Re: ODP: Duch starych ksiag
On Tue, 26 Oct 1999, Wojtek Jeglinski wrote: > Pani Kasiu, > odpowiadam bezzwlocznie, by wreszcie zakonczyc owa niemila sprawe. > Nie chce mi sie wierzyc, ze pani i pani Mama uwazaja, ze swiadome, publiczne > przytoczenie tresci artykulu zamieszczonego w prasie, bez wyraznego > wskazania kto jest jego autorem, to dzialanie zgodne z przyzwoitoscia, juz > nie mowiac o prawie. Ze da sie je wytlumaczyc inaczej niz wyrazeniem > ubolewania. Panie Wojtku, Robi pan widly z igly i (na dodatek) przymierza pan piernik do wiatraka. Polandel jest lista dyskusyjna gdzie nie tylko dyskutujemy o tym co (ze sie tak wyraze) wyleglo nam sie w glowach ale rowniez o tym co sie dzieje na (tym naszym bozym) swiecie a zwlaszcza w Polsce. Lista dyskusyjna to nie wydawnictwo naukowe, wypowiedz na liscie dyskusyjnej to nie praca magisterska. Nikt nam za dzielenie sie informacjami nie placi (za wyjatkiem niektorych szpiegow i prowokatorow, ktorych grupke tu [jestem pewien] mamy). Tak jak w kazdej normalnej dyskusji mozemy powiedziec, ze wyczytalismy o tym w konkretnej ksiazce lub gazecie (przewaznie aby "podeprzec sie" autorytetem) lub po prostu powiedziec "czy wiecie, ze:" i powiedziec co wiedziec :-) - nie wydaje mi sie aby konstruowanie zdetalizowanej bibliografii bylo konieczne. > Prosze mi wybaczyc, ale sadze, ze broni pani pozycji nie do obrony. I nie No wlasnie, tak jakby ktos pracy magisterskiej tu bronil :-) [...] > > PS. Nad trelemorele przedkladam wlazl kotek na plotek i mruga, ladna to > bajeczka i dluga. > Nie dokazuj mily nie dokazuj, przeciez nie jest z ciebie znowu taki cud. Nie odrazu mily, nie od razu, nie od razu stopisz serca mego lod. ASM Ps. Oczekujac na pozew sadowy od Marka Grachuty, Jana Kanta Pawluskiewicza i spolki, representowanych przez Mecenasa J. :-)
Re: ODP: Duch starych ksiag
Pan Andrzej Kobos napisal : > Przykro mi, ze napisalem taki posting jak ten, ale w moim przekonaniu > powinienem to zrobic i wlasnie zrobilem. Uzyskalam wlasnie droga telefoniczna od czolowej polandelowej plagiatorki zapewnie, ze po powrocie do Krakowa (prawdopodobnie jutro w godzinach porannych) bezzwlocznie wypisze sie z listy. Co niniejszym Panu komunikuje. Katarzyna
Re: ODP: Duch starych ksiag
Problem poruszony przez Wojtka Jeglinskiego jest czestym przewiniem na listach dyskusyjnych i w Internecie. Poniewaz sam przedrukowuje pewne rzeczy w Zwojach, wypracowalem sobie pewne zasady, ktore przekonsultowalem z kanadyjskim prawnikiem od wlasnosci intelektualnej. Otoz podstawowym dobrem, prawnie strzezonym, jest wlasnosc intelektualna. Absolutnie nie wolno przedrukowywac in extenso cudzego tekstu pod swoim czy innym nazwiskiem. To jest plagiat! Wolno przedrukowywac (wlaczajac w to wirtualne przedrukowywanie w Internecie, fragmenty cudzego tekstu w swoim tekscie, jako powiedzmy cytaty, ale z wyraznym zaznaczeniem autorstwa. Mozliwie sporna sprawa jest dlugosc przedrukowywanych fragmentow, bez uprzedniej zgody autora. Dopuszczalne sa rozmaite formy kompilacji: recenzja, przeglad, zbior wypowiedzi itd. Zawsze jednak musi byc nazwisko autora/ow. To jest absolutnie podstawowa rzecz, ktora w zasadzie niweluje problem naruszenia wlasnosci intelektualnej czy plagiatu. Lista