyjczykami i to raczej na luzie, zaczelam jakis czas temu pytac starszych ludzi, o ktorych wiem, ze zyli w podobnej konfiguracji etniczno-religijnej, jak rzecz cala wychodzi "w praniu"i w czasie. Z perspektywy ponad 10 lat obserwacji wlasnej rodziny i bardzo wielu rozmow z ludzmi, ktorzy zyli czas jakis (badz dlugo) w malzenstwach miesznych moge powiedziec, ze malzenstwo mieszane, aczkolwiek tak bardzo przyszlosciowo i progresywnie sie prezentujace na zewnatrz (zwlaszcza w oczach ludzi mojego pokolenia) jest bardzo duzym ryzykiem. I nie ma to nic wspolnego z tolerancja czy nietolerancja Polakow. Po prostu: a) rozne kultury i koleje losow roznych narodow i ksztaltuja ludzi odmiennie b) kogos wychowanego w zupelnie odmiennej tradycji czlowiek wychowany poza nia nigdy nie zrozumie do konca. Niezrozumienie rodzi cierpienie. Im wieksza roznica tradycji i religii tym wieksze ryzyko. Malzenstwo Ukrainki i Polaka ( prawoslawna i katolik) ma najczesciej niezle rokowania, malzenstwo Zyda ortodoksyjnego i katoliczki czy anglikanki znacznie slabsze, muzulmanina i katoliczki podobnie. Chinczyk czy Japonka maja mniejsze problemy z religia (choc mamy w rodzinie bardzo zaangazowanego buddyste, ktory ostro stara sie nas wszystkich nawracac), za to zwykle zupelnie inne oczekiwania kulturowe. Np. rola mezczyzny i kobiety jest inaczej postrzegana w kazdej kulturze. Mojej dalekiej (wedlug nas bardzo cichej i niesmialej) kuzynce jej tesciowa Chinka zarzucala m.in., ze jest zbyt pewna siebie, za glosno mowi i chodzi za duzymi krokami. Maz - wykladowca na uniwersytecie sluchal tego z uwaga i nie oponowal. Notabene obie panie sa teraz ze soba zaprzyjaznione i malzenstwo Chinczyk - kuzynka jest naszej rodzinnej konstelacji ras i wyznan najbardziej udane. Z reguly wszystko wyglada bardzo PC na poczatku - patrzymy na mloda pare i wrecz widzimy obrazek z promiennej przyszlosci Planety Ziemia prezentowany w Star Treck. Przechodzimy nawet okres intensywnego praktykowania tradycji egzotycznej dla nas kultury. Schody zaczynaja sie tak ok 3 lat po slubie, kiedy egzotyka staje sie codziennoscia, a robia sie zupelnie strome ( jezeli nie sprochniale) po nadejsciu dzieci. Inaczej mowiac - te kryzysy, ktore normalnie przechodzimy w naszych jedno -kulturowo/religijnie malzenstwach sa bardzo spotegowane i przyspieszone w czasie w malzenstwach mieszanych. czy mozliwa jest zgoda? Tak, ale za wieksza niz w zwyklych warunkach cene - czasem za duza dla "placacego" i wtedy ..wiadomo. Wyglada na to, ze zgoda osiagana jest zazwyczaj za cene ustepstwa jednej, slabszej psychicznie badz materialnie strony, ktora w imie spokoju rezygnuje ze swojej "etnicznej osobowosci", tradycji, religii. Stlamszenie psychiczne daje straszne efekty w dalszym okresie trwania malzenstwa - nie ma nic gorszego jak tego typu rezygnacja.. W wyjatkowych wypadkach obie strony w imie zgody rezygnuja z obu tradycji, z wszelkich tresci i praktyk religijnych, zostawiajac sobie czasem jakies "wydmuszki" , takie ladne tradycje - skorupki, pozbawione tresci - cos jak elegancka choinka na Boze Narodzenie, ktore juz nie jest pamiatka narodzin Chrystusa tylko Season Holiday. Rzecz jasna zycie takiej pary zuboza sie w bardzo widoczny sposob, a pozbawienie dzieci dziedzictwa kulturowego i religijnego dotkliwie je krzywdzi. Czesto laduja one potem w bardzo radykalnych sektach, a zawsze czuja sie uposledzone przebywajac wsrod rowiesnikow, ktorzy chodza do swoich kosciolow, synagog czy meczetow, albo przynajmniej znaja zasady wiary swoich rodzicow. Male coreczki mojego kuzyna w USA poprosily go w koncu, zeby je wzial do jakiegokolwiek
Re: swieta, swieta..
