Na opis hipotetycznej sytuacji, gdzie dochodzi do przypadkowego
zabojstwa i propozycji jego niekarania, wynikajacej z logiki
niekarania za przerwanie ciazy, Pan Szymoszek pisze:

- Tu akurat wycialem fragment mojego tekstu, do ktorego Pan sie
- odniosl, bo zainteresowani mysle kojarza: chodzilo o aborcje.  Pan
- mowi: nie ma roznicy. Ja chcialbym wskazac jedna zasadnicza:
- istnieje "grupa interesu", zainteresowana losem interlokutora z Pana
- opowiesci. Pewnie ma on rodzine, zone, dzieci, moze wnuki,
- przyjaciol, znajomych. Oni nie popusciliby. A nawet jesli nasz
- bohater jest bezdomny i nikogo nie ma, to ktokolwiek inny moglby
- sobie pomyslec tak: jesli bezkarnie zabito jego, moze mozna bedzie i
- mnie? I tez bedzie sie domagal nie popuszczenia zabojstwa plazem.

- Sytuacja dziecka w lonie matki jest znacznie mniej komfortowa: malo
- kto wie o jego istnieniu, a ewentualna "grupa interesow" (matka,
- ojciec) akurat go nie kochaja i skazuja na smierc.  Okrutne to, ale
- tak to wlasnie wyglada. Czlowiek w gruncie rzeczy ma na uwadze swoj
- wlasny interes, jesli wiec ja juz sie urodzilem, to mialem
- szczescie, i coz mnie obchodzi los tych, ktorych nawet jeszcze nic
- nie zaboli przy przerwaniu im zycia.  Takiej sam sobie udzielam
- odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie tak latwo godza sie na cos
- zdawaloby sie ewidentnie zlego i staraja sie, by bylo to legalne.

Trzeba sobie powiedziec, ze ludzie dzisiaj zyja zanurzeni po uszy w
wartosciach proponowanych przez rezim demokracji. Zanurzeni do tego
stopnia, ze czasami nie zdaja sobie juz sprawy jak daleko zaszlo
wynaturzenie tymi wartosciami. Ja, w tym co pisalem, staralem sie
tylko zwrocic uwage, ze byloby lepiej, gdybysmy mieli system, w ktorym
beda obowiazywaly i liczyly sie wartosci i prawa ludzi, wsrod ktorych
prawo czlowieka do zycia bedzie wartoscia najwyzsza, bezwzgledna i
niezalezna od zadnych "okolicznosci.". Czyli tak, jak to mialo miejsce
przez mniej wiecej dwa i pol tysiaca lat kiedy obowiazywala przysiega
Hipokratesa. Ta przysiega w dziejach ludzkosci nieobowiazywala tylko
dwa razy.  Obecnie, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, oraz w ciagu
dwunastu lat III Rzeszy.

- Ale, jesli sie nie myle, na dolarach wciaz pisza "in God we trust",
- prezydent-elekt zas przysiega na Biblie. W tej mozaice stanow
- zapewne daloby sie znalezc przyklady na "za" i na "przeciw". Jesli
- chodzi o przyklad nr 2- nie dostrzegalem nigdy zwiazku stroju z
- funkcjami duchownych i ludzi swieckiej sprawiedliwosci, ale jesli
- komus toga mialaby sie kojarzyc z sutanna, to moze lepiej, ze sie
- nie bedzie kojarzyc? Ludzie w sutannach maja wszak przygotowac na
- Sad Bozy, co im tam jakies ziemskie sady...

Pan moze nie dostrzegac zwiazku miedzy sutannami ksiezy i togami, ale
to oznacza tylko, ze albo nie jest Pan spostrzegawczy, albo tego
zwiazku nie zna. Ale to nie oznacza, ze takiego zwiazku nie ma.

Owszem, na dolarach wciaz pisza "in God we Trust". Kwestia tylko o
jakiego Boga chodzi. Owszem, przezydent-elekt przysiega na Biblie,
tylko ze dzisiaj w spoleczenstwie, przynajmniej amerykanskim, istnieja
prawa dotyczace krzywoprzysiestwa, co jeszcze nie tak dawno nie
istnialo bo nie bylo potrzebne. Byc moze te symboliczne resztki tego
co kiedys bylo istnieja jeszcze na takiej samej zasadzie, na jakiej w
Nowym Jorku w sadach jeszcze pozwala sie na wywieszanie dziesieciu
przykazan w salach sadowych, ale tylko pod warunkiem, ze nikt nie
powie, ze w to wierzy, albowiem w takim przypadku trzebaby te dziesiec
przykazan usunac, tak jak to sie stalo juz praktycznie we wszystkich
innych Stanach. Chociaz dawniej, przed wprowadzeniem rozdzialu
kosciola i panstwa byl to zwyczaj powszechny.

Poza tym, na banknocie jednodolarowym (sic) pisze sie tez o Nowym
Porzadku (sic), i to po lacinie (sic), od ktorego to Nowego Porzadku
przynajmniej kilku ostatnim prezydentom Stanow Zjednoczonych nie
zamykaja sie wrecz usta. A przeciez jeszcze do stosunkowo niedawna
tego tam nie bylo. Wiec moze to co na tych banknotach tam jest ( Bog )
tez wiecznie trwac nie bedzie.

O rozdziale kosciola od panstwa w Stanach Zjednoczonych Pan Szymoszek
pisze:

- Ja zadalem pytanie, bo akurat tego nie wiem, jakie byly w krotkiej w
- koncu historii USA uklady panstwa z Kosciolami, katolickim w
- szczegolnosci. Czy mozna powiedziec, ze kiedys nie bylo rozdzialu, a
- potem zaczeli wprowadzac. Czy nie jest czasem po prostu tak, ze
- wczesniej bylo powszechnie przyjete stosowanie sie do norm
- religijnych, a z czasem ludzie zaczeli sie od nich odwracac, i
- proces ten ma wiele przyczyn, o ktorych mozna pisac duzo, ale
- niekoniecznie sa to zakulisowe dzialania jakichs "masonow"?  Z
- drugiej strony, w wielu religijnych, konserwatywnych stanach jeszcze
- do niedawna funkcjonowalo w najlepsze okrutne niewolnictwo! Jak to
- wiec bylo z ta religijnoscia.

Nie tylko mozna powiedziec, ze kiedys rozdzialu kosciola od panstwa w
Stanach Zjednoczonych nie bylo, przynajmniej w takim znaczeniu w jakim
ten rozdzial jest rozumiany i stosowany dzisiaj, ale jest to sprawa
stosunkowo bardzo niedawna. To jest obszerny temat i trudno mi go
krotko tutaj wyjasnic, ale na przyklad prosze sobie wyobrazic, ze w
Stanach Zjednoczonych, w zwiaku z "rozdzialem kosciola od pastwa,"
jest nielegalnym od z gora 50 lat, aby dzieci dostawaly bony
edukacyjne na nauczanie w szkolach, ktore sobie wybiora. A to na
przyklad jest jedna z obietnic AWS dotyczaca reformy edukacji w
Polsce. Trudno powiedziec jak to bedzie wygladalo w Polsce, ale
ciekawe jak dlugo takie bony, jezeli zostana w Polsce w ogole
wprowadzone, sie utrzymaja.




Tadeusz Strzemecki

Odpowiedź listem elektroniczym