dyskusyjna, jakkolwiek zwqykle pisana niestarannie i szybko, ot szybka odpowiedz w dyskusji, nie zwalnia od koniecznosci szanowania wlasnosci intelektualnej. Dopuszczalne sa krotkie bezosobowe odniesienia typu gdszies czytalem/czytalam, jezeli sa 1-2 zdaniowe, pisane bez przypisywania sobie autorstwa. W publikacjach nalezy w zasadzie uzyskac zgode autora. Staram sie robic to konsekwentnie i wierzcie mi, za kulisami Zwojow jest cala korespondencja z prosbami o zgode na przedruki. Te na ogol latwo uzyskac, bo internet jest atrakcyjnym medium dla reklamy nazwiska autora, jezeli kontekst w jakim cos ma sie ukazac nie jest uwlaczajacy. Gorzej jest tam, gdzie autorzy sa nieosiagalni, ale nie tolerowalne byloby podpisanie np. artykulu Grydzewskiego innym (swoim) nazwiskiem. Zasoby wielkiej literatury wchodza w sklad wspolnego dobra kulturalnego i rzadza sie bardziej liberalnymi zasadami przedrukow. W sumie sprawy przedrukow na internecie nie sa jasno okreslone, ale podstwowa zasada pozostaje poszanowanie cudzej wlasnosci intelektualnej i niepopelnianie plagiatow. Teraz o nieszczesnym, aczkolwiek bardzo interesujacym postingu Izabelli Wroblewskiej. Przykro mi, szanuje Izabelle, ale zgadzam sie w zupelnosci z Wojtkiem Jeglinskim. Izabella wykorzystala cudzy material pod swoim nazwiskiem. Byc moze zdarzalo sie jej to wczesniej (w bardzo skadinad ciekawych postingach), ale teraz Jeglinski zlapal konkretny artykul pierwotny. Jak Jeglinski napisal w pierwszym swoim postingu, nie byloby to cos strasznego, katastrofalnego, gdyby... Wlasnie gdyby... Izabella, obracajaca sie przeciez w swiecie czulym na plagiaty naukowe, zareagowala byla na to pewna zaklopotana apologia, nawet proba obrocenia sprawy w zart. I wszystko byloby skonczylo sie tylko nauczka na przyszlosc. A tak, tlumaczenie, ze przeciez Kalicki tez opieral sie na czyms, nie zalatwia niczego. Kalicki podal zrodla, zrobil powiedzmy przeglad zagadnienia (niepelny, zreszta nieuniknienie), wlozyl w to jakas swoja mysl, konstrukcje, wnioski, etc. Jezeli Kalicki sciagal od kogos bez podania zrodla, to jest to problem Kalickiego, z ktorego on powinien sie wytlumaczyc, a nie jest to zadne usprawiedliwienie, przyzwolenie na korzystanie z cudzej wlasnosci intelektualnej (nawet tego samego Kalickiego) dla Izabelli Wroblewskiej. To byl, wedlug mnie, pierwszy powazny blad Izabelli w "damage control". Wczoraj rano (mojego czasu) nastapilo cos co nazwalbym druga proba "damage control": katastrofalny posting Katarzyny Zajac, corki Izabelli. Damage control jest sztuka niezwykle trudna, rzadko udaje sie najlepszym wyjadaczom. Powierzenie damage control mlodej, przemadrzalej osobie bylo drugim bledem Izabelli. Obrazanie innych sformulowaniami "trele morele drogi panie", albo usprawiedliwiwianie ciezkiego zapozyczenia intelektualnego gotowaniem kolacji i zasobami domowego dysku komputerowego (juz Telimena miala wszystko w petersburskim biurku), jest smieszne i moznaby wzruszyc ramionami na znana na listach internetowych zapalczywa wszystko wiedze i pewnosc siebie mlodej autorki, gdyby sprawa nie dotyczyla powaznej osoby, w tym przypadku jej matki. Ja rozumiem, ze Katarzyna Zajac jest osoba pelnoletnia, ze formalnie jej matka nie ma kontroli nad tym co corka pisze na Poland-L, ale, jezeli moge, sugerowalbym, zeby Izabella wyjasnila sprawe sama. To nie chodzi o wypadek przy pracy, to nie chodzi o zawile tlumaczenie, ze jednak to nie byl plagiat, ze inni tez sciagaja, to chodzi po prostu o postawienie sprawy techniki (przynajmniej) inkryminowanego postingu jasno i odwaznie. Przykro mi, ze napisalem taki posting jak ten, ale w moim przekonaniu powinienem to zrobic i wlasnie zrobilem. Andrzej Kobos