Ja tez wszystkim skladam najserdeczniejsze zyczenia spokojnych i radosnych Swiat - a wprawdzie do Magdy na makowiec nie dam rady w tym roku zawitac, ale koledowy wieczor tez planuje.. Marysia
Re: Podarunek pod choinke i Zyczenia
Poszlam, zobaczylam, podziwiam - p Antoszewskiego i wszystkich, ktorzy pracowali przy stworzeniu tego zbioru. Marysia
Re: nasza wirtualnosc
Poniewaz nie moge zasnac (cos jak grypa), kontynuuje moje wirtualne dywagacje na temat postrzegania niepelnej realnosci - ostrzegam, ze dosc dlugie, wiec ...kochani jest zawsze ten wspanialy, wyzawlajacy klawisz "delete". Zauwazylam, ze kilka osob, ktore znam w zyciu "realnym" zachowuje sie inaczej w tymze zyciu, ba, ma nawet nieco inne poglady niz wynikaloby to z ich wypowiedzi na Liscie. Wyjatkiem jest tu Olek Matejko, ktory jest prawdziwy i tu i tam - nie wiem jakim cudem. To jest Jego specyficzny dar. Wiem natomiast po sobie samej, (o sobie pisac bezpieczniej:))), ze bywam czasem znacznie bardziej zdecydowana w przedstawianiu swojego stanowiska, wrecz agresywna, na Liscie niz jestem w rzeczywistosci. Innym razem jto, co pisze jest bardzo sentymentalne i uczuciowe, co tez nie jest tak do konca autentyczne - na codzien jestem dosc zrownowazona i ciezko mnie doprowadzic do np lez, czy jakiejs wyrazniejszej ekspresji np. wzruszenia. Zastanawiam sie, ze czy aby nie wynika to z tego, ze biorac udzial w spotkaniu z umownie istniejaca i niewidoczna, niejako "niedoswiadczalna fizycznie" grupa ludzi, podswiadomie odgrywam jakas role, "dorabiam" sobie cechy, ktorych mi w zyciu brak, a ktore chcialabym posiadac. Dlatego mysle, ze niebezpieczne, a przynajmniej niepewne jest wyrabianie sobie zbyt zdecydowanego ( pozytywnego czy negatywnego) zdania na temat charakterow, a nawet pogladow dyskutantow (zakladam, ze sa wyjatki od mojej wstepnej i probnej reguly "niepelnej realnosci") na podstawie tego, co pisza oni na liscie. Trzeba, jak sadze, zastosowac tu jakis filtr, moze podobny do tego, jaki stosujemy ogladajac co lepsze i delikatniejsze reklamy. Co Ty na to, Mirko? A moze taka podswiadoma manipulacja wlasnym wyobrazeniem jest cecha kobiet? Moze panowie traktuja liste bardziej bezposrednio, jako prosta wymiane zdan na interesujace, badz drazniace tematy? Moze dlatego kiedys panie po proszonym obiedzie szly do do salonu na likier i kawe, a panowie do biblioteki na cygaro i koniak? Inna sprawa, ktora mnie w tym zjawisku wirtualnosci interesuje to przyplywy i odplywy zainteresowania nia. Mijaja cale miesiace, ba polrocza i lata, kiedy mogle zyc bez Listy czy list i jest dobrze. Potem jest okres nieomal zycia "pod Liste". zycie Lista, kiedy sprawdza sie poczte co kwadrans i czyta kazda wypowiedz, jakby to byl list od romantycznego kochanka. A tu, na przyklad, leci przepis na sernik, czy impresje na temat pieczywa ( tez dobrze). Wiem, ze przynajmniej dwie znajome mi osoby przezywaja podobne zmiany nastawienia do tej "kawiarni". Co ciekawsze wyglada na to, ze to nie jest nawet zwiazane z aktualna tematyka na liscie. Raczej z tym, co przezywamy w naszym bardziej "realnym", badz "dotykalnym" zyciu. Nie jestem w stanie zdefiniowac w tej chwili jaka sytuacja w moim zyciu "namacalnym" prowokuje mnie do glodu Listy. Moze specyficzna samotnosc intelektualna, ktorej napady miewa sporo osob, zwlaszcza na emigracji, nie wiem. "A zaczem idz spac holoto, albowiem juz wkrotce switac zacznie" - kto to powiedzial ( z Sienkiewicza, starozytne)?. Zaznaczam, ze napisalam to zdanie do siebie samej - zeby nikt sie nie obrazil-)). Marysia