Re: ODP: Duch starych ksiag
On Tue, 26 Oct 1999, Miet Gutowski wrote: > Wojtek Jeglinski wrote: [...] > > PS. Nad trelemorele przedkladam wlazl kotek na plotek i mruga, ladna to > > bajeczka i dluga. > A teraz na powaznie. > Ja tez uwazam, ze pan przesadza i to bardzo mocno. > Pisanie na Poland-L to nie pisanie pracy doktorskiej czy nawet jakiegos artykulu > do jakiegos pisma, gdzie trzeba umieszczac odsylacze i podawac zrodla. > Tu sie po prostu luzno dyskutuje o tym czy owym. > Jezeli ktos poprosi to i mozna podac zrodla ale nie uwazam, ze koniecznie > trzeba. Oczywiscie - nie jest wazne - czy sie korzysta z jakiegos zrodla, czy nie. MOzna tez nie podawac, z czego sie korzystalo - tu to nie jest wazna - lista dyskusyjna to nie praca naukowa. Ale widze jeden dosc istotny aspekt tej sprawy. Na ogol nie jest przyjete, by cytowac czyjas prace prawie w calosci, zmieniajac w tekscie tylko niektore slowa lub zwroty - stwarzajac wrazenie, ze jest to wlasny tekst, na dodatek potem broniac wlasnej tezy. O ile pamietam, to niedawno toczyla sie przed sadem jaks sprawa dotyczaca plagiatu pracy magisterskiej... Oczywiscie mozna przepisywac (nawet zmieniajac) cudze teksty - ale nie mozna mowic - ze to wlasny tekst. > Miet Gutowski > -- Maciej Jakubowski [EMAIL PROTECTED] http://krakwom.bci.krakow.pl/ ICQ UIN Petroniusz: 969959; Chata Petroniusza: 25151739
Re: ODP: Duch starych ksiag
At 12:47 PM 10/26/99 -0400, you wrote: (...) >A teraz na powaznie. >Ja tez uwazam, ze pan przesadza i to bardzo mocno. >Pisanie na Poland-L to nie pisanie pracy doktorskiej czy nawet jakiegos artykulu >do jakiegos pisma, gdzie trzeba umieszczac odsylacze i podawac zrodla. >Tu sie po prostu luzno dyskutuje o tym czy owym. >Jezeli ktos poprosi to i mozna podac zrodla ale nie uwazam, ze koniecznie >trzeba. > >Miet Gutowski > Chociaz ostatnio jakos przyzwyczajony jestem do wojowania z mlodymi Krakowiankami to tu musze powiedziec ze posting p. Kasi Z. bardzo mi sie podobal. Co do meritum sprawy to nie wywazalem zbytnio co bylo a co nie bylo podane w tamtym artykule. Byc moze akurat brakowalo mu jakiegos zdania. Jednak reputacja pani I. W., ktora zbudowala sobie tutaj przez wiele lat, pozwala wierzyc ze byl to conajwyzej wypadek przy pracy. Co nie znaczy oczywiscie, ze osoby zasluzone sa wolne od krytyki ani ze ta krytyka byla w tym wypadku kierowana zla wola. A wiec: zapomnijmy o tym szybko , i czekajmy z utesknieniem na nastepne postingi p. Izabelli (i co tu duzo mowic, panien Z tez, od razu tu sie zrobilo ciekkawiej jak wrocily z wakacji). Wujek Michal
Re: ODP: Duch starych ksiag