Re: Normalna inaczej -
Sliczne - normalna inaczej.. A propos, czy ktos z obecnych ma bajki "przerobione na poprawnie". Czytalam niedawno z moimi dziewczynami ( dla wyjasnienia - to sa synowe) Czerwonego kapturka ( po angielsku niestety) i zaplakiwalysmy sie ze smiechu. Nie wiecie, czy ktos to przetlumaczyl na polski? Marysia
Re: Dziekuje za HongKong
Bardzo dziekuje za ten opis Hongkongu - mam kilka Chinskich studentek z tego miasta, ale z zadnej nie moglam wydusic cos wiecej ponad - no, to jest duze miasto. A jaki tam jest uniwersytet? Duzy? Sami Chinczycy, czy troche tez "innostrancow"? Pytam, bo rzadko mi sie w Kanadzie zdarza spotkac Chinska rodzine, ktora by nie ksztalcila swoich potomkow, czesto kosztem wielkich wyrzeczen ( zwlaszcza nowi emigranci - mieszkaja w srodmiesciu, najgorszej dzielnicy, pracuja przy sprzataniu lub w piekarni, ale wszystkie dzieci na uniwersytecie). I dziekuje za errate, Marysia
Re: Do Pani Nawrockiej
Date sent: Wed, 16 Dec 1998 17:38:03 +0100 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Magdalena Nawrocka [EMAIL PROTECTED] Subject:Re: Do Pani Nawrockiej To: [EMAIL PROTECTED] On Tue, 15 Dec 1998 21:24:19 -0700, Andrew Kobos wrote: Widzisz problem jest w tym, ze jezeli nawet srodek listu Pani N. jest do przyjecia, to z pierwszego i ostatniego zdania przemawia przekupka z Kercelaka czy Kleparza przeniosiona rzekomo "morderczym biegiem naszej historii" pod paryskie hale, nawet jezeli juz zburzone. Kolia i Patek + kreacja z boutique'u na miejscu dawnych Hal, nie zmieni mentalnosci. Niemcy, przynajmniej dawni zachodni, przeorali chociaz troche swoja niedawna historie powiedzmy spoleczna w swojej swiadomosci. My nie. Nic na to nie poradze. Niemcy mieli Hitlera, Rosjanie Stalina, to oni przeorali spoleczna swiadomosc swoich narodow. Niestety, obaj sie pospieszyli i nie mieli zaslugi poprawienia mojej skromnej, wszakze faktycznie jarmarcznej mentalnosci. Prawda, ze niestety, panie Kobos? Przydaloby sie i dzisiaj kilku nowych, przedsiebiorczych, zapalonych do czystosci rasy, do poprawnosci ideologicznej, do alternatywy: slepy posluch lub zaglada duchowych przywodcow, panstwowych wodzow - katow? Tak zwana czystka - dobra robota, pozyteczna robota, skrupulatna i skuteczna robota. Rozumiem, ze Pan zaluje, ze ich tak wczesnie szlag trafil? dzieki Bogu, wciaz jeszcze ze straganiarska mentalnoscia, Magda N zastanawiam sie, czy za tym powracaniem pewnych ( nie chce powtarzac jakich, ale kazdy wie) watkow - na tej liscie, na innych, a takze w prasie, nie kryje sie pewna forma dewiacji psychicznej ( psycholog moze okresli to bardziej precyzyjnie), ktora po angielsku nazywa sie attention seeking disorder - przymus wewnetrzny, ktory nakazuje zwracanie na siebie ciagle uwagi. Konfucjusz twierdzil, ze czlowiek i jego rodzina, to mini -panstwo. Jezeli tak, to byc moze cale nacje badz panstwa moga cierpiec na psychiczne zaburzenia? Przyczyny choroby moga byc rozne, co nie oznacza, ze chory moze sobie szalec jak chce i gdzie chce. Dam wam przyklad z podworka spoza listy: znam czlowieka, ktory MUSI stale byc w centrum zainteresowania calego srodowiska. Jak dlugo pracowal w powiedzmy, przemysle rozrywkowym, bylo w miare dobrze, bo tam si ewyzywal. Co pewnien czas