Wojtek Jeglinski wrote: > Pani Kasiu, > odpowiadam bezzwlocznie, by wreszcie zakonczyc owa niemila sprawe. > Nie chce mi sie wierzyc, ze pani i pani Mama uwazaja, ze swiadome, publiczne > przytoczenie tresci artykulu zamieszczonego w prasie, bez wyraznego > wskazania kto jest jego autorem, to dzialanie zgodne z przyzwoitoscia, juz > nie mowiac o prawie. Ze da sie je wytlumaczyc inaczej niz wyrazeniem > ubolewania. > Prosze mi wybaczyc, ale sadze, ze broni pani pozycji nie do obrony. I nie > zmieni tego dlugi list koncentrujacy sie na meritum cytowanego bez wskazania > autora artykulu. Wydaje mi sie, ze obie panie doskonale musza zdawac sobie > sprawe z faktu, ze zawartosc artykulu Kalickiego, jego tlo, maja dla calej > sprawy znaczenie drugorzedne. Chociaz szanuje pani wiedze na ten temat, choc > owa wiedza mnie cieszy, najdluzszy tekst na temat zawilosci zwrotu dobr > kultury nie zmieni gorzkiego faktu, ze pani Mama popelnila naduzycie. Jednak > i to kazdemu moze sie zdarzyc. Nie kazdy umie sie przyznac. > > Nie mam ochoty wystepowac tutaj jako ktos kto psuje zabawe 'nadmiernym' > przywiazaniem do regul poszanowania cudzej pracy, owe reguly wszak istnieja > i nie szanujac ich daleko nie zajedziemy. > Z radoscia przyjmuje informacje o dwoch wersjach na dysku posrod kolacji. > > Prosze pozdrowic Mame > > Wojtek Jeglinski > > PS. Nad trelemorele przedkladam wlazl kotek na plotek i mruga, ladna to > bajeczka i dluga. No zaraz, zaraz,... panie Jeglinski, popisuje sie pan publicznie znajomoscia piosenki bez podania zrodel, ani autora tu nie widze. Czy to uchodzi tak wykorzystywac czyjas mozolna prace w stworzeniu tego czegos? A teraz na powaznie. Ja tez uwazam, ze pan przesadza i to bardzo mocno. Pisanie na Poland-L to nie pisanie pracy doktorskiej czy nawet jakiegos artykulu do jakiegos pisma, gdzie trzeba umieszczac odsylacze i podawac zrodla. Tu sie po prostu luzno dyskutuje o tym czy owym. Jezeli ktos poprosi to i mozna podac zrodla ale nie uwazam, ze koniecznie trzeba. Miet Gutowski
ODP: Duch starych ksiag
Pani Kasiu, odpowiadam bezzwlocznie, by wreszcie zakonczyc owa niemila sprawe. Nie chce mi sie wierzyc, ze pani i pani Mama uwazaja, ze swiadome, publiczne przytoczenie tresci artykulu zamieszczonego w prasie, bez wyraznego wskazania kto jest jego autorem, to dzialanie zgodne z przyzwoitoscia, juz nie mowiac o prawie. Ze da sie je wytlumaczyc inaczej niz wyrazeniem ubolewania. Prosze mi wybaczyc, ale sadze, ze broni pani pozycji nie do obrony. I nie zmieni tego dlugi list koncentrujacy sie na meritum cytowanego bez wskazania autora artykulu. Wydaje mi sie, ze obie panie doskonale musza zdawac sobie sprawe z faktu, ze zawartosc artykulu Kalickiego, jego tlo, maja dla calej sprawy znaczenie drugorzedne. Chociaz szanuje pani wiedze na ten temat, choc owa wiedza mnie cieszy, najdluzszy tekst na temat zawilosci zwrotu dobr kultury nie zmieni gorzkiego faktu, ze pani Mama popelnila naduzycie. Jednak i to kazdemu moze sie zdarzyc. Nie kazdy umie sie przyznac. Nie mam ochoty wystepowac tutaj jako ktos kto psuje zabawe 'nadmiernym' przywiazaniem do regul poszanowania cudzej pracy, owe reguly wszak istnieja i nie szanujac ich daleko nie zajedziemy. Z radoscia przyjmuje informacje o dwoch wersjach na dysku posrod kolacji. Prosze pozdrowic Mame Wojtek Jeglinski PS. Nad trelemorele przedkladam wlazl kotek na plotek i mruga, ladna to bajeczka i dluga.
ODP: Duch starych ksiag
Izabella Wroblewska: > /.../Wlodzimierz Kalicki wykorzystywal w swoim cyklu artykulow, > wedlug mojego rozeznania, okolo dziesieciu, o ile nie wiecej > zrodlowych opracowan roznych autorow. Jesli mamy byc juz > tak dokladni, to przynajmniej piec, lub szesc trzeba byloby tutaj > rowniez przytoczyc /.../ Wszystkie zrodla, z ktorych Kalicki korzystal sa porzadnie wymienione na koncu kazdego z jego artykulow. To Kalicki dokonal intelektualnej pracy - czytajac owe zrodla, kojarzac, piszac, myslac w koncu. Efekt jego pracy pani przyslala na Liste, nie opatrujac stosowna adnotacja kto tej pracy dokonal. Wystarczylo wyraznie napisac, ze slowa, ktore pani publicznie wypowiada nie sa pani autorstwa i wskazac ich prawowitego wlasciciela. Przytaczanie innych zrodel, z ktorych korzystal Kalicki, bo nie Izabella Wroblewska, mialoby sens, gdyby pani na ich podstawie dokonala samodzielnej pracy. Wydaje mi sie, ze rozumiem pani chec dostarczania 'twardych faktow' na liste dyskusyjna i nie twierdze, ze kompilacje, streszczenia roznorodnych materialow sa bezuzyteczne. Sa bardzo uzyteczne. Jednak czyniac to w formie, ktorej pani uzyla w swojej przerobce artykulu Kalickiego 'Ksiag starych duchy srebrnoszare', ktory ukazal sie w 'Magazynie Gazety Wyborczej' nr 3(307) z dnia 22-23 stycznia 1999, strony 12-16, z latwoscia moze sie pani narazic na zarzut popelnienia plagiatu. Wojtek Jeglinski PS. Prosze wybaczyc ponizsza bardziej osobista uwage. Ze swego poprzedniego pobytu na Poland-l pamietalem pania jako cennego dyskutanta, stad az do tej pory sadzilem, ze cala sprawa jest wynikiem pani niedopatrzenia, badz roztargnienia. Zupelnie nie spodziewalem sie, ze bedze pani bronic swego postepowania, co wskazywaloby na jego intencjonalnosc.