jednak jego miejsce pracy zamykano na wakacje - byl za maly ruch, albo jakos robilo sie wokol niego za spokojnie. Za kazdym razem ten niezwykle utalentowany, pelen pomyslow i humoru czlowiek usilowal popelnic samobojstwo - raz nawet bardzo spektakularnie. Jeden z jego darmowych wystepow skonczyl sie dla niego dosc tragicznie, bo kanadyjska policja ma slabe poczucie humoru. Nie chce rozwijac tematu, bo moglabym niechcacy komus sprawic przykrosc, ale faktem jest, ze ten czlowiek ( zaznaczam, NIE jest na liscie) gros swojej energii wydatkuje na zwracanie na siebie uwagi. Po prostu usycha, jezeli nikt ( poza najblizszym gornem znajomych, a tych ma coraz mniej, bo w pogoni za szersza popularnoscia zraza dawnych przyjaciol) na jego coraz to nowsze pomysly nie reaguje. Marysia
Re: o dziwactwach Internetowych (bylo: Do Pani Nawrockiej
Date sent: Wed, 16 Dec 1998 16:55:36 -0800 Send reply to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: mirka [EMAIL PROTECTED] Subject:o dziwactwach Internetowych (bylo: Do Pani Nawrockiej To: [EMAIL PROTECTED] Maria Kozakiewicz wrote: zastanawiam sie, czy za tym powracaniem pewnych ( nie chce powtarzac jakich, ale kazdy wie) watkow - na tej liscie, na innych, a takze w prasie, nie kryje sie pewna forma dewiacji psychicznej ( psycholog moze okresli to bardziej precyzyjnie), ktora po angielsku nazywa sie attention seeking disorder - przymus wewnetrzny, ktory nakazuje zwracanie na siebie ciagle uwagi. IMHO Internet ulatwiajac blyskawiczny przeplyw informacji miedzy ludzmi fizycznie odleglymi od siebie (nierzadko globalnie) spowodowal duze zmiany w sposobie zycia a i niemale w psychice ludzi poslugujacych sie nim. Sadze, ze jest to kamil milowy w rozwoju naszej cywilizacji porownywalny np. z wynalazkiem Gutenberga. Attention deficit disorder ? byc moze, podobnie jak inne rysy charakteru skondensowane w postingach internautow. Slyszalam, ze Poland-L jest przedmiotem dysertacji nt. psychologii internetowej. Nie wiem, czy to jest plotka czy rzeczywiscie ktos sie tym zajmuje, wiem, ze z ciekawoscia poznalabym wyniki tej pracy. lapiac oddech -- m. == wiesz, to bardzo ciekawe.Niedawno zastanawialismy sie ze znajomymi czy przyjaznie netowe sa rownie realne ja te, ktore zawiazujemy "twarza w twarz". Doszlismy do wniosku, ze stopien "realnosci" zalezy od kilku czynnikow, np. czasu trwania znajomosci wirtualnej, zgodnosci pogladow, udzialu we wspolnych "kampaniach" w okresie zaostrzinej dyskusji itp. ale staja sie 100% realne dopiero, kiedy ludzie sie spotykaja, podadza sobie reke itp. Innym problemem jest nadmiar bodzcow audio-wizualnych w przeciwienstwie do odczuwania np dotykiem. Zrobilam eksperyment w jednej ze swoich klas, w ktorych ucze historii. W jednej grupie pokazalam wideo, przezrocza i omowilam temat scisle zwiazany z numizmatyka starozytna ( kiedys w tym "robilam"), w drugej ograniczylam sie do wykladu, ale dalam studentom kilka monet starozytnych do reki podajac oczywiscie wszystkie o nich informacje. Po pewnym czasie ( tym samym dla obu grup) zrobilam test ( te same pytania naturalnie, adekwatne do przekaznej tresci). Grupa, ktora bawila sie monetami miala bez porownania lepsze wyniki. Zapytalam ich dlaczego tak dobrze wszystko zapamietali . Odpowiedzieli, ze monety byly prawdziwe.To, co na ekranie oni postrzegaja jako nie-prawdziwe, badz prawdziwe jedynie w obrebie pewnej konwencji. Marysia