Re: ODP: Duch starych ksiag
Pan Wojtek Jeglinski pietnuje : > Sadze, ze jedyne zdanie, w ktorym odnosi sie pani do autora: > > Wlodzimierz Kalicki, ktory badal te sprawy, podaje /.../ > nie stanowi dla subskrybentow Poland-L wystarczajacej wskaz- > owki co do rzeczywistego autorstwa czytanych slow. Wlodzimierz Kalicki wykorzystywal w swoim cyklu artykulow, wedlug mojego rozeznania, okolo dziesieciu, o ile nie wiecej zrodlowych opracowan roznych autorow. Jesli mamy byc juz tak dokladni, to przynajmniej piec, lub szesc trzeba byloby tutaj rowniez przytoczyc. Mysle tu glownie o opracowaniach Wojciecha Kowalskiego, dotyczacych przede wszystkim spisow polskich bibliotek i ksiegozbiorow prywatnych, oraz ich strat w okresie wojny. Oprocz Kowalskiego trzeba by wymienic prace Michala Spandowskiego, Wladyslawa Stepniaka, Stefana Kieniewicza, Jacka Wojciechowskiego, Tadeusza Manteufla, Marka Czechowskiego i jeszcze kilku innych osob, ktorych w tej chwili nie pamietam. Przyznaje, ze swoj posting oparlam na tym co mialam w danej chwili pod reka, czyli na artykule W.Kalickiego - dodam, w formie zeskanowanego pliku, obejmujacego tylko fragmenty calosci, ktore dodatkowo byly niekompletne i z technicznymi usterkami. Niestety nie dysponowalam oryginalem (papierowym) artykulu, zeby przytoczyc dokladny jego tytul i date wydania. Postaram sie w przyszlym tygo- dniu dotrzec mojego "banku danych" i podac wszystkie inne zrodla. Izabella
ODP: Duch starych ksiag
Pani Izabello, zasadnicza czesc pani listu pt. 'Duchy starych ksiag' stanowi bardzo nieznacznie zmodyfiowany w stosunku do oryginalu wybor fragmentow artykulu Wlodzimierza Kalickiego, zatytulowanego 'Ksiag starych duchy srebrnoszare'. Artykul ten ukazal sie w 'Magazynie Gazety Wyborczej' nr 3(307) z dnia 22-23 stycznia 1999, strony 12-16. Tekst ow stanowi jeden z odcinkow cyklu autorstwa Kalickiego pt. Sztuka zagrabiona, publikowanego w Magazynie GW na poczatku biezacego roku. Sadze, ze jedyne zdanie, w ktorym odnosi sie pani do autora: >Wlodzimierz Kalicki, ktory badal te sprawy, podaje /.../ nie stanowi dla subskrybentow Poland-L wystarczajacej wskazowki co do rzeczywistego autorstwa czytanych slow. Wojtek Jeglinski >Date: Mon, 18 Oct 1999 20:38:21 +0200 >From: Izabella Wroblewska <[EMAIL PROTECTED]> >Subject: Duchy starych ksiag /.../ Juz wrzesien 1939 roku przyniosl polskim bibliotekom olbrzy- mie straty. W wyniku nalotow Luftwaffe splonela w calosci wspaniala Biblioteka Ordynacji Przezdzieckich, liczaca ponad 30 tys. woluminow. Splonelo wtedy takze ponad 400 tys. tomow Centralnej Biblioteki Wojskowej w Warszawie. Spalilo sie tez wiele mniejszych, ale rownie cennych ksiegozbiorow. Niemalo zostalo zniszczonych przy okazji rekwizycji budynkow bibliotek dokonywanych przez oddzialy Wehrmachtu. Po zajeciu kraju w cieniu Wehrmachtu zaczely dzialac ekipy sluzby bezpieczenstwa Rzeszy. Juz w pazdzierniku 1939 r. oddzial specjalny prof.Petera Paulsena, utworzony przez Glowny Urzad Bezpieczenstwa Rzeszy (RSHA), rozpoczal wywozenie wartosciowych zbiorow bibliotek o szczegolnym znaczeniu. Wlodzimierz Kalicki, ktory badal te sprawy, podaje, ze w paz- dzierniku i listopadzie 1939 do Niemiec ta droga trafily: zydowska biblioteka Wielkiej Synagogi, ksiegozbiory instytutow zagranicznych, i 76 985 woluminow z liczacej 84 tys. tomow Biblioteki Sejmu i Senatu. Ksiazki ze zbiorow sejmowych przewieziono do siedziby RSHA w Berlinie przy Eisenacherstrasse 12. Czesc z nich trafila potem do zamku Housce w czeskich Sudetach. Po wojnie odzyskano stamtad tylko 5312 woluminow. Reszta ksiegozbioru pozostala na Eisenacherstrasse 12, skad w niejasnych okolicznosciach zniknela. Polscy bibliotekarze szacuja, ze oddzial prof. Paulsena, ktory zajmowal sie oficjalnym rabunkiem dziel sztuki, w sumie wywiozl do Rzeszy 200 tys.ksiazek. W Lodzi byly volksdeutsch Bautze, ktory przed wojna byl dy- rygentem chorow niemieckich, awansowany we wrzesniu na szefa Urzedu Propagandy, w pierwszych tygodniach okupacji przepro- wadzil wstepna selekcje zbiorow. Wybrano dziela wielkich poetow i pisarzy polskich i ksiazki autochtonow, ktorych eksdyrygent Bautze uznal za Zydow lub marksistow. Czesc z wyselekcjono- wanych dziel Niemcy spalili w rowach przeciwlotniczych, a reszte przemielili w papierni w Pabianicach. Po tej akcji delegacja niemieckich ksiegarzy zlozyla szefowi Urzedu Propa- gandy okolicznosciowy adres dziekczynny za, jak to nazwala, uwolnienie ich od "polskiego gnoju". Byly chlubne wyjatki, jak Charlota Seipelt, ktora w tym okresie przechowala w swojej ksiegarni kilka tysiecy zakazanych ksiazek, rozprowadzajac je pozniej potajemnie wsrod zaufanych Polakow. Trzydziesci dwa tysiace polskich ksiazek przechowala do konca wojny w firmowych magazynach w Lodzi wdowa po niemieckim ksie- garzu Greilichu. Wspolwlasciciel znanej lodzkiej ksiegarni Urbanowicza, M.Kramer podpisal wprawdzie volksliste, ale ukry- wal i chronil polskie ksiazki. Uruchomil nawet konspiracyjna wypozyczalnie dla Polakow. Niemieccy zarzadcy poznanskiej biblioteki uniwersyteckiej w pierwszych tygodniach okupacji zniszczyli wszystkie ksiazki dla dzieci i mlodziezy. Ponad 66 tys. ksiazek wyslano do biblio- tek niemieckich. Z koncem 1939 roku gauleiterzy Pomorza i Kraju Warty opublikowali zarzadzenia o rozwiazaniu wszystkich bez wyjatku organizacji polskich i konfiskacie ich majatku, w tym zbiorow bibliotecznych. Wydali tez zarzadzenia nakazujace zglaszanie wladzom zbiorow prywatnych. Rekwirowano nawet niewielkie kolekcje polskich profesorow, adwokatow i lekarzy. Duze straty ponioslo polskie ksiegarstwo takze w nastepnych latach okupacji. Szczegolnie zasluzyl sie na tym polu niemie- cki slawista Wilhelm Witte. Natomiast Hans Frank i Gustav Abb bronili polskie ksiazki przed ich wywozem do Rzeszy. Czuli sie udzielnymi wladcami tych dziel i wywiezienie kazdego zarekwi- rowanego dziela traktowali jako uszczuplenie osobistego stanu posiadania. Sytuacja zmienila sie radykalnie po Powstaniu. SS pod dowodztwem obersturmfuhrera Arnhardta, powolujac sie na rozkaz Hitlera, wywiozlo z Warszawy najceniejsze dziela. Reszte cennych zbiorow na Okolniku spalilo. Ocalaly okruchy. Niemiecki oddzial podpalil ponadto 15 kilometrow bezcennych dokumentow Archiwum Glownego Akt Dawnych. Stracilismy wowczas lwia czesc